07.03.2024

Nowy Napis Co Tydzień #244 / W ucieczce przed nicością. O poezji Teresy Tomsi

Wołaliśmy: Panie!
To była nasza modlitwa,
bo nie znaliśmy słów.
Imion, które oznaczają
Koniec i Początek.(…)
Abyś nas usłyszał
i zabrał z podmokłych dolin
na słoneczne wzgórza.


Teresa Tomsia

Boże! i ty – „Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie!”C. Baudelaire, Do czytelnika, tłum. A. Lange [w:] tegoż, Kwiaty zła, Warszawa 1973, s. 28.[1] podmiocie bluźnierstwa! – zauważ, jaki to bezpośredni, wyrazisty i podniosły głos tęsknoty eschatologicznej, prośby ocierającej się o często obecnie wykpiwany patos suplikacji. Podniosłość wymaga odwagi, gdy pytamy o prawdę w łączności z miłością, wiarą i nadzieją. Teresa Tomsia nie stroni w wierszach od słów archaicznych i pomijanych: wieczność, nieśmiertelność, objawienie, umieranie, stawiając je w kontrze do ulotności i nieokreśloności ziemskiego trwania oraz możliwości poznawczych człowieka:

Widziałeś nas, wędrowaliśmy:
w jaskiniach mając stacje,
w szałasach kościoły.
Słyszałeś nasze hymny –
[…]
Widzisz nas, wciąż idziemy,
choć Ziemia
wymyka nam się z rąkT. Tomsia, ***Widziałeś nas, wędrowaliśmy… [w:] tejże, Skażona biel, Poznań 2004, s. 69–70.[2]
.

[…] Są chwile,
kiedy nie wiem,
co mam czynić dalej,
więc upadam na klęczki
prosząc objawienia […]Taż, Zwątpienie [w:] tejże, Kobieta w kaplicy, Sopot 2016, s. 46.[3]
.

 

Poetka uważa za istotne przyznanie się człowieka do nieporadności z jego nieuchronnym „nie wiem” oraz przywoływanie imienia Boga jako świadka ludzkiej egzystencji: „Słyszałeś”, „Widziałeś”, co jest punktem wyjścia i cząstkową rekapitulacją poznawczych dążeń Tomsi. Pisze ona bowiem zarówno o porażkach bliskich poczuciu klęski (patrzenia w głąb siebie „na klęczkach”), jak i poszerzaniu wrażliwości w doznawaniu świata (patrzeniu wzwyż).

Wołanie o miejsce „w swym czasie”

Kilkanaście lat temu Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury z Poznania – zapisała w wierszu myśl, którą odczytałem jako wezwanie do zastanowienia się nad podjętym tematem. Jednocześnie stała się ona zadaniem do rozwiązania:

Wiersz na ostatnie zapiąć słowo
jak kostium w którym Hamlet woła

Być – po stokroć być – w swym czasieTaż, Po wieczorze autorskim Stanisława Barańczaka [w:] tejże, Skażona biel…, s. 51.[4]
.

Można odczytać to w różny sposób: jest to afirmacja dążenia do poznania sensu istnienia, intensywne przeżywanie chwili, brak pogodzenia się z losem i przemijaniem, które nas ogranicza. Roszczenie o pełnię bytowania w „swym czasie” wydawało mi się intrygujące. Przywołałem w pamięci kontekst społeczno-polityczny, w jakim został przedstawiony bohater utworu Stanisław Barańczak, wiersz powstał bowiem w maju 1990 roku, kiedy poeta wystąpił w Sali Uniwersytetu Adama Mickiewicza (tłumacz Szekspira, od dekady mieszkał już w Stanach Zjednoczonych i wykładał na Harvard University).

Poczucie istnienia i styl egzystowania zależne są od miejsca, w jakim żyjemy, gdy sobie to „w swym czasie” uświadamiamy; od miejsca, które wyodrębnimy i chronimy przed zewnętrznymi impulsami chaosu. „Być – po stokroć”, tego wołania, może i w próżnię, nie traktowałem okazjonalnie ze względu na przemiany ustrojowe, lecz jako drażniące poczucie braku esencji w realiach indywidualnego trwania. Wydaje się, że do twórczości Teresy Tomsi przystają słowa o „umiejscowieniu” osoby – rodem z poety-mistyka Oskara Miłosza. W Liście do Storge otwierającym traktat Ars Magna pisał on następująco:

Storge, wszystko w tym świecie natury, gdzie jesteśmy na kilka dni, daje się sprowadzić do jedynej potrzeby „umiejscowiania”. Naprawdę nie wnosimy w naturę ani przestrzeni ni czasu, jedynie ruch naszego ciała i wiedzę, albo ściślej, konstatację i miłość tego ruchu, konstatację i miłość, które nazywamy Myślą, i które dają nam pierwszą i podstawową zdolność umiejscowiania rzeczy, poczynając od nas samychO. Miłosz, Storge, tłum. Cz. Miłosz, Kraków 1993, s. 37. Storge (gr.) – słowo oznaczające miłość, czułość, przywiązanie, zwłaszcza rodziców wobec potomstwa. Eros i agape tłumaczymy też jako miłość, ale w różnym sensie – erotyka i miłość bliźniego.[5].

Wezwanie do tego, aby zacząć „od nas samych”, skupić się na swoim czasie wiąże się u Tomsi już z okresem przemijania oswojonym przez intuicję i intelekt. Czy jest to jednak czas dany darmo, który niesie wyzwania, otwiera możliwości wykonania skoku ponad samego siebie? Pojęcie czasu jako nieuchwytnej chwili trwania pojawia się wielokrotnie w poezji Tomsi, a pytania o źródła czasu i miejsce człowieka wciąż są ponawiane w lirykach zamieszczonych między innymi w Kobiecie w kaplicy (2016):

Przenikaj, rozgarniaj mrok,
bądź przy mnie, zanim usnę,
gdy usta stężeją w marmur.

Przygarnij mnie promieniu –
pokaż piękno,
którego nie zaznałamT. Tomsia, Nie pytaj [w:] tejże, Kobieta w Kaplicy, Sopot 2016, s. 14.[6].

Skąd w moim omówieniu zapomniany Oskar W. Miłosz? Co cytat z jego twórczości uzasadnia oprócz skojarzenia? Jego traktat Ars Magna (Wielka Sztuka) powstał dziewięćdziesiąt lat temu. Termin ten oznacza alchemiczną sztukę transmutacji metali, ale i wielkiej przemiany duchowej, ponieważ te dwa procesy u alchemistów dzieją się równolegle. Oskar W. Miłosz pisał o Wielkim Wybuchu jako punktowym źródle powstania świata. Głosił wielką odnowę duchową i zastąpienie postępującej obojętności ontycznej społeczeństw troską o istnienie pojedynczego człowieka. Podobnie Teresa Tomsia. O zagrożeniach, jakie ludzkość sobie szykuje, mówiła ona wielokrotnie, choćby w Modlitwie codziennej:

Imperia przekraczają granice,
kościoły zapominają swoich ojców,
anioł marihuana śpiewa pieśń wolności.

Przy jednym stole
głód i przesyt –
naprzeciw
przemoc i głupota.

Wieczność
zwołuje nas
spóźnionych gości.

Idziemy
z piramidą prośby,
nieśmiertelni w pragnieniu,
krwiożerczo rozumni,
chorzy na brak miłości,
oszołomieni wiedzą o sobie –

w dwudziesty pierwszy wiekTaż, Modlitwa codzienna [w:] tamże, s. 6.[7]
.

Zobrazowany w wierszu upadek etyczny zbiorowości przypomina, abyśmy się opamiętali, dlatego przywołuję Oskara Miłosza przy omawianiu poezji pozornie tak od niego odległej, ponieważ ostatnie części Wielkiej Sztuki są zatytułowane Turba Magna (Wielki Zamęt) i następnie Lumen (Światło). Tytuły Miłosza mówią wiele o jego traktacie, ale i alegorycznie o twórczości samej Teresy Tomsi – w jej wierszach z wielkiego zamętu rzeczy i ludzi wyłania się promień światła.

Dyskretny urok dramatu istnienia

Zbiór liryków Skażona biel (2004) otwiera wiersz Poranne westchnienie profesora,zawierający metafizyczną zadumę nad miejscem człowieka we współczesności spojrzenie osobiste z widokiem na pełnię światła i świata. Autorka rozpoczyna rozmowę z czytelnikiem w trybie męskim, wyraźnie widać, że to porte parole poetki wpisane w postać bohatera wiersza Waldemara Łazugi, akademickiego historyka i humanisty. W dodatku wbudowanie w ten tekst cytatu z wczesnego, a przełomowego okresu twórczości Rainera Marii Rilkego, zwiększa ontyczny efekt:

Być może chcę za wiele
jak na możliwości przetwarzania
danych tego świata. Trwać
w jasnym wywyższeniu

ponad codzienne zwątpienie […]

Być może chcę wszystko:
ciemność każdego nieskończonego przypadku
i każdą drżącą światłem grę uniesień
.

Być może mylę się co do prawdy o sobie
jaką zdołałem wyśledzić w księgach
w oczach najbliższych ciał niebieskich
w poświacie snów o potędzeTaż, Poranne westchnienie profesora [w:] tejże, Skażona biel…, s. 5. Cytat z wiersza: R.M. Rilke, Księga o życiu mniszym, tłum. K. Wójtowicz CR, Kraków 2002, s. 24.[8]
 […]

Tytuł tomiku Skażona biel wskazuje na dramatyzm położenia człowieka, który dąży do prawdy o sobie i świecie, lecz jest świadomy, że jej w pełni nie osiągnie. Zestawienie z cytatem klasyka w wierszu ukazuje kontrast doskonałości idei oraz ułomności czynu. Odniesienia do samotnika z Zamku Duino, którego Elegie są nieśmiertelne, przypominają o znaczeniu sztuki słowa i o dążeniu do objęcia całości:

Jak, nie zniekształcając, dotrzeć głębiej;
w jaką przestrzeń snów i obrazów odejść,

by – powracając – stawać się niewzruszonym,
lecz dostępnym, żywym jak spojrzenie van Gogha –

jeśli nie wszystko, co istnieje, może być nazwaneTaż, Po wyjściu z Muséed’Orsay [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania, Poznań 2021, s. 72.[9]
.

Rilke pisze w Słowach Pana do Jana na Patmos:

[…] ty patrz, spostrzegaj, bardziej nawet
bądź patrzącym, niż kiedykolwiek kto bywał.
[…] ty, masz klęczeć z podniesioną głową: po to bowiem cię szukałem. […]R.M. Rilke, Odziany światłem, tłum. B. Antochewicz, Wrocław 1991, s. 79.[10]
.

Autorka patrzy uważnie, wyciąga wnioski, nie pomija wątpliwości. „Być” stanowi glebę, często nieurodzajną, choć zdarza się, że bywają areały nad wyraz płodne w sensie materialnym, stwarzające predyspozycje do czegoś więcej w sferze niematerialnej. Może jest tak, że z wiersza Tomsi da się wyczytać między innymi taką konstatacje: żyć to mało, nie ma w tym fakcie zasługi człowieka, jego życie jest równoważne życiu pasikonika czy polnego chwastu. Dopiero kiedy na życie nakłada się proces zaistnienia i nakładania kolejnych warstw świadomości, człowiek się uczłowiecza, zaczyna doznawać rozdarcia między esencją a egzystencją, z tego bolesnego procesu czerpie siłę i głębię refleksji:

A gdyby ktoś zawołał: stój,
jeszcze nie pora, czy mogłabym
powiedzieć – zostanę tu chwilę,
ponownie spróbuję przyjrzeć się
(nie)istnieniu, czym jest,
a czym nie jest
nieprzetłumaczalne.

Czym jest to, co splata w jedno
jasność i niepokój, światło
z ciemnością miesza, z nagła
przygaszoneT. Tomsia, A gdyby ktoś zawołał [w:] tejże, Liryki przedostatnie, Poznań 2022, s.7.[11].

„Przyjrzeć się (nie)istnieniu”, czyli temu, co pozostaje po życiu. Zapewne nieistnienie jest przemijaniem wegetatywnym, metabolizmem; istnienie zmierza do pełni możliwego tu i teraz – bytu. I nie ma tu żadnych teorii psychologicznych, tylko zdroworozsądkowe pojmowanie człowieka, jego myśl, refleksja. U najstarszego z wielkich tragików greckich znajdziemy przecież taki dialog:

Prometeusz:
Sprawiłem, że człek przestał widzieć los swój przyszły.

Przewodnica Chóru:
Jakiżeś mu lek wynalazł na tę niedolę?

Prometeusz:
Nadziejem ślepą w sercach zaszczepił człowieczych.

Przewodnica Chóru:
Wielki to dar, zaiste, dla śmiertelnych rodu.

Prometeusz:
Okrom zaś tego jeszczem ogniem ich obdarzył.

Przewodnica Chóru:
I dziś ogień świetlisty mają jednodniowiAjschylos, Prometeusz w okowach, tłum. S. Srebrny [w:] Antologia tragedii greckiej. Ajschylos, Sofokles, Eurypides, wyb. i oprac. S. Stabryła, Kraków 1975, s. 44–45. Określenie „jednodniowi” występuje również w tłumaczeniu Jana Kasprowicza.[12]

I oto w zupełnie innej epoce odczytujemy u autorki Liryków przedostatnich takie same jak u starożytnych pytania o niepewność człowieczego losu, o marność ludzkiego trwania. Dodać by można do tego złudę obecnych programów artystycznych i także niepewny (nieprzewidywalny) los wszelakich manifestów:

Pewni wobec niepewności,
bo nie ma niczego pewnego,
tylko nic –
bezsens wśród bezsensów.
Dada.

Śmiejmy się śmierci w oczodoły,
by prowokować,
skoro logika zawodzi, a klasyka
nie mija jak choroba.
Nihil novi sub sole.
DadaT. Tomsia, Pewni wobec niepewności [w:] tejże, Liryki przedostatnie…, s. 55.[13]
.

Zatem przywołana klasyka okazuje się dla współczesnego człowieka sprawą aktualną, nic nowego pod słońcem jej filary są mocno zakorzenione w żyznej glebie przemiany twórczej, a mimo to jesteśmy gatunkiem „jednodniowców”. Cytowany wyżej Oskar Miłosz pisał „o kilku dniach” naszego trwania. Jak zauważa Teresa Tomsia, trzeba starać się „być po stokroć”. W określeniu „jednodniowi”, jakie zastosował Jan Kasprowicz, tłumacząc Ajschylosa, trudno o pogardę dla człowieka bardziej wyrazistą (może też jest w tym wyrażone współczucie). Bogowie Greków, istoty o ograniczonej mocy i ludzkich przywarach, mówią nie tylko o człowieku, ale i o tym świetlistym ogniu, wykrzesanym z materii świata przez człowieka: „jednodniowy”. Ta „jednodniowa” nadzieja rozpala wiele utworów poetki z Poznania.

Ważkość i inspiracje relacji międzyosobowych

W wierszach Tomsi z tomiku Co było, co jest (2013)odnajdujemy ofiarowany czas „jednodniowy”, jego metaforyczne zatrzymanie, lokowanie swego miejsca, zbawczy przypadekPor. Koh 9, 11, cyt. za Księgi Pięciu Megilot, tłum. C. Miłosz, Lublin 1984.[14], któremu trzeba usilnie pomagać. Wysnute wyżej analogie są poruszające, pozbawione przypadkowości, istotne są tu Rilkeańskie inspiracje patronujące tej poetyce, których autorka nie ukrywa, a wręcz przeciwnie, wskazuje na swoje ścieżki poszukiwań:

Zdarza się, że Rilke przejdzie
cieniem, głosem – blisko.
Nie wiem, dokąd odchodzi;
nie ustaję w zadawaniu/ pytańT. Tomsia, Podpowiedzi [w:] tejże, Co było, co jest, Poznań, 2013, s. 15.[15]
.

Ważne miejsce w twórczości Teresy Tomsi zajmują wyobrażone rozmowy z poetami różnych epok i pokoleń, takimi jak: Fryderyk Hölderlin, Zbigniew Bieńkowski, Julia Hartwig, Zbigniew Dominiak, Mariusz Grzebalski. Podejmowany z ich dykcją dialog określa „umiejscowienie” autorki w literaturze, w dyspucie o wartościach i sensie pisania. Do jej tomu cieniu przelotnego trwania (2021) zostały przez wydawcę dołączone dedykowane jej wiersze innych poetów, wśród których znajdziemy między innymi liryki Adriany Szymańskiej, Wincentego Różańskiego, Wojciecha Kassa, Rafała Żebrowskiego, Dominika P. Żyburtowicza oraz Carmen Kotarskiej ze Stuttgartu pod znamiennym tytułem Nad grobem Hölderlina. To właśnie mistrz z Tybingi inspiruje Tomsię w chwili najazdu Rosji na Ukrainę, czego dowodem datowany na 28 lutego 2022 roku wiersz W ogrodzie:

Liryki Hölderlina łkają dziś pieśń
żalu w ogrodzie, gdy zgrabione
liście, na próg złożone gałęzie
przez wiatr strącone – niesie się
wieść, że pokoