Nowy Napis Co Tydzień #167 / Pułapka
Trzeba być cicho Agnieszki Jelonek (wydawnictwo Cyranka, 2022) to powieść, w której konwencje i zagrania rodem z filmowego horroru pracują na rzecz obrazu rodziny rozrywanej przez niedające się okiełznać siły współczesności. Skostniałe formy rodzinnego życia rozpadają się tu na oczach czytelnika, niepokój jest siłą destruktywną, a literatura służy do wypracowania uczciwego raportu emocjonalnego z prób łączenia się w miłosne relacje.
Narracja poprzedniej, bardzo dobrze przyjętej przez krytykę i czytelników książki Jelonek Koniec świata, umyj okna koncentrowała się na indywidualnej perspektywie i percepcji bohaterki zmagającej się z atakami nerwowymi. Pierwszoosobowe pisanie wprowadzało nas w meandry podmiotowości słabej, nieradzącej sobie w grożącym przebodźcowaniem „tu i teraz”. Panika spadała na bohaterkę niczym zewnętrzna, reprezentująca współczesność siła. Była to sprawna, telegraficznie wręcz spisana opowieść o walce, którą toczyła jednostka – ze sobą i swoją przeszłością, ze swoim małżeństwem i atakami paniki. Bardzo adekwatne wydają się tu tezy Marka Fischera z Realizmu kapitalistycznego – Jelonek udało się bowiem opowiedzieć współczesną podmiotowość trapioną przez wypracowane wewnątrz późnego kapitalizmu schorzenia nerwicowo-depresyjne. Napisała książkę o „ja” w drugiej dekadzie XXI wieku. Jej powieść miała zarówno walor terapeutyczny, jak i realistyczny – pokazała nam bowiem bohaterkę wyciętą z codzienności, osobę dręczoną standardowym dla późnego kapitalizmu pakietem problemów.
Jej druga powieść oparta jest na trzecioosobowej narracji i tym razem główna bohaterka częściej opuszcza swój krajobraz wewnętrzny, aby spróbować być osobą sprawczą w życiu emocjonalnym. Zmagania z psychiką są tutaj zestawiane z obyczajowymi scenkami przedstawiającymi ludzi, którzy pragną miłości, bliskości i zdrowo funkcjonującej rodziny. Presja związana ze zorganizowaniem życia obok siebie, w tradycyjnym albo lekko przeformułowanym modelu, generuje tutaj największy niepokój. Postaci budzą się przerażone w środku nocy. W powietrzu wisi coś gęstego i strasznego. Sąsiad, jak rażony piorunem, umiera na zawał i na pewno znaczy to coś więcej, coś złego. Oto przepis na współczesny polski horror.
Podczas czytania Trzeba być cicho nie przestawałem myśleć o reżyserze Arim Asterze, a dokładniej – o jego Dziedzictwie. Hereditary z 2018 roku. Film zaczyna się od najazdu kamery na odtworzony w pomniejszonej skali model domu rodzinnego. Ten podstawowy symbol bezpieczeństwa i ciepła stanie się u Astera areną dla pracy gatunku, jakim jest horror. Scenariusz, poprzez sytuację żałoby po śmierci matki, produkuje narzędzia niezbędne do unicestwienia obrazuszczęśliwego amerykańskiego małżeństwa z jeepem i potomstwem. O czym jest ten film? Dla mnie – przede wszystkim o tym, że wewnątrz edypalnej bańki nie sposób wyprodukować pragnienia, które nie byłoby destruktywne. I właśnie w ten sposób czytam Jelonek. Aster w imię tego spostrzeżenia pracuje na nadprzyrodzonym i niesamowitym. Używa sił spoza repertuaru realistycznego, aby opowiedzieć fiasko tradycyjnego modelu rodziny. Horror Jelonek, mimo że straszy i przeraża, ufundowany jest na subtelnych narzędziach, na budowaniu niepokoju w ramach scen obyczajowych i osiąganiu poczucia duszności wewnątrz prozy życia codziennego. Autorka nie potrzebuje urywania głów i rozpłatywanych ciał. Najstraszniejsi są ludzie, ich emocje i obezwładniające poczucie, że to wszystko, cały ich świat, zmierza do zagłady.
Luna, główna bohaterka, ma w tej powieści specjalną, zarezerwowaną tylko dla siebie przestrzeń. Spisany kursywą prywatny dziennik otwiera książkę:
Nikomu o tym nie powiedziałam. Codziennie rano zamykam się w łazience, puszczam wodę z kranu i cicho odsuwam szufladę, w której trzymam nożyczki i jednorazowe maszynki do golenia. Na samym dnie, w pudełku po plastrach, schowałam tabletki antykoncepcyjne. Każda pigułka jest podpisana skrótem. Sb to sobota. Tabletki są malutkie. Tak małe, że nie muszę ich nawet popijać. Tak małe, że nie muszę o nich mówić. Czasem się zastanawiam, dlaczego mu nie powiedziałam. Nie rozmyślam nad tym długo. Nie znam odpowiedzi. Za to znam wiele tajemnic. Jeśli poznam jakiś sekret, nie umiem go już wypuścić.
Decyzja o zainicjowaniu powieści w ten sposób sprawia, że narracja pozostaje przyklejona do perspektywy Luny, do jej psychiki, i to zwykle od wewnętrznego krajobrazu kobiety rodzą się sceny. Jej postać jest także źródłem tajemnicy dla całej historii, a tajemnice z kolei generują niepokój, szczególnie w życiu małżeńskim. Chwiejna psychika Luny projektuje reguły rzeczywistości. Luna pragnie spokoju, szczęścia i przestrzeni do pracy naukowej. W zamian dostaje raz za razem ciosy – traumatycznymi reminiscencjami z życia dorosłego dziecka alkoholików albo poczuciem bezradności wewnątrz związku, w którym jest już od kilku ładnych lat. Luna dużo myśli o swojej bezradnej, nieokazującej uczuć matce. O swoim wiecznie pijanym, zbyt mocno przytulającym ojcu, o bracie, dla którego wydostanie się z domu rodzinnego było najtrudniejszą przeprawą w życiu. Teraz Luna żyje z Theo, swoim mężem, który na rzecz Polski porzucił Leeds i chodzi z nią na obiady do rodziców. Horror, zgroza. Theo kocha Lunę, ale bardzo chciałby być przez nią zauważony i wreszcie trochę odpocząć. Z tej okazji pali codziennie marihuanę i staje się coraz bardziej apatyczny.
W pewnym momencie do repertuaru postaci dołącza, cała kolorowa i roześmiana, Miśka. Kobieta o zupełnie innej niż Luna energii, matka nastoletniego chłopaka, która pije kawę z kubka najlepsza mama, ma milion pomysłów na minutę i nigdy się nie zamyka. Jej entuzjazm, branie się za bary z życiem, nieposkromiony erotyzm i witalność kontrastują z delikatną, zanurzoną w swoim życiu wewnętrznym Luną. Perypetie związane z prawem dziedziczenia sprawią, że cała trójka znajdzie się w domku na wsi, próbując żyć ciut inaczej, ale wciąż w ramach edypalnych i reprodukcyjnych struktur.
Nabuzowane emocjami postacie, złowroga aura, jakieś fatum w powietrzu – gdyby to był klasyczny horror, u Jelonek pojawiłoby się coś nadprzyrodzonego czy potwornego, aby bohaterów zgładzić i domknąć opowieść o pułapce życia rodzinnego. Nic takiego jednak się nie dzieje. Horror w Trzeba być cicho pracuje w precyzyjnie wytyczonych przez realizm i obyczajowość ramach. I właśnie dlatego tak skutecznie przeraża.
Agnieszka Jelonek, Trzeba być cicho, Cyranka, Warszawa 2022