11.08.2022

Nowy Napis Co Tydzień #164 / „Co tam niebo, radio gadało…”. Pomiędzy starym a nowym w powieściach Wiesława Myśliwskiego

We wszystkich powieściach Wiesława Myśliwskiego centralna postać utworu jest jednocześnie jego głównym narratorem. Świat przedstawiony przepuszczony zostaje przez filtr jej wewnętrznych rozterek, wahań, a w ostatnich zwłaszcza dziełach dochodzą do tego także wpisane w tekst problemy z pamięcią. W efekcie zarówno portret bohatera, jak i jego biografia bywają zwykle zabarwione pierwiastkiem subiektywnej niepewności, a czasami wręcz mają w jakimś sensie charakter „dialektyczny” (to znaczy formują się poprzez ścieranie się różnych wariantów opowieści, jak na przykład w Ostatnim rozdaniu czy w Uchu Igielnym). 

Główna postać wczesnych utworów Myśliwskiego to wyobcowany z wiejskiej społeczności outsider, a właściwie – z punktu widzenia tej społeczności – „odmieniec”. W późniejszych powieściach jego miejsce zajmuje posunięty już w latach mężczyzna – samotnik, zwykle oderwany od korzeni, osierocony (Traktat o łuskaniu fasoli) lub pochodzący z niepełnej rodziny (Ostatnie rozdanie). Protagonista charakteryzuje się brakiem przywiązania do miejsc i ludzi (homo viator), często zmienia pracę (i ma do niej obojętny stosunek), a jego działania motywowane są niejednokrotnie przekorą (narrator Traktatu…) albo chwilowymi impulsami (Ostatnie rozdanie). 

Na tym tle główny bohater Kamienia na kamieniu – Szymon Pietruszka – wyróżnia się o tyle, że większość życia spędził w rodzinnej wsi i jej okolicach. Co więcej, znamy jego imię i nazwisko, co w kontekście późniejszych powieści Myśliwskiego nie okazuje się wcale takie oczywisteWyjątek pod tym względem stanowią jedynie Jakub z Pałacu oraz Piotruś z Widnokręgu, którzy jednak obdarzeni zostali samym tylko imieniem. Postać Szymona Pietruszki jest dla pisarstwa Myśliwskiego szczególna – bezimienny jest przecież także bohater-narrator Nagiego sadu (zob. B. Kaniewska, Wiesław Myśliwski, Poznań 1995, s. 84). Na temat imienia i postaci bohatera Kamienia na kamieniu zob. też D. Kulesza, Sacrum wiejskiego uniwersum. „Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego, [w:] Literatura i wiara, red. A. Sulikowski, Szczecin 2009, s. 345–347.[1]. Szymon nie lubił pracy na roli i nie zamierzał wiązać z nią swojej przyszłości (pierwotnie do przejęcia rodzinnego gospodarstwa przygotowywano jednego z jego braci). Po wojnie zatrudnił się najpierw jako milicjant (porzucił to zajęcie po tym, jak zamiast niego komendantem został „jakiś gówniarz, co nawet w partyzantce nie był, tyle że po szkole” – s. 164Wszystkie cytaty za W. Myśliwski, Kamień na kamieniu, Warszawa 1991 (w nawiasach podaję numery stron).[2]), następnie pracował w urzędzie gminy (początkowo udzielał ślubów, później zajmował się sprawami planowych dostaw rolnych).

Ogromny wpływ na życie Szymona wywarł wypadek, jakiemu uległ on podczas zwożenia pszenicy w trakcie żniw. Wskutek doznanych obrażeń spędził dwa lata w szpitalu, później zaś musiał poruszać się o lasce. Opis całego zdarzenia oraz poprzedzających go okoliczności wydają się znamienne dla sposobu kreowania postaci głównych bohaterów i dotyczącej ich czasoprzestrzeni w pisarstwie Myśliwskiego. Mechanizm ten opiera się na kontraście pomiędzy przeszłością i teraźniejszością reprezentowanymi przez ludzkie postawy i/lub motywy przedmiotowe.

W przypadku interesującego nas epizodu z Kamienia na kamieniu bezpośrednią przyczyną nieszczęścia staje się nowa, wyremontowana droga prowadząca przez wieś. Dotychczasowa była „nie najlepsza”, „Dziury, doły. Wiosną czy jesienią błoto, latem kurz” (s. 45). Jednak „ludziom wystarczyła”. Tym bardziej że tę „starą” drogę opisuje się w kategoriach Raju („I prawie każdy miał przy niej swoją ławkę czy kamień. Mógł wieczorem wyjść, usiąść, z sąsiadami pogadać, […] Boga o to i owo się popytać” – s. 45), pierwotnej, niczym niezakłóconej harmonii, gdzie świat stanowi jednię – niepodzielną całość („Ludzie, krowy, gęsi, wszyscy środkiem chodzili, bo nie było ni lewej, ni prawej strony” – s. 45Podział na „prawą” i „lewą” stronę kojarzyć się może z obrazem Sądu Ostatecznego, gdzie zbawieni znajdą się „po prawicy” Syna Człowieczego, natomiast potępieni – po stronie lewej. Ponieważ ludzie mają być wówczas sądzeni „według uczynków”, oczywiste jest, że o zaliczeniu do potępionych decydować będą występki. W takim kontekście przedstawiony w powieści Myśliwskiego stan pierwotny, w którym „nie było ni lewej, ni prawej strony”, można interpretować jako świat jeszcze nieskażony grzechem (stan pierwotnego szczęścia w raju). Warto jednak w tym miejscu przywołać uwagi Piotra Biłosa, który zaznacza, że „[…] dla Myśliwskiego dzieciństwo jest nierozerwalnie związane z okresem wojny, a to skutecznie unieważnia próbę traktowania go wyłącznie jako złotego wieku czy raju utraconego […]” (tegoż, Powieściowe światy Wiesława Myśliwskiego, Kraków 2017, s. 198). Na temat kulturowej symboliki prawej i lewej strony szerzej zob. np. M. Feuillet, Leksykon symboli chrześcijańskich, tłum. M. Paleń, Poznań 2006, s. 106–107; M. Lurker, Słownik obrazów i symboli biblijnych, tłum. K. Romaniuk, Poznań 1989, s. 186–187.[3]). Sielski szlak stał się bowiem nieodłączną częścią pejzażu. Miejscami był kręty, omijał „Figurę, staw, chałupę”, rosnące przy nim akacje wykorzystywano do wyrobu wozów, słowem – współistniał z mieszkańcami wsi.

Równowagę zaburzyła budowa nowej drogi – stare akacje wycięto, a wszystkie zakręty – wyprostowano. Wycinkę drzew w planie symbolicznym możemy odbierać w kategoriach zniszczenia pierwotnego szczęścia. Warto wręcz pokusić się tu o zakreślenie analogii z upadkiem pierwszych ludzi – stare akacje wycięto, zaraz po tym, kiedy pojawiła się informacja, że „mają te akacje sprzedawać”, zaczęły się we wsi niesnaski („Nie obyło się bez kłótni, przekupstw i posądzeń” – s. 47), a zatem – w rajskiej przestrzeni pojawił się grzech. Trzeba też podkreślić, że narzędziem zagłady mitycznego „ogrodu” były piły mechaniczne – wytwór nowoczesności i obcej dla wsi cywilizacji. Z kolei prostowanie zakrętów odbyło się kosztem okolicznych pól. Zmieniła się jednocześnie charakterystyka drogi. I rzecz nie tylko w tym, że zamiast pylącej latem, a błotnistej jesienią ziemi pojawił się asfalt. Spokojna i na swój sposób statyczna dotąd droga (można było na niej zatrzymać się wozem i rozmawiać albo zostawić wóz i iść do gospody) upodobniła się do płynącej (rwącej) rzeki. Wijący się swobodnie, wyboisty trakt zastąpiła prosta, trzy razy szersza, a do tego idealnie gładka szosa. Nowa droga zniszczyła pradawny porządek świata, dzieląc dotychczasową przestrzeń wiejskiego uniwersum na dwie części: „Pastuchy gonią krowy na pastwiska, to z tamtej osobno i z tej osobno, a kiedyś wszyscy razem” (s. 47). Zgodnie z tradycyjnymi modelami kultury przekroczenie tej linii pociąga za sobą określone konsekwencje (kara). Pod kołami przejeżdżających samochodów zaczęli ginąć mieszkańcy wsi i ich zwierzęta. Nowa droga podzieliła zresztą nie tylko przestrzeń powieściowego świata, lecz także – o czym już wspomnieliśmy – zburzyła stan pierwotnej szczęśliwości („Nie ma już spokoju w naszej wsi” – s. 53) oraz rozbiła ludzką jedność („Na zebraniach też ci z tej i tamci z tamtej swoje strony trzymają” – s. 47)Tradycyjnie granica jest między innymi czynnikiem segmentowania świata na „swoje” i „obce”. Na temat semiotyki granicy w kulturze zob. np. А. Быстрова, Проблема границ в культуре, „Омский научный вестник” 2013, nr 2 (116), s. 253–257; Л. Чертов, К семиотике пространственных границ, „Междуна-родный журнал исследований культуры” 2015, nr 4 (21), s. 50–62. Zob. też J. Łotman, Zagadnienia przestrzeni artystycznej w prozie Gogola, tłum. J. Faryno, [w:] Semiotyka kultury, wyb. i oprac. E. Janus i M.R. Mayenowa, Warszawa 1977, s. 243–295.[4].

