24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / Środowiskowa anatema

Poniżej prezentujemy pierwszą odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autorka.

Wstęp

Postawione przede mną zadanie wydaje się niebezpieczne, w tym sensie, że każda odpowiedź może w konsekwencji oznaczać środowiskową anatemę. To po pierwsze. Po drugie, literatura, zwłaszcza w ostatnim czasie, stała się swego rodzaju zakładnikiem politycznych sympatii, co w społeczeństwie tak tragicznie podzielonym, można powiedzieć – pękniętym, jak obecnie społeczeństwo polskie powoduje ostrą polaryzację także w zakresie preferencji artystycznych, postrzeganych często – i jak najbardziej niesłusznie – przez pryzmat kryteriów całkowicie pozaliterackich. To tragiczne uwikłanie literatury i środowiska literackiego w politykę, ale też – w układ środowiskowy – naznacza, niestety, wygłaszane opinie oraz oceny. Chodziłoby zatem, po trzecie, przede wszystkim o zainicjowanie pewnego długofalowego procesu – bo to musi być proces – uniezależnienia ocen artystycznych i określania środowiskowej pozycji autorów od czynników niemających nic wspólnego z kryteriami estetycznymi, czy szerzej – z wymiarem wartości samego utworu, niezależnie od całej tej otoczki polityczno-towarzyskiej rządzącej życiem literackim i często determinującej postrzeganie danego twórcy oraz jego dzieła.

Jest to zatem wołanie o przywrócenie polskiemu życiu literackiemu właściwego miejsca kompetentnej krytyki literackiej, podejmowanej w oparciu o obiektywne kryteria z zakresu aksjologii dzieła literackiego, a nie w zależności od osobistego gustu krytyka, dyktowanego indywidualnymi upodobaniami oraz rozmaitymi koneksjami i animozjami środowiskowymi. Rzecz jasna, zdaję sobie sprawę zarówno z utopijnego charakteru powyższego postulatu, jak i z faktu istnienia rozmaitych typów krytyki literackiej. Nie mam zatem na myśli tak zwanej krytyki towarzyszącej, w obrębie której dochodzi zazwyczaj do swego rodzaju symbiotycznego zespolenia pomiędzy autorem dzieła a recenzentem. Nie piszę też w tym momencie o krytyce projektującej, gdyż ta zawsze musi być i będzie podporządkowana jakiejś wizji literatury, uznanej przez krytyka za optymalną czy idealną realizację wyimaginowanego modelu. Tych różnego rodzaju konfiguracji rozmaitych typów krytyki wskazać można wiele, z pewnością sam fakt ich istnienia jest elementem niezwykle cennym i wzbogacającym życie literackie, jego dynamikę oraz kształt. Brakuje wszakże krytyki opisowej, budującej całościowy obraz przemian literackich danego czasu, wskazującej dominaty, a zarazem czujnej i wrażliwej na zjawiska.

Wymień trzech pisarzy niedocenionych w literaturze po roku 1945

Pisarzy niedocenionych, niedowartościowanych – i przede wszystkim – pisarzy zapomnianych, pomijanych, zepchniętych do literackiego czyśćca wskazać można wielu. W zasadzie można by stworzyć całą antologię nazwisk przyporządkowanych do powyższych kategorii. Czym innym bowiem wydają się nazwiska twórców niezauważonych – i tym samym niezajmujących należnej im pozycji – czym innym pisarzy niegdyś cieszących się uznaniem oraz popularnością, dziś jednak nieobecnych lub niemal nieobecnych w literackim kanonie i po prostu w czytelniczej świadomości. Ostatnia z wymienionych grup wydaje się szczególnie liczna, a należą do niej choćby Jerzy Harasymowicz – niegdyś beniaminek władzy, dziś odrzucony i zapomniany, chyba niesłusznie. Do tejże kategorii twórców zepchniętych poza obieg literacki i poza świadomość czytelniczą zaliczyłabym też Tadeusza Nowaka oraz Stanisława Grochowiaka – uznawanych niegdyś za nowatorów, a dzisiaj nieobecnych. To samo zjawisko w dużej mierze zaczyna dotykać twórczość Czesława Miłosza, który mimo otrzymanego Nobla uznawany jest – zwłaszcza przez młodsze pokolenie – za pisarza przebrzmiałego i jakoś anachronicznego. Podobną konstatację można by sformułować odniesieniu do Iwaszkiewicza, ważnego w końcu poety, zepchniętego z piedestału i umieszczonego w lochach bibliotecznych magazynów. Inny typ nieobecności jest udziałem pisarzy jeszcze żyjących, często świetnych, którzy nigdy nie zaistnieli w literaturze na miarę swego talentu. Jako przykład przytoczyłabym tu nazwisko świetnej poetki oraz eseistki Katarzyny Turaj-Kalińskiej, której twórczość znana i ceniona jest w bardzo wąskim gronie, a która nigdy nie zdobyła literackiego Parnasu i mimo wielkiego talentu pozostaje niezauważona przez krytykę.

