13.04.2023

Nowy Napis Co Tydzień #198 / Spowiedź „lingwistki”

To słowo często jest albo jakimś historycznym terminem albo straszydłem. Kiedy powiemy o kimś: „to jest poeta awangardowy”, to powszechnie znaczy to tyle, że my, czytający i przyzwyczajeni do dawnej formy, będziemy mieć z tym kłopoty. Bo to jest za trudne, bo to nas przerastaPisze się tak, jak toczy się życie – z Krystyną Miłobędzką rozmawia Jarosław Borowiec [w:] Miłobędzka wielokrotnie, Poznań 2008, s. 178–189.[1].

Czy Krystyna Miłobędzka jest poetką awangardową? Debiutowała wraz z twórcami Nowej Fali, jednak jej teksty nie dają się wpisać w szerszy kontekst grupy czy generacji literackiej – można powiedzieć, że od początku tworzy osobny projekt artystyczny. Na czym więc polega jej wyjątkowość? Autorka kieruje się zasadą „minimum słów, maksimum treściZnana maksyma twórców związanych z Awangardą Krakowską. Jej program poetycki opierał się na ekwiwalentyzacji uczuć, precyzyjnej budowie wiersza oraz dyscyplinie intelektualnej. Artysta miał być architektem – budowniczym zdań. Nie należy jednak utożsamiać Krystyny Miłobędzkiej z żadnymi współczesnymi jej grupami artystycznymi. W cytowanym wywiadzie wyraźnie podkreśla, że od zawsze była w swojej twórczości indywidualistką i nie umiała się utożsamić z konkretnymi nurtami w sztuce czy kolektywami.[2]”. I choć nietrudno wskazać twórców wyznających podobną wartośćTadeusz Peiper, Adam Ważyk, Jalu Kurek, Jan Brzękowski.[3], to artystki nie można pomylić z nikim innym. Zbiór jest/jestemK. Miłobędzka, jest/jestem, red. J. Borowiec, Lusowo 2020.[4] pomyślany został jako przekrój całego dorobku poetyckiego Miłobędzkiej i ukazał się jako wydanie jubileuszowe – na rok 2020 przypada sześćdziesięciolecie debiutu poetyckiego pisarki – mija pięćdziesiąt lat od wydania jej pierwszego tomu wierszyJ. Borowiec, Nota edytorska [w:] K. Miłobędzka, jest/jestem…, s. 385.[5]. Minimalizm, na który zwróciłem uwagę, jest szczególnie widoczny w jej ostatnich zbiorach: Imiesłowy, Po krzyku, gubione, dwanaście wierszy w kolorze oraz więcej nic. Można powiedzieć, że to on znamionuje dykcję dojrzałej, uformowanej już poetki. Z kolei twórcze początki – AnaglifyPokrewne – są uznawane przez krytykę za teksty na pograniczu poezji i prozy poetyckiej. Dzięki takiemu zabiegowi stajemy się po części uczestnikami procesu twórczego – obserwujemy, w jaki sposób kształtowała się poetyka Miłobędzkiej oraz dowiadujemy się, jak istotna dla autorki jest forma literacka.

Wielu krytyków uważa poetkę za przedstawicielkę poezji lingwistycznej przez wzgląd na to, jak ważny jest dla niej język jako narzędzie. Miłobędzka wielokrotnie w swoich wierszach podejmuje refleksje o charakterze autotematycznym – interesuje ją kształt własnego pisarstwa oraz wybrakowanie słów. Przykładów nie trzeba szukać długo, więc pozwolę sobie przytoczyć tylko dwa z naprawdę licznych rozważań artystki:

cisza
nie ma słów na las w śniegu

brnąć w to dalej?
przystanąć?
uklęknąć?
zawrócić?K. Miłobędzka, ***, z tomu Imiesłowy [w:] tejże, jest/jestem…, s. 244.[6]

[…] i słów, dziewczyno, jest zawsze mniej
a żywego więcej niż potrafisz znaleźćTaż, ***, z tomu Po krzyku [w:] tejże, jest/jestem…, s. 289.[7]

Czym jest „żywe” w języku? Czy objawia się poprzez artystyczną redukcję? Czy „żywe” jest tym samym, co niewypowiedziane? W dojrzałej twórczości Miłobędzkiej, wedle wieluCzęsto postrzegana jest jako przedstawicielka poetyckiego lingwizmu; dla którego najbliższą tradycję stanowi twórczość Bolesława Leśmiana, Tymoteusza Karpowicza i Mirona Białoszewskiego. Anna Legeżyńska pisze, że „filozofujący lingwizm” Miłobędzkiej „próbuje dać odpór kryzysowej świadomości języka”, rozumianej jako „zużycie szablonów mowy, ale jednak nie zużycie samej idei werbalnego powiadamiania”. Alina Świeściak w artykule poświęconym Krystynie Miłobędzkiej dla portalu przewodnik poetycki, https://przewodnikpoetycki.amu.edu.pl/encyklopedia/krystyna-milobedzka/ [dostęp: 28.01.2023].[8] lingwistki, paradoksalnie przeważa poetyka milczenia. Dla niej poezja jest z założenia eksperymentem, a mowa to twór żywy i nieokiełznany. Poetka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że niedopowiedzenia wpływają na wyobraźnię odbiorcy, pobudzając ją.

Warto także pamiętać, że Krystyna Miłobędzka związana jest z teatrem, w którym rozmyślania nad rolą i znaczeniem słów niejednokrotnie stanowią punkt wyjścia do tworzenia nowych jakości artystycznych. Wielu myślicieli podejmowało refleksję nad językiem i jego granicamiMiędzy innymi Jacques Lacan, Ludwig Wittgenstein, Søren Kierkegaard, Ferdinand de Saussure.[9]. Autorka jednak nie utożsamia się z żadnym konkretnym nurtem filozoficznym – w wywiadach wielokrotnie podkreślała, że początkowo nie zdawała sobie nawet sprawy z osobności własnego rozumienia świata. Miłobędzka nie odsyła do teoretycznoliterackiego zaplecza. Jej rozważania filozoficzne są konsekwencją prywatnej kontemplacji świata i języka, który ma ten świat opisać. Kto wie, w jakim stopniu lektura prac teoretyków wpłynęłaby na jej warsztat. W poetyce Miłobędzkiej występuje wyobcowanie związane z ograniczonością mowy, szczególnie widoczne we fragmencie poematu Kurtyna:

[…]
nauczyłam się powtarzać, nie mówić tylko powtarzać, teraz wiem,
całe życie powtarzałam, godzinami patrzę w kalendarz i niczego mi
nie oznajmia znak bliźniąt, nie mogę się przyzwyczaić do tej, która
usiłuje być mną

ma cienkie palce zginające się we wszystkich kostkach w obie strony,
tak i tak, brzydzę się tych zadbanych tłustawych od kremu rąk z czerwonymi
paznokciami, ogląda te ręce i podziwia, nienawidzę podziwiania,
nienawidzę jej uczesanej głowy, brzydzę się schludnością tej
baby, może to nie kobieta, mu-mia wygotowana

ona ma złote oczy, przypatrz się
żaba, tu siedzi żaba

z jakiego daleka można to objąć
jest taka chwila przed zaśnięciem
reszta w cieniu tej samej drogi
pierwsze drzewa w jaśnie

nie, niebo nie
za bardzo nie moje, zawdzięczone
przyszłam już na gotowe

to przez mały zapas słów

tego się nie stwarza, to biegnie się przed siebie z całych, nie, nie sił,
nie pamięci

nie wiem, gdybym miała większy zapas słów

opowiadam ci tylko jak jestem zrobiona od środka, co we mnie zostało

same drzwi

ten ruch od siebie

ręka na twojej głowie

więc jestem tu żeby być? żeby się podarować – co ze mnie za prezent?K. Miłobędzka, ***, z tomu Wykaz treści [w:] tejże, jest/jestem…, s. 184–185.[10]

Mamy tu do czynienia z podmiotem wywłaszczonym, a jednak wciąż próbującym uchwycić swoje ulotne „ja” – dynamiczne, zmienne i nieokiełznane. Czy oznacza to, że jest on z góry skazany na porażkę? Zdecydowanie nie. Każdy rodzaj językowej ekspresji własnej tożsamości przybliża nas do odkrycia prawdy o sobie. To właśnie dzięki tym poszukiwaniom nieustannie się rozwijamy. Krystyna Miłobędzka od początku swoich twórczych zmagań na pierwszym miejscu stawia próbę poznania siebie. Czytając jest/jestem możemy przyglądać się różnym stadiom tych starań. W Anaglifach Miłobędzka zawarła specyficzne studium świata, poznajemy rzeczywistość za pośrednictwem konkretnych przedmiotów, następnie w Spisie z natury poetka płynnie przechodzi od kontemplacji rzeczywistości do próby skupienia się na sobie samej. Mamy zatem ważne przejście od studium przedmiotu do studium podmiotu. Właśnie w kategoriach transgresji postrzegać można tomy Dom, pokarmy, Wykaz treści, Imiesłowy, Po krzykugubione.

Sądzę, że wybór poezji Miłobędzkiej skłania do refleksji nad tym, co tak naprawdę nas określa i kształtuje. Czy samostanowimy o sobie, czy może jednak, paradoksalnie, nasze „ja” pochodzi z zewnątrz? Jaki jest stosunek tych zewnętrznych sił?

Za mną ten las z którego wzięłam las sobie. Nie dość leśny i nie dość
człowieczy, powoli wznoszony lasami latami które do niego traciłam.
Niedoznanie niedoczute do nazwy, za czułe na imię, nie wspomnienie
kołatanie miejsc zdobytych niechcąco, okrążanie znajomym niepo-
kojem
nasze czujne jeże
małe chrząszczenie w mrówce albo w żuku
dalej się nie przedrę. Jest na pewno tylko skrzyżowanie dróg w lesie
całkiem jasne, po bokach szare kłębowisko dymuTaż, Ozdobny zawijas ciągle mi przysłania, z tomu Dom, pokarmy [w:] tejże, jest/jestem…, s. 127.[11].

Wbrew pozorom to nie język wysuwa się na pierwszy plan przy lekturze, a specyficzna wrażliwość i osobliwe, poetyckie spojrzenie na świat. Miłobędzka rozsiewa w swej liryce wiele tropów, których nie można pominąć, jeśli jest się uważnym czytelnikiem, dlatego też warto zwrócić uwagę, że zdecydowanie bliżej jej do angloamerykańskiej konfesyjności niż do poezji z założenia lingwistycznej. To wyznanie, przesączone przez świadomość literacką autorki, objawia się w postaci redukcji. Niekiedy dostrzegalna przy lekturze tendencja do redukcji i zawłaszczania pojemnych słów, takich jak: „my”, „ty”, „ja”, „wszystko”, „nic”, „słońce” czy „niebo” staje się mecząca, bowiem trudno w każdym ogólniku dopatrywać się indywidualności lub ukrytych treści. Ma to jednak też swoje zalety, ponieważ potęguje poetykę milczenia i zachęca do czytelniczych poszukiwań własnej wrażliwości. Autorka porusza najczęściej bliskie sobie tematy – w kręgu najistotniejszych pojęć znajdują się: natura, własna twórczość, samopoznanie, a także relacje międzyludzkie, ze szczególnym uwzględnieniem macierzyństwa. Zdefiniowanie zależności pomiędzy poezją konfesyjną i twórczością Krystyny Miłobędzkiej sprawia, że czytelnik dostrzega zupełnie nowe jakości tych tekstów.

zgubiona i przywiązana
(zgubiona i przywiązana)
w klatce domu, w klatce ławki, w klatce parku, śmiesznie obca w klatce
kuchni, nikt ci nie poda pilnika w chlebie ani sprężyny od zegarka,
mogę tylko na oślep uderzać i nawet nie słyszą i nie boli i nie puszcza,
ona otworzyła gaz, musiała raz coś otworzyć naprawdę
ja w klatce piersiowej, ja w klatce piersiowej w klatce miejskiego placu,
bez jednego szczęśliwego pomysłu, bez jednego szczęśliwego potrza-
sku, nie pomogą, można wygadać płuca
jest noc i to też jest klatka, Sylvia Plath
śpij, śpij
za wszystkie czasy, za całe niech ci się naśni – wielki lot – taniec – nad,
dobrze że jesteś, dobrze że w tym domu jest takie umajone drzewko,
z którego mały chłopiec sfruwa i wszędzie ma wiele miejsca
nigdy ci nie pokażę klatek w zoo, nie będziesz miał kanarka ani rybek,
chociaż tyle mogę (reszta jutro), klatka lasu, zobacz, klatka lasu taka
ładna, wejdźTaż, ***, z tomu Wykaz treści [w:] tejże, jest/jestem…, s. 157.[12]

I właśnie to „wejdź” jest wyraźnym zaproszeniem do świata Krystyny Miłobędzkiej.

Krystyna Miłobędzka, jest/jestem, red. Jarosław Borowiec, Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2020

jest / jestem - Krystyna Miłobędzka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adrian Buczyński, Spowiedź „lingwistki”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 198

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...