29.06.2023

Nowy Napis Co Tydzień #209 / Wyprzedaż garażowa

Krzysztof Zanussi kończy w tym roku osiemdziesiąt trzy lata. Sędziwy wiek nie sprawia jednak, że reżyser myśli już tylko o artystycznej emeryturze. Na ekrany kin trafił właśnie jego najnowszy film – Liczba doskonała. Chwilę wcześniej w księgarniach gościły natomiast Filmy, których już nie nakręcę ‒ książka, w której Zanussi zebrał szkice niezrealizowanych jak dotąd projektów. Tytuł może sugerować pewien kres – pożegnanie ze światem filmu. Nic bardziej mylnego. To raczej, podążając za słowami autora, swoisty „garage sale”: amerykańska wyprzedaż garażowa, z tą różnicą, że zamiast dziecięcych zabawek, znoszonych ubrań i bezcennych winyli na stoisku Zanussiego znajdują się pomysły na filmy i seriale. Tych nie udało się urzeczywistnić, dlatego trafiły do książki – być może posłużą za inspirację dla kogoś innego. Kolejne projekty, a dobry scenarzysta zawsze powinien mieć jakiegoś asa w rękawie, nie muszą jednak podzielić ich losu. Jak stwierdza bowiem we wstępie Zanussi: 

Jeśli nie mam projektu w zanadrzu, to znaczy, że powinienem już kończyć. Czasami zastanawiam się, czy ze względów wiekowych nie jestem zwolniony z takiego myślenia, ale nie odpuszczamK. Zanussi, Filmy, których już nie nakręcę, Poznań 2022, s. 17.[1].

Szkice zebrane w dwustupięćdziesięciostronicowym tomie cechuje spora rozpiętość tematyczna i objętościowa. Najkrótsze z nich liczą po kilka stron, najdłuższe – kilkadziesiąt. Jedne rozgrywają się w realiach współczesnych, w innych Zanussi cofa się aż do czasów carskich. Ewenementem pozostaje na tym tle projekt o nazwie Piąty wymiar, który zaplanowany został przez autora jako siedmioodcinkowy serial telewizyjny – każdy około godzinny epizod miałby rozgrywać się w innym czasie, od pierwszej dekady XX wieku zaczynając, a na początkach XXI kończąc.

Piąty wymiar to zresztą bez dwóch zdań jeden z najciekawszych pomysłów, jakie Zanussi umieścił w swojej książce. Serial miałby być skierowany do widza wymagającego, tego samego, do którego „ostatnio adresują swoje programy nowe platformy internetowe"Tamże, s. 88.[2]. Punktem stycznym pomiędzy odcinkami jest mieszkanie stale zmieniające właścicieli. Na jego deskach rozgrywają się kolejne ludzkie dramaty: ktoś traci ukochanego w pojedynku, ktoś czeka na powrót syna z rosyjskich łagrów, ktoś trafia do aresztu za kolportowanie opozycyjnych ulotek. Drugoplanowym, ale stale powracającym bohaterem jest tutaj czas – jego fałszywie linearny, nieprzenikniony charakter podkreślony zostaje na poziomie konstrukcyjnym. Pod koniec każdego z odcinków powracamy do epizodu poprzedniego, aby w krótkiej scenie ujrzeć domknięcie któregoś z wątków. Przemyślany projekt Zanussiego, przywołujący na myśl Dekalog Kieślowskiego, intryguje, wciąga, zapisuje się w pamięci – aż chciałoby się go zobaczyć na ekranie. Do realizacji jednak nie doszło i najprawdopodobniej już nigdy nie dojdzie. Nie znalazł się producent, a projekt wraz z upływem czasu „się rozwiał”, ustępując miejsca kolejnym pomysłom. Filmy, których już nie nakręcę uświadomiły mi, bardziej niż jakakolwiek inna książka, jak wiele racji miał Andriej Tarkowski, gdy ogłosił, że „kino jest najsmutniejszą ze sztuk, bo tak mocno zależną od pieniędzy”.

Dla fanów twórcy Iluminacji osobną przyjemność stanowi wynajdowanie w jego niezrealizowanych projektach elementów, które ostatecznie udało się przemycić przy jakiejś innej okazji. W Gwarantowanej satysfakcji (albo zwrocie pieniędzy) i Kogut stroszy pióra bez większych trudności doszukać można się, poddanych mniejszym lub większym modyfikacjom, fragmentów Obcego ciała. Motywy fabularne są właściwie identyczne: korporacyjne intrygi, dylemat związany ze wstąpieniem do klasztoru, manipulujące bohaterem kobiety, dyskretne elementy sensacyjne w postaci pościgów i wypadków samochodowych. Jeżeli oba z tych projektów miałaby jednak stać na tak „wysokim” poziomie artystycznym jak Obce ciało, to może lepiej, że nigdy nie wyszły poza formę literacką. 

Ten, kto widział już Liczbę doskonałą, także będzie odczuwał silne déjà vu, czytając o pobitej przez zomowca kobiecie i drwiącym z Boga linoskoczku, który w niefortunnym wypadku traci jedynego syna. Obie historie zaimplementowane zostały przez Zanussiego w jego najnowszym filmie – jako opowiastki filozoficzne, przytaczane przez parę głównych bohaterów w trakcie dyskusji. I tutaj dzieje się rzecz ciekawa. To, co na papierze i w zupełnie innym kontekście wydaje się interesujące, na ekranie wypada nieprzekonująco, sztywno. Zwłaszcza historia linoskoczka zostaje w Liczbie doskonałej doprowadzona do absurdu – aby uwypuklić stosunek bohatera do Boga, Zanussi każe mu strzelać do równiutko ustawionego rzędu figurek Matki Boskiej. Intrygujący koncept zepsuty przez nieświadomą swej groteskowości inscenizację: oto Liczba doskonała w pigułce.

