Nowy Napis Co Tydzień #181 / Konsekwencja Bonowicza
Wielkie rzeczy to dziesiąty tom poezji Wojciecha Bonowicza, opublikowany pięć lat po poprzednim. Ta dłuższa przerwa w wydawaniu wierszy wywołuje naturalne pytanie o jej powody. Sam autor wychodzi mu naprzeciw w jednym z zamieszczonych w tomie tekstów:
Przede wszystkim nie należy pisać codziennie. Wystarczy poświęcić na to najwyżej dzień w miesiącu. Najwyżej dwa. Każdy, kto planuje pisanie, powinien zacząć od dobrego śniadania, a potem pójść na długi spacer. […] Pisz, jeśli już koniecznie musisz, ale nie wcześniej.
(O pisaniu wierszy, s. 41)
Ten głos współbrzmi z głosem Czesława Miłosza z Ars poetica?, który twierdził, że: „wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie / pod nieznośnym przymusem”
[…]
Naprawdę chciałbym pisać dzisiejsze wiersze. Takie dokładnie
z dzisiaj: mówić językiem zmiany ulicy tego co właśnie się dzieje.
Muszę jednak zająć się czymś innym. Przeszłość jest tak wspaniała
i jakoś lepiej widać z niej to co nadejdzie. Ale muszę zająć się
jeszcze czymś innym jakimś innym nerwemW. Bonowicz, Wielkie rzeczy, Kraków, 2022. Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania. [3][3].
(Praskie Tesco, s. 42)
Dlatego też w nowym tomie Bonowicza obok niespiesznych, wręcz medytacyjnych opisów – widoku z okna na kobietę palącą papierosa na balkonie przeciwległej kamienicy czy uganiającego za ćmą kota Leona lub widoku pięknego jaśminu, który „nie aspiruje do doskonałości” (s. 12) – znajdziemy też wiersze z owym nerwem. Wcześniej nazywałam takie teksty „zaangażowanymi społecznie”
Oni się nie cofają nie chowają nie opuszczają głów
nie robią kroku w tył chyba po to żeby zrobić dwa kroki w przód.
Tamci ich tłuką rozpraszają łapią i znowu tłuką.
Ich plecy robią się sine ich pośladki podbiegają krwią.
One jednak nie cofają się maszerują śpiewają
otoczone wybuchają śmiechem i same zaczynają otaczać.
Mówisz że nie masz sił? To popatrz na nie: są coraz bliżej i już
nie zrobią kroku w tył chyba żeby zrobić dwa kroki w przód.
(Kroki, s. 24)
Po tych kilku zaprezentowanych fragmentach tomu widać już, że charakteryzuje go różnorodność zarówno jeśli chodzi o treść, jak i formę tekstów. Obok kilku- czy kilkunastowersowych białych wierszy występują miniatury prozatorskie przypominające notatki pisarza, a nawet cytat z życia – pandemicznego – wzięty, opatrzony tytułem Próba:
„My słyszymy siebie źle.
Ale podobno nas dobrze słychać?”
(s. 5).
W jednej z rozmów Bonowicz powiedział, że lubi takie krótkie formy „oparte na prostym paradoksie, na celnym spostrzeżeniu”
[…] Śnił mi się poeta zmarły przed kilkoma laty.
Chociaż nie latał wysoko trudno go było dosięgnąć. I nadal
trudno go dosięgnąć: to jest tajemnica poezji o ile jest jakaś.
[…]
(Dziennik jednego dnia, s. 30)
Ten wiersz pomaga mi usprawiedliwić niezrozumienie niektórych bliskich mi ludzi dla mojego pisania. Takich wyznań nie powinno się chyba zamieszczać się w recenzjach.
Raczej nie, ale ponieważ jednym z głównych zarzutów czynionych wobec poezji i jej twórców jest to, że są oderwani od tak zwanego prawdziwego życia, chciałam udowodnić, że jest dokładnie przeciwnie. Dla wiernych czytelników Bonowicza to żadna nowość, tylko – jak już wspomniałam – potwierdzenie konsekwencji obranej drogi w twórczości. Co nie zmienia faktu, że sposób patrzenia na poezję jako na rekonstrukcję dnia powszedniego, niezmiennie mnie zachwyca i porusza. Postawienie sobie za szczyt ambicji twórczych przywrócenia czy raczej uświadomienia innym wartości codzienności wypełnionej powtarzającymi się czynnościami, często nużącymi, ale niezbędnymi, wydaje mi się czymś godnym największego szacunku. A taką literaturę moim zdaniem od lat ma ambicję tworzyć Wojciech Bonowicz.
W Wielkich rzeczach wyznaje: „Powoli niekonsekwentnie ale jednak żegnam się z mięsem” (Ostatni rzut oka, s. 47). A osobie chcącej pisać wiersze radzi: „Unikaj […] telewizora i mięsa” (O pisaniu wierszy, s. 41). Przejście na wegetarianizm – mimo zintensyfikowania tego zjawiska – pozostaje w moich oczach posunięciem o charakterze rewolucyjnym. Dlatego wracając do zagadnienia możliwości przeprowadzenia nowej rewolucji na polu poezji – Bonowicz włącza się w rewolucję myślenia o zwierzętach jako podmiotach, których prawo do życia zostaje podniesione do rangi równoznacznej z prawem życia człowieka. Ale czyni to w sposób charakterystyczny dla siebie – bez głośnych, buńczucznych haseł. Przeciwnie, przyznając się do swojej słabości w byciu konsekwentnym. Ta prosta szczerość, bezpretensjonalność porusza mnie w jego poezji od lat. Dlatego wracam do niej, wypatruję nowej książki i nigdy nie czuję zawodu. To jeden z nielicznych autorów, których uważam za swój autorytet, nie tylko w kwestii tworzenia literatury, ale i w wielu innych sprawach. Wiarygodność jest dla mnie głównym emblematem twórczości Bonowicza. Pracował na nią przez lata, a jego nowy tom poezji tylko ją potwierdza. Jak każdy wielki mistrz woli od dawania gotowych recept stawianie otwartych pytań. Na zakończenie jedno z nich:
Przywiązujemy się i kochamy. A ty? Co zrobiłeś
dzisiaj dla naszego wspólnego świata?
(My i my, s. 37)
Wojciech Bonowicz, Wielkie rzeczy, wydawnictwo a5, 2022