Wszystkie elementy świata związane z szeroko rozumianą nowoczesnością nie zyskały akceptacji wiejskiej społeczności i opatrzone zostały w narracji negatywnymi cechami. Wystarczy tylko wspomnieć, że jeden z mieszkańców wsi (Albin Mucha), który miał pole przy drodze, „a teraz ma zakręt”, „Czasami w niedzielę wyjdzie na ten zakręt i wali laską w asfalt, tu było moje pole!” (s. 46). Narrator odnosi się również nieprzychylnie do jeżdżących szosą pojazdów – w jego oczach utrata życia pod kołami samochodu okazuje się czymś gorszym niż „zwykła” śmierć: „[…] co to za śmierć od auta. Nawet pamięć po takiej śmierci to jakby splunął na drogę. […] Czy po takiej śmierci też jest jakaś wieczność?” (s. 53).

Już choćby na podstawie przywołanych przykładów widać, że zasadnicza oś konfliktu opiera się w przypadku Kamienia na kamieniu na antynomii stare–nowe. Charakterystykę tę można jednak od razu uzupełnić o niemal równorzędną w stosunku do wymienionej opozycję natura–cywilizacja czy naturalne–sztuczne. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w relacji narratora aprobatywny stosunek przynależy zwykle temu, co tradycyjne i związane ze światem natury. Wystarczy zestawić zawarty w opisach szosy stosunek do asfaltu oraz do pierwotnego traktu.

Umieszczony w tak skonstruowanym świecie Szymek Pietruszka przypomina pod wieloma względami Wokulskiego z Lalki Prusa. Z jednej strony wydaje się człowiekiem nowego. Po wojnie pracował w milicji, a później w urzędzie gminy, co stawia go po stronie nowej władzy, a zatem niejako automatycznie w opozycji do tradycyjnych wartości, w tym do charakterystycznej dla społeczności wiejskiej religijności. Bo też o życiu religijnym Szymona niewiele wiadomo – wystarczy wspomnieć, że uroczystości odpustowe wspomina on raczej w związku z towarzyszącymi im straganami… Z drugiej jednak strony niektóre jego zachowania noszą znamię głębokiego konserwatyzmu kulturowego. Nie daje się namówić na przerobienie kół wozu na gumowe, na zabawach chce tańczyć tylko tradycyjne, szybkie oberki i polki, mimo że większość dziewcząt woli już nowe, wolne tańce. Nawet mowy wygłaszane przezeń przy okazji udzielanych w gminie ślubów przypominają retoryczny styl kościelnych kazań.

