Nowy Napis Co Tydzień #188 / Pamięć Mistrza
W serialu Zmiennicy Stanisława Barei dyrektor wydawnictwa Samelko mówi: „Pisarze zawsze są nieśmiertelni”
Muszę przyznać, że to, co od razu przykuło moją wyobraźnię i co zarazem stanowi największy walor Ciemnych ścieżek… to brawurowy styl uprawiania historii literatury, która nie jest rozumiana przez autora jedynie jako daty i fakty, tylko jako żywe doświadczenie lektury, czyli obcowanie z tekstem, bycie mu wiernym, zaczytywanie się w nim, wreszcie prawdziwa fascynacja czytelnicza. Wertowanie kolejnych rozdziałów to obcowanie z – nie boję się tego określenia – wybitną eseistyką. Widać, że literatura stanowiła całe życie autora. Gronczewski nie sili się na skrajny obiektywizm, nie dąży do stworzenia suchej – często pochwalanej w naukowych rozprawach – narracji. Stara się nieść czytelnika po świecie literatury, którą rozumie przede wszystkim jako doświadczenie. Sądy, które formułuje, stanowią mozaiki ze słów; nawet gdy wyglądają na brawurowe czy nadmiernie popisowe, to czytelnik nie może się od nich oderwać. Te wielowątkowe, rozbudowane refleksje składają się na pełnoprawne eseje – umiejscowione gdzieś na pograniczu: między uprawianiem literatury a pisaniem o literaturze. Spójrzmy na przykład na następujący wyimek:
Doprawdy to przywilej, dar losu, łaska przeznaczenia, jeśli możemy spędzić życie w sąsiedztwie wielkiej wody, nad brzegami oceanu czy morza, nad krawędziami jeziora, rzeki lub choćby w pobliżu potoku, którego szum – jak chciał Jerzy Stempowski – trwa w naszym uchu od czasu dzieciństwa do godzin późnej starości. Trwa nawet wówczas, kiedy odarci bywamy ze wszelkich dźwięków, gdy zapomina się o głosach radości, wesela, żartu i żałoby
A. Gronczewski, Kamyk z Montagnoli [w:] tegoż, Ciemne ścieżki i jasne polany, Warszawa 2020, s. 29. [2].
Podczas lektury tego tomu wyczuwa się nie tylko erudycję piszącego, lecz także jego bogate życiowe doświadczenie, które procentuje, gdy Gronczewski odnosi literaturę do swoich własnych doświadczeń życiowych – to duża wartość. W czasach, gdy kultura ulega przemianom, zmienia się model transferu umiejętności, największym darem, jakim starsi humaniści mogą podzielić się z młodszymi, jest doświadczenie, na które trzeba pracować latami.
Doceniam również, że eseista nie ukrywa siebie za ścianą pozornie obiektywnej narracji, opowiada zza kulis o tym, co towarzyszy mu przy czytaniu sztuki i pisaniu o niej, a horyzont intelektualny autora jest bardzo szeroki – od Boscha po Hasiora. Gronczewski mógł sobie na to pozwolić między innymi ze względu na swoją pozycję w literaturoznawczym świecie. Nie tłamsił słów w gardle, decydował się na pisanie o emocjach, jakie wywoływały w nim teksty, z którymi obcował. Nie jest to pustosłowie, lecz rodzaj wiwisekcji – sondy wpuszczonej w środek duszy i mającej określić, czemu sztuka działa na człowieka w określony sposób. Gronczewski konfrontuje własne odczucia z poszukiwaniem ich przyczyn, których nie szuka tylko w sobie, lecz także w tym, co podlega analizie. Dobrze ilustruje to następujący cytat:
Kiedy oglądam zabawy Karen Blixen utrwalone na filmie i widzę łapy wilka na jej wiotkich ramionach, odczuwam lęk, jakby igrały z sobą dwie sprzeczne istoty – w nagłych demonstracjach uczuć o tożsamym charakterze, lecz całkowicie innej ekspresji języka. Jakby nieważka, z eteru zbudowana kobieta, w jednej sekundzie mogła rozwijać się pośród tych gestów gwałtownych, eksplodujących z nadmiaru wesela i psiego szczęścia. „Gdy mi już nic nie zostało – wyznała Karen Blixen – okazałam się tak lekka, że los z łatwością mógł się mnie pozbyć”
Tenże, Domy i groby [w:] tegoż, Ciemne ścieżki…, s. 93. Przypis autora pominięto. [3].
