18.08.2022

Nowy Napis Co Tydzień #165 / Piękny amerykański umysł

Raz na kilkadziesiąt lat kulturze danego kraju pojawia się geniusz (i jego dzieło) definiujący swoją epokę. Dla literackiego krajobrazu Stanów Zjednoczonych kimś takim byłby zapewne Walt Whitman, późniejszym okresie być może T.S. Eliot, Henry Miller lub Allen Ginsberg, autor, który za sprawą jednego, najsłynniejszego utworu staje się wyrazicielem intelektualno-kulturowego klimatu swoich czasów zarazem twórcą kanonicznym. pewnością jest to również przypadek Davida Fostera Wallace’a jego książki Infinite Jest – to ponad tysiącstronicowe tomiszcze miejsca zostało okrzyknięte wielką amerykańską powieścią biblią pokolenia X, a z jego autora uczyniło literacką gwiazdę. Teraz polski czytelnik ma okazję poznać losy pisarza dzięki biografii napisanej przez D.T. Maksa (w tłumaczeniu Jolanty Kozak).

Młodość Wallace’a, a zwłaszcza jego „szczenięce lata”, może pozornie sprawiać wrażenie sielanki, nie wartej aż czterystustronicowej książki biograficznej. Wychowany w inteligenckiej rodzinie pisarz podkreślał, że jego dzieciństwo było „zwyczajne i szczęśliwe”, a pragnienie zostania profesjonalnym tenisistą zaprzątało go bardziej niż próby literackie. W college’u Amherst oraz na Uniwersytecie Arizony uchodził za geniusza, otrzymując nierzadko oceny w rodzaju „celujący z plusem”, a jego pracą dyplomową została debiutancka powieść The Broom of the System, silnie inspirowana postmodernizmem spod znaku Thomasa Pynchona i Johna Bartha. Ten portret artysty z czasów młodości nie jest jednak krystalicznie czysty i szybko zaczynają pojawiać się na nim pierwsze rysy. Do nastoletniego uzależnienia od telewizji i marihuany dołącza uzależnienie od alkoholu, a stany depresyjne oraz inne zaburzenia psychiczne zaczynają się nasilać. Gdy leki i odwyk nie przynoszą rezultatu, Wallace decyduje się na terapię elektrowstrząsami. „[…] moja siostra mawia, że jestem chory na życie” – miał napisać w szkolnym eseju, inspirując się być może Dziennikami Franza Kafki. Depresja powracała do Wallace’a, aż w końcu, uderzając ze zdwojoną siłą w 2008 roku, doprowadziła pisarza do samobójczej śmierci.

Każda historia miłosna jest historią duchach może sprawiać wrażenie do bólu konwencjonalnej, chronologicznej biografii, która wpisuje Wallace’a stereotyp „świeckiego świętego” czy też „cierpiącego geniusza”. Nie sposób jednak nie docenić zaangażowania skrupulatności, które D.T. Max ewidentnie włożył swoją pracę w poznanie opisywanego bohatera. Lektura tej książki pozwala także dostrzec pewne istotne różnice między amerykańskim polskim sposobem pisania biografii literackich. przeciwieństwie do wielu współczesnych polskich książek biograficznych Max skupia się stu procentach na omawianej postaci, nie sili się na wyszukany język czy pretensjonalną literackość ani nie prezentuje społeczno-kulturowego tła czasów, których pisze. Również mnogość przypisów (którą można zinterpretować jako hołd oddany metodzie pisarskiej Wallace’a) nie zaburza tego obrazu: zdecydowana większość objaśnień odnosi się do kwestii stricte biograficznych. tym przypadku niepoślednią rolę odgrywa fakt, że Max jest dziennikarzem „New Yorkera” tak też napisana jest jego książka: jak solidny reportaż czy esej. Autor nie skupia się oczywiście na samych suchych faktach biograficznych – pochyla się także nad twórczością Wallace’a, jej recepcją i subtelnie zarysowuje historyczno- oraz krytycznoliteracki krajobraz Ameryki drugiej połowy XX wieku. Czytając tę książkę trzeba być jednak przygotowanym na to, że jej czytelnikiem modelowym jest Amerykanin, którego perspektywy pewne sprawy nie wymagają objaśnienia czy szerszego komentarza.    

Gdybym miał wytknąć D.T. Maksowi największą wadę tej biografii, to byłaby to zapewne kwestia objętości ostatniego rozdziału – najwięcej uwagi poświęcono życiu Wallace’a latach osiemdziesiątych dziewięćdziesiątych, natomiast okres po roku 2000 został, mam wrażenie, potraktowany nieco po macoszemu, jak gdyby biograf stwierdził, że skoro czytelnik zna samobójczy los autora Niepamięci, to nie ma sensu przyglądać się bliżej dobrze znanemu zakończeniu. Szkoda, ponieważ ta objętościowa dysproporcja wywołuje pewien zgrzyt, ostatnie lata aktywności pisarza, podczas których pracował nad nieukończoną powieścią Blady Król, pewnością są warte nieco większej uwagi.

Co jest niezaprzeczalną wartością polskiego wydania Każdej historii miłosnej? David Foster Wallace to stosunkowo dobrze znany i obecny na polskim rynku książki autor (choć jego najważniejsza powieść jeszcze się w naszym języku nie ukazała – premiera Niewyczerpanego żartu została zapowiedziana na jesień tego roku), o czym może świadczyć chociażby fakt, że w zeszłym roku Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego wydało monografię naukową poświęconą jego twórczości, co stanowi spory wyjątek, jeśli chodzi o współczesnych pisarzy amerykańskich. Wallace jest przy tym twórcą, który nie potrzebował u nas wielkiej kampanii promocyjnej, ponieważ otaczający go nimb geniusza przywędrował zza oceanu wraz z tłumaczeniami jego książek. Nie chcę skupiać się na jakości tych tłumaczeń – zrobił to udatnie w swoich tekstach dla „Małego Formatu” jeden z polskich miłośników Wallace’a Michał Tabaczyński. Co więcej, do autora Consider the Lobster przylgnęła także łatka pisarza, którego czytanie jest drogą przez mękę. To pewien stereotyp, choć trzeba przyznać, że częściowo prawdziwy, ponieważ proza Wallace’a nie należy (w większości przypadków) do najłatwiejszych doświadczeń lekturowych. Warto jednak zdać sobie sprawę, że za tą konkretną pisarską formą kryje się dobrze przemyślana  i podbudowana życiowymi doświadczeniami strategia, co książka D.T. Maksa również udatnie wskazuje i podkreśla.

Czy Wallace faktycznie był neurotycznym geniuszem, literackim sawantem, który zdefiniował amerykańską (pop)kulturę przełomu wieków? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale pewnością był to człowiek fascynujący, nietuzinkowy niezwykle przenikliwy (kto nie dowierza, temu polecam obejrzenie wywiadu Charliego Rose’a Wallace’em oraz niemal półtoragodzinną rozmowę pisarza z reporterką niemieckiej stacji ZDF – oba filmy są dostępne na YouTube). Dowodem jego przenikliwości jest między innymi sposób, jaki autor Niepamięci „przewidział” Internet – nie dosłownie, bowiem ten wynalazek już raczkował trakcie jego literackiej działalności. Jednak w powieści Infinite Jest Wallace, przeciwieństwie do klasycznych pisarzy science fiction, Philipa K. Dicka czy Stanisława Lema, uchwycił wpływ telewizji, Internetu rozwijającej się zastraszającym tempie kultury audiowizualnej na społeczne psychiczne życie człowieka. Człowieka XX wieku, który – by zacytować tytuł książki Neila Postmana albumu Rogera Watersa – zabawił się na śmierć. Tak, niedoszły tenisista Illinois był nieodrodnym dzieckiem postmodernizmu (co do dzisiaj zarzucają mu niektórzy czytelnicy krytycy), ale równocześnie pozostawał pisarzem na tyle świadomym, by dostrzegać w (po)nowoczesności źródło swoich/naszych problemów. Jego zadaniem pisarskim była, jak zauważa Max, „uniwersalizacja własnej neurozy” oraz zwrócenie uwagi na fakt, że sama postmodernistyczna metafikcja ironia mogą stać się przedmiotem uzależnienia, łącząc siły telewizją, kinem, Internetem, przemysłem pornograficznym, rozpraszaczami czasu uwagi. Przejście Wallace’a młodzieńczej pozycji postmodernistycznego eksperymentatora, któremu literatura służy do zabawy, na pozycje postpostmodernistycznego moralisty uprawiającego „histeryczny realizm” uwidacznia się także jego fascynacjach lekturowych: Bartha Pynchona zastępują czasem Fiodor Dostojewski Franz Kafka. Autor biografii we wstępie celnie podsumowuje fenomen popularności swojego bohatera:

[…] ludzie odczytują własne życie życiu Wallace’a. Identyfikują się jego geniuszem, jego depresją, jego niepokojem, jego samotnością, jego frustracjami, jego wczesnym sukcesem, jego zdumieniem, że świat nie jest lepszy, jego zmartwieniem, że tak trudno powiedzieć, co się ma na myśli. Ludzie znają lub intuicyjnie wyczuwają jego zmagania. Rozmawiają tym, jak bardzo starał się zachować zdrowie psychiczne szczęście trudnym świecieD.T. Max, „Każda historia miłosna jest historią o duchach. Życie Davida Fostera Wallace’a”, tłum. J. Kozak, Warszawa 2022, s. 13.[1].

Pisarstwo Wallace’a jest więc przede wszystkim wywołującym dyskomfort przypomnieniem, że życie warunkach późnej nowoczesności to (cytując kolejnego klasyka literatury amerykańskiej) niepewny bój, którym przeciwnikiem jest złudne poczucie przyjemności, dystrakcja, wszechwładna wszechobecna ironia oraz uzależnienie od dopaminowych skoków.    

Promocja polskiego wydania książki Maksa opierała się na powtarzaniu banałów o postmodernizmie Wallace’a oraz jego powinowactwie z grungem i postacią Kurta Cobaina, tak jakby tworzenie w latach dziewięćdziesiątych, noszenie długich włosów, bandany i flanelowych koszul z automatu czyniło kogoś członkiem Nirvany. Gdyby jednak zastanowić się głębiej nad tym porównaniem, to być może udałoby się znaleźć pewien wspólny mianownik między oboma artystami. Cobain, jako jeden z czołowych przedstawicieli i produktów pokolenia X, zdawał sobie sprawę z własnej banalności i uprzedmiotowienia w przeładowanej contentem, symulakrycznej epoce MTVZob. M. Fisher, „Realizm kapitalistyczny. Czy nie ma alternatywy?”, tłum. A. Karalus, Warszawa 2020.[2], i to samo możemy chyba powiedzieć o neurotycznym Wallasie. Jednak jego receptą i odpowiedzią na pytanie: „jak pozostać szczerym/poważnym/autentycznym pisarzem po postmodernizmie” była strategia zgoła inna niż ironiczny pseudobunt albo doomerska rozpacz i dekadencja. Autor Krótkich wywiadów z paskudnymi ludźmi przeciwstawiał się temu mnisią postawą, pełną wyrzeczeń i benedyktyńskiej pracy, zarówno nad sobą, jak i nad swoją twórczością, ćwicząc się we wrażliwości i empatii. Dlatego jego proza może wydawać się nudna lub frustrująca, ale w ostatecznym rozrachunku pozostaje bliska naszym współczesnym zgryzotom i bolączkom. Jak trafnie podsumował Frédéric Beigbeder:

Literatura amerykańska jest dziwna. My, Europie, nie staramy się, by pisarstwo było czymś użytecznym. Amerykanie chcą, żeby książki zmieniały nasze życie. Chcą pochwycić nas za koszulę potrząsnąć jak śliwą. Amerykańscy pisarze zawsze mają nadzieję, że ich czytelnicy wyjdą na ulicę zaczną wydzierać się jak skunksy, krzyczeć, że są szczęśliwi, bo żyją, albo że ich żony to dziwki, albo że zaraz zdechną pragnieniaF. Beigbeder, „Pierwszy bilans po apokalipsie”, tłum. M. Kamińska-Maurugeon, Warszawa 2014, s. 167.[3].

Życie twórczość amerykańskiego pisarza znakomicie obrazują soteriologiczny element bycia artystą: zyskanie życia domaga się jego straty. to także jest kolejny powód, dla którego warto Wallace’a (i o Wallasie) czytać.

D.T. Max, Każda historia miłosna jest historią duchach. Życie Davida Fostera Wallace’a, tłum. J. Kozak, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2022.

dfw

 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Błażej Szymankiewicz, Piękny amerykański umysł, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 165

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...