Los twórców zapomnianych dotyka także wybitnych krytyków literackich, wśród których należałoby wspomnieć Jerzego Kwiatkowskiego; jego rozpoznania krytyczne zachowują wciąż swoją aktualność, a teksty mogą być wzorem pięknego stylu, mimo tego jego nazwisko dzisiejszym adeptom polonistyki często nic już nie mówi.

Innego rodzaju nieporozumienia związane są z twórczością Karola Wojtyły, najpierw nazbyt krytycznie kontestowaną, potem – już po wyborze na Stolicę Piotrową – traktowaną na prawach wyjątkowych i opisywaną niemal wyłącznie w ujęciu biografistycznym, bez uwzględniania jej udziału w procesie historycznoliterackim.

Wymień trzech pisarzy przecenionych w literaturze po roku 1945

Niewątpliwie trudniejsza i bardziej ryzykowna jest odpowiedź na pytanie o twórców przecenionych. Pozostanę zatem raczej w bezpiecznej przestrzeni nazwisk pisarzy, którzy już odeszli z tego świata, gdyż angażowanie się w bardziej współczesne wskazania nie tyle prowadziłoby do potrzebnych niewątpliwie przewartościowań, ile stałoby się pretekstem do środowiskowego wykluczenia. W tym wypadku niech czas weryfikuje wartość dzieła dzisiejszych beneficjentów łaskawości krytyków i medialnej polityki. Gdy jednak zaczynam w myślach odtwarzać listę nazwisk pisarzy ważnych w okresie PRL-u, którzy znacząco wpłynęli na kształt polskiej literatury tego czasu, muszę stwierdzić, iż trudno mi wskazać kogoś zdecydowanie przecenionego – w tym sensie, że jego twórczość miałaby przestać być ważna także z dzisiejszej perspektywy. Przecież i Myśliwski, i Kuśniewicz, i Hłasko, i Tyrmand, ale też Brandys, Dygat, Nałkowska, Konwicki, Stryjkowski, Grynberg, Krall, Wańkowicz, Kapuściński, Parnicki, Andrzejewski czy Malewska – tworzą plejadę postaci oraz utworów ważnych – zdolnych do reaktualizowania swoich znaczeń, a równocześnie dzieł pozostających świadectwem czasu zapośredniczonego w stosunku do ówczesnej rzeczywistości. Przecież nie wymienię w tym miejscu jako przykładu pisarzy przecenionych Putramenta czy Dobraczyńskiego, gdyż oni de facto nigdy rzeczywistej pozycji literackiej nie posiadali, a wyniesienie ich do literackiej elity było wynikiem działań nieposiadających punktów stycznych z literaturą i życiem artystycznym. Przeceniony był pewnie Leon Kruczkowski – dziś już niemal zupełnie zapomniany, choć jego sztuka Niemcy zachowa, być może, swą historyczną wartość. Nie wymienię Fleszerowej-Muskat czy Natalii Rolleczek, gdyż nigdy nie były to autorki funkcjonujące w obiegu wysokim. Nie wypada zaś powiedzieć, że autorem zdecydowanie przecenionym – przynajmniej od pewnego momentu – był ksiądz Jan Twardowski, we wczesnych wierszach rzeczywiście bardzo oryginalny, potem powielający samego siebie i zdecydowanie wtórny… Nie powiem też, że przeceniona była Kamieńska, bo to z kolei odnosi się jedynie do jej wczesnej aktywności twórczej. Przecież na tle innych produkcji tamtego czasu prezentowała się jako mało zideologizowana i zawsze przesiąknięta żarem zaangażowania oraz autentyzmu. Natomiast recepcja jej twórczości po Białym rękopisie stawia ją raczej w kręgu pisarzy niedoczytanych i niedocenionych… Tak więc odpowiedź na drugie z pytań –o pisarzy niesłusznie przecenionych – nie przynosi żadnej konstruktywnej, jednoznacznej i wyraźnej odpowiedzi. Raczej uświadamia, że ówcześnie ustalone hierarchie chyba nadal obowiązują, a zmiany czy przesunięcia w tym paradygmacie wymagają – być może – większej, dłuższej perspektywy czasowej i spojrzenia kogoś młodszego, kto nie był ukształtowany przez tamten kanon lekturowy…

