07.07.2022

Nowy Napis Co Tydzień #159 / Cel życia? Samo życie. Uwagi na marginesie biografii „Różewicz. Rekonstrukcja” Magdaleny Grochowskiej

Rok 2021 był rokiem Różewiczowskim – wiele się na temat literata pisało mówiło, organizowano dyskusje, debaty, odczyty poezji. Naturalnym pokłosiem poetyckiego patronatu były oczywiście publikacje, zarówno naukowe, jak zdecydowanie popularyzatorskieMam na myśli chociażby przewodnik literacki po Wrocławiu inspirowany miejscami związanymi z Różewiczem: W. Browarny, „W drodze. Wrocław śladami Tadeusza Różewicza”, Wrocław 2021. [1], także opracowania oraz zbiory twórczości samego poety, tym epistolarnej czy intymistycznejNa przykład wydany wspólnie przez Wydawnictwo Literackie i Wydawnictwo Warstwy zbiór korespondencji między Różewiczem a Miłoszem (C. Miłosz, T. Różewicz, „Braterstwo poezji. Korespondencja, wiersze i inne dialogi 1947–2013”, wstęp: A. Franaszek, oprac. E. Pasierski, Wrocław – Kraków 2021).[2]. Co ciekawe, Różewicz to jeden z nielicznych ważnych (to znaczy uznanych przez krytykę i akademików za kanonicznych) polskich poetów XX wieku, którzy nie doczekali się, przynajmniej do niedawna, monumentalnej biografii – rocznica setnych urodzin autora Niepokoju była z pewnością idealną okazją do wydania poświęconej mu obszernej książki biograficznej.

Nie sposób wymienić wszystkich biografii polskich intelektualistów i ludzi kultury, które ukazały się w ostatnich kilkunastu latachWspomnę tylko o kilku najgłośniejszych pozycjach, na przykład biografiach Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta autorstwa Andrzeja Franaszka („Miłosz. Biografia”, Kraków 2011; „Herbert. Biografia”, t. 1 i 2, Kraków 2018) czy ponad tysiącstronicowej biografii Gombrowicza (K. Suchanow, „Gombrowicz. Ja, geniusz”, t. 1 i 2, Wołowiec 2017).[3]. Świadectwem „biograficznego boomu” rodzimym życiu literackim jest fakt, że ów gatunek cieszy się wciąż niesłabnącą popularnością,  a nowe pozycje pojawiają się w godnym podziwu tempie, jakby chciano za wszelką cenę potwierdzić tezę, że polskie życie kulturalne ostatnich dwóch stuleci jest studnią bez dna, że da się tym skarbcu odszukać zakurzone perły opowiedzieć o nich coś nowego albo znaleźć jeszcze nieodkryty i nie(d)oszlifowany diament.    

Jest rzeczą symptomatyczną, że ów „zwrot” ku biografizmowi polskiej literaturze pozostaje poniekąd sprzężony innym zjawiskiem, mianowicie prosperitą gatunku, jakim jest reportaż. Gdyby cofnąć się do czasów, których oba gatunki zaczęły zyskiwać  w Polsce na popularności (to znaczy mniej więcej do końca pierwszej dekady XXI wieku), okazałoby się, że jednym punktów zwrotnych tych tendencji było wydanie biografii reportera – mam tu na myśli książkę Kapuściński non-fiction Artura Domosławskiego. Reportaż i biografia mają ze sobą kilka punktów stycznych, chociażby ten, że oba gatunki reprezentują (mglistą) kategorię literatury faktu. także to, że – stosunkowo często – biografia polskich warunkach przypomina dziennikarskie/reporterskie śledztwo, jej pisanie wymaga odbywania dalekich podróży, grzebania archiwach, przeprowadzania wywiadów, szukania poszlak i łączenia tropów. Nie jest zatem przypadkiem, że wiele biografii ukazuje się wydawnictwach, które specjalizują się także reportażach: podobnie jest  przypadku wydanej Dowodach na Istnienie książki Magdaleny Grochowskiej zatytułowanej Różewicz. Rekonstrukcja, będącej pierwszym tomem życiorysu autora Kartoteki. Niebawem powrócę do tej publikacji, ale wcześniej pozwolę sobie na kilka uwag życiu i twórczości jej bohatera.

*

Różewicz nie chciał biografii. Zapytany swoją tożsamość miał odpowiedzieć, że ten, kto uważnie go czyta, ten ją zna. Konsekwentnie podkreślał, że klucz do zrozumienia jego życia odnaleźć można samej twórczości. Istotnie, zdecydowana większość publikacji poświęconych Różewiczowi to książki literaturoznawcze, których kwestie osobiste pozostają na dalszym planie, począwszy od – bodaj pierwszej – monografii autorstwa Henryka VogleraH. Vogler, „Różewicz”, Warszawa 1969, kolejne wydanie jako „Tadeusz Różewicz”, Warszawa 1972.[4]. Z jednej strony autor Płaskorzeźby pisał utwory prozatorskie ewidentnie zainspirowane autentycznymi przeżyciami, problematyzował je w swojej poezji, pod koniec życia stwierdził nawet, że „[w]szystko jest autobiograficzne. Nie dosłowne, lecz przetrawione”A. Żebrowska, „Wiersze bez słów” [w:] „Wbrew sobie. Rozmowy z Tadeuszem Różewiczem”, oprac. J. Stolarczyk, Wrocław 2011, s. 316.[5], z drugiej zaś – opierał się próbom „grzebania” w swoim życiorysie, znana dość wyświechtana kategoria „życiopisania”Termin (raczej publicystyczny niż naukowy) zaproponowany przez Henryka Berezę, który krytyk odniósł do twórczości Edwarda Stachury (H. Bereza, „Życiopisanie” [w:] E. Stachura, „Poezja i proza”, wyd. II, t. 5, Warszawa 1984, s. 445–465).[6] wydaje się raczej nieprzystająca kontekście Różewiczowskiej poetyki.    

Zastanawiam się, jaką pozycję w literackim kanonie i w świadomości czytelników zajmowałby Różewicz, gdyby przyszło mu podzielić los jego starszego brata Janusza albo innych zmarłych przedwcześnie legend naszej rodzimej literatury – Czechowicza, Baczyńskiego, Borowskiego. Mam wrażenie, że tym postaciom, które żyły stosunkowo krótko, współczesna biografistyka nie przygląda się zbyt uważnie, choć może jest ono błędne, bowiem łatwo można je skontrować potężną biografią Gajcego napisaną przez Stanisława BeresiaZob. S. Bereś, „Gajcy. W pierścieniu śmierci”, Wołowiec 2016.[7]. Jednak namysł nad tym, jak wyglądałoby dwudziestowieczne polskie życie literackie, gdyby to dla Różewicza albo Miłosza „zacisnął się krąg”, wydaje się ciekawym ćwiczeniem intelektualnymNa razie wykonano to ćwiczenie w drugą stronę, chociażby za sprawą powieści Łukasza Orbitowskiego o alternatywnych losach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (Ł. Orbitowski, „Widma”, Kraków 2012).[8].    

Różewicz był Ocalonym, choć zarażonym śmiercią: brata, matki, a także śmiercią Boga, poezji i starego porządku. Może się wydawać, że pisanie o tym poecie to nietrudne zadanie – ze względu na istnienie wielu źródeł opracowań, opasłych ksiąg zakresu „różewiczologii”. Owo przeświadczenie jest nieco zwodnicze, ponieważ można wówczas zbyt łatwo ulec narosłym wokół autora Kartoteki stereotypom powierzchownym opiniom, utartym ścieżkom interpretacyjnym czy pokusie (od)czytania życia Różewicza wyłącznie przez pryzmat jego pisarstwa fascynacji literackich. Być może Różewicz, który pozostawał pod wpływem Kafki, sam życzyłby sobie, aby jego spuściznę spalono, na biografię spuszczono zasłonę milczenia. Testament Kafki został zdradzony przez Maksa Broda. Czy „testamentowi” Różewicza można ogóle oddać sprawiedliwość?

Profesor Janusz Degler miał stwierdzić, że dwudziestym wieku było Polsce dwóch wielkich twórców, Witkacy Różewicz, których biografii twórczości „nie da się zamknąć żadną formułą interpretacyjną”M. Grochowska, „Różewicz. Rekonstrukcja I”, Warszawa 2021, s. 20.[9]. Niedomknięcie, fragmentaryczność – oto kategorie, które narzucają się badaczom krytykom zajmującym się Różewiczem, choć wielu nich postulowało konieczność całościowego ujęcia jego życia i twórczościP. Szaj, „Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka”, Kraków 2019, s. 241–242 (Szaj przytacza tu między innymi Kazimierza Wykę, Stanisława Burkota czy Edwarda Balcerzana).    [10]. Różewicz jawi się jako aporetyczny, niedookreślony, pokawałkowany, jego biografia przypomina kostkę Rubika, która nie chce się do końca sensownie poskładać. Możemy zaobserwować te przymioty aprobatywno-negatywnym stosunku autora Czerwonej rękawiczki do tradycji poetyckiej oraz dowartościowaniu fragmentaryczności (zarówno kwestii poetyki, jak formy egzystencji), której pisał Adorno Refleksjach poharatanego życia (zadziwiające, jak bardzo ten tytuł koresponduje twórczością i poetyką Różewicza): Fragmentaryczność to nie tylko pewna poetyka czy retoryka refleksyjnego pisarstwa; to raczej własna forma samego życia i macierzysty żywioł twórczości, to pewna ontologia, epistemologia i etyka, to pewna heroiczna wizja człowieka świata, która zarazem jest świadoma swej niemocy i beznadziejnościT.W. Adorno, „Minima moralia. Refleksje z poharatanego życia”, tłum. M. Łukasiewicz, Kraków 1999, s. 331.[11].

 biografii Różewicza miejsca niejasne, które na wyrost można by nazwać białymi plamami, kwestie sporne kontrowersyjne: żydowskie pochodzenie jego matki, dezercja oddziału AK udział tak zwanej „hańbie domowej”, oskarżenia konformizm, immoralizm nihilizm, które ciągnęły się za poetą niemal od początku jego twórczości. Sprawa rzekomego nihilizmu była już poruszana wielokrotnie i, jak się zdaje, została wyczerpująco wyjaśnionaUczynili to chociażby Andrzej Skrendo i Michał Januszkiewicz (A. Skrendo, „Tadeusz Różewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji”, Kraków 2002; M. Januszkiewicz, „Horyzonty nihilizmu. Gombrowicz, Borowski, Różewicz”, Poznań 2009).[12]. nihilizmie Różewicza wypowiedział się, zresztą dość trafnie, także Czesław Miłosz: Pewnie, że nihilista. Ale rozpaczający, obolały, wrażliwy, jakby odarty ze skóry, cierpiący nad naszą kondycją ludzką, autor wielu krótkich wypraw po słowa najczystszego współczucia, przez co jego całkowite zwątpienie, również poezji, wydaje mi się niepotrzebneC. Miłosz, „Wypisy z ksiąg użytecznych (fragment) [w:] C. Miłosz, T. Różewicz, „Braterstwo poezji”… , s. 306.[13].

*

Poharatane czy wręcz rozczłonkowane życie domaga się scalenia, spójności. Chyba, między innymi, tym tropem sugerowała się Magdalena Grochowska swojej reporterskiej biografii, nadając jej tytuł Rekonstrukcja. Podążanie za rozmaitymi poszlakami i tropami, śledzenie znaków i słów, (z)rekonstruowanie życia czasów jednego wielkich polskich poetów wiąże się jednak jednoczesną dekonstrukcją, przynajmniej przybraniem innej perspektywy na, wydawałoby się, dobrze znane fakty i kwestie.

Tym, co wybrzmiewa najdobitniej reporterskiej opowieści życiu Różewicza jest prawdopodobnie kwestia żydowskiego pochodzenia poety jego matki. Można zasadnie stwierdzić, że Stefania Różewicz pozostaje niejako bohaterem równoległym tej książki, zapewne równie istotnym, jak bohater (w domyśle) tytułowy. Grochowska bardzo mocno sugeruje się diagnozą Marii Janion, która stwierdziła, że „Różewicz zrodził się jako poeta Holocaustu”M. Janion, „To, co trwa” [w:] tejże, „Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi”, Warszawa 2000, s. 240.[14], co implikuje także możliwą interpretację biografii poety jego matki: ich (niewypowiedziany pełni) żydowski los jest kolejną, arcyważną różewiczowską traumą. Bardziej przemawia do mnie jednak perspektywa Wojciecha Browarnego, według którego:

