06.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #172 / List Pawła do Filipian

Poeta piszący o Nowym Testamencie doświadcza dwojakiego rodzaju onieśmielenia. Po pierwsze, wynika ono ze świadomości wyzwania, jakim są standardy biblistyki. Zapewne w żadnym innym obszarze nie powstało tyle studiów, komentarzy i tekstów krytycznych, ile w przypadku badań nad Biblią. Sam tylko Nowy Testament od dwóch tysiącleci jest źródłem niewyczerpanych inspiracji dla niezliczonych egzegez. Nad morzem tekstów poświęconych tej tematyce nie sposób zapanować trudno je nawet ogarnąć myślą (w porównaniu ze świętym Pawłem i Ewangelistami Szekspir to nieopierzony dramatopisarz, który dopiero co zwrócił na siebie uwagę krytyki). Skoro nawet teolog nie potrafi w ciągu swojego życia opanować dziedzictwa chrześcijańskiej Biblii, to cóż dopiero mówić o niespecjaliście? Uczeni komentatorzy nie mogą osiągnąć jednomyślności nawet w zupełnie podstawowych kwestiach: autorstwa, chronologii, wierności świadectw historycznych, wiarygodności tekstu czy przekładu nie mówiąc już o interpretacji.

Drugim ze wspomnianych problemów, przed którymi staje poeta, okazuje się kwestia wiary religijnej nie tylko osobistej wiary, lecz również wiary takiego czy innego audytorium. Żadne dzieło kultury Zachodu nie jest bardziej nacechowane odniesieniami moralnymi, duchowymi, a nawet politycznymi niż księgi Nowego Testamentu. Większość czytelników przystępuje do analizy ważkiego tekstu czy tematu obarczona mnóstwem założeń. Duchownego, który pisze do innych przedstawicieli tego samego wyznania (czy będą to katolicy rzymscy, greccy prawosławni czy członkowie południowej konwencji baptystów), łączy z adresatami ten sam zestaw przekonań. Jednak autor zwracający się do szerokiej publiczności dobrze wie, że nawet w podstawowych z poruszanych przezeń kwestii nie będzie jednomyślności niezależnie od tego, co ma on do powiedzenia. Dla wielu czytelników Nowy Testament jest żywym słowem Boga i kierowanym do ludzkości nieomylnym przekazem ostatecznej prawdy. Dla innych to wspaniały opis plemiennych mitów, nieróżniących się niczym od indyjskiej Bhagawadgity czy egipskiej Księgi Zmarłych. Zaś dla jeszcze innych Nowy Testament stanowi wpływowy dokument z dziedziny moralności, w którym doniosłe prawdy w niefortunny sposób przeplatają się ze zdyskredytowaną w ich oczach legendą o sprawach nadprzyrodzonych.

Stanąwszy w obliczu powyższych przeszkód, większość autorów uprawiających fikcję literacką rezygnuje z wypowiadania się na temat Biblii. Za sprawą ich oporów problematyka ta pozostaje domeną specjalistów. Cierpią na tym zarówno literatura piękna, jak i sama religia. Co więcej, wraz z rozejściem się dróg literatury pięknej i literatury religijnej taki sam los stał się udziałem ich odbiorców. Biblię dobrze znają dziś tylko nieliczni. Rozejście się dróg chrześcijaństwa i kultury wysokiej jest procesem tak zaawansowanym, że nawet wielu wytrawnych czytelników ma obecnie trudności ze zrozumieniem podstawowych tekstów biblijnych.

Przeszkody, na jakie natrafiają próby interpretacyjne, są zwłaszcza onieśmielające w przypadku listów św. Pawła. Te kluczowe teksty chrześcijaństwa zdają się cechować dostępnością i klarownością, które są właściwe zwykłym listom, jednak większości współczesnych czytelników kontekst ich powstania jawi się jako niejasny, przyświecające im cele wydają się mętne, struktura zaś zupełnie nieuchwytna. Listom Pawła zbywa na narracyjnej swadzie Ewangelii i Dziejów Apostolskich, od razu przykuwających uwagę czytelnika. Pawłowe epistoły są też pozbawione poetyckiego splendoru i zniewalającej atmosfery tajemniczości Księgi Objawienia (której katolicy zwykli nadawać bardziej ekscytujący tytuł Apokalipsy). Każdego ciekawiąłamigłówki, zwłaszcza zawierające obietnicę wyjaśnienia końca świata. W przypadku Księgi Objawienia czytelnik na początku spodziewa się atmosfery tajemnicy, a Jan z Patmos w swojej eschatologicznej roman a clef owe oczekiwania spełnia. Spośród wszystkich ksiąg Nowego Testamentu rozczarowujące, jeśli idzie o oczekiwania, jakie można mieć w związku z tym gatunkiem, są tylko Pawłowe listy.