Wymień po trzy tytuły dzieł zbyt nisko lub zbyt wysoko ocenianych w literaturze po roku 1945

Wolę zasadniczo wymieniać dzieła niedocenione niż przecenione, trudno mi jednak uciec od wskazania jednej książki, w moim odczuciu zdecydowanie przereklamowanej. Chodzi mianowicie o Dzienniki Marii Dąbrowskiej, pokazujące pisarkę w wyjątkowo nieciekawym świetle jako istotę miałką, pozbawioną głębi i skupioną na powierzchownych drobiazgach. Intelektualna jałowość refleksji Dąbrowskiej staje się tym bardziej widoczna w zestawieniu z niedowartościowanym Dziennikiem Jana Józefa Szczepańskiego – zawierającym szeroką i bardzo wnikliwą panoramę całej epoki. Dziełem niedoczytanym oraz właściwie nieobecnym w literackiej świadomości jest Jezus z Nazaretu Romana Brandstaettera, utwór pod wieloma względami pionierski i jedyny w polskiej prozie. Podobną uwagę odnieść można do prozy historycznej Hanny Malewskiej, szczególnie do książki Przemija postać świata. Przeceniony zaś w swoim czasie wydaje się Edward Stachura i jego Siekierezada, z dzisiejszej perspektywy zwyczajnie nudnawa. Natomiast dziełem niesłusznie zapomnianym są Rozmowy polskie latem 1983 roku Jarosława Marka Rymkiewicza, jeszcze dzisiaj żywe i wywołujące w niejednym miejscu śmiech, dzięki dowcipnej narracji. Niedoceniona pozostaje poezja Krystyny Miłobędzkiej, Joanny Kulmowej, Ludmiły Marjańskiej czy Joanny Pollakówny – choć każda inaczej i z innych powodów. W tym kontekście przecenione mogą się okazać niektóre przynajmniej tomy Julii Hartwig, bynajmniej nie wybitniejsze od twórczości poetek wymienionych jako niedoczytane i niesłusznie zmarginalizowane. Wreszcie wciąż nie uzyskała należnego jej miejsca na mapie polskiej literatury twórczość literacka i teatralna Karola Wojtyły, potraktowana bardziej jako obiekt swoistego kultu postaci niż jako przedmiot obiektywnego dyskursu krytycznego czy historycznoliterackiego, przywracającego pisarstwu Wojtyły rangę należną mu nie z powodu świętości autora, lecz z powodu istotnej wartości artystycznej, duchowej i intelektualnej jego tekstów. 

Zakończenie

Każda epoka literacka posiada swoich idoli i faworytów. Każda wytwarza własny kanon dzieł ważnych dla czytelników w danym czasie. Jedynie arcydzieła mają tę przedziwną moc reaktualizowania swoich sensów i odczytywania ich w perspektywie znaczeń oraz wartości uniwersalnych. Jak na tym tle będzie się przedstawiała twórczość literacka lat 1945–1989, tak naprawdę okaże się za kolejne pięćdziesiąt lat. Wówczas przyjdzie czas nowego kanonu… Czy znajdą się w nim dzieła należące do naszej współczesności? Czy zachowają one swoją trwałość, rangę i znaczenie – innymi słowy: czy będą zdolne poruszać wrażliwość przyszłych czytelników? Czas pokaże, o ile w ogóle będą jeszcze jacyś czytelnicy…

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zofia Zarębianka, Środowiskowa anatema, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...