Nowy Napis Co Tydzień #213 / Zwykły szary prochowiec
1.
Otul mnie swym szarym płaszczem,
bo mnie znowu niezbyt głaszcze
moje życie, które, mówią, ma się jedno.
Choć nie było zbyt hulaszcze
i się sama nie uwłaszczę,
to na końcu drogi trafię w rzeczy sedno.
Pozwól ukryć mi w kieszeniach,
tak zwyczajnie, od niechcenia,
moje ręce, niespokojne, rozlatane.
Tam odnajdę swe wspomnienia,
w naszych sercach pierwsze drżenia,
tamte słowa pod gwiazdami wyszeptane.
Ref.
W starym kinie tylko czerń i biel,
a tu w życiu: kupuj, bierz i dziel.
na ekranie smutny Rick,
a ja wciąż myślę, że to ty
na wagonu stopniach płyniesz cicho w dal.
Ona kocha, lecz nie może z nim.
Łzy przełykam, choć to tylko film.
I wychodzę znów na świat,
kolorowy i bez wad.
Tylko czemu jakoś ciągle czegoś żal?
2.
Otul mnie swym płaszczem szarym,
choć nie słychać gry gitary
i prochowiec, ten niebieski, już w lamusie.
Bo wystarczy czary-mary
i różowe okulary
znów zakładam, by nie oprzeć się pokusie.
Pozwól płynąć z jego cieniem,
snów odwiecznym niespełnieniem
ulicami tego miasta, które było,
które jest i pewnie będzie.
Tylko czemu widzę wszędzie
twoją twarz, a może tylko mi się śniło?