Nowy Napis Co Tydzień #205 / Abstrakcja paradoksem podszyta
Piotr Matywiecki to pisarz o sporym i zróżnicowanym dorobku twórczym. Premiera jego najnowszej książki poetyckiej pod tytułem Skrytka miała miejsce we wrześniu 2021 roku. Minął ponad rok od tamtej pory, ale w sieci nadal brak omówień krytycznoliterackich tego tomu – przynajmniej ja takowych nie zauważyłem. Choćby i z tej przyczyny należy przyjrzeć się propozycji Matywieckiego.
Wydawca na swojej stronie internetowej zaznacza, że są to „wiersze, które nie chcą się podobać, a błyszczą”. Warto by postawić pytanie, jaki to rodzaj błysku i czy ma on coś wspólnego z blaskiem, o którym tak dużo pisał młodszy o dwa lata od autora Skrytki Adam Zagajewski. Odnoszę wrażenie – i raczej nie pozostanę w tym wrażeniu odosobniony – że Matywiecki zdecydowanie mocniej podkreśla hermetyczność wiersza, jest bardziej skłonny do eksperymentów formalnych i językowych, a jego metafizyka – mimo prób ogarnięcia złożoności wszechświata – pozostaje bliższa namacalnemu doświadczeniu. Jest to liryka otwarta na eksperyment, lecz nadal mocno zakorzeniona w tradycji poezji refleksyjno-filozoficznej, która współcześnie w Polsce nie jest zbyt często podejmowana przez młodszych twórców. W Skrytce najbardziej interesująca wydaje mi się próba utrzymania równowagi między abstrakcją a konkretem – można dyskutować, czy to próba zawsze udana. Ale może właśnie wtedy, gdy wspomniany balans zostaje zakłócony i poeta kieruje wzrok ku abstrakcji, efekty bywają najciekawsze?
„Otworzyłem oczy. To zdanie jest najwierniejszym opisem” (s. 15) – pisze Matywiecki. W tych dwóch zdaniach zawiera się być może jego credo pisarskie: zaledwie zapowiedź/obietnica deskrypcji („otworzyłem oczy”) wyczerpuje ją („to zdanie jest najwierniejszym opisem”). W wierszu zadedykowanym Krystynie Dąbrowskiej (s. 20) mowa z kolei o „ścianie”, która jest „dalej niż krajobraz i ludzie. Dalej niż widzenie”. Warto zwrócić uwagę, że oba przywołane utwory zostały umieszczone na początku tomu, dzięki czemu niejako „ustawiają” interpretację całości. Nasuwa się też pytanie, czy w tej wizji jest miejsce na podmiot widzenia. Odpowiedź znajdzie czytelnik na stronie 28.: „Świat patrzy na świat. Przeszywająco. Człowiek staje na linii spojrzenia. Ginie”. Rozumiem to tak: wraz ze zniknięciem człowieka, zanika jego naturalna skłonność do oparcia egzystencji na szczególe, konkrecie. Antropocentryczna perspektywa zostaje tutaj przełamana, co nie powinno jakoś szczególnie dziwić, zważywszy na obecne trendy filozoficzne. Rzecz jasna, „linia spojrzenia” kojarzyć się będzie z „linią strzału” i taki dobór słów odsyła do wątku historycznego – Shoah – obecnego w twórczości Matywieckiego (na ten temat należałoby jednak napisać osobny szkic).
W autotematycznym tekście (s. 63) poeta mówi:
Radzą mi:
Mów o konkretach,
opisuj konkrety.
Znam tylko konkret niekonkretny –
siebie.
Perseweracje słowne mają zapewne za zadanie zdestabilizować punkt widzenia osób, które wytykają twórcy skłonność do abstrakcyjnego opisu. Jak wiadomo, powtarzanie pewnych słów sprawia, że z czasem tracą one pierwotne znaczenie (ale przynajmniej nie osuwają się w sferę martwej ciszy: „Mowa jest dla ciebie wygodnym pseudonimem, bo boisz się stanąć sam naprzeciw milczenia” – s. 64). Co zatem tak naprawdę pozostaje? Oksymoroniczny „konkret niekonkretny”, czyli własne „ja”. Za pomocą prostych środków, składających się na minimalistyczny wiersz, poeta rozprawia się z polemiką. Znamienny pozostaje fakt, że utwór nie ma tytułu, co zresztą jest dość częstą praktyką u Matywieckiego. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik silniej odczuwa efekt „rozmycia”, spotęgowania abstrakcji.
Zdarza się też czasami tak, że poczucie własnej tożsamości – i w ogóle jakikolwiek punkt widzenia – zanika na skutek działania nieubłaganych praw przyrody. Można o tym przeczytać w przesyconym niepokojem utworze ze strony 11.:
między drzewami
światło zanika
od cienia do cienia –
nikt nie widzi drzew
nikogo nie widzą samotne drzewa
nigdzie nie ma spojrzenia
W trakcie lektury Skrytki wielokrotnie przychodziły mi do głowy określenia: „błyskotliwość”, „paradoks”, „inteligencja”… I chyba o wywołanie takiego wrażenia chodziło Matywieckiemu. Rzecz jasna, granica między efektywnością przekazu a efekciarstwem zastosowanych środków bywa niezwykle cienka i łatwo ją przekroczyć. Autor Skrytki skupia się jednak na logicznym „poprowadzeniu” wiersza – od pierwszego wersu aż do puenty. Żeby nie pozostać gołosłownym, warto zaprezentować to na przykładzie:
Po wojnie, po getcie, moja matka
nie odwiedzała Muranowa.
Już nie ma na Ziemi miejsca,
którego ktoś nie bałby się odwiedzić
z takiego powodu... Można powiedzieć
że przez nasze wojny
Ziemi już nie ma…
(*** [Po wojnie, po getcie], s. 44)
O powyższym tekście można by powiedzieć, że jest perfekcyjnie rozpisany, bez zbędnej woltyżerki słowem. Właściwie składa się z trzech zdań: pierwsze, graficznie oddzielone od reszty, stanowi wprowadzenie do całości, drugie jest jego logicznym następstwem, natomiast ostatnie zawiera aforystyczną myśl o uniwersalnym wydźwięku. Uważny czytelnik zapewne dostrzeże, że Matywiecki każdym kolejnym zdaniem zakreśla coraz szersze kręgi, przebiegając myślą od lokalnej przestrzeni aż to ogromu Ziemi. Zbyt uproszczona metoda, trącąca niemodną linearnością? Być może. Warto jednak pamiętać o tym, że utwory Matywieckiego potrafią być zaskakująco „nieprzejrzyste”, eksperymentalne, paradoksalne (czego najlepszy dowód odnajdziemy w Palamedesie z 2017 roku), jednocześnie pozostając stosunkowo zrozumiałe. Proszę spojrzeć na przykład na wiersz słowa, nieprzypadkowo poświęcony pamięci Aleksandra Wata (s. 33):
Drzwi mają na sobie niezliczone rany zamków
od góry do dołu i na całą szerokość –
wnikliwe, bolesne trzewia.
Więcej bólu niż powierzchni i drewna.
Otwierają zamykanie, zamykają otwieranie.
Rany się nie goją. Nie ma kluczy do bólu.
Stoję przed drzwiami i za drzwiami,
drzwi są we mnie.
Czyli od przeszłości nie da się odciąć? Być może jakaś iskierka nadziei kryje się w puencie („drzwi są we mnie”), co by oznaczało, że wyzwolimy się z bólu wyłącznie wtedy, gdy znajdziemy wgląd do własnego „ja”. Albo wręcz odwrotnie – „drzwi”, które „mają na sobie niezliczone rany zamków”, stanowią esencję człowieczeństwa, niezbywalną przestrzeń bólu („nie ma kluczy do bólu”). Sporo pytań, jak na krótki wiersz. Wynika to prawdopodobnie z jego paradoksalności („stoję przed drzwiami i za drzwiami”, „otwierają zamykanie, zamykają otwieranie” i tak dalej). Fakt, że utwór został zadedykowany Watowi, także nie pozostaje bez znaczenia, jeśli zna się choć trochę trudną, bolesną, naznaczoną doświadczeniem totalitaryzmu biografię tego wybitnego pisarza.
Matywiecki lubi odwoływać się do ważnych postaci kultury, filozofii czy historii. W utworze wittgenstein (s. 58), równie paradoksalnym co wyżej omawiany, zadającym fundamentalne pytanie o nieuchwytne „wszystko”, możemy przeczytać:
Wszystkie zastosowania słowa „wszystko”
we wszystkich zdaniach wszystkich języków.
To jest definicja słowa „wszystko”?
I to już wszystko?...
Co godne odnotowania, autorowi Skrytki towarzyszą spore ambicje poznawcze, potrafi się on jednak w porę wycofać, nie prosić (świata i siebie) o odpowiedź. Ostatecznie pozostaje w „skrytce” wspomnień i nierozstrzygalnych refleksji. W tym kontekście interpretacyjnej mocy nabiera wiersz zatytułowany prorok (s. 60):
[…]
I kiedy osiąga pełnię swojej sztuki,
znika nam ze słuchu.
Staje się głoskami samej myśli.
Nie ma potrzeby, żeby go rozumieć.
Mowa jest całkowita.
Innymi słowy: wystarczy, że mowa (ale też i pismo, skoro utwór z następnej strony książki puentuje zdanie: „nie mam pisma, żebym się przeczytał”) w jakimś stopniu rezonuje, wybrzmiewa, nawet jeśli dla odbiorcy bywa nieczytelna. Mowa niejako wyczerpuje samą siebie, stawia pytania, na które samozwrotnie udziela, niekoniecznie zrozumiałych, odpowiedzi. Zastosowane tutaj zostały skądinąd bardzo trafne metafory (prorok bowiem „znika nam ze słuchu” i „staje się głoskami samej myśli”). Matywiecki, zważywszy na jego doświadczenie pisarskie, skrupulatnie dobiera każde słowo, jest świadomy własnego warsztatu i tego, co chce przekazać.
W omawianych wierszach przykuła moją uwagę metoda twórcza Piotra Matywieckiego, strona formalna pisanych przez niego wierszy: dychotomia abstrakcja–konkret; liczne paradoksy, linearność tej poezji, wyraziście zaznaczone puenty. Mniej interesowała mnie treść – być może na takie odczucia miała wpływ dzieląca nas różnica pokoleniowa. Skrytka z pewnością spodoba się jednak osobom, które szukają w liryce wniosków filozoficznych, metafizycznych czy egzystencjalnych. Współcześnie nie jest to przecież powszechne.
P. Matywiecki, Skrytka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.