04.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #201 / Patrząc na zamknięty świat. Recenzja książki „Akwarium” Tomasza Potkaja

Tytułowe akwarium z książki Tomasza Potkaja to przestrzeń hermetyczna, nieprzenikniona, a zarazem intrygująca. Taka, w którą z zainteresowaniem zagłębił się autor i do obserwacji której zaprasza czytelnika, a obserwacja to tyleż drobiazgowa i pełna historycznych faktów, co żywa i wciągająca.

Myliłby się rzecz jasna ten, kto niesłusznie sugerując się tytułem książki Potkaja, doszukiwałby się w niej tematyki marynistycznej. Rzecz to bowiem traktująca o literaturze, a mówiąc ściślej – o tworzących ją ludziach. Pojemny (nomen omen) symbol akwarystyczny jest tu jedynie metaforą zbierającą jak w soczewce esencję świata opisywanego przez pisarza. A świat ten dotyczy… pisarzy właśnie. Literatów polskich tworzących nie tylko utwory artystyczne, lecz także historię oraz kształtujących otaczającą ich rzeczywistość. Rzeczywistość okresu PRL, ale także, siłą rzeczy, tę późniejszą. Albowiem choć świat, w który zagłębia się Potkaj, jest z jednej strony osobny, a nawet osobliwy, dokonania jego bohaterów oddziaływały na świat kultury i społeczeństwo w czasach im współczesnych oraz miały wpływ na to, jak kształtowała się polska rzeczywistość po 1989 roku. Tytułowe akwarium to zgoła ironiczne określenie postaci powiązanych ze Związkiem Literatów Polskich – organizacji wyjątkowej, niemal elitarnej. Ale jednocześnie odciskającej swe piętno na Polsce jako takiej.

Jak pisze Potkaj we wstępie swej książki, przywołując cytat z rozmowy Zbigniewa Herberta i Jacka Trznadla:

Oni byli w akwarium, mieli swoje kluby, samochody, żyli po prostu w izolacji, stworzono ten zamknięty krąg ludzi, którzy odbijali sami siebie.

Słowa te, pochodzące z rozmowy Herberta i Trznadla zamieszczonej w słynnej Hańbie domowej, stanowią w istocie wymowne motto całej książki Potkaja. Książka ta jest bowiem próbą wkroczenia w ów zamknięty krąg, wniknięcia w wyizolowany świat, przyjrzenia się jego tajemnicom. Tym klubom, do których inni nie mieli dostępu, tym samochodom, tym ludziom, których niby to zna każdy polski czytelnik, a o których często nie wie prawie nic. To próba wniknięcia, próba opowiedzenia o nich i odpowiedzenia na pytanie o to, dlaczego byli tym, kim byli. 

Powiedzmy od razu i wprost – próba nader udana. Pomimo tego, że zadanie było trudne, niemalże karkołomne.  

O czym (o kim) jest ta książka?

Warto wyjaśnić dokładniej rzecz podstawową, która może wydać się niektórym oczywista i banalna, jednak tym mniej zaznajomionym z historią polskiej literatury drugiej połowy XX wieku może pomóc w zrozumieniu kluczowego kontekstu książki Potkaja. Czym w istocie był Związek Literatów Polskich, nad którym pochyla się autor? Dlaczego przyglądanie się temu środowisku mogło zainteresować twórcę kilkusetstronicowego i przemyślanego literacko opracowania? Dlaczego warto było przeglądać setki źródeł? Dlaczego wreszcie dziś, wiele lat po okresie największej świetności ZLP, polski czytelnik mógłby zaciekawić się tą opowieścią? 

W największym skrócie – bo akwarium, które kolejnymi zdaniami i anegdotami buduje na kartach swej książki Potkaj, staje się zarazem zwierciadłem, w którym odbija się społeczny, kulturowy, a także polityczny klimat PRL. To zwierciadło, w którym objawia się świat fascynujący, choć może chwilami wręcz odpychający, a czasem nawet, zdawałoby się, śmieszny. 

Związek Literatów Polskich to organizacja, którą uważa się za kontynuatora tradycji Związku Zawodowego Literatów Polskich. Ten założył nie kto inny, jak sam Stefan Żeromski w 1920 roku w Warszawie podczas zjazdu polskich literatów, który odbył się w stolicy odrodzonej Rzeczypospolitej. Po przerwie, wywołanej drugą wojną światową oraz okupacją, organizację formalnie reaktywowano w połowie lat czterdziestych. W praktyce jednak założono zupełnie nową. Pierwszym prezesem został Julian Przyboś, a w zarządzie znalazły się takie postaci jak Adam Ważyk, Mieczysław Jastrun czy Jerzy Putrament. Literaci z jednej strony ważni i znakomici, z drugiej zaś… Nie da się ukryć, że dziś Putrament bardziej kojarzony jest jako niechlubny bohater Zniewolonego umysłu Miłosza niż jako autor prozy.

Nazwę „Związek Literatów Polskich” przyjęto pod koniec lat czterdziestych na zjeździe w Szczecinie, od którego to zjazdu rozpoczął się okres socrealizmu w polskiej literaturze. Związek zorganizowano na wzór podobnych organizacji, jakie funkcjonowały w ZSRR: nie mogło być inaczej w satelickiej wobec stalinowskiego imperium Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Przez kolejne lata nie było tajemnicą, że posłuszni wobec władzy członkowie związku mogli liczyć na przywileje, synekury czy przydział mieszkań. Nie było tajemnicą, że literaci mieli wszak wpływ na społeczeństwo. Władza miała zaś wpływ na literatów, choć słowa statutu ZLP dumnie głosiły, że „strzeże godności, praw i obowiązków stanu pisarskiego”.

Z powyższych względów dogłębne spojrzenie na ów hermetyczny i niejednokrotnie dwuznaczny świat jest doświadczeniem wciągającym i fascynującym. Był to bowiem świat nietypowy, świat, w którym mieszały się pierwiastki artystycznej bohemy i partykularnych interesów. Był to świat moralnej niejednoznaczności. Świat kultury i braku kultury, władzy i słabości, postaci wielkich i małych. Wydaje się, że właśnie ta paradoksalność owego świata połączona z jego enigmatycznością skłoniła Tomasza Potkaja do wejrzenia weń.

Nie tylko archiwista 

Sięgając po Akwarium, czytelnik zada sobie kolejne, równe fundamentalne pytanie. Kim w zasadzie jest jego autor? Odpowiedź najprostsza, jak to zwykle bywa, wypływa z podstawowych informacji biograficznych. Tomasz Potkaj to urodzony w 1968 roku dziennikarz, historyk oraz autor książek, które najogólniej można zaklasyfikować jako przynależące do gatunku literatury faktu. Wydał między innymi pozycje Krzysztof Klenczon. Historia jednej znajomości(wraz z Anną Klenczon), a także Przekrój Eilego. Biografia całego tego zamieszania z uwzględnieniem psa Fafika. Ostatnia z wymienionych książek przyniosła mu nominację do Nagrody Historycznej czasopisma „Polityka”, a także Nagrodę Krakowskiej Książki Miesiąca w lutym 2020 roku.

Twórczość Potkaja spotkała się z wieloma pochwalnymi głosami krytyki. Doceniano warsztatową biegłość historyka i dziennikarza w zbieraniu, selekcjonowaniu i opisywaniu faktów. Chwalono jego faktograficzną prozę za utrzymywanie równowagi między dogłębnym merytorycznie opisem zdarzeń a przystępną i dobrą literacko formą. Potkaj wnikliwie przygląda się w swych książkach opisywanym postaciom i środowiskom. Opisuje pojedyncze zdarzenia, ale tworzy z nich zarazem przenikliwy, kompletny obraz minionej rzeczywistości oraz budujących ją struktur. Tak było chociażby w przypadku publikacji o „Przekroju”. Wystarczy zresztą przywołać dwa wybrane głosy krytyków, by dostrzec naczelne zalety prozy Potkaja. 

Dwie legendy złączone ze sobą nierozerwalnie. Tygodnik „Przekrój”, pismo cudowne, które z Krakowa promieniowało na cały PRL, zwłaszcza w latach 60. […] To cudo stworzył Marian Eile, redaktor jeszcze przedwojenny, którego trzeba postawić w rzędzie tych największych: Giedroycia, Grydzewskiego, Rakowskiego. […] Tomasz Potkaj wydał książkę o tych fenomenach, bardzo żywą i interesującą, świetnie oprawioną i ilustrowaną, dobrze napisaną. Eile by pochwalił – Wiesław Władyka, „Polityka”. 

To książka świetna badawczo, warsztatowo, ba, edytorsko. A jednocześnie, oddając cześć należną urodzie dawnego „Przekroju”, stawia ważne i aktualne pytanie: o potrzebę i cenę modernizacji. […] Najbardziej wartościowe w książce Tomasza Potkaja wydaje mi się ukazanie z całą ostrością i uczciwością paradoksu tkwiącego w samym „Przekroju” – Wojciech Stanisławski, „Sieci”.  

Zauważmy, z jak odmiennych światopoglądowo periodyków pochodzą powyższe pochwały. To dowód na jakość tej prozy i rzetelność zbieranych przez Potkaja informacji. W drugiej z przytoczonych opinii dostrzegamy ponadto wspomnienie uczciwości w ukazywaniu paradoksów opisywanego środowiska. Tak było w przypadku książki o „Przekroju”, tak też jest w opowieści traktującej o dziejach Związku Literatów Polskich. Potkaj nie ucieka od tematów trudnych, kontrowersyjnych, wyciąga na światło dzienne rozmaite historie ukryte w mroku. Zarazem unika moralizatorstwa i osądzania. Nie przypisuje sobie roli sędziego i rozjemcy. Jest raczej skrupulatnym archiwistą, obiektywnym obserwatorem, który za zadanie postawił sobie opis zdarzeń i osób, nie ich ocenę. I to jest niewątpliwie jeden z największych plusów Akwarium – autor pozwala czytelnikowi na gruntowne zapoznanie się z przedstawianym światem i jego bohaterami, ale zarazem pozostawia mu wolność w kwestii wartościowania określonych wydarzeń czy ludzkich wyborów.

Jednocześnie należy jasno zaznaczyć, że warstwa faktograficzna Akwarium jest przygotowana bardzo rzetelnie i szczegółowo. A informacje ukazywane przez autora płyną zewsząd – począwszy od akt pochodzących z rozlicznych archiwów, w tym z Instytutu Pamięci Narodowej, przez biografie, wspomnienia, dzienniki i listy niezliczonej liczby pisarzy, a skończywszy na rozmowach z kilkunastoma pisarzami. Wśród tych ostatnich, którzy wsparli Potkaja swym świadectwem w tworzeniu historii o ZLP, można wymienić między innymi Józefa Hena, Tomasza Jastruna, Mariana Pilota, Ernesta Brylla czy Adama Zagajewskiego. Wartość poznawcza opowieści snutej przez Potkaja jest więc oczywista.

Fakty i literatura

Wreszcie w tych ogólnych rozważaniach nad Akwarium, dochodzimy do pytania ostatniego – jak przedstawia się literacka wartość publikacji? Rozważania zamieszczone w tej recenzji siłą rzeczy mają charakter ogólny z dwóch powodów – po pierwsze, nie sposób pomieścić historii liczącej trzysta stron w kilku tysiącach znaków, ale, co ważniejsze, nie warto. Nie warto przytaczać wszystkich anegdot, historii i szczegółów, tworzyć listy najważniejszych wydarzeń i postaci. W to wszystko warto bowiem zagłębić się samemu, sięgając po książkę Potkaja. Stać się świadkiem i współuczestnikiem barwnego świata rodzącego się na kolejnych kartach Akwarium. Bo książka ta poprzez przemyślaną formę, niewątpliwą wartość faktograficzną i bogaty acz przystępny język pozwala na prawdziwy, szczegółowy i przynoszący ogrom estetycznych wrażeń wgląd w unikatowy świat. To wgląd klarowny, niezmącony nadmiernym patosem, językowym efekciarstwem czy nudą historycznej kwerendy. Wręcz przeciwnie – jest to obraz przejrzysty i fascynujący. Niczym spojrzenie na akwarium najczystsze, najbardziej egzotyczne. 

Warto jednak przedstawić swoisty przedsmak wrażeń płynących z narracji Potkaja, z historycznej wędrówki przez ten zamierzchły świat literatury, dawnych dziejów Polski, polityki. Oto próbka tego, co czeka współtowarzysza autora w tej podróży w przeszłość. Na zasadzie pars pro toto:

Kiedy szukałem w pamięci literackiego obrazu siedziby związku pisarzy, przypomniał mi się opis Domu Gribojedowa, siedziby Massolitu, z Mistrza i Małgorzaty. Ze zdjęć na ścianach klatki schodowej spoglądali na każdego wchodzącego członkowie stowarzyszenia, a na pierwszym piętrze znajdowały się biura. W jednym rozdzielano jednodniowe delegacje twórcze, w drugim odbywały się zapisy na papier, w kolejnym rozliczano tekściarzy.

