01.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #180 / Czternastolatka i starszy pisarz. O „Zgodzie” Vanessy Springory

Opublikowana w 2020 roku powieść Vanessy Springory Zgoda była kulturowym wydarzeniem i wstrząsem we Francji. Pisarka zdecydowała się przełożyć na język literacki doświadczenia z czasów, gdy jako czternastolatka związała się z prawie trzykrotnie starszym pisarzem Gabrielem Matzneffem. W powieści nie brakuje tropów wskazujących na tę właśnie postać, która występuje pod inicjałami G.M. Pojawiają się cytaty z jego utworów oraz odwołania do nich, na przykład eseju Les moins de seize ans z 1974 roku (pol. Dzieci poniżej szesnastego roku życia)Zob. V. Springora, Zgoda, tłum. A. Dwulit, Kraków 2022, s. 67, 132–134. Paginacja cytatów z tego wydania utworu oraz odwołań do niego jest zlokalizowana w tekście głównym w nawiasach.[1]. Zatem genologicznie należałoby zakwalifikować Zgodę jako pamiętnik, autofikcję albo powieść autobiograficzną. Pamiętając o rozpoznaniu Philippe’a Lejeune’a, wskazującego, iż autor w tekście autobiograficznym „nie jest kimś, kto mówi prawdę o swoim życiu, ale kimś, kto powiada, że ją mówi”P. Lejeune, Czy można zdefiniować autobiografię?, tłum. R. Lubas-Bartoszyńska [w:] tegoż, Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, tłum. W. Grajewski, S. Jaworski, A. Labuda, R. Lubas-Bartoszyńska, red. R. Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2001, s. 2.[2]. Co w żadnym razie nie podważa wiarogodności świadectwa Springory. Trzeba jednakże pamiętać, że przekład własnego życia na literaturę, w sposób oczywisty musi zawierać aspekt fikcjonalny. Czytelnikowi pozostaje uznać za prawdę opowieść pisarki.

Bohaterka Zgody prowadzi narrację z dystansu czasowego. Nie przyjmuje perspektywy osoby, którą wówczas była, ale dorosłej kobiety, patrzącej na wydarzenia po latach, gotowej do ocen, komentarzy oraz opinii. Nie zapomina jednak o swoich emocjach i uczuciach, które wtedy przeżywała. W ten sposób próbuje dokonać obiektywizacji doświadczeń. Niewątpliwie ocena moralna stanowi ważny składnik tej prozy, następuje rozgraniczenie dobra i zła, ale nie wszystko pozostaje oczywiste do sklasyfikowania, jak na przykład seksualność człowieka poniżej piętnastego roku życia.

Narratorka poznaje G.M. na kolacji urządzonej przez środowisko literackie, na które przychodzi razem ze swoją matką, pracowniczką wydawnictwa. Zostaje zauważona przez słynnego pisarza i jak wyznaje: „pomyliłam ten uśmiech z ojcowskim, bo uśmiechał się mężczyzna, a ojca już miałam. […] Żaden mężczyzna nigdy dotąd tak na mnie nie patrzył” (s. 30). Stwierdza: „Powoli się przepoczwarzałam” (s. 34), jak w Przemianie Franza Kafki (1915). Bohaterka, angażując w związek z G.M., zmienia się oraz powoli zostaje opuszczona przez rodzinę, tak jak Gregor Samsa. Matka odsuwa się od niej, chociaż „dała nam rozgrzeszenie” (s. 52), to przecież „brała udział w przestępstwie” (s. 79), zaś ojciec „nie wniósł oskarżenia przeciwko G., a co więcej, już nigdy nie miałam od niego wieści” (s. 63). Kafka w Przemianie pokazał dojmujący obraz samotności człowieka opuszczonego przez najbliższych, w Zgodzie główna bohaterka przeżywa podobne emocje.

Springora pisze szczerze, momentami brutalnie, nie przyjmuje żadnych konwenansów. Jest bezpośrednia, nie romantyzuje, nie idealizuje związku pięćdziesięcioletniego mężczyzny z nastolatką. Przeciwnie. W powieści została dokonana wiwisekcja uwiedzenia, tego, jak dziewczyna stawała się zdobyczą (nomen omen tytuł drugiego rozdziału książki). Następne partie tekstu czyta się jak relację z wchodzenia, trwania i wychodzenia z pułapki. Rozdziały mają krótkie tytuły, niosą duży bagaż semantyczny i obrazują kolejne etapy: Dziecko, Zdobycz, Zależność, Uwolnienie, Piętno, Pisanie.

Narratorka rzuca oskarżenie ówczesnej lewicowej elicie intelektualnej Francji. Wskazuje, kto był odpowiedzialny za atmosferę lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w której seksualne kontakty z nieletnimi były nie tylko usprawiedliwiane i tolerowane, ale pochwalane w myśl zasady „zakazuje się zakazywać” (franc. „Il est interdit d'interdire!”), będącej dziedzictwem ruchów studenckich wyrosłych na fali protestów maja 1968 rokuJakże wymownie w tym kontekście brzmi poemat Piera Paola Pasoliniego Nienawidzę was drodzy studenci, który dotkliwie rozczarował ówczesne ruchy lewicowe: „Tak, wasze hasła zawsze się kręcą / wokół przejęcia władzy. / Wyczytuję w waszych brodach bezwładne aspiracje, / w waszej bladości rozpaczliwy snobizm, / w waszych wykrętnych spojrzeniach seksualne dysocjacje, / w nadmiarze zdrowia przemoc, w niedoborze zdrowia pogardę”, P.P. Pasolini, Nienawidzę was drodzy studenci [w:] tegoż, Bluźnierstwo. Wybór poezji, tłum. J. Mikołajewski, Warszawa 1999, s. 95.[3]. Bohaterka wymienia artystów, filozofów i naukowców, dzisiaj uznawanych za klasyków, takich jak: Roland Barthes, Simone de Beauvoir, Jean-Paul Sartre, Gilles Deleuze czy Louis Aragon, którzy opublikowali w 1977 roku na łamach opiniotwórczego „Le Monde” „list otwarty w sprawie depenalizacji stosunków nieletnich z dorosłymi” (s. 49). Później do tego grona dołączył także Jacques Derrida. Narratorka stwierdza: „Hamowanie młodzieńczej seksualności było więc traktowane jako społeczna opresja, a zamykanie seksualności w zbliżonych wiekowo grupach uważano za formę segregacji. Hasła obowiązujące w tamtym okresie to walka z tłumieniem pragnień, z wszelkimi represjami” (s. 51). Była to doskonała sytuacja dla ludzi pokroju Matzneffa. Springora kreśli jego obraz jako przystojnego, pełnego uroku mężczyzny, mającego wpływowych znajomych w świecie literackim i akademickim, przyjaźniącego się z Emilem Cioranem, popisującego się erudycją, rzucającego anegdotami o Edgarze Allanie Poem, Lewisie Carollu czy Erneście Hemingwayu, mieszkającego w kawalerce wypełnionej po sufit książkami, który nie znosił Amerykanów, ponieważ „prześladowali biednego Romana Polańskiego” (s. 47). Takie osoby – cieszące się uznaniem, sławą, atencją, w dodatku inteligentne, bystre, o nieprzeciętnych talentach – często potrafią latami z powodzeniem uprawiać swój proceder nie niepokojone przez nikogo. Springora nie szczędzi pod jego adresem ostrych słów, mówi wprost: „Był tym, czego od dzieciństwa uczysz się bać: potworem” (s. 107).

G.M. traktował swoje związki, relacje i romanse jako pożywkę dla pisania, materiał dla tworzenia: „seks uprawia tylko z dziewicami lub chłopcami, którzy dopiero co osiągnęli dojrzałość płciową, a potem opisuje to w swoich książkach. I to właśnie zrobił ze mną, zawłaszczając moją młodość w celach seksualnych i literackich” (s. 107). Jego wyprawy do Filipin w poszukiwaniu seksu z niepełnoletnimi chłopcami i następnie przetransponowanie tych przestępczych doświadczeń na prozę, czy nie ewokują wyjazdu do Algierii, opisanego w autobiograficznym Jeżeli nie umiera ziarno (1924) rodaka Matzneffa, noblisty, André Gide’a? A arcydzieło literatury modernistycznej (autobiograficzne) Śmierć w Wenecji Thomasa Manna (1912), także noblisty, w którym główny bohater umiera (dosłownie) z powodu nieodwzajemnionej miłości do dwunastoletniego chłopca? Sztuka oczywiście nie powinna podlegać osądowi moralnemu, osądowi moralnemu powinni podlegać ludzie i ich czyny. Kulturę ocenia się innymi kategoriami. Co w żaden sposób nie usprawiedliwia artysty, który przywłaszcza sobie czyjeś życie. Wielki talent, rozległa erudycja czy zwyczajny urok osobisty nie zwalniają z odpowiedzialności karnej oraz moralnej ani Romana Polańskiego, ani Gabriela Matzneffa. Dokąd jednak byśmy doszli (a raczej cofnęli się), gdyby ich dzieła trafiły na piwniczne półki w urzędach cenzury?