Ścieranie się starego z nowym pokazuje wyraźnie także incydent żniwny, podczas którego Szymek Pietruszka został potrącony przez samochód. Scena ta może być dowodem, że na wsi dokonują się daleko idące zmiany ideowe i nowoczesny światopogląd wypiera dawne obyczaje. Chłopi wyruszają w pole, by zwozić zboże w niedzielę – rzecz w zasadzie nie do pomyślenia w polskiej kulturze pierwszej połowy XX wieku (tym bardziej że w świecie powieści w tym dniu wypada akurat uroczystość Matki Boskiej Zielnej, 15 sierpnia – jedno z najważniejszych świąt maryjnych, związanych z cyklem wegetacyjnym)Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, w kulturze ludowej nazywane też świętem Matki Bożej Zielnej (zapewne od zwyczaju święcenia w tym dniu wianków z ziół), jest tradycyjnym wyznacznikiem zakończenia żniw (por. przysłowie „Na Wniebowzięcie ukończone żęcie”). Co do realiów powieściowych, to na ironię zakrawa w tym kontekście, że czekający na możliwość wyjazdu z pola na drogę chłopi narzekają, że z powodu ruchu samochodowego na drodze „[…] nie będzie już z niedzieli pożytku. Trza by jakiś inny dzień na święto wymyślić” (s. 72). Należy dodać, że reprezentujący stare pokolenie Kuś zastanawia się, czy fakt, że stoją i nie mogą wjechać na drogę, nie jest przypadkiem karą ze strony Boga, bo „tak się każdą furą przeciw Panu grzeszy. A mniej fur to mniej grzechów” (s. 79).[5]. Co więcej, do takiego zachowania skłania ich podana w radiu prognoza pogody. Jakkolwiek zasłyszana informacja nie ma przełożenia na realia i stoi w sprzeczności z dotychczasowym doświadczeniem („Rozglądam się po niebie, gdzie mu będzie lało? Słońce jaśniuteńkie, niebo jak bławatek” – s. 69), większość mieszkańców wsi daje jej wiarę. Także ta sytuacja pokazuje, że w świecie powieściowym mamy do czynienia z nieustanną konfrontacją na osi natura–cywilizacja. Na podstawie zachowania bohaterów można dojść do wniosku, że górę w tym konflikcie bierze nowe i cywilizacja. Myśliwski jednak celowo zestawił zdroworozsądkową ocenę sformułowaną przez Szymka z niczym nieumotywowaną, arbitralnie narzuconą społeczności informacją podaną przez radio. Chłopi ulegają zatem zbiorowej histerii po usłyszanym komunikacie, a można to interpretować jako ironiczną diagnozę zmian zachodzących w kulturze współczesnej (ówczesnej) wsi.

Szymon, podobnie jak inni gospodarze, zaczyna zwozić pszenicę z pola – co ważne – z pola położonego za drogą, a zatem w planie symbolicznym niejako z innego świata. Udaje mu się przywieźć do stodoły dwa wozy. Transport wiąże się z koniecznością przezwyciężenia coraz to nowych trudności: „Z pierwszą furą nie czekałem nawet długo, żeby się wydostać z pól na drogę” (s. 70); „Z drugą nie poszło mi tak łatwo” (s. 71). Trzecia próba zakończyła się wypadkiem… Zanim jednak tak się stało, kolejny raz w narratorskiej relacji – tym razem w sposób pośredni, poprzez zarysowaną scenę – dochodzi do konfrontacji dwóch różnych postaw: pokolenia starego, którego reprezentantem jest wiekowy Kuś, i nowego/młodego, uosabianego przez Szymka. Kuś cierpliwie czeka, aż strumień samochodów osłabnie i będzie można wjechać bezpiecznie na drogę, a tymczasem odmawia różaniec. Naraża się jednak innym, blokując wjazd. Szymek, chcąc jak najszybciej wyruszyć, odrzuca propozycję Kusia, który jako najlepszą metodę na przeczekanie zagrożenia wskazuje modlitwę różańcową. Przed wjazdem na szosę bohater nie reaguje też na słowa: „Przeżegnaj się chociaż!” (s. 81). Moglibyśmy zatem stwierdzić, że przeciwstawienie stare–nowe znajduje swoje odzwierciedlenie także na poziomie duchowości. Zaznaczmy, że i na przykładzie tej sceny widać, iż Szymon nie wpisuje się całkowicie w obszar nowego – stając w obronie zaatakowanej batem przez Stacha Brożynę kobyły Kusia, prawie zabija rozwścieczonego chłopa.

Analogiczny mechanizm (przeciwstawienie stare–nowe) można odnaleźć i w innych utworach Myśliwskiego. Najwyraźniej uwidacznia się on bodaj w Traktacie o łuskaniu fasoli. Początek dzieła to historia o tym, jak w czasach dzieciństwa narratora w jego rodzinnym domu łuskało się wieczorami fasolę. Spotkaniom towarzyszyło światło lampy naftowej. Jej oporządzanie przypominało przygotowania świąteczne, ceremoniał z nieomal rytualnymi czynnościami (wypatrywanie przez okno, dolewanie nafty, przycinanie knota, czyszczenie szkła, rozkładanie fartucha i ustawianie lampy na stołku) oraz formułami wypowiadanymi przez domowników (zwłaszcza ojca). Podczas łuskania fasoli babka wyjaśniała znaczenie snów. Jak wspomina narrator, wszyscy „zamieniali się w słuch, wierzyli nie wierzyli”W. Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli, Kraków 2007, s. 72. Dalej wszystkie cytaty z powieści według tego wydania.[6].

Babka staje się uosobieniem odwiecznej ludowej mądrości (zachwycony dziadek komentował to słowami: „Uczone, ministry, księża, a ona bez szkół i widzisz” – s. 73). Wieczorom towarzyszyły także gawędy dziadka: („Łuskaliśmy fasolę, to jak zaczął o wojnach, nie było końca aż do końca fasoli” (s. 77). Dziadek i babka to postaci archetypiczne – ona dba o domowe ognisko i odpowiada za sferę duchową (tłumaczy sny), on powiązany jest ze sferą cielesności/materii (także przez rany na ciele) i pełni funkcję depozytariusza pamięci – tak indywidualnej, jak i zbiorowejSzerzej na ten temat zob. E. Masłowska, Dziad i baba – strażnicy duszy (w języku i polskiej kulturze ludowej), „Mythology and Folklore, Social and Cultural Anthropology, Cognitive Linguistic, Ritual Practices” 2016, vol. 1, s. 467–486.[7]:

Od wojny do wojny, według dziadka, płynął czas. […] I wszystko po tej, przed tą, po tamtej, przed tamtą czy jeszcze wcześniejszą. A pamiętał i wcześniejszą. I pamiętał, że jego ojciec, czyli pradziadek, na niej był i też ranny został, tylko nie w brzuch, ale w głowę. A z pamięci pradziadka pamiętał i taką, którą pradziadek pamiętał z pamięci swojego ojca, czyli dziadkowego dziadka […] (s. 74).

W każdym razie o wojnach mógł dziadek bez końca. A już zwłaszcza gdy łuskało się fasolę, pamięć dziadka jakby się na oścież otwierała (s. 79).

W planie fabularnym opowieści babki i dziadka przebiegają bez zakłóceń i angażują w pełni uwagę odbiorców.

Gawędom przy łuskaniu fasoli przeciwstawiona została sytuacja, w której bohater-narrator reperuje instalację elektryczną w sklepie z kapeluszami. W tym czasie właściciel konfekcji wspomina czasy przedwojenne i snuje refleksje na temat specyfiki nakrycia głowy. Bohater-narrator jednak zupełnie nie jest zainteresowany opowieścią sprzedawcy. Chcąc przerwać historię, stara się skierować uwagę gawędziarza na inne tory. Prosi go o pomoc przy naprawie oświetlenia, nalega, aby podawał kolejne narzędzia albo coś przytrzymał. Można w tym miejscu dojść do wniosku, że elektryczność nie sprzyja opowieści. Mało tego, staje się wprawdzie symptomem wkraczającej na wieś nowoczesności (związanej także ze zmianami ustrojowymi), ale i zjawiskiem niebezpiecznym, zagrażającym życiu (wypadki związane z pracą przy elektryfikacji). Nie bez znaczenia pozostaje też to, że w swoich wspomnieniach narrator zaznacza, iż niektórzy chłopi nie chcieli słupów energetycznych na swojej ziemi albo i elektryczności w ogóle. Poza tym, jak pokazuje przypadek sklepu z kapeluszami, nowe oświetlenie mogło ulec awarii. Natomiast pamiętana z dzieciństwa lampa naftowa zawsze była niezawodna. O starą lampę się bowiem dba, w przeciwieństwie do nowoczesnej świetlówki, której klosz pozostawał „chyba od przedwojny niemyty” (s. 315).

Wiesław Myśliwski ukazuje w swoich dziełach rzeczywistość w momencie przemiany (lub zaraz po niej). Przeciwstawienie starego i nowego dotyczy kreacji bohatera-narratora (łączącego oba pierwiastki), organizacji przestrzeni, a także świata przedmiotowego. Daje się przy tym zauważyć pewna prawidłowość – to, co nowe, niesie ze sobą zagrożenie i bywa nacechowane negatywnie.

 

Tekst został opublikowany w 13. numerze kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnym w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Roman Bobryk, „Co tam niebo, radio gadało…”. Pomiędzy starym a nowym w powieściach Wiesława Myśliwskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 164

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...