Najdłuższa kolejka stała zawsze do drzwi z tabliczką „Problemy mieszkaniowe”. „Każdy, kto trafił do tego domu, jeśli oczywista nie był zupełnym tępakiem, od razu wiedział, jak dobrze żyje się wybrańcom losu – członkom Massolitu”. Tyle literatura.

Gdybyśmy któregoś dnia w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych weszli do siedziby Związku Literatów, zastalibyśmy mnóstwo osób w kawiarni. Na piętrach i korytarzach, w oparach papierosowego dymu, kręciliby się ludzie w różnym wieku, częściej starsi niż młodsi i raczej mężczyźni niż kobiety, załatwiający rozmaite sprawy: stypendia, zapomogi, mieszkania. W którymś z pokoi mogłoby odbywać się zebranie. Jedna rzecz byłaby zapewne niezmienna, niezależnie od dekady. W gabinecie na pierwszym piętrze przy biurku, pochylony nad papierami, siedziałby mężczyzna. Z wąsem, wysoki, szczupły, w miarę upływu lat – w okularach i z coraz wyższym czołem. W letnie dni, kiedy krótki rękaw koszuli odsłaniałby przedramię, można by było dostrzec na nim wytatuowany numer obozowy 119 137. To Jan Maria Gisges, jedna z najważniejszych osób w Związku Literatów. Ponieważ jego nazwisko nie mówi dziś zbyt wiele, prześledźmy pokrótce drogę, która doprowadziła go do tego miejsca.

Urodził się w Nisku w 1914 roku, maturę zdał w Kielcach. Studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim przerwał mu wybuch wojny. W czasie okupacji pracował na poczcie, uczestnicząc w działaniach konspiracyjnych. Aresztowano go w kwietniu 1943 roku. Trafił na Szucha, na gestapo. 28 kwietnia wyjechał z Warszawy do Auschwitz transport czterystu więźniów i więźniarek. Znaleźli się w nim między innymi poeta i student polonistyki Tadeusz Borowski, Michał Sumiński, w przyszłości dziennikarz i pisarz, twórca telewizyjnego programu Zwierzyniec. Oraz Jan Maria Gisges.

W obozie zaczął pisać wiersze. 

W tym krótkim fragmencie dostrzec można kilka naczelnych zalet Akwarium. Z jednej strony dostrzegamy tu ogrom informacji – i to zgromadzonych na niewielkiej przecież przestrzeni tekstu, a zarazem podane są one w sposób niezwykle przystępny. Nie jako faktograficzne wyliczenia, lecz jako żywa i płynna narracja. Nawiązanie do Mistrza i Małgorzaty jest tyleż barwne i wymowne, co nienachalne. Pozwala ustanowić jednoznaczną metaforę losów literatów polskich. Od opisu przestrzeni autor płynnie przechodzi do opisu osoby. Bez nadmiaru słów, jedynie za pomocą koniecznych elementów buduje przemyślany i szczegółowy obraz. Szczegółowy, ale nie przegadany. To narracja, która zaprasza do odkrywania jej dalszego ciągu. Która zwyczajnie wciąga i intryguje.

I chociaż Potkaj w swojej książce skromnie zauważa, że jego zdaniem „najlepszą książką o Związku Literatów Polskich wciąż pozostaje Kadencja Jana Józefa Szczepańskiego”, godna uznania skromność nie może nijak umniejszyć literackich i poznawczych walorów jego własnej pracy. Akwarium jest pozycją odznaczającą się badawczą wnikliwością i literackim wyczuciem. Pozycją, z którą warto się zapoznać, zarówno wówczas, gdy ktoś fascynuje się historią literatury polskiej, jak też wtedy, gdy kogoś owa literatura do tej pory nie interesowała. W obu przypadkach Akwarium zapewni wiele wrażeń. 

 

T. Potkaj, Akwarium. Opowieść o Związku Literatów Polskich w PRL-u Czarne, Wołowiec 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej D. Woźniak, Patrząc na zamknięty świat. Recenzja książki „Akwarium” Tomasza Potkaja, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 201

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...