Nowy Napis Co Tydzień #205 / Przykazania
Miałem wtedy chyba ze sześć lat. Zbierałem jeżyny w lesie, na jego skraju. Były słodkie soczyste, po prostu wyśmienite. Umorusany czarnym sokiem, szczęśliwy, jadłem je i jadłem, jak urzeczony.
Nagle uzmysłowiłem sobie, że zmierzch zapada. Znajdowałem się z dala od wsi, gdzie wtedy mieszkałem, od jakichkolwiek zabudowań. Sam! Krzaki jeżynowe – tak zachęcające przed chwilą – zjeżyły kolce, las pociemniał, powiało chłodem, a wszystkie zasłyszane wcześniej opowieści o wilkach, wiedźmach i wilkołakach zawyły mi nagle w głowie.
Gnany niesamowitym strachem puściłem się całym pędem w kierunku domu, zaś złowrogi las cwałował za mną, pętał nogi i na kark mi wsiadał. Udało mi się go strząsnąć dopiero wtedy, gdy zziajany, nieprzytomny, dopadłem wreszcie drzwi, zatrzaskując je w sieni za sobą.
Przykazania – dziwnym trafem kojarzą mi się właśnie z owym odległym, dziecięcym przeżyciem. Nie jakieś konkretne przykazanie, jak „czcij ojca swego i matkę swoją”, czy „nie zabijaj”, „nie mów fałszywego świadectwa”, ale wszystkie one razem wzięte i boskie i ludzkie – cały ten zbiór przepisów na godziwe życie.
Strach, który mnie wtedy za wsią opętał – w okolicy bliskiej mi skądinąd i miłej, niedaleko Częstochowy i jasnogórskiego klasztoru pochodzących z Węgier ojców Paulinów – łączy się w mym umyśle do dziś ze strachem, jaki ogarnia (czy może raczej powinien ogarniać, jak źle, że nie ogarnia) ludzi przekraczających granice zakreślone przez doświadczenia i cierpienia tysiącleci.
Spośród przewinień najbardziej chyba na przypadek zabójstwa. Obruszamy się na jego widok nieraz aż do szpiku kości – odwracając głowy, wyłączając telewizory niosące okrutne wieści, podpisując listy protestacyjne, wysyłając polityków na pertraktacje, organizując światowe zgromadzenia państw z siedzibami w najpiękniejszych miastach świata. Pomimo tego mordercy czują się dobrze do dziś, śmieją sę nam w twarz i nadal zabijają: czy to w pojedynkę, czy też wszczynając wojny przeciw całym narodom. Widocznie strach przed lasem o zmierzchu jest tylko w nas, a nie w nich, choć powinno być bezwzględnie odwrotnie.
Zastanawiając się nad losem przykazań, odnoszę wrażenie, iż Mojżesz zniósł z góry ludziom nie wszystkie otrzymane od Boga tablice. Kamienne były, na pewno niesamowicie ciężkie. Musiał upuścić i zgubić przynajmniej jedną z nich – jakkolwiek nie przyznał się do tego – tablicę z napisem: „żyj bez nienawiści”. Gdybyśmy ją mieli, przykazaniowe ostrzeżenia wiążą się w cały spójny ze sobą system. Z tym jednym wyjątkiem. A przecież bez nienawiści i opluwania się życie na co dzień byłoby prostsze. – I do lasu można byłoby chodzić częściej bez obawy, że zmierzch znów za chwilę zapadnie.
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.