03.08.2023

Nowy Napis Co Tydzień #214 / Kiedy czas przegrywa z poezją

„Moi rodzice jako poeci zostali zapomniani, czas jest bezwzględny także dla sztuki”T. Jastrun, Album Rodzinny. Wiersze i fotografie, Warszawa 2022, s. 9.[1] – to zdanie Tomasza Jastruna zewstępu do Albumu Rodzinnego. Wiersze i fotografie wydaje mi się kluczowym dla zrozumienia powodów powołania tej książki do życia. Jak sugeruje tytuł, zawiera ona fotografie rodziny Jastrunów oraz ich wiersze. Nawiązują one tematycznie do wydarzeń historycznych, które odcisnęły piętno na życiu Jastrunów, ale również do ich życia codziennego. Tym samym dostajemy skondensowany obraz epoki XX wieku, w której żyło troje bohaterów tej opowieści (Mieczysław Jastrun, Mieczysława Buczkówna i Tomasz Jastrun), jak i zostajemy zaproszeni do ich intymnego świata. Bo punktami stycznymi dróg życiowych tych trojga są nie tylko więzi rodzinne i dom, ale także literatura, z którą związali się zawodowo. W tym sensie rodzina Jastrunów stanowi swoisty ewenement w historii polskiej literatury. Niestety, chyba wciąż za mało zauważony przez współczesnych krytyków czy biografów. To właśnie owo niezauważenie/niedocenienie, przez autora Albumu… nazwane wręcz „zapomnieniem”Tamże, s. 9.[2], jest dla mnie główną motywacją do napisania tego tekstu.

Kiedy trzy lata temu ukazało się monumentalne dzieło Tomasza Jastruna Dom pisarzy w czasach zarazy. Iwicka 8AT. Jastrun, Dom pisarzy w czasach zarazy. Iwicka 8A, Warszawa 2020.[3], miałam nadzieję – więcej – byłam pewna, że chociaż ono (z bogatego dorobku autora) zostanie w pełni docenione przez krytykę literacką. Nic takiego się nie stało. Książka nie doczekała się żadnej nagrody. Ta publikacja częściowo wypełniła lukę, jaką był brak wspólnej biografii Mieczysława Jastruna i Mieczysławy Buczkówny. Co gorsza, poza moją skromną osobąA. Kostuch, Duchy domu przy Iwickiej 8A [w:] „Odra” 2021, nr 2, s. 117–118.[4] tylko profesor Agata Firlej omówiła ją na łamach pisma literackiegoA. Firlej, Między domem a Pałacem [w:] „Twórczość” 2021, nr 2, s. 145–147.[5]. Wspominam o tym przy okazji omawiania Albumu Rodzinnego dlatego, że odbieram go jako kolejną próbę wypełnienia tego braku przez ich syna – przypomnienia biografom o istnieniu tych dwojga niezwykłych literatów. Nie wiem, czy ta próba okaże się skuteczna, ale po wpisach na blogach i na poczytnym portalu literackimhttps://lubimyczytac.pl/ksiazka/5035300/album-rodzinny-wiersze-i-fotografie# [dostęp: 29.06.2023].[6] widzę, że udało się wzbudzić zainteresowanie nią tak zwanych zwykłych czytelników. Książka najwidoczniej ich zaintrygowała, co już jest sukcesem. Zapewne swoją rolę w jej docenieniu miała szata graficzna, za którą należą się słowa uznania dla wydawnictwa Czarna Owca.

Jak pisze Tomasz Jastrun we wstępie Albumu…, niektóre wiersze aż proszą się o komentarz, ale dopowiada, że zrezygnował z ich komentowania, bo „Wiersze lubią świecić tylko swoim światłem, a niedopowiedzenie bywa siłą poezji”T. Jastrun, Album Rodzinny…, s. 8.[7]. Jedynie w trzech przypadkach zrobił wyjątek od tej reguły (List Anny Żywioł, Okno, Cyjanek). Za to pod fotografiami chętnie pozostawił swoje komentarze. Jest to zabieg niezwykle udany, gdyż autor nie ograniczył się tylko do przedstawienia osób i miejsc widocznych na zdjęciach, ale i podzielił się bardzo osobistymi wspomnieniami, refleksjami, jak ta umieszczona pod zdjęciem, na którym już jako dojrzały mężczyzna opiera głowę na kolanach starego ojca:

Byłem blisko z ojcem, a jednak nie o wszystko go zapytałem. Jaka szkoda! I chociaż zostawił wiele wierszy, dzienniki, pamiętniki, autobiograficzną powieść „Piękna choroba”, to nadal jest tyle pytań bez odpowiedzi. Tak pewnie zawsze musi być, że się spóźniamyTamże, s. 66.[8].

Co charakterystyczne dla całej twórczości Tomasza Jastruna, nie poprzestaje on tylko na rzewnych tonach, ale miesza je z ironią czy wręcz z humorem. Przykładem tych ostatnich może być komentarz, którym opatrzył fotografie z Tatr z lat trzydziestych ubiegłego wieku: „Ojciec, i nie tylko on, nawet na górskich wycieczkach zawsze w krawacie, podejrzewam, że wtedy nawet wspinano się w krawatach”Tamże, s. 16.[9]. Z perspektywy współczesnego czytelnika obraz mężczyzny w garniturze, pod krawatem, na tle górskiego krajobrazu, faktycznie odbierany jest jako swoiste kuriozum. Ale jak napisał syn owego dżentelmenaTamże, s. 9.[10], te fotografie stanowią przede wszystkim świadectwo historii.

Temat „skazania na literaturę” przez wychowanie się w domu literatów Tomasz Jastrun sam podejmuje we wstępie do Albumu… Pisze, że w swojej poetyce odziedziczył po ojcu „[…] pesymizm i pasję społeczną, ale też grozę przemijania. Po mamie pewnie delikatność w lirykach”Tamże, s. 6.[11]. I jest to diagnoza jak najbardziej trafna. To dobry moment, żeby przesunąć naszą uwagę z fotografii (obraz zawsze jest dominujący w tego typu książkach) na wiersze, które zostały rozdzielone według ich autorstwa – na trzy części. Takie pogrupowanie wydaje się z jednej strony najbardziej oczywiste, z drugiej – wywołuje pytanie: a gdyby spróbować zmieszać je tak, jak łączą tych troje autorów niektóre fotografie? Gdyby wiersz o synku Mieczysława Jastruna postawić obok analogicznego tematycznie wiersza Buczkówny-mamy? Ba, nawet wiersz autorstwa tego malca by się znalazł. Czy ich odbiór straciłby na mocy, czy zyskał? Możemy spróbować w tym miejscu poczynić takie experimentum.

Chłopczyk wychodzi na balkon
Ma złote loki
[…]
Chłopczyk ma pięć
Może sześć lat

Nie może mnie zobaczyć
Czas by tego nam nie wybaczył

Dzieli nas stroma góra
Z lodowca płynie biała krew
[…]

(T. Jastrun, Balkon, s. 138)

***

[…]
Galopem na drewnianym koniku
Dopędził nas mały chłopczyk
Skinął szablą –
Umykały ołowiane armie
Wstawały domy z klocków mosty
Ruszały kolejki elektryczne na składanych szynach
Zając z bajki zasypiał w kotlinie
Cichego zdania moich bajek dla dzieci
Zapalały się zimne ognie na choinkach zim
Saneczki zjeżdżały w doliny wiosen

Aż przerósł nasze spojrzenia
I bezbronny sprzeciw
Czas niezapięty – guzik
W jego mundurze

(M. Buczkówna, Z kroniki życia rodzinnego, s. 101)

***

Stoją pomięte, zmarszczone.
Połatane buciczki chłopczyka.
Kiedyś były całe i czerwone.
Dziś – prawy skrzelami oddycha,
A lewy – jak zwiędły liść klonu,
Przez wiatr i słotę rozpruty;
Stoją starte, pogięte
Siedmiomilowe buty
Czteroletniego chłopczyka.
A w nich ścieżki obiegnięte,
Gliniasta ziemia,
Droga w czerwonych głogach,
Nabazgrany zawzięcie poemat,
Godny buciorów van Gogha.

(M. Jastrun, Buciczki, s. 61)

I to by był koniec naszego eksperymentu, gdyby nie samonarzucający się z niego wniosek – gdy odchodzi się od tak oczywistych rozwiązań, jak pogrupowanie wierszy według ich autorstwa – obraz staje się pełniejszy, bardziej dynamiczny i mniej przewidywalny.

Jeszcze jedna konkluzja nasuwa mi się na myśl – czas przegrywa z poezją. Czasami jednak przegrywa, Panie Tomaszu. I to jest dla mnie najlepsza wiadomość, jaką odczytuję z Albumu Rodzinnego Jastrunów.

Tomasz Jastrun, Album Rodzinny. Wiersze i fotografie, Czarna Owca, Warszawa 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agnieszka Kostuch, Kiedy czas przegrywa z poezją, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 214

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...