Różewicz nie wpisał matki w narrację o przeszłości polskich Żydów, nie skonstruował jej biografii na podstawie schematów opowiadania o ich genealogii i Zagładzie. Unikając tej konwencji, zdystansował się nie tylko wobec klisz historiografii i pamięci zbiorowej oraz mechanizmu narzucania żydowskości, lecz także od nośnego wyrazistego tematu literackiego, który czytelniczym odbiorze mógłby zdominować cały przekaz lub naruszyć równowagę między jego stroną dokumentalną artystyczną. Tematem dzieła Różewicza nie była bowiem „żydowska” śmierć, lecz śmierć matki jako taka, rodzinna osobista pamięć tej najbliższej osobie, wreszcie jej podstawowa rola świadka w jego ostatniej wielkiej autobiograficznej próbieW. Browarny, „Wstęp” [w:] T. Różewicz, „Wybór prozy”, wstęp i oprac. W. Browarny, Wrocław 2021, s. XCVII-XCVIII.[15].

I kolejny cytat:

Nie uważam, że mówienie żydowskości Różewicza jest stygmatyzacją, nakładaniem mu opaski gwiazdą Dawida. Ale uważam, że jego „żydostwo” nie jest aż tak ważne! Dla jego dorobku, dla jego sposobu myślenia o świecie i jego pragnienia bycia polskim pisarzem to nie jest istotneM. Grochowska, „Różewicz”…, s. 215.[16].

Można się zastanawiać spierać, na ile sprawa żydowskiego dziedzictwa rodziny poety była istotna dla jego twórczości marginalizowana. pewnym sensie była to, przynajmniej kręgach literaturoznawczych, tajemnica poliszynela (o wątkach żydowskich biografii i pisarstwie Różewicza pisali między innymi wspomniany Andrzej Skrendo czy Tadeusz Drewnowski). Żydowskie korzenie autora Kartoteki są dla Grochowskiej także asumptem do odmalowywania dwudziestowiecznych realiów polsko-żydowskiego życia społecznego wzajemnych relacji – reporterka czyni to przede wszystkim na przykładzie Radomska, Osjakowa oraz innych miejscowości związanych pochodzeniem Różewiczów. Kolejnym żydowskim skojarzeniem, przewijającym się Rekonstrukcji, jest silna obecność Franza Kafki, który wywarł na poetę przemożny wpływ (wystarczy przypomnieć poświęconą Kafce sztukę Pułapka). Słowa Różewicza autorze Ameryki autorka odnosi bezpośrednio do niego samegoTamże, s. 23.[17]. tej perspektywie Różewicz jakby sam staje się bohaterem kafkowskim albo jakimś „człowiekiem podziemnym” z Dostojewskiego – jest, by zacytować Czesława Miłosza, „łopatą i zranionym przez łopatę kretem”C. Miłosz, „Różewicz” [w:] C. Miłosz, T. Różewicz, „Braterstwo poezji… , s. 273.[18].   

Te kafkowskie inklinacje uwidaczniają się zresztą samej twórczości Różewicza, zwłaszcza tej autobiograficznej czy dotykającej problemu tożsamości. Wystarczy spojrzeć na same tytuły: Złowiony (poemat prozą), Sobowtór (niedokończona powieść autobiograficznaWedług Wojciecha Browarnego myśl o napisaniu ściśle autobiograficznej prozy pojawiła się u Różewicza mniej więcej w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Pisarz rozpoczął pracę nad Sobowtórem na początku lat 70., fragmenty powieści zostały opublikowane na łamach „Odry”. W. Browarny, „Wstęp”, s. LXXX–LXXXIII.    [19]), Strawiony (opowiadanie). Grochowska chętnie podąża tym tropem, nazywając często Różewicza właśnie Złowionym i PoparzonymTakie określenie pojawiło się kilkakrotnie w rozmowie z autorką na antenie Polskiego Radia, zatytułowanej „Tadeusz Różewicz. Poeta udręczony”, https://www.polskieradio.pl/8/3664/Artykul/2864472 [dostęp: 30.03.2022].    [20], dobrze wychwytując też „sobowtórność”, podwójność czy wręcz wielorakość jego biografii. Zadanie ułatwia sam pisarz, który autobiograficznym tekście Do źródeł stwierdza:

Zapisałem się na historię sztuki, żeby odbudować gotycką świątynię. Żeby, cegła po cegle, wznieść w sobie ten kościół. Żeby, element po elemencie, zrekonstruować człowieka. […] W tamtym okresie mieszkało we mnie jakby dwóch ludzi. jednym był podziw szacunek dla sztuk „pięknych”, dla muzyki, literatury i poezji – w drugim nieufność do wszystkich sztukT. Różewicz, „W drodze” [w:] tegoż, „Wybór prozy”…, s. 579.[21].

Owo istnienie dwóch (lub więcej) Różewiczów myli tropy i utrudnia rekonstrukcyjne zadanie, ale zarazem jakiś sposób tłumaczy wybór metody reporterskiej przy pisaniu tej biografii. Grochowska nie jest literaturoznawczynią i dzięki temu jej patrzenie na Różewicza nie odbywa się wyłącznie przez pryzmat tworzonej przez niego literatury pięknej, ważniejsze są prywatne zapiski, epistolografia, relacje, rozmowy. Jak powiada: „Pozostaje mi trzymać się materii, dotykalnej i niepodważalnej. Trzymać się ziemi, wedle wskazówki Różewicza […]”M. Grochowska, „Różewicz”…, s. 44. [22]. Gdy trzeba wypowiedzieć się Różewiczu jako pisarzu, autorka często oddaje głos badaczom: Wojciechowi Browarnemu, Andrzejowi Skrendzie, Przemysławowi Czaplińskiemu wielu innym tuzom polonistyki. Sama zdaje się nie formułować arbitralnych tez, choć niektóre nich mają spory potencjał polemiczny, jak na przykład stwierdzenie, że Różewicz po 1945 roku [o]dciął się od metafizyki. Cały jest z oświecenia, pozytywizmu. […] Jego niepokój – podkreśli to jeszcze ćwierć wieku po wojnie – nie jest ani nie był niepokojem metafizycznym. Był niepokojem racjonalisty o sprawy tego świataTamże, s. 293.[23].

Wydaje mi się, że kwestia metafizyki Różewicza jest jednak wiele bardziej nieoczywista. W liście do Pawła Mayewskiego autor Niepokoju wspomina stworzeniu nowej „ludzkiej metafizyki”, która miałaby uchronić ludzkość od pustki„Rozmowa ponad wodami Oceanu. Korespondencja Tadeusza Różewicza i Pawła Mayewskiego (1958–     1970)” [w:] T. Różewicz, „Margines, ale…”, Wrocław 2010, s. 161. Ciekawe mogłoby okazać się skojarzenie tej propozycji Różewicza z ideą „kościoła międzyludzkiego” obecną w „Ślubie” Gombrowicza. Celną uwagę formułuje także Andrzej Franaszek: „[ …] nie bezpośrednio poznawany Bóg, nie mistyczna podróż, ale drugi człowiek, jego obolałe ciało domagające się pomocy – taka jest, zdaniem Różewicza, jedyna prawdziwa, dostępna nam metafizyka” (A. Franaszek, „Starszy brat” [w:] C. Miłosz, T. Różewicz, „Braterstwo poezji”…, s. 48).[24]. Metafizyka – ludzka czy nieludzka – pozostaje jednak metafizyką, od której nie sposób odciąć się za pomocą jakiegoś chirurgicznego cięcia czy mocą tragicznej decyzji.    

Problematyka śmierci poezji, braku tajemnicy czy zaniku transcendencji, którą możemy zaobserwować twórczości Różewicza, kojarzy się filozoficznym projektem Gianniego Vattimo: „długim pożegnaniem metafizyką”, inspirowanym Heideggerowskim Verwindung. To pojęcie da się przetłumaczyć jako „zwinięcie” metafizyki, ale lepszym określeniem byłoby tym kontekście jej przebolewanie lub przemyśliwanie. Różewicz bowiem, poprzez swój dwoisty stosunek do tradycji, funkcjonuje cały czas bezustannym odwoływaniu się do niej, swego rodzaju dialogu renegocjowaniuP. Szaj, „Wierność trudności”…, s. 269.[25]. Przekonuje mnie interpretacja Patryka Szaja, według której autor Niepokoju jawi się jako poeta hermeneutyczny, operujący „poetyką zobowiązania”, jego twórczość można skojarzyć radykalną hermeneutyką Johna D. Caputo i jej podstawowym imperatywem pozostawania wiernym „pierwotnej trudności życia”Zob. Tamże, s. 33–54, 307–327. Bardzo hermeneutyczno-egzystencjalistycznie brzmią także słowa Różewicza „W życiu najważniejsze jest życie. Nie trzeba od życia uciekać" (M. Grochowska, „Różewicz”…, s. 9).[26]. To hermeneutyczne zobowiązanie niesie z sobą oczywiste implikacje etyczne. Nihilista (a więc zarazem moralistaM. Januszkiewicz, „Horyzonty nihilizmu”…, s. 264.[27]) Różewicz uprawiał szczególny rodzaj współczesnej moralistyki à rebours, to znaczy niejako wewnętrznej, pozbawionej arbitralnego sądu, ukazując negatywne konsekwencje danego działania. Wiązała się ona fundamentalną niezgodą na te aspekty współczesnego życia, które pełne są cierpienia i specyficznie rozumianego zła. Ta skomplikowana nieoczywista relacja Różewicza ze „zwijającą się” metafizyką dziedzictwem oświecenia dotyczy także jego stosunku do kwestii religijnychW sprawie interpretacji twórczości Różewicza w kontekście tradycji judaistycznej i chrześcijańskiej zob. na przykład J. M. Ruszar, „Mane Tekel Fares. Obrazy Boga w twórczości Tadeusza Różewicza”, Bielsko-Biała – Kraków 2019.[28]. Grochowska zdaje sobie sprawę, że poeta częstokroć bywał nazywany przez krytyków oraz badaczy twórcą religijnym i metafizycznym, ale biografka decyduje się przyjąć nieco inną perspektywę.    

Rekonstrukcji poruszane są także wspomniane już „kontrowersyjne” wątki: ucieczka Różewicza leśnego oddziału AK, poróżnienie krakowskim środowiskiem literackim niedługo po wojnie, kwestia niezaangażowania politykę skrzętnie ukrywanych poglądów. Z narracji Grochowskiej wyłania się Różewicz, który ma dość jasno sprecyzowane przekonania lewicowe (jak sam powie: razem braćmi należał do zwolenników „lewicy piłsudczykowskiej”), ale zarazem starający się zachować apolityczność swojej twórczości i życiu publicznym. Narzuca się tu skojarzenie Gombrowiczem, który ponoć prywatnie miał posiadać poglądy lewicowo-liberalne, konsekwentnie zaś odmawiał jasnego opowiedzenia się po konkretnej stronie politycznego spektrum, co było wodą na młyn dla krytyki zarówno krajowej, jak i emigracyjnej. Przypadek Gombrowicza jest jednak zgoła inny – jego apolityczność była konsekwencją świadomej strategii literackiej, poglądów na rolę sztuki oraz zamiłowania do prowokacji. Różewicza, który nie mógł pozwolić sobie na emigracyjny dystans, doświadczenia z czasów wojny, a następnie „sparzenie się” stalinizmem odwilżą poskutkowały strategią unikania wpadnięcia w „pułapkę zaangażowania”. Wydaje się, że to właśnie oskarżenia konformizm i brak zaangażowania wobec Różewicza będą jednymi z kluczowych wątków drugiego tomu biografii poety i jestem bardzo ciekawy, jak do tych delikatnych kwestii podejdzie autorka.    

*

W autobiograficznym tekście W drodze Tadeusz Różewicz wyznał: […] prawie pół wieku piszę […] ale sam muszę się uczyć od początku: chodzenia, mówienia. […] Śmierć to znieruchomienie, obojętność, życie bez nadziei. A więc stary pisarz […] musi zaczynać jeszcze raz, od początkuT. Różewicz, „W drodze” [w:] tegoż, Wybór prozy”, s. 663, 665     .[29]Nauka chodzenia, mówienia, zaczynanie wszystkiego od początku – to oczywiste pokłosie katastrofy ontologicznej, jaką jest życie świecie post mortem Dei. Nic dziwnego, że Tadeusz Drewnowski określił życie i twórczość autora Kartoteki mianem „walki oddech”. Przed uduszeniem, zachłyśnięciem czy wpadnięciem odmęty może pomóc nauczenie się pływania lub chociaż unoszenia na powierzchni: te wątki są zresztą obecne poemacie Złowiony. Powojenne dylematy Różewicza przywodzą mi na myśl, po raz kolejny, sytuację i diagnozy Gombrowicza, który także był przecież wnikliwym świadkiem dwudziestowiecznej nowoczesności:

Przeszłość zbankrutowana. Teraźniejszość jak noc. Przyszłość nie dająca się odgadnąć. niczym oparcia. Załamuje się pęka Forma pod ciosami powszechnego Stawania się… Co dawne, jest już tylko impotencją, co nowe nadchodzące, jest gwałtem. Ja, na tych bezdrożach anarchii, pośród strąconych bogów, zdany jedynie na siebieW. Gombrowicz, „Przedmowa do Trans-Atlantyku” [w:] tegoż, „Trans-Atlantyk”, Kraków 1986, s. 7.    [30].

Świat współczesny tym się różni od dawniejszego, że coraz bardziej się rusza. Ludzkość to statek, który na zawsze odbił od brzegu, nie ma już portów ani kotwic, tylko nieskończenie płynny ocean pod niebem pozbawionym nieruchomej prawdy. Musimy przyzwyczaić się do tej samotności. Musimy nauczyć się żeglugi tych odmętach. Trzeba umieć pływać - i jeśli nie posiądziemy tej sztuki, zawsze będziemy wzdychali do jakiejś przystaniTenże, „List do ferdydurkistów. Varia 3”, Kraków 2004, s. 22.[31].

Twórczość Różewicza nosi znamiona ateistycznej soteriologii, poszukiwania: jeśli nie samego zbawienia, to chociaż cienia szansy na zbawienie. „Nigdy się nie wyrzeknę stworzenia nowej poezji” – zapisał intymnym dzienniku, dodając: „Przeżyłem koniec jednego ze światów [  ] Nigdy nie zgodzę się na to, aby grzęznąć śmietniku papierowych słów”T. Różewicz, „Kartki wydarte z "dziennika gliwickiego"” [w:] tegoż, „Proza”, t. 3, Wrocław 2004, s. 319.[32]. Bycie ciągłym ruchu, ucieczka, potrzeba wynalezienia nowego języka, nowej poezji – to wszystko naznacza zarówno życie, jak pisarstwo Tadeusza Różewicza.    

Na pytanie, czy Magdalenie Grochowskiej udało się zrekonstruować rzetelny przekonujący portret poety, odpowiem: tak, i nie. „Za” przemawia kilkuletnia mrówcza, reporterska praca, poparta kilkudziesięcioma stronami przypisów, potężną bibliografią oraz benedyktyńskim opracowywaniem źródeł relacji. Z drugiej jednak strony próba opowiedzenia takiej postaci jak Różewicz nosi znamiona projektu utopijnego, czego autorka zdaje sobie zresztą sprawę. Rekonstrukcja staje się wówczas konstrukcją: jednym możliwych punktów widzenia, które można obrać podczas percypowania tego fascynującego, ale rozmazanego portretu. Przenikliwy czytelnik biografii reportaży musi sobie zdawać sprawę, że za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat pewnością pojawią się książki o pozornie dobrze znanych sprawach i postaciach, ale stworzone zupełnie innej perspektywy. jednej z rozmów z Różewiczem Czesław Miłosz powiedział: „Mój obraz będzie się zmieniał, tak jak będzie się zmieniał obraz pana Tadeusza Różewicza”„Dialogi poetów” [w:] C. Miłosz, T. Różewicz, „Braterstwo poezji”…, s. 241.[33]. Autor Ziemi Ulro wykazał się dobrą intuicją, przy czym obraz pisarzy nie dotyczy jedynie ich pozycji polonistycznym kanonie nie zależy wyłącznie od stanu literaturoznawczych badań. Warto mieć to na uwadze, mierząc się z lekturą ich żywotów.

M. Grochowska, Różewicz. Rekonstrukcja. Tom I, Dowody na Istnienie, Warszawa 2021

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Błażej Szymankiewicz, Cel życia? Samo życie. Uwagi na marginesie biografii „Różewicz. Rekonstrukcja” Magdaleny Grochowskiej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 159

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...