Również sam autor nastręcza współczesnym wielu kłopotów. Choć jest on najważniejszą z postaci wczesnego chrześcijaństwa (nie licząc, rzecz jasna, Chrystusa, mającego szczególne znaczenie nawet dla niewierzących), Paweł nadal w znacznej mierze przynależy do owej odległej epoki, która go zrodziła. Pełen energii, elokwentny intelektualista pozbawiony jest owego czysto ludzkiego rysu cechującego Jezusa, który nauczał, posługując się przypowieściami i przysłowiami. Paweł posiłkował się głównie abstrakcją i objaśnieniami. Nie sposób kwestionować skuteczności tej metody. W stopniu większym niż ktokolwiek inny przyczynił się on do instytucjonalnego sukcesu chrześcijaństwa, dokonując kodyfikacji Chrystusowych nauk w formie systemu reguł w formie nowego przymierza mającego zastąpić pierwotne przymierze Hebrajczyków z Bogiem. Należy wszakże zauważyć, że praktyczny i ideologiczny wymiar misji realizowanej przez Pawła w I wieku chrześcijaństwa czyni jego pisma trudno przyswajalnymi dla współczesnego czytelnika. O ile kazania Jezusa mimo upływu dwóch tysiącleci wciąż zachowują swój urok i świeżość, kazania autora z Tarsu domagają się objaśnień i uwspółcześnienia.

I takich z pewnością się doczekały. Komentarze zaczęły powstawać z chwiląśmierci Pawła i odtąd płyną nieprzerwanym strumieniem. Niektóre z nich przybierały nawet formę nabożnych imitacji pierwowzoru. Mimo że List do Filipian jest autentycznym dziełem apostoła, połowa innych listów opatrzonych jego imieniem mogła wyjść spod pióra następców. Owe pseudo-Pawłowe epistoły, w których pierwsi uczniowie zapewne wykorzystywali fragmenty oryginału, rozbudowując je w listy fikcyjne, stanowiły najwcześniejsze pokłosie dzieła Pawłowego. Na podobnej zasadzie wiele tekstów późniejszej teologii od Augustyna po Karla Bartha przyjmowało postać twórczej reinterpretacji idei nauczyciela z Tarsu. Autorzy częstokroć zmagają się ze swoimi najbardziej wpływowymi poprzednikami, aby zyskać intelektualną niezależność. Jeśli idzie o ambitnych teologów, postacią oczekującą ich na ringu nader często był i wciąż jest Paweł-wytwórca namiotów.

Jeśli autorzy fikcji literackiej w ogóle mogą się jakoś przyczynić do zrozumienia myśli Pawła, to chyba tylko dzięki swej intelektualnej niewinności i humanizmowi. Możemy dobrze znać listy, lecz nie aż tak gruntownie, by mogło nam umknąć, jak obce i mylące w swej wymowie jawią się one współczesnym czytelnikom. Jesteśmy świadomi, że zadanie krytyka, podobnie jak zadanie artysty, polega na dziele przekładu w przypadku Pawła chodzi oczywiście o przekład ze starożytnej greki, lecz również o przekład pojęć właściwych człowiekowi antyku na pojęcia współczesne. Takiej translacji po części dokonuje nauka. I tutaj nie mamy nic do zrobienia. Jednak translacja ta jest częściowo również dziełem wyobraźni nie w sensie tworzenia fikcji, lecz w sensie wyższym: intuicyjnego wnikania w rzeczywistość. Być może zasadnicza różnica między artystą i uczonym tkwi w roli, jaką w każdym z tych przypadków odgrywa wyobraźnia. Uczeni posługują się nią jako pewną drugorzędną władzą, pozostającą na służbie ustalonych faktów. W przypadku poety czy powieściopisarza wyobraźnia staje się pierwszorzędna. Fakty stanowią punkt wyjścia, odsyłając nie tyle ku czystej fantazji, ile raczej ku spekulacji o charakterze wyjaśniającym. Podobnie artysta ceni sobie konkretny, mówiący coś o człowieku szczegół, wzdragając się przed tym, co teoretyczne i abstrakcyjne. Poecie mogą umknąć jakieś teologiczne implikacje tej czy innej Pawłowej frazy, jednak nierzadko instynktownie udaje mu się uchwycić stan psychiczny autora czy emocjonalny ton jego wypowiedzi. Ćwicząc się w tej materii, artysta, jakim jest pisarz, uwrażliwia się na czysto ludzką stronę tekstu.

Dlatego też Pawłowy List do Filipian postaram się przeanalizować najlepiej, jak potrafię to znaczy jako poeta. Mam świadomość, że zajmuję niejako miejsce pośrednie pomiędzy uczonym-erudytą i zwykłym czytelnikiem. Dziś wszakże każdy artysta piszący o tym czy innym klasyku ze sfery sakralnej czy świeckiej staje przed podobnym wyzwaniem. W jaki sposób należy analizować dzieło, o którym powiedziano już wszystko, choć nie słuchał tego nikt prócz wtajemniczonych? Odpowiedzią nie jest tu ignorowanie głosu nauki. Chęć poznania staje się punktem wyjścia wszelkich dociekań. Artysta musi jednak sprzeciwić się dyktatowi nauki, jeśli idzie o problemy, którymi należałoby się zająć. Musimy podjąć próbę konfrontacji z samym dziełem, poddając analizie tylko to, co autentycznie budzi naszą ciekawość, irytację czy zdziwienie.

Najbardziej zdumiewającym rysem Listu do Filipian pozostaje jego na wskroś ludzki ton. A choć wyrażone w nim idee okazały się niebywale wpływowe: nie jest on traktatem teologicznym. Tezy Pawła rozwijają się nie tyle za pośrednictwem systematycznej argumentacji, ile raczej drogą emocjonalnych skojarzeń. Forma wydaje się nie tyle intelektualna, ile raczej dramatyczna w swym charakterze. Powinniśmy też najpierw przeanalizować osobistą sytuację Pawła w okresie pisania, jak również relacje, w jakich pozostawał on z innymi członkami Kościoła, do których kieruje swoje słowa. Prześledzenie domyślnej narracji to najlepszy sposób analizy tak trudnego tekstu.

Zacznijmy jednak od tego, że czytelnikowi po raz pierwszy mierzącemu się z Listem niemałych trudności musi nastręczać powiązanie w całość historii Filipian w jej aspekcie czysto ludzkim. Tekst jest krótki, liczy jedynie sto cztery wersy, pozostaje jednak niezwykle gęsty. Struktura ma charakter subiektywny i dygresyjny. Nawet okoliczności, jakie skłoniły Pawła do pisania, z początku dość trudno zrozumieć. Podziękowania składane Filipianom przez autora za udzieloną pomoc pojawiają się w takim miejscu, że z początku może się wydawać, iż myśl ta nasunęła mu się dopiero w trakcieOsobliwość ta skłoniła pewnych uczonych do przypuszczenia, że w swojej zachowanej formie tekst jest w istocie kompilacją kilku innych listów napisanych przez Pawła w różnych okresach.[1]. A wreszcie: w liście poruszonych zostaje kilka kwestii jak na przykład rytualne obrzezanie niemających większego znaczenia dla ówczesnego, nieznającego wczesnochrześcijańskich debat teologicznych odbiorcy.

Czytając List do Filipian, pomimo dość chaotycznej kompozycji, od razu wyczuwamy jego emocjonalną intensywność. Sędziwy, wyczerpany latami podroży i prześladowań Paweł, wtrącony do rzymskiego aresztu, gdzie oczekuje wymierzenia kary, z karąśmierci włącznie, osiąga w tym tekście niezwykły poziom klarowności przechodzącej w ton intymnego wyznania. Autor wiele tutaj mówi o swoich duchowych zmaganiach, mających na celu zbawienie jego własnej duszy, a także o sytuacji samych Filipian.

W jakże dlań nietypowej chwili słabości zwierza się adresatom, że wolałby już raczej połączyć się z umarłym Chrystusem, niż wieść dalsze życie najeżone trudami i przeciwnościami losu:

Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne (Flp 1, 2124)Cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii Tysiąclecia (przyp. tłum.).[2].

Odczytując te utrzymane w tonacji wyznania słowa, zaczynamy się zastanawiać, kto był ich adresatem. W jaki sposób ci, do których były skierowane, zdołali nawiązać tak intymną więź z tym siejącym postrach apostołem? W studiach nad Biblią zazwyczaj nie ma miejsca na takie pytania. Co się jednak tyczy mieszkańców Filippi, to w innych passusach Nowego Testamentu natrafiamy na świadectwa potwierdzające, że Paweł już wcześniej utrzymywał stosunki z macedońskim Kościołem. W Dziejach Apostolskich Łukasz zamieszcza opis pierwszej wizyty Pawła u Filipian. Opowieść ta ukazuje w zupełnie nowym świetle pracę misyjną epoki rodzącego się chrześcijaństwa, a także tłumaczy uprzywilejowaną pozycję, jaką zajmował w sercu autora Listu tamtejszy Kościół.

Łukasz mówi o tym, jak na wczesnym etapie swej misjonarskiej kariery Paweł głosił kazania w Palestynie i w Azji Mniejszej. Ilekroć zaś zamierzał wyruszyć na Wschód, do Azji, powstrzymywał go Duch Święty. Aż w końcu którejś nocy Paweł, Tymoteusz, Sylas i Łukasz przebywali wówczas w Troadzie, na samym krańcu Azji, nieopodal Grecji Paweł miał we śnie wizję. Ukazał mu się w niej jakiś człowiek, który zwrócił się doń słowami: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam (Dz 16, 9). I tak czterej mężczyźni od razu udali się do Filippi, najważniejszego miasta w tym regionie, położonego przy głównym trakcie łączącym Rzym z Azją Mniejszą. W ten oto sposób rozpoczęła się pierwsza chrześcijańska misja na Zachodzie. Założona przez przybyszów kongregacja stała się najstarszym chrześcijańskim Kościołem Europy.

Istniejąca w Filippi wspólnota żydowska była zbyt nieliczna, aby pozwolić sobie na utrzymanie synagogi, wierni gromadzili się więc na brzegach rzeki płynącej poza murami miejskimi. Paweł głosił tu swoje nauki, jedna zaś z pozyskanych przez niego konwertytek, niejaka Lidia, zamożna farbiarka, stała się pierwszą znaną z imienia europejską chrześcijanką. Ugościła ona apostoła wraz z towarzyszami we własnym domu. Paweł w dalszym ciągu nauczał, dopóki z powodu dość osobliwego zdarzenia nie znalazł się w konflikcie z prawem. Pewna opętana niewolnica, której proroczy dar przysporzył jej właścicielom sporych bogactw, zaczęła naprzykrzać się Pawłowi i jego towarzyszom, krzycząc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego, oni wam głoszą drogę zbawienia (Dz 16, 17)W Nowym Testamencie opętani przez demony potrafią natychmiast rozpoznać świętość Chrystusa i jego apostołów, nawet jeśli umiejętności tej brak ludziom z gminu.[3]. Paweł odprawił nad niewolnicą egzorcyzm ku irytacji jej panów tym samym pozbawiając ją intratnego daru. A wówczas jej właściciele wnieśli oskarżenie przeciw Pawłowi i Sylasowi, których obito rózgami, zakuto w dyby i umieszczono w areszcie.

Wtrąceni do lochu modlili się i śpiewali hymny aż do północy, kiedy to wedle relacji Łukasza ziemia zatrzęsła się w posadach, bramy się otwarły i opadły krępujące więźniów kajdany. Przerażony na wieść o ucieczce pojmanych dozorca usiłował odebrać sobie życie. Jednak Paweł wołał ze swojej celi, że on sam i jego towarzysze są tam, gdzie ich umieszczono. Wtedy dozorca wyraził gotowość nawrócenia i zabrał chrześcijan do swojego domu. Nazajutrz lokalni urzędnicy, w których zaczęły budzić lęk nadprzyrodzone moce Pawła i jego rzymskie obywatelstwo (teoretycznie mające go chronić przed wymierzoną mu niedawno karą rózg) zwrócili misjonarzom wolność, nakazując im natychmiastowe opuszczenie miasta. Paweł i jego towarzysze złożyli krotką wizytę w domu Lidii, po czym wyruszyli w dalszą drogę.

Łukaszowa relacja z podroży do Filippi w nieuchronny sposób nastręcza jednak każdemu ze współczesnych czytelników pewnych trudności, jakimi są opisy cudów. W przywołanym krótkim epizodzie natrafiamy na sześć nadprzyrodzonych wydarzeń: interwencję Ducha Świętego, proroczą wizję senną Pawła, opętanie przez demony, profetyczne zdolności nawiedzonej dziewczyny, publicznie poświadczony, skuteczny egzorcyzm oraz trzęsienie ziemi. Łukasz przedstawia wszystkie te zdarzenia jako niezbite fakty. Jednak od czasów oświecenia uczeni bibliści reagują irytacją na podobne epizody. Komentatorzy częstokroć próbują sprowadzać je do symboli literackich bądź traktować jako niezbyt wiarygodne historyjki, bezkrytycznie włączone do tekstu przez autorów Nowego Testamentu czy wreszcie: jako późniejsze interpolacje. Jednakże w Dziejach Apostolskich

Łukasz w opisach podobnych wydarzeń, mających miejsce w Filippi, zdaje się powoływać na świadków, z kolei sam Paweł we wszystkich listach, które wyszły spod jego ręki, raz po raz czyni aluzje do podobnych cudów dokonywanych w imię Chrystusa. W szerszym kontekście narracyjnym nie są one przypadkowe.

Ale nawet jeśli zbagatelizujemy sprawę cudów, pozostaje nam do rozwiązania jeszcze poważniejszy problem. Paweł stwierdza, że swoją wiedzę o chrześcijańskiej dobrej nowinie zaczerpnął nie od Jezusa którego ziemskiego wcielenia nigdy nie widział i nawet nie od innych apostołów, ale zawdzięcza ją cudownej wizji zmartwychwstałego Chrystusa, której doświadczył w drodze do Damaszku. Łukasz bezkrytycznie akceptuje to stwierdzenie. Tekst nie pozostawia co do tego cienia wątpliwości. Również i sam Paweł zarówno w Pierwszym Liście do Koryntian, jak i w Liście do Galatów, wyraźnie zauważa: [] ewangelii [] bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus (Ga 1, 1112).

Uczeni mogą lamentować nad Pawłową praktyką powoływania się na świadectwa nadprzyrodzone w charakterze uzasadnienia prawdziwości wiary chrześcijańskiej. Zapewne też woleliby, żeby Paweł uprawiał bardziej współczesną teologię, kładącą nacisk na etyczną naturę ewangelii Chrystusa. Zasadniczy problem jednak pozostaje. Paweł wierzył w boskość Jezusa, ponieważ otrzymał jej namacalne i oczywiste dowody nie tylko w drodze do Damaszku, lecz również gdzie indziej i to wielokrotnie w postaci Bożego przewodnictwa i nadprzyrodzonych interwencji. Tym, co czyniło Chrystusa tak ważną dlań postacią, była nie tylko odkupieńcza w wymiarze moralnym wizja: Paweł uważał, że dysponuje bezpośrednią wiedzą o tym, iż Jezus powstał z martwych, wstąpił na niebiosa i wkrótce powróci, aby sądzić całą ludzkość. Co więcej, wierzył, że Chrystus powróci jeszcze za życia nowo pozyskanych członków Kościoła. Jak sam powiada w Liście do Filipian, Pan jest blisko (Flp 4, 5). W centrum Pawłowej dobrej nowiny nie znajduje się nic abstrakcyjnego. We własnych oczach był on pełnym pasji realistą. Zapewne już starożytnych czytelników niezwykłość Pawłowych stwierdzeń musiała uderzać w stopniu nie mniejszym, niż uderza czytelników współczesnych. Jeśli jednak nie był wiarygodny, relacjonując owe cuda, czy wobec tego można zdać się na jego wiarygodność czy racjonalność we wszystkich innych sprawach? Czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak uznać Pawła albo za psychotyka, albo za świętego.

Nie zamierzam nikomu narzucać wyboru którejkolwiek z interpretacji. Chciałbym jedynie podkreślić, że kwestii tej nie sposób uniknąć. Nauka, jakkolwiek mistrzowskie byłyby dostarczane przez nią analizy, niczego nie może tu rozstrzygnąć. Zachowało się dostatecznie wiele autentycznych listów Pawła, niepozostawiających cienia wątpliwości, że uważa on, iż jest prowadzony przez Boga. Ocena Pawłowej wiarygodności będzie rzutować na naszą lekturę każdej z ksiąg Nowego Testamentu, ten zaś werdykt w ostatecznym rozrachunku uzależnia się od tego, co się sądzi na temat boskości Chrystusa. Ujmując rzecz w kategoriach racjonalnych: Wcielenie jest niemożliwością. Chrześcijanin musi je wyznawać zarówno wbrew logice, jak i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Przyjmując chrześcijaństwo, w sposób nieuchronny czyni się to jak powiada Paweł do Filipian – „z bojaźnią i drżeniem. Przyjęcie Chrystusa unicestwia nasz dotychczasowy zmysł rzeczywistości.

Paweł nie czuje potrzeby przedstawiania niezbitych argumentów dowodzących prawdziwości podstawowego przesłania chrześcijaństwa. Zakłada wiarę swojego zgromadzenia. Stworzony przezeń w Macedonii Kościół pozostał skonsolidowany i wierny, przepełniony duchem skromności i oddania. Udzielał Pawłowi finansowego wsparcia w czasie jego misji do Tesalonik, Koryntu i Rzymu. List do Filipian jest więc wyrazem wdzięczności wobec ludzi, którzy odegrali istotną rolę w jego życiu. Pisząc z więzienia, Paweł dziękuje im zwłaszcza za to, że przesłali mu pieniądze oraz pomocnika. Powiadamia Filipian, że ów przysłany mu asystent, Epafrodyt, ciężko się rozchorował i chciałby wrócić do domu. Zapewne list został przez Epafrodyta dostarczony do Filippi, gdzie go odczytano i zachowano dla potomności.

W liście wyczuwamy ton konwersacyjny, ponieważ Paweł pisze do starych przyjaciół. A ponieważ przeskakuje z tematu na temat, niektórzy uczeni utrzymują, że ten kanoniczny tekst stanowi w istocie kompilację kilku odrębnych listów, adresowanych do powstałego niedawno Kościoła. A jednak ten w przyjacielskim nastroju utrzymany dokument nie jest w swej stylistyce bardziej dygresyjny niż większość długich epistoł. Paweł ma w nim do zakomunikowania wiele nowin i wiele rad, którymi chce się podzielić. Skupiając się na strukturalnych usterkach Listu, często pomijamy jego istotniejszą cechę subtelny ton wyznania, tak charakterystyczny na tle pozostałych dzieł autora.

Szczególne piękno Listu do Filipian tkwi w namacalnej niemal serdeczności i ufności, jakimi apostoł obdarza odbiorców. Jest to nie tylko najcieplejszy, ale również najbardziej radosny z zachowanych listów Pawła. Wielu komentatorów zwróciło uwagę, że słowa radośćoraz radować się w tym stosunkowo krótkim tekście pojawiają się aż dwadzieścia dwa razy. List nie jest utrzymany w tonie defensywnym czy pełnym ekscytacji, lecz przepełnia go uczucie przyjaźni. Przynajmniej tutaj Paweł rozluźnia gorset swej tak często argumentacyjnej i perswazyjnej stylistyki. W przeciwieństwie do wspólnot Galatów czy Koryntian Kościół macedoński nie daje apostołowi najmniejszych powodów do emocjonalnych wyrzutów czy napomnień. Rzecz jasna trudno byłoby oczekiwać od Pawła niezmąconej pogody ducha. W trzecim rozdziale natrafiamy na moment, w którym autor wybucha gniewem, przestrzegając przed zwolennikami powrotu do judaizmu, domagającymi się obrzezywania nawróconych mężczyzn. Ale nawet te gniewne słowa zdają się jak na standardy Pawła nie przekraczać granic przyjacielskiego napomnienia. Zapewne Filipianie zaczęliby się niepokoić o stan zdrowia swego starego nauczyciela, gdyby choć raz nie pofolgował swemu temperamentowi.

Już początkowe wersy listu uwypuklają jego szczególne cechy. W typowy dla siebie sposób Paweł na wstępie identyfikuje z imienia siebie jako nadawcę oraz Tymoteusza, a także Filipian jako adresatów. Potem jednak w dość nieoczekiwany sposób list przybiera ton bardzo emocjonalny, gdy Paweł mówi członkom Kościoła o szczególnej przyjaźni, jaką ich obdarzył. Wyznaje, że ilekroć o nich myśli, dziękuje Bogu za radość, jaką zawdzięcza ich wyjątkowemu braterstwu w wierze. Wyznaje również, że bardzo za nimi tęskni. Paweł częstokroć chwytał za pióro, aby zażegnać rozmaite problemy Kościołów lokalnych, jednak List do Filipian zawiera pochwały i ojcowskie napomnienia. Apostoł nie zwraca się też do swej kongregacji z prośbą o zmianę ich postawy, lecz prosi, by w niej wytrwali.

Sednem listu jest jego rozdział drugi, w którym autor nakreśla cele chrześcijańskiego życia i stawia Chrystusa za przykład pokory i posłuszeństwa wobec Boga. Trzydzieści wersów tworzących ten rozdział stanowi jeden z kluczowych tekstów chrześcijaństwa. Przywoływany passus pozostaje inspiracją dla teologów od Augustyna po współczesność. Paweł wychodzi od wielu okresów warunkowych rozpoczynających się słowem jeśli. Jak dobrze wiadomo każdemu, kto zna retorykę Pawła, gdy apostoł rozpoczyna jakieś stwierdzenie od jeśli, to potem następują zazwyczaj zdania wypowiedziane tonem entuzjastycznej afirmacji:

Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie (Flp 2, 13).

W centrum tego kluczowego rozdziału natrafiamy na wspaniały poemat, który w wymiarze duchowym i literackim stanowi oś całości. Sześć wersetów (Flp 2, 611) dawno już uznano za najbardziej wzniosłą i tajemniczą część Listu. Jednak wcześniejszym czytelnikom fragment ten nie wydawał się charakterystyczny dla prozy Pawła. Dopiero w roku 1928 niemiecki uczony Ernst Lohmeyer wykazał, że ten zawierający osobliwe słownictwo passus posiada metrum typowe dla poezji greckiej. Sześć jego wersetów stanowi hymn, w którym mowa o wcieleniu i śmierci Chrystusa:

On, istniejąc w postaci Bożej,

nie skorzystał ze sposobności,

aby na równi być z Bogiem,

lecz ogołocił samego siebie,

przyjąwszy postać sługi,

stawszy się podobnym do ludzi.

A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka,

uniżył samego siebie,

stawszy się posłusznym aż do śmierci

i to śmierci krzyżowej.

Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył

i darował Mu imię

ponad wszelkie imię,

aby na imię Jezusa

zgięło się każde kolano

istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych

I aby wszelki język wyznał,

Że Jezus Chrystus jest Panem

Ku chwale Boga Ojca

(Flp 2, 611).

Niewykluczone, że jest to najstarszy z zachowanych poematów chrześcijaństwa. Nikt nie wie, czy Paweł go napisał, czy może zaczerpnął z wczesnej liturgii. Autorstwo hymnu pozostaje kwestią sporną. Jednak jego pierwotne źródło ma niewielkie znaczenie dla przeciętnego czytelnika. Któż mógłby wątpić w to, że autor trzynastego rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian (Choćbym mówił językami ludzi i aniołów) potrafił tworzyć subtelną poezję? I nawet jeśli Paweł nie był autorem tego chrystologicznego hymnu, nie ulega wątpliwości, że przywołuje ten tekst, w pełni aprobując jego treść. Tym, co się tutaj liczy, jest duchowa wizja, jaką ewokuje hymn. Wysławiane wcześniej przez Pawła czysto ludzkie cnoty zostają tutaj przekształcone w Boże wartości, ucieleśniane przez Chrystusa, który przyjął ludzką postać.

Usytuowany w samym środku Listu do Filipian hymn jest artykulacją radykalnej przemiany w sferze wartości, jaką niesie ze sobą chrześcijaństwo. Jezus dostarczył swym zwolennikom nowej formy pojmowania boskości, zasadzającej się nie na sile i pysze, lecz na samoponiżeniu i współczuciu. Paweł dokonuje gloryfikacji cnót takich jak pokora, miłosierdzie i posłuszeństwo. Kultywowanie zasadniczych wartości chrześcijańskich nastręczało współczesnym Pawła takich samych problemów jak te, których nastręcza nam. Paweł wierzył jednak, że znajdujący się dopiero na początku swojej drogi chrześcijanin zyska Boże wsparcie. Jak sam pisze w passusie, który stanie się potem inspiracją dla Kierkegaarda, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2, 1213). Paweł zapewnia również swych słuchaczy, że Bóg wynagrodzi wiernych za okazaną pokorę, miłosierdzie i posłuszeństwo.

Przystępujemy teraz do najbardziej wrażliwej kwestii w całym liście. Apostoł zaleca Filipianom podejmowanie nieustannych trudów w dążeniu do duchowej doskonałości pomimo całego zła otaczającego świata tak by dany przez nich przykład mógł zaświadczyć przed Bogiem, że również i sam Paweł nie trudził się na próżno:

Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa Życia, abym mógł być dumny w dniu Chrystusa, że nie na próżno biegłem i nie na próżno się trudziłem (Flp 2, 1416).

Tym, co pokładaną przez Pawła nadzieję, że jego Kościół dochowa wierności w wierze, czyni tak poruszającą, jest fakt, że List do Filipian powstał w więzieniu. Zapewne został wysłany z Rzymu, gdzie Paweł oczekiwał na proces w sprawie zakłócenia porządku publicznego w Jerozolimie. A skoro tak było, to tekst ten musiał powstać pod koniec jego życia. Być może to najpóźniejszy z zachowanych listów apostoła.