Ponadto zebrane w tomie studia mają dwie podstawowe cechy, które je spajają – są one erudycyjne oraz interdyscyplinarne. Gronczewski skacze po różnych utworach pochodzących z wielu dziedzin sztuki, niczym tkacz tworzący ornament z wielu różnobarwnych nici. Jego szata to wyraz prawdziwej fascynacji kulturą, ale także próba umiejscowienia jej w głębszym kontekście, który pozwoliłby ją jeszcze lepiej pojąć, bo właśnie o wielopoziomowe rozumienie tekstów chodzi.
Ważną częścią recenzowanej pozycji są badania nad diariuszami – przede wszystkim Iwaszkiewicza
Kto dzisiaj odwiedza dom nad łąkami, nie widzi już łąk, torfowisk, domów rozproszonych w puszce. Daremnie szuka ściany wielkiego lasu. Daremnie obraca wzrok ku wysokim drzewom rozrzuconym po rozległej równinie. Nie widząc w rzeczywistości tego, co widzieć należy, widzimy wszystko w obszarach słowa, w rzeczywistości sztuki, dzięki tysiącznym spojrzeniom Zofii Nałkowskiej, jakie rozsnuły się tutaj w obszarach czasu i przestrzeni
A. Gronczewski, Miejsce na ziemi [w:] tegoż, Ciemne ścieżki…, s. 242. [6].
Człowiek – oto hasło klucz, które w moim mniemaniu opisuje intencje Gronczewskiego. Zainteresowanie Innym, jego dziełami i życiem to największe przesłanie humanistyki autora. Najważniejszy był dla niego intymny związek między człowiekiem a literaturą. Taki rodzaj uprawiania humanistyki jest mi szczególnie bliski, bo stanowi wyraz prawdziwego zaangażowania, wiary w moc słowa.
Refleksje zawarte w antologii to także swego rodzaju zbiór wspomnień człowieka, który nie tylko pisał o literaturze, lecz także jako prozaik był członkiem literackiej socjety. Wykorzystał to, wspominając autora Menueta z pogrzebaczem, o którym napisał: „patrząc na Grochowiaka, doznawał więc pewności, że w jego żyłach wędruje tajemna, esencjonalna i trudna do zdefiniowania dojrzałość. Chodzi mi o szczególne, gorzkie uczestnictwo w biegu czasu. O groźne, pospieszne gry i manipulacje czasem”
Na końcu – gwoli dopełnienia formalności – warto wspomnieć, że studia zebrane w tomie bronią się jako pełnoprawne rozprawy naukowe, są zaopatrzone w przypisy i dowodzą słuszności przyjętych tez. Uważam Ciemne ścieżki i jasne polany za tom ważny, nie tylko ze względów merytorycznych, lecz także – z powodu przyświecającej mu idei upamiętnienia wybitnego badacza literatury – formę ostatniej przysługi, którą uniwersytet oddaje swojemu wieloletniemu pracownikowi. To także humanistyka, która jest ciekawa, przyjemna w lekturze, poszerzająca horyzonty, zwyczajnie chce się ją czytać. To wszystko sprawia, że z całym przekonaniem mogę polecić książkę osobom, które interesują się polską literaturą. Odbiorcy nie muszą być znawcami, wystarczy, że pozwolą Gronczewskiemu się prowadzić przez Ciemne ścieżki i jasne polany.
A. Gronczewski, Ciemne ścieżki i jasne polany, red. nauk. M. Friedrich, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2020.