08.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #181 / Konsekwencja Bonowicza

Wielkie rzeczy to dziesiąty tom poezji Wojciecha Bonowicza, opublikowany pięć lat po poprzednim. Ta dłuższa przerwa w wydawaniu wierszy wywołuje naturalne pytanie o jej powody. Sam autor wychodzi mu naprzeciw w jednym z zamieszczonych w tomie tekstów:

Przede wszystkim nie należy pisać codziennie. Wystarczy poświęcić na to najwyżej dzień w miesiącu. Najwyżej dwa. Każdy, kto planuje pisanie, powinien zacząć od dobrego śniadania, a potem pójść na długi spacer. […] Pisz, jeśli już koniecznie musisz, ale nie wcześniej.

 (O pisaniu wierszy, s. 41)

Ten głos współbrzmi z głosem Czesława Miłosza z Ars poetica?, który twierdził, że: „wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie / pod nieznośnym przymusem”C. Miłosz, Miasto bez imienia. Poezje, Paryż 1969, s. 58.[1][1]. Nie ukrywam, że i mnie takie podejście do tworzenia poezji jest bliskie. A co do „współbrzmienia” z Miłoszem, na końcu tomu Bonowicz sam podkreśla związki jego poezji z żyjącymi i nieżyjącymi poetami oraz poetkami, nazywając je rozmowami. Spośród nich szczególnie dla mnie ważną rozmową jest ta, którą prowadzi z Tadeuszem Różewiczem. Nie wiem, czy Bonowicz inspirował się opowiadaniem Różewicza Próba rekonstrukcjihttps://nowynapis.eu/czytelnia/artykul/proba-rekonstrukcji [dostęp: 10.10.2022].[2][2], ale widzę wiele punktów stycznych właśnie z nim. Obaj mierzą się z opisaniem swojego dnia powszedniego, którego ważną częścią jest pisanie. Bonowicz bardziej skupia się na tu i teraz, chociaż nie zawsze mu się to udaje:

[…]
Naprawdę chciałbym pisać dzisiejsze wiersze. Takie dokładnie
z dzisiaj: mówić językiem zmiany ulicy tego co właśnie się dzieje.
Muszę jednak zająć się czymś innym. Przeszłość jest tak wspaniała
i jakoś lepiej widać z niej to co nadejdzie. Ale muszę zająć się
jeszcze czymś innym jakimś innym nerwemW. Bonowicz, Wielkie rzeczy, Kraków, 2022. Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania.[3][3].

(Praskie Tesco, s. 42)

Dlatego też w nowym tomie Bonowicza obok niespiesznych, wręcz medytacyjnych opisów – widoku z okna na kobietę palącą papierosa na balkonie przeciwległej kamienicy czy uganiającego za ćmą kota Leona lub widoku pięknego jaśminu, który „nie aspiruje do doskonałości” (s. 12) – znajdziemy też wiersze z owym nerwem. Wcześniej nazywałam takie teksty „zaangażowanymi społecznie”https://poecipolscy.pl/aktualnosci/w-kazdych-czasach-odzywaja-sie-wazne-poetyckie-glosy/ [dostęp: 25.10.2022].[4][4], mając na myśli, że odnoszą się do burzliwych, aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych. Ale odkąd Ewa Lipska zwróciła mi uwagę, że jest to określenie źle kojarzące się jej pokoleniu (z pisaniem wierszy „na temat”Tamże.[5][5]), jestem ostrożniejsza w jego używaniu. Jak zatem inaczej nazwać teksty liryczne, które odnoszą się do społecznych protestów, strajków? Może właśnie „wierszami z nerwem” czy reportażowymi. Biorąc pod uwagę końcową adnotację autora, że teksty z Wielkich rzeczy powstawały w latach 2018–2021 można założyć, że kilka z nich opisuje wielkie protesty opozycji na Białorusi z lat 2020–2021. Jednak ich wymowa jest tak uniwersalna, że można je przyłożyć do wszelkich innych protestów przeciwko przemocy i demoralizacji władzy. Zacytuję jeden z nich w całości.

Oni się nie cofają nie chowają nie opuszczają głów
nie robią kroku w tył chyba po to żeby zrobić dwa kroki w przód.
Tamci ich tłuką rozpraszają łapią i znowu tłuką.
Ich plecy robią się sine ich pośladki podbiegają krwią.
One jednak nie cofają się maszerują śpiewają
otoczone wybuchają śmiechem i same zaczynają otaczać.
Mówisz że nie masz sił? To popatrz na nie: są coraz bliżej i już
nie zrobią kroku w tył chyba żeby zrobić dwa kroki w przód.

