Nowy Napis Co Tydzień #023 / Elżbieta Wittlin Lipton: „Wiedziałam, że moją przyszłością będą sztuki plastyczne...“
Doprawdy trudno uwierzyć, że fascynujące i różnorodne artystyczne portfolio Elżbiety Wittlin Lipton nie było dotąd prezentowane w żadnej galerii sztuki w Polsce, choć przecież w ojczyznach Cervantesa i Walta Whitmana artystka z powodzeniem funkcjonuje od niemal czterdziestu lat. Jej główną domeną jest teatr. Od końca lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia z niesłabnąca pasją Elżbieta Wittlin Lipton tworzy swoje projekty scenograficzne i kostiumowe, zachowując w pamięci słowa Francisco Goi, Aún aprendo („Wciąż się uczę”), jakimi podpisał jeden z późnych rysunków. Słowa te artystka często przywołuje, mówiąc o swoim imponującym dorobku.
Najważniejsze miejsce wśród tych dokonań zajmują projekty scenografii i kostiumów, które Wittlin Lipton przygotowała do ponad trzydziestu przedstawień teatralnych i operowych, wystawianych zarówno w Stanach Zjednoczonych (w Nowym Jorku, w Cambridge), jak i w Hiszpanii (w Madrycie). Wybór jej prac teatralnych dotąd prezentowany był jedynie w Chicago w 1984 roku podczas wystawy zorganizowanej przez jedną z prywatnych galerii sztuki mieszczącej się przy North Lake Shore Drive, gdzie artystka wówczas mieszkała.
Próba wpisania twórczości artystycznej Elżbiety Wittlin Lipton w jeden kontekst kulturowy jest zadaniem dość karkołomnym, czy wręcz niemożliwym. Jej życie rozpięte jest bowiem pomiędzy dwoma kontynentami – Europą i Ameryką Północną. Jest miejsca to: w Hiszpanii – Madryt, w Stanach Zjednoczonych – Nowy Jork i Chicago, a w Polsce – Warszawa, miasto, w którym urodziła się. Te przestrzenie współtworzą jej biografię i równocześnie obszary symbolicznego i artystycznego zakotwiczenia. Doświadczenie podróży, zmiany miejsc krótszego i dłuższego pobytu, winny być odczytywane jako stały i istotny rys biografii artystki. Przy czym podróż definiowana jest w tym przypadku z trzech różnych perspektyw, a więc jako zdarzenie zdeterminowane okolicznościami historycznymi, jako element dorosłego życia, w które wpisują się decyzje o zmianie miejsca zamieszkania w związku z nowymi możliwościami zawodowymi, a także jako naturalne pragnienie skonfrontowania wyobrażeń i fascynacji kulturoznawczych artystki z rzeczywistym obrazem odwiedzanych miejsc.
Podróż naznaczona czasem wojny rozpoczyna się dla Elżbiety Wittlin Lipton w 1940 roku, gdy artystka wraz z matką próbują połączyć się z Józefem Wittlinem, który na niecałe dwa miesiące przed wybuchem II wojny światowej wyjechał z Polski do Francji w związku z nasilającą się antyżydowską kampanią skrajnej nacjonalistycznej prawicy. Przez Berlin i Brukselę docierają do Paryża, gdzie czeka na nie Józef Wittlin. Po uzyskaniu oficjalnej zgody wyjeżdżają do Hiszpanii, a stamtąd do Portugalii, gdzie oczekują na wizę do Stanów Zjednoczonych.
W styczniu 1941 roku Wittlinowie wypływają do Nowego Jorku statkiem „Siboney”. Choć zdawać by się mogło, że obrazy Europy Zachodniej pozostaną w pamięci, ośmioletniej wówczas dziewczynki, w formie migotliwego i niewyraźnego zapisu, autobiograficzna książka Elżbiety Wittlin Lipton Z dnia na dzień. Reportaż z modą w tle z czasów zawieruchy zdecydowanie unieważnia takie założenia. Obrazy te ukształtują nie tylko jej pamięć geograficzną, ale – jak się później okaże – również artystyczną.
Lata 50. XX wieku wyznaczają początek peregrynacji zawodowych, związanych głównie z profesją męża artystki – Michela Liptona, inżyniera dróg i mostów. Wówczas po raz pierwszy po wojnie Elżbieta Wittlin Lipton powraca do Hiszpanii, a konkretnie do Madrytu, gdzie będzie mieszkała z mężem w latach 1955-1957. Przyjadą tam ponownie w 1962 roku i pozostaną tym razem dłużej – do 1975 roku. Kolejny okres amerykański rozpocznie się w drugiej połowie lat 70. i potrwa do 2006 roku. Przestrzenią stałą będzie nadal Nowy Jork, z krótką przerwą w latach 1983-1986, gdy artystka wraz z mężem wyjedzie, również w związku z pracą Michela Liptona, do Chicago. W tym okresie będą odbywali podróże do Madrytu, ale Wittlin Lipton przeprowadzi się tam na stałe dopiero w 2006 roku.
Ten czas, rozpięty pomiędzy latami 70. ubiegłego stulecia a początkiem XXI wieku, okaże się bardzo intensywny artystycznie również dla Elżbiety Wittlin Lipton. Nowe projekty związane z pracą scenograficzną, kostiumograficzną, a także dekoratorską, zaistnieją w przestrzeni euroatlantyckiej, będą bowiem realizowane zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Madrycie. Podróż, w którą tak mocno wpisze się rys zawodowy, stanie się również drogą od i do dwóch odmiennych kulturowo miejsc zamieszkania, symbolicznie przez Wittlin Lipton oswajanych. Nawet jeśli artystka nie zawsze waloryzuje je dodatnio, to bez wątpienia zarówno Nowy Jork jak i Madryt są dwoma głównymi biegunami jej prywatnej ojczyzny artystycznej, w której bardzo ważne miejsce zajmuje Polska. Stanowi ona przestrzeń najbardziej intymną i choć podróże do niej odbywają się znacznie rzadziej, powroty pamięcią nie ustają, również w formie zapośredniczonej przez polską sztukę. Można by rzec, że pokonywana tak często trasa Nowy Jork – Chicago – Madryt jest więc podróżą od siebie i do siebie.
W przypadku Elżbiety Wittlin Lipton podróżowanie i docieranie do konkretnych miejsce na mapie świata zawsze oznacza też przemieszczanie się pomiędzy różnymi kontekstami kulturowymi, a w szczególności artystycznymi. Stają się one istotną przestrzenią odniesienia, zamierzonego dialogu, a także świadomie podejmowanej gry z pewną konwencją czy nurtem artystycznym w sztuce, którą artystka wpisuje w swoje projekty kostiumograficzne i scenograficzne.
Trzeci, nie mniej istotny wymiar podróżowania pomiędzy kulturami, odnosi się do peregrynacji wynikających z potrzeby poznania „innego”, otwarcia na niego, zafascynowania jego odmiennością. Elżbieta Wittlin Lipton odwiedziła wraz z mężem ponad czterdzieści krajów na kilku kontynentach, między innymi Kanadę, Meksyk, Peru, Argentynę, Brazylię, Columbię, Ekwador, Urugwaj, Japonię, Etiopię, Ugandę, Tanzanię, Indie, a także większość krajów Europy Zachodniej. Kulturowa odmienność odwiedzanych miejsc z dużą siłą oddziałała na wyobraźnię teatralną Wittlin Lipton, pozostawiając trwały ślad w wielu jej projektach.
Godna podziwu jest odwaga fundowana na rozległej wiedzy na temat sztuki, z jaką artystka przyjmuje ambitne i trudne propozycje teatralne i operowe, które wywodzą się z różnych kręgów kulturowych. Z niezwykłym znawstwem i wrażliwością porusza się szczególnie w przestrzeni sztuki i literatury hiszpańskiej, co poświadczają wykonane przez nią projekty do sztuk barokowego dramatopisarza Pedra Calderóna de la Barki (Rok Święty w Madrycie, Wielki teatr świata, Dama Chochlik, Życie jest snem), a także do dramatów i tekstów prozatorskich cenionych, współczesnych pisarzy hiszpańskich XX i XXI wieku, jak chociażby Juan Antonio Castro (98), Dionisio Cañas (Trudno jest żyć do góry nogami; Lorka w teatrze czaszek; Oko świni), czy Jerónimo López Mozo (GuernicaPicassa). Istotne miejsce zajmują tu również projekty do polskich utworów teatralnych. Wymieńmy wybitne kreacje kostiumowe do dwóch dramatów Witolda Gombrowicza – Iwony Księżniczki Burgunda oraz do Ślubu, do oper Stanisława Moniuszki – Halka i Straszny dwór, czy do zabarwionej polityczną aluzją opery komicznej Powtórka z Czerwonego Kapturka autorstwa Andrzeja Stalonego- Dobrzańskiego. W tym niezwykłym artystycznym oeuvre nie brakuje też szkiców kostiumowych i scenograficznych do sztuk Carla Goldoniego (Mirandolina), Williama Szekspira (Sen nocy letniej, Otello – rysunki wykonane zostały dla prof. Paula Steinberga w ramach prowadzonych przez niego kursów w elitarnej Parsons School of Design w Nowym Jorku, na które Elżbieta Wittlin Lipton uczęszczała), Oscara Wilde’a (Urodziny infantki, Salome), Jeana Geneta (Ścisły nadzór), a także do prozy Milana Kundery (Księga śmiechu i zapomnienia).
***
Elżbieta Wittlin Lipton uważnie obserwuje „wielki teatr świata”, jego odbicia i przekształcenia w dziełach kultury – w malarstwie, muzyce, filmie i architekturze. Artystka, świadoma tego, że zarówno w pięknie jak i w brzydocie zapisana jest przewrotna uroda życia, poszukuje ich obu i artystycznie je przetwarza, często sięgając po technikę kolażu. Co ciekawe, lektura jej autobiograficznej książki skłania do podobnych przemyśleń na temat dykcji literackiej, w jakiej została ona napisana. Jedną z cech wyróżniających ten osobisty zapis jest umiejętność przywołania z pamięci najdrobniejszych szczegółów, odnoszących się do konkretnych zdarzeń, miejsc lub ludzi. Autorka kreśli słowem obraz minionych lat, wskrzesza doskonale zapamiętane kolory, kształty, a także materiały, z jakich wykonane były opisywane przedmioty, stroje lub budynki, których architektura i aranżacja wnętrz szczególnie poruszyły wyobraźnię artystki. Ta osobista opowieść przedstawiona została w układzie chronologicznym, jednak często powracające reminiscencje z okresu, który wymyka się poza aktualnie prezentowane ramy czasowe, w pewnym sensie rozbijają tę liniową strukturę. Taśma pamięci posuwa się więc pozornie do przodu, w istocie zaś można odnieść wrażenie, jakby poszczególne jej klatki nakładały się na siebie, jakby wyłaniały się z odległych i niepowiązanych ze sobą przestrzeni pamięci. Jeden z tytułów rozdziałów tej autobiografii – Wczesne i późne życie w Ameryce (dygresje niekoniecznie w porządku chronologicznym) – zapowiada zresztą taki właśnie porządek. Widziany z tej perspektywy zapis układa się kalejdoskopowo. Nasuwają się tu również skojarzenia z artystyczną techniką kolażu. Odczytanie Reportażu z modą w tle z czasów zawieruchy jako literackiego kolażu może uzasadniać tę pozornie zaburzoną chronologię.
W autobiografii Elżbiety Wittlin Lipton „fotografie pamięci” (określenie artystki) pozostają ze sobą w nieustannym dialogu. Jej kompozycje scenograficzne i kostiumowe wyróżnia podobny rys, mianowicie przenikają się w nich różne obszary znaczeń i sensów, tym razem subtelnie tworząc artystyczny i transkulturowy dialog. Z jakąż lekkością łączą się w tych pracach dwie przestrzenie – inspiracji dziełami wybitnych mistrzów malarstwa z najbardziej osobistą wizją postaci i świata, z którego one się wywodzą. Hiszpański barokowy genius loci patronuje wielu kostiumowym projektom Elżbiety Wittlin Lipton. Calderonowska Dama Chochlik, Świat, a także Księżna Eboli, czy postaci fatum szkicowane do tekstu Oscara Wilde’a Urodziny infantki, ujawniają bogactwo wyobraźni artystki. Kobiety przyodziane w długie, piękne suknie o sztywnych, białych kryzach wieńczących te kreacje korespondują z portretami infantek Diego Velázqueza. Jest w tych postaciach – pozornie nieożywionych – jakaś niezwykła energia, dynamika, paradoks ruchu w b e z r u c h u, więcej jeszcze – okazuje się bowiem, że dźwięk też można n a m a l o w a ć, że można usłyszeć szelest sukien przywodzących na myśl przedstawienia z płócien Francisco de Zurbarána, a także z rysunków Christiana Bèrarda. Ruch i dźwięk symbolicznie harmonizują tu z bogatą kolorystyką szkicowanych kostiumów i przenoszą wyobraźnię odbiorcy w przestrzeń sztuki Dalekiego Wschodu – do teatru kabuki, nō i bunraku, a także w stronę japońskiej kinematografii i filmowego obrazowania spod znaku Kenjia Mizoguchi, a także Akiry Kurosawy. Właśnie tam odnajdujemy kolejne źródło artystycznych inspiracji Elżbiety Wittlin Lipton. Tak powstaje rysunek niemal idealny, zdawałoby się – kompletny, ale dopiero jego charakterystyczne detale, takie jak kolorowe kokardy, niczym te z kreacji Cristobala Balanciagi, opasujące w talii suknię pięknej damy lub upięte na jej plecach, a także maski zasłaniające całą twarz tajemniczej postaci z wyjątkiem oczu (czyniąc ją nie tylko zagadkową, ale i ponętną, jak las tapadas z Limy), świadczą o mistrzostwie i precyzji oka i ręki Elżbiety Wittlin Lipton.
