Nowy Napis Co Tydzień #174 / Czy Rosję zwycięży sama Rosja?
W ostatnich miesiącach swego życia Friedrich Schiller pracował nad dramatem zatytułowanym Dymitr. Chory na gruźlicę pisarz nie zdążył ukończyć dzieła, z którego pozostały dwa akty i notatki dotyczące dalszego rozwoju wydarzeń. Wnioskować można, że gdyby Schiller ukończył Dymitra, powstałby jeden z najdoskonalszych dramatów historycznych wielkiego weimarczyka. Przypomnijmy: pisarz zmarł w 1805 roku w Weimarze w wieku zaledwie czterdziestu pięciu lat, ale pozostawił po sobie dzieła (poezje, dramaty, pisma krytyczne), które stały się zarzewiem europejskiego romantyzmu. Dlatego dobrze się stało, że w Roku Romantyzmu obchodzonym w naszym kraju, mamy wreszcie możliwość lektury ostatniego dramatu Schillera, do tego w nowym tłumaczeniu Antoniego Libery i z obszernym, wnikliwym posłowiem pióra profesora Andrzeja Nowaka.
Jest to ciekawe tym bardziej, że intryga, którą opisał, a raczej posłużył się Schiller, to część naszej historii nowożytnej, epizod z czasów panowania Zygmunta III Wazy, zwany dymitriadą. Władysław Konopczyński pisał:
W dobrach Wiśniowieckich pojawił się tajemniczy człowiek, który udawał carewicza Dymitra, najmłodszego syna Iwana Groźnego (zm. 1584). Wiedziano, że prawdziwy Dymitr zginął w 1591 r. śmiercią skrytobójczą czy też samobójczą […], zgadywano w przybyszu narzędzie bojarskich spisków przeciw carowi […].
Jednak kilku magnatów zobaczyło w Dymitrze szansę na interwencję na Kremlu, na karierę, na wzbogacenie się, zwłaszcza że rządy Borysa Godunowa nie cieszyły się popularnością, a poza tym nie pochodził on z carskiego, tylko z bojarskiego, jakich wiele, rodu. Zygmunt III udzielił cichego przyzwolenia na interwencję. Tak rozpoczęły się dymitriady, ciągnący się latami splot politycznych i wojskowych wypadków, w wyniku których Rosję ogarnęła „wielka smuta”, po jej zakończeniu zaś na tronie zasiadł Michał Romanow (1613), pierwszy car z ostatniej panującej tam dynastii.
Główną postacią dramatu Schillera jest oczywiście sam Dymitr, cudownie ocalony carewicz, który dochodzi prawdy o sobie przypadkiem, kiedy stoi pod katowskim toporem, a postronni dostrzegają na jego szyi krzyżyk należący przed laty do carskiego syna. W pierwszym akcie Dymitr występuje na sejmie Rzeczpospolitej w Krakowie, przemawia przed królem i dowodzi swych racji. Spotyka się z przychylnością, choć nie brakuje i głosów przestrogi przez oszustem. Dogłębne studia Friedricha Schillera nad historią Rzeczpospolitej i Rosji są widoczne w oddanych z pietyzmem sejmowych wypowiedziach dramatis personae, które odważnie wypowiadają swoje racje, nie bacząc na królewski majestat, co w ówczesnej Europie wywoływało zdumienie i podziw cywilizowanego świata. „Tutaj nie Moskwa, gdzie panuje strach / I pęta ludziom myśli i języki / U nas nie trzeba się kryć z prawdą; / Mówi się o niej z podniesionym czołem” – przemawia jeden ze stronników Dymitra. Król Zygmunt III jest przychylny Samozwańcowi, wypowiada do niego jakże znamienne i piękne słowa, oczywiście nie jak nowożytny monarcha, ale romantyczny bohater: „Najpewniejszej siły / Szukaj u siebie. Nie ma lepszej tarczy / Niż duch i serce własnego narodu. / Rosję zwycięży tylko sama Rosja. / Jak dziś mówiłeś tu do nas na sejmie, / Tak przemów teraz do swoich rodaków. / Zdobądź ich serca, a zdobędziesz władzę. / Tu obca ręka nie jest dobrym wsparciem. / Lud musi być do władcy przekonany; / Narzucać mu go siłą – to niedobre.” Drugi akt przenosi nas do monastyru nad Białym Jeziorem, gdzie przebywa Marfa, dawna caryca i matka Dymitra. Rozpamiętuje swe tragiczne losy, pragnie spokoju. Ale nagle przybywają posłowie z Moskwy. Jej los odmienia się. Czy rozpozna swego syna w cudownie ocalonym carewiczu? Czy on pozna w niej matkę?
Niemiecki poeta sięgnął jednak po historię Samozwańca w konkretnym celu. Jego sztuka, tragedia romantyczna, była odpowiedzią na sytuację polityczną Niemiec pod koniec XVIII wieku, miała związek z formowaniem się narodu, niepodległego i będącego – w rozumieniu romantyków – nosicielem Ducha, mogącego przeciwstawić się władzy despotów. Schiller rozróżniał Rzeszę Niemiecką, co do której feudalnych zasad miał krytyczne zdanie, od narodu niemieckiego – wedle idei romantycznej – jedynego gwaranta wolności. W zmienionej przez rewolucję francuską i podboje Napoleona Europie Niemcy przeżywały ogromne, pozytywne i negatywne, zmiany, Schiller jednak zawsze był zdecydowanym przeciwnikiem Napoleona. Widział w nim zagrożenie dla „serca i ducha narodu”. Przeżył też wyniesienie Korsykanina na cesarza Francuzów w 1804 roku – właśnie w tym czasie pisał Dymitra.
Nie ma zatem wątpliwości, że to właśnie Napoleon Bonaparte jest w tragedii Schillera Dymitrem – postacią, która – przy współdziałaniu republikańskich Polaków – owszem, może przeprowadzić pozytywne zmiany ustrojowe w Rosji (podobnie Napoleon wprowadzał zmiany prawne w podbijanych krajach niemieckich, rugując feudalne złogi), a jednak jest najeźdźcą i samozwańcem. Zatem w konsekwencji – postacią zdecydowanie negatywną. Tak należy odczytywać ostatnie dzieło wielkiego romantyka. Ale czy tylko? Autor posłowia, profesor Andrzej Nowak, tekstowi Schillera sprzed dwustu z górą lat zadaje także szereg innych, istotnych pytań:
Czy ta opowieść nie ma już przyszłości? Czy jest ostatecznie zamknięta w czasie przeszłym? Na pewno w Rosji nie ma ona końca. Przypomina o niej współczesnym Rosjanom święto narodowe, wprowadzone przez Władimira Putina w 2005 roku: obchodzony 4 listopada Dzień Jedności Narodowej. Czci się w tym dniu rocznicę kapitulacji polskiego garnizonu na Kremlu w roku 1612, symbolicznie zamykającą czas dymitriad. Żeby nie było już więcej marzeń o wolności przychodzącej w oparciu o zachodnie mocarstwo, żeby wszyscy Rosjanie skupili się wokół instytucji samodzierżawia i jego świętej wojny z podstępnym Zachodem – oto sens propagandowy tego święta, konsekwentnie przypominany przez prezydenta Putina. Pytanie o to, czym jest wolność, tak wspaniale, głęboko rozbrzmiewające w dramacie Schillera, nie straciło chyba aktualności: ani w Rosji, ani w Polsce, ani w Europie, przyglądającej się kolejnej odsłonie dramatu. Czy pojawi się nowy Samozwaniec? Czy Rosja doczeka się oczyszczenia – nie na scenie, ale w ogniu nowej „smuty”? Czy Rzeczpospolita Polaków, Ukraińców, Litwinów będzie miała tu jakąś rolę do odegrania? I co z tego zrozumieją Niemcy? A co Europejczycy, stający na baczność przed Odą do radości Schillera? Może warto, by sięgnęli także do tego, najdojrzalszego, choć niedokończonego dzieła dramaturga z Weimaru?
Myślę, że nowe tłumaczenie Antoniego Libery powinno dać zupełnie inne życie tekstowi Schillera w naszym kraju. Mam też nadzieję, że sięgną po niego reżyserzy teatralni, dla których klasyka romantyzmu wciąż jest istotnym składnikiem ich scenicznej wyobraźni.
Friedrich Schiller, Dymitr, tłum. Antoni Libera, posłowiem opatrzył Andrzej Nowak, PIW, Warszawa 2022.