Narratorka nie odmawia nastolatkom, którzy nie ukończyli piętnastego roku życia, prawa do miłości, pożądania, fascynacji, zauroczenia, zainteresowania starszymi mężczyznami. Pisze wyraźnie, szczerze i prawdziwie: „Czternastoletnia dziewczyna jest wolna, ma prawo kochać kogo chce” (s. 48); „[…] miłość nie ma wieku, to nie podlega dyskusji” (s. 106); „Dlaczego czternastoletnia dziewczyna nie mogłaby kochać mężczyzny starszego o trzydzieści sześć lat? Setki razy mieliłam w głowie to pytanie. Nie widząc, że od początku było źle postawione. To nie mój pociąg do niego był niepokojący, lecz jego upodobanie do mnie” (s. 106). Bardzo wyraźnie Springora wyznacza granicę: „Na czternastolatkę nie powinien pod szkołą czekać pięćdziesięcioletni mężczyzna, nie powinna mieszkać z nim w hotelu, nie powinna w porze podwieczorku leżeć w łóżku z jego kutasem w buzi” (s. 95).

Zgoda stanowi przykład utworu rozrachunkowego z gatunku tych, w których bohaterka dokonuje nie tylko rozliczenia z sobą samą, ale również ze środowiskiem, rodziną, a nawet, jak w tym przypadku, elitą intelektualną. Zupełnie odmienne tematycznie, wybitne Rozmyślania nad Christą T. Christy Wolf (1968), chociaż dotyczą eksploracji biografii niespodziewanie zmarłej przyjaciółki, to w istocie są rozrachunkiem narratorki z jej dzieciństwem, młodością, dokonanymi wyborami, zmarnowanymi szansami, niespełnionymi marzeniami. Springora czyni niejako podobnie – główny wątek, główna autoanaliza nie wyklucza obrachunku z innymi kwestiami. W Zgodzie następuje rozliczenie z destrukcyjną relacją, ale zarazem z czasem, epoką, w której to się działo. W powieści Wolf pojawiają znamienne słowa: „Nic nie jest tak trudne, jak zwrócenie się do rzeczy takich, jakimi są w rzeczywistości, do wydarzeń takich, jakie rzeczywiście miały miejsce, jeżeli dawno odwykło się od nich i brało za nie ich blask w pragnieniach, wyznaniach wiary i sądach”C. Wolf, Rozmyślania nad Christą T., tłum. T. Jętkiewicz, Poznań 1986, s. 106.[4].

Warto zwrócić uwagę, że w najnowszej literaturze nie brakuje utworów stanowiących pochwałę relacji nastolatek z dorosłymi mężczyznami. Dość przypomnieć głośną i nagradzaną Moją walkę Karla Ove Knausgårda (pisarz otrzymał w 2019 roku Nagrodę Nordycką Akademii Szwedzkiej zwaną „małym Noblem”). W czwartym tomie (2010) tego cyklu autobiograficznego autor wraca do czasów, gdy pracował jako nauczyciel w szkole podstawowej, opisuje swoją fascynację, a następnie platoniczną relację z trzynastoletnią uczennicą Andreą. Szwedzka literaturoznawczyni i pisarka Ebba Witt-Brattström wprost nazwała czwarty tom Mojej walki „literacką pedofilią”, co spotkało się z bardzo ostrą odpowiedzią i oburzeniem KnausgårdaZob. K. Tubylewicz, Sztokholm. Wkurzyć Karla Ove Knausgårda, „Książki. Magazyn do Czytania” 2016, nr 1, s. 90–91.[5]. Zgoda stoi w contrze do tego typu narracji, romantyzujących jakiekolwiek związki nastolatków z dorosłymi. Sam tytuł utworu, tak jak Ricoeurowski symbol, daje do myślenia, bowiem przyzwyczailiśmy się do poglądu, że warunkiem współżycia zawsze musi być zgoda, to jedno słowo: „tak”. Tymczasem Springora wyrzuca nas z tego bezpiecznego, komfortowego przekonania, pokazuje, że „zgoda” to za mało, aby pięćdziesięciolatek uprawiał seks z czternastolatką, która owszem, jest świadoma swojego ciała, swojej seksualności, ale pozostaje dzieckiem. I taka relacja rzutuje na całe późniejsze życie, staje się traumą.