Artystka terminuje u Józefa Czapskiego, Antoniego Tàpiesa, a także Tadeusza Kantora i Józefa Szajny. Czapski pozostaje jej duchowym mentorem, zarówno jeśli chodzi o siłę, formę i estetykę malarskiego zapisu, jak i o sposób patrzenia na świat, a także podobne wartościowanie i przeżywanie ludzkiej egzystencji. U Józefa Czapskiego kolor odgrywał istotną rolę w procesie tworzenia obrazu malarskiego. Joanna Pollakówna pisze o jego znaczeniu w odniesieniu do malarstwa autora Na nieludzkiej ziemi, datowanego na początek lat 30. XX wieku. Jak zauważa krytyczka sztuki:
(…) znać już cechy charakterystycznej osobowości Czapskiego (…) W obrazach ciążą gęste masy koloru, zderzające się ze sobą wśród gwałtownych spięć zieleni, fioletów, czerwieni, rozdzierane przenikliwymi krzykami żółci.
Podobnie odczytywać można wiele rysunków teatralnych Wittlin Lipton, na których portretowane są postaci z konkretnych sztuk. Artystka zestawia i łączy wyraziste, często kontrastujące ze sobą kolory, uwyraźniając w ten sposób cechy osobowościowe protagonistów. Za przykład niech posłużą chociażby rysunki bohaterów sztuk Dama Duch Calderona, czy Mirandolina Goldoniego. W rozmowach o wpływach artystycznych, jakie znajdujemy w jej pracach kostiumograficznych, a także w malarstwie niezwiązanym z przestrzenią teatralną, często podkreśla, że jest kolorystką. Jak wolno przypuszczać, właśnie kolor, podobnie jak u Józefa Czapskiego, jest w pracach Wittlin Lipton elementem wpływającym na formę, a także symbolicznie przekazywaną w jej rysunkach treść. Precyzja i znawstwo, z jakim artystka zestawia kolory wskazuje również na jej wiedzę w zakresie historii i znaczenia koloru na przestrzeni różnych epok w dziejach światowej sztuki, ze szczególnym uwzględnieniem dalekowschodniej estetyki kolorystycznej, która stanowi jedno z ważniejszych źródeł inspiracji dla Wittlin Lipton.
Teatr stworzony przez Tadeusza Kantora, Józefa Szajnę oraz prace malarskie Antoniego Tàpiesa wykonane techniką mixed media, która uobecnia się w postaci asamblaży w wizji świata według Kantora i Szajny, to kolejne, ważne źródła odniesienia dla autorki Z dnia na dzień. Poświadczają to szkice scenograficzne i kostiumowe, w które mocno wpisuje się pierwiastek realistyczny, ujawniając przy tym tragizm ludzkiej egzystencji.
***
Jan Kott w jednym z listów do Elżbiety Wittlin Lipton napisał:
Droga Kochana Elżbieto,
bardzo nas oboje cieszą Twoje obrazki, które wszędzie rozwieszamy. A ostatnio Two-imi wspaniałymi projektami kostiumów Lidka udekorowała całą ścianę. Bardzo pięknie wygląda i wszyscy, którzy do nas przychodzą podziwiają je. Ty jesteś niezwykle utalentowana i to zupełny skandal, że w tym trudnym kraju nie miałaś okazji do ukazania siły Twojej wyobraźni na dużej scenie. Ale myślę, że to jednak nastąpi
(Santa Monica, 3 lutego 1996 roku).
Słowa Jana Kotta spełniają się po dwudziestu z górą latach. Choć prace Elżbiety Wittlin Lipton zaprezentowane podczas wernisażu, który odbył się w Centrum Kultury Żydowskiej Judaica w Krakowie 10 października 2019 roku, stanowią zaledwie skromną część jej całego dorobku, to bez wątpienia każda z nich zrodziła się z niezwykłego talentu i zwielokrotnionej, transkulturowej wyobraźni, a także pasji i miłości do sztuki.
Zapraszamy do zapoznania się z relacją z wernisażu, który został zorganizowany we współpracy Instytutu Literatury i Centrum Kultury Żydowskiej Judaica w Krakowie. Wystawa potrwa do stycznia 2020 roku.