Niezależnie od miejsca uwięzienia Paweł dość jasno przedstawił swym przyjaciołom z Filippi okoliczności, w jakich się znalazł. Przebywał oto w rzymskim areszcie, czekając na decyzję cesarza mającą albo go ułaskawić, albo skazać na śmierć. Spokojny ton listu dowodzi, że apostoł potrafi odczuwać radość mimo grożącego mu niebezpieczeństwa. W tekście nie ma ani słowa skargi wyraża on niewzruszoność podjętego postanowienia. Paweł wie, że jeśli ocaleje, nadal będzie głosił ewangelię. Jeśli zaś umrze, dołączy do Chrystusa. Tak czy owak, stwierdza: Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć (Flp 1, 20). Wprawdzie Paweł trafił do rzymskiego więzienia, nie zamierzał jednak ukorzyć ducha przed prawami Cezara.

List do Filipian zajmuje poczesne miejsce w tradycji literatury więziennej. Pawłowe epistoły są najwcześniejszymi chrześcijańskimi tekstami przynależącymi do tej klasycznej tradycji. Wraz z Platońskimi dialogami, ukazującymi Sokratesa, który właśnie usłyszał wyrok śmierci (Obrona, Kriton i Fedon), pisane w więzieniu listy Pawła przyczyniły się do powstania gatunku będącego odtąd modelem dla najrozmaitszych pisarzy, począwszy od Boecjusza, na Dostojewskim, Wildzie, Gramscim, Bonhoefferze i Mandeli kończąc. W Liście do Filipian ustanowiony zostaje wizjonerski ton, charakterystyczny dla całej tej tradycji. Autor ukazuje również duchowe paradoksy, które przejmą po nim kolejni uczniowie. Pomimo uwięzienia w niewielkiej przestrzeni, można kontemplować nieskończoność. Będąc zmuszonym do konfrontacji ze śmiertelnością, można również medytować nad wiecznością. Zajmując zaś najpośledniejsze nawet miejsce w hierarchii społecznej, wolno marzyć o państwie sprawiedliwym.

W celi Pawła wzięło początek Państwo Boże św. Augustyna. Słowo ma zdolność oswobadzania jeśli nie ciała, to z pewnością ducha. Wszelako jakość wizji cechuje się dobrocią tylko w takiej mierze, w jakiej moralny jest charakter, który tę wizję stworzył. Więzienne miazmaty przyczyniły się również do powstania chorobliwych płodów pisarstwa de Sadea i Hitlera. Jednak dla niektórych autorów udręka uwięzienia stała się najwyższym duchowym wyzwaniem, stanowiącym asumpt do powstania ich największych dzieł.

Jeśli Pawłowy List do Filipian rzeczywiście jest ostatnim dziełem apostoła, wówczas ten jego jakże osobisty testament ukazuje nieprzerwany duchowy rozwój dokonujący się w ostatnich latach życia. Stojąc w obliczu śmierci jako wyczerpany trudami życia starzec, osiągnął on duchową niezależność od okoliczności, to zaś było możliwe dzięki przyjęciu przezeń Chrystusowego ideału odkupicielskiego cierpienia. Im trudniejsze staje się położenie Pawła, tym większego doświadcza on poczucia wolności. Bezkompromisowość jego dotychczasowego wizerunku publicznego traci tutaj na ostrości, ustępując miejsca obliczu pełnemu delikatności i empatii. Nad wybuchowym temperamentem bierze gorę uczucie wdzięczności i pogoda ducha. Żyjąc zgodnie z głoszonymi przez siebie zasadami, osiąga on wewnętrzny spokój, przyobiecany przezeń zaprzyjaźnionym Filipianom – „pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł (Flp 4, 7).

Wedle tradycji katolickiej Paweł został przez władze Rzymu skazany na śmierć. Doprowadzono go do miejsca zwanego Tre Fontane i ścięto. Ciało pochowano w miejscu, gdzie dziś znajduje się Bazylika św. Pawła za Murami. Głowę zabalsamowano i umieszczono w centralnym miejscu Bazyliki św. Jana na Lateranie, pierwszej świątyni chrześcijańskiej Rzymu, obecnie katedry jego biskupa, matki wszystkich kościołów katolickich. Te dwie wielkie bazyliki i dziś są pomnikiem działalności Pawła. Jednak najwspanialszym z takich pomników pozostaje założony przezeń na brzegu rzeki, za murami Filippi Kościół będący kolebką zachodniego chrześcijaństwa. Jeśli istnieje monument trwalszy od spiżu i sięgający wyżej niż piramidy egipskie to jest nim owa lojalna wspólnota Filipian.

Artykuł ukazał się pierwotnie w zbiorze The Catholic Writer Today: And Other Essays [Pisarz katolicki dzisiaj i inne eseje, 2019]. Skróty pochodzą od redakcji.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dana Gioia, List Pawła do Filipian, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 172

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...