Nowy Napis Co Tydzień #197 / Dwie śmierci
Dwie śmierci były w moim domu;
po mieczu: der Tod – des Schlafes Bruder,
po kądzieli: śmierć – siostra snu.
Germańska śmierć jest mężczyzną,
w każdym razie rodzaju męskiego,
słowiańska i romańska – kobietą,
w każdym razie jako rzecze Mistrz
Polikarp: przyrodzenia niewieściego;
jest rzeczą godną mężczyzny walczyć
ze śmiercią rodzaju męskiego, nawet,
gdyby, jak u Ingmara Bergmana, polem
bitwy była tylko szachownica;
u Federico Felliniego śmierć zawsze
jest kobietą, zachwyca i zarazem budzi
odrazę, coś pomiędzy Claudią Cardinale
a truchłem;
gdy umierał ojciec, siedziałem przy nim
w ciemności, poddając jego płytkiemu
oddechowi rytm mego dwudziestoletniego
oddechu, jakbym podnosił go, dziecinnie
bezbronnego z ziemi, i chciał mu pomóc
pokonać ostatni odcinek drogi, w ojcu
coś pękło, usłyszałem suchy trzask, tak
pęka stalowa sprężyna doprowadzona do
ostateczności, zerwałem się z krzesła, lecz
ręka w czarnym lśniącym rękawie ugodziła
mnie w pierś, jakby chciała mi powiedzieć,
że mój ojciec nie należy już do mnie, to
był der Tod, Pan Śmierć, szedł od niego
silny zapach potu, gdy się poruszył,
osunęły się z niego mokre grudy, Wielki
Kret utrudzony pracą głęboko pod ziemią,
widziałem go, mając pewność, że jest
niewidzialny;
Do mojej matki przyszła Śmierć, siostra
snu, by zarzucić na mnie siedzącego na
skraju łóżka (nie liczącego dni, ni godzin,
jakbym był tutaj i zarazem gdzie indziej),
białą materię, coś jak żaglowe płótno albo
jedwab lub nylon, biel mnie oślepiła, to
zaraz minie, usłyszałem głos, jakby szedł
do mnie z głębi studni bez dna: nie wolno
ci patrzeć, gdy będę wyprowadzać duszę
z ciała twojej matki;
w holu mojego domu, tam gdzie zwykle
wieszam kurtkę i wełnianą czapkę, wiszą
dwie kosy, czasem słyszę jak w nocy jedno
ostrze lekko uderzy o drugie,
jakby mówiły: śpij spokojnie,
jesteśmy,
czuwamy.
Wiersz z tomu „Krzyk Sowy” (2014)