(Kroki, s. 24)

Po tych kilku zaprezentowanych fragmentach tomu widać już, że charakteryzuje go różnorodność zarówno jeśli chodzi o treść, jak i formę tekstów. Obok kilku- czy kilkunastowersowych białych wierszy występują miniatury prozatorskie przypominające notatki pisarza, a nawet cytat z życia – pandemicznego – wzięty, opatrzony tytułem Próba:

„My słyszymy siebie źle.
Ale podobno nas dobrze słychać?”

(s. 5).

W jednej z rozmów Bonowicz powiedział, że lubi takie krótkie formy „oparte na prostym paradoksie, na celnym spostrzeżeniu”https://www.youtube.com/watch?v=3Tg3_8w73Qs [dostęp: 25.10.2022].[6][6]. I dalej wyznał: „sam się staram iść w stronę takiej klarowności”. Zatem – jak widać – poeta konsekwentnie idzie obraną drogą i nowy tom jego wierszy nie czyni rewolucji, w której zaistnienie na polu poezji sam nie bardzo wierzy (o czym też wspomniał w przywołanej rozmowie). Za to wierzy niezmiennie w sens prowadzenia dialogu ze swoimi mistrzami słowa.

[…] Śnił mi się poeta zmarły przed kilkoma laty.
Chociaż nie latał wysoko trudno go było dosięgnąć. I nadal
trudno go dosięgnąć: to jest tajemnica poezji o ile jest jakaś.
[…]

(Dziennik jednego dnia, s. 30)

Ten wiersz pomaga mi usprawiedliwić niezrozumienie niektórych bliskich mi ludzi dla mojego pisania. Takich wyznań nie powinno się chyba zamieszczać się w recenzjach.

Raczej nie, ale ponieważ jednym z głównych zarzutów czynionych wobec poezji i jej twórców jest to, że są oderwani od tak zwanego prawdziwego życia, chciałam udowodnić, że jest dokładnie przeciwnie. Dla wiernych czytelników Bonowicza to żadna nowość, tylko – jak już wspomniałam – potwierdzenie konsekwencji obranej drogi w twórczości. Co nie zmienia faktu, że sposób patrzenia na poezję jako na rekonstrukcję dnia powszedniego, niezmiennie mnie zachwyca i porusza. Postawienie sobie za szczyt ambicji twórczych przywrócenia czy raczej uświadomienia innym wartości codzienności wypełnionej powtarzającymi się czynnościami, często nużącymi, ale niezbędnymi, wydaje mi się czymś godnym największego szacunku. A taką literaturę moim zdaniem od lat ma ambicję tworzyć Wojciech Bonowicz.

Wielkich rzeczach wyznaje: „Powoli niekonsekwentnie ale jednak żegnam się z mięsem” (Ostatni rzut oka, s. 47). A osobie chcącej pisać wiersze radzi: „Unikaj […] telewizora i mięsa” (O pisaniu wierszy, s. 41). Przejście na wegetarianizm – mimo zintensyfikowania tego zjawiska – pozostaje w moich oczach posunięciem o charakterze rewolucyjnym. Dlatego wracając do zagadnienia możliwości przeprowadzenia nowej rewolucji na polu poezji – Bonowicz włącza się w rewolucję myślenia o zwierzętach jako podmiotach, których prawo do życia zostaje podniesione do rangi równoznacznej z prawem życia człowieka. Ale czyni to w sposób charakterystyczny dla siebie – bez głośnych, buńczucznych haseł. Przeciwnie, przyznając się do swojej słabości w byciu konsekwentnym. Ta prosta szczerość, bezpretensjonalność porusza mnie w jego poezji od lat. Dlatego wracam do niej, wypatruję nowej książki i nigdy nie czuję zawodu. To jeden z nielicznych autorów, których uważam za swój autorytet, nie tylko w kwestii tworzenia literatury, ale i w wielu innych sprawach. Wiarygodność jest dla mnie głównym emblematem twórczości Bonowicza. Pracował na nią przez lata, a jego nowy tom poezji tylko ją potwierdza. Jak każdy wielki mistrz woli od dawania gotowych recept stawianie otwartych pytań. Na zakończenie jedno z nich:

Przywiązujemy się i kochamy. A ty? Co zrobiłeś
dzisiaj dla naszego wspólnego świata?

(My i my, s. 37)

Wojciech Bonowicz, Wielkie rzeczy, wydawnictwo a5, 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agnieszka Kostuch, Konsekwencja Bonowicza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 181

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...