Nowy Napis Co Tydzień #178 / Przez analogię
Ten film był o tym, jak on w pewnym momencie
nie żyje. Ale nie umie odejść i nieustannie
uczestniczy w jej dniach. Jakby wiedział, że tylko
milczenie przewlekłe może wprawić w konsternację,
więc ciągle do niej mówi. Ona ciągle tego nie słyszy,
choć wsłuchuje się w jego milczenie.
Milczenie – a nie niepewność.
A nie pewność, że to śmierć.
Patrick Swayze, gdy kręcił film, był całkiem, całkiem.
Podobał się mojej Stasi, która lubi twarze takie dobre.
A przecież nikogo nie wyleczył. Dopiero choroba.
Nie do wiary, że w gorączce pominął
ten cały Hollywood z uśmierzającą
wszystko lekkością; tabletka filmu na język i
po wszystkim. Hopkins w wywiadzie powiedział kiedyś,
że to w szpitalu, a nie na planie filmowym,
spotyka się najważniejszych ludzi. Na miejscu Swayze
rozejrzałabym się, kto przy nim stanął ramię w ramię,
gdy on już tak cały na biało leżał.
Przenikalność, o! ta to dopiero stwarza warunki.
Z tomiku „Ja. O jednym imieniu” (2014)