Warto oddać głos samemu Matzneffowi, który w rozmowie z Frédérikiem Beigbederem stwierdził:

W swoim życiu miałem tylko jedną czternastoletnią dziewczynę, Vanessę […] W żadnym razie nie uwiodłem Vanessy. Ona mnie uwiodła co najmniej w równej mierze jak ja ją. […] To była miłość z wzajemnością i powiedziałbym, że Vanessa wykazała osiemdziesiąt procent inicjatywy. Gdyby nie chciała tego naprawdę, gdyby mnie nie pragnęła, między nami nigdy nic by nie zaszłoF. Beigbeder, Rozmowy dziecięcia wieku, tłum. A. Michalska, Warszawa 2018, s. 47.[6].

Cynizm tej wypowiedzi ogniskuje się właśnie w tym, co bardzo wyraźnie zaznacza narratorka Zgody – może istnieć miłość między pięćdziesięciolatkiem a czternastolatką, czternastolatka może kochać i pożądać starszego mężczyznę, ale ten w żadnym razie nie powinien pozwolić na realizację tego uczucia, dlatego że jest po prostu dorosłym człowiekiem:

Pokwitanie, okres dojrzewania […] to czas wybuchowej zmysłowości: wszystko jest seksualne, pożądanie przelewa się, pochłania cię, porywa jak fala, musi natychmiast znaleźć zaspokojenie i tylko czyha na spotkanie, które to umożliwi. […] Przy najlepszej nawet woli, dorosły zawsze jest dorosłym. A jego pożądanie – pułapką, w której może zamknąć nastolatka (s. 135).

Niewątpliwie, publikacja Zgody w 2020 roku oraz będące jej pośrednim skutkiem wszczęcie śledztwa karnego wobec Matzneffa (sprawa została umorzona ze względu na przedawnienie), sprzęgły się z akcją #MeToo. Wcześniej, głośniejszy skandal w 2018 roku spowodował, że nie została ogłoszona literacka Nagroda Nobla, gdy wyszło na jaw, że mąż członkini Akademii Szwedzkiej Katariny Frostenson, fotograf Jean-Claude Arnault, korzystając z przywilejów oraz przyjaźni Akademii dopuszczał się molestowania i gwałtów wobec młodych adeptek literaturyZob. M. Voss Gustavsson, Klub. Seksskandal w Komitecie Noblowskim, tłum. J. Czechowska, Warszawa 2020.[7]. Utwór Springory nie pozostanie jednak jedynie dokument czasów #MeToo, byłaby to szkodliwa redukcja.

Zgoda nie jest publicystyką, tylko powieścią pełną, sensualną, krwistą, napisaną krótkimi, pojedynczymi zdaniami, ewentualnie złożonymi – do dwóch, trzech orzeczeń, każda fraza w tym tekście tnie jak skalpel, nie pozostawia obojętnym. Springora stawia nas nie wobec pytań, ale daje nam odpowiedzi na to, gdzie są granice, jak szkodliwe jest milczenie i obojętność dorosłych, jak łatwo można dać się uwieść, nie tyle konkretnemu człowiekowi, co pięknym hasłom, wyzwolicielskim ideom. Ale zdziwi się ten, kto będzie szukał w tej książce taniego moralizatorstwa czy prostego dydaktyzmu. Francuska pisarka nie neguje nastoletniej seksualności, nie podaje w wątpliwość prawa do pożądania, ona jasno i wyraźnie mówi o odpowiedzialności dorosłych. I o tym, jak łatwo, często zbyt łatwo, seksualność determinuje racjonalne postrzeganie oraz zdrowy ogląd rzeczywistości.

V. Springora, Zgoda, tłum. A. Dwulit, Eperons-Ostrogi, Kraków 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jakub Rawski, Czternastolatka i starszy pisarz. O „Zgodzie” Vanessy Springory, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 180

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...