Każdy rozdział książki poprzedza krótkie wprowadzenie, w którym autor odsłania tajniki swojego warsztatu scenariopisarskiego. Pisze o nadrzędnej randze konfliktu, o tym, że „najciekawsze jest dla nasz rozdroże, moment, kiedy są jakieś opcje, kiedy możemy pójść w lewo, w prawo lub zawrócić"Tamże, s. 27.[3]. Scenariusz bez wyraźnie zarysowanego konfliktu marne ma szansę na realizację. „Narracja nie znosi prostego opisywania zdarzeń, domaga się punktów zwrotnych, zaskoczeń i nieoczekiwanych zwrotów"Tamże.[4]. Zanussi dość przewrotnie zauważa, że w pracy nad tekstem „nie wolno wychodzić od idei lub przesłania"Tamże, s. 21.[5]. Liczy się pomysł – na sekwencję, scenę, ujęcie. Czasem wystarczy tylko postać ‒ w końcu to jej działania pociągają ze sobą lawinę konsekwencji składających się na to, co znamy pod pojęciem dramaturgii. Lepiej zaczynać od skali mikro niż makro. Idea przyjdzie później, gdy tekst będzie gotowy – wtedy należy nad nim usiąść i zastanowić się, o czym tak naprawdę udało nam się opowiedzieć. Pamiętać należy przy tym, jak głosi Zanussi-reżyser, że scenariusz nigdy nie jest formą ostateczną – to zaledwie półprodukt, który domaga się dopełnienia w postaci nakręconego filmu; „struktura, która pragnie stać się inną strukturą”, jak to określił niegdyś ładnie Pier Paolo Pasolini. Niezrealizowany scenariusz jest jak poczwarka, której nie dane było przeistoczyć się w motyla. Nie należy być więc w jego ocenie zbyt surowym – całość podlega rewizji dopiero na planie filmowym.

Wskazówki scenariopisarskie przeplatają się w książce Zanussiego z licznymi anegdotami z jego życia zawodowego. Wzbogacają one lekturę, sprawiając jednocześnie, że Filmy, których już nie nakręcę czytać można jako swego rodzaju sequel Strategii życia, czyli jak zjeść ciastko i je mieć – książki napisanej przez reżysera kilka lat temu. Zanussi opowiadał w niej o sobie poprzez nakręcone filmy, wplatając w swoją autobiografię fragmenty scenariuszy, które znalazły drogę na ekran. Tutaj jest na odwrót – to niezrealizowane projekty stanowią asumpt do snucia opowieści. 

Jedną z moich ulubionych jest ta, którą reżyser zasłyszał od gruzińskiego dyplomaty podczas kolacji w Tbilisi. Mężczyzna uratował niegdyś życie nieznajomemu, który po czasie okazał się płatnym mordercą. Chcąc spłacić zaciągnięty dług, morderca dał dyplomacie wybór – może wskazać jedną niewygodną dla siebie osobę, a ta w przeciągu tygodnia opuści świat żywych. Stawką w tej grze był honor – jeżeli mężczyzna nie wskazałby nikogo, morderca zbadałby jego przeszłość i sam wybrał ofiarę. Czy opowieść gruzińskiego dyplomaty była prawdziwa? To nieistotne. Jak wspomina w innym miejscu Zanussi: „Narrator musi przestawiać akcenty, koloryzować i zmyślać – po to, by historia była wyrazista"Tamże, s. 157.[6]. Ważne, że jest konflikt – i to jakiego kalibru. Zanussi nigdy nie skorzystał jednak z tej historii, „bo nie da się akcji umieścić w Polsce, a poza tym jest w niej za mocny element przygodowy"Tamże, s. 14.[7]. Oddał ją swoim znajomym: najpierw bułgarskiemu pisarzowi Vasylowi Klinovi, a potem słuchaczowi seminarium scenariopisarskiego w Szwajcarii. Obaj przerobili ją na własną modłę – zaowocowało to powstaniem książki i filmu.

„Co wynika dla mnie z tego dość błahego epizodu? Że warto rozdawać pomysły, nie warto być w sztuce sknerą"Tamże, s. 16.[8] – podsumowuje Zanussi. Altruistyczny charakter jego najnowszej książki to zdecydowanie jej największa, niepodważalna wartość. Każdy może odnaleźć tutaj coś dla siebie – przejrzeć wystawione na wyprzedaży garażowej szpargały, jeden potrzymać chwilę w ręce i odłożyć, drugi schować dyskretnie do kieszeni. W sztuce narracyjnej kradzież, dopóki nie narusza praw autorskich, jest dozwolona. Jak mawiał bowiem Jean-Luc Godard: „Nie chodzi o to, skąd czerpiesz pomysły, ale co robisz z nimi dalej”.

 

K. Zanussi, Filmy, których już nie nakręcę, Poznań 2022.

Liczba doskonała, reż. K. Zanussi, 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jan Brzozowski, Wyprzedaż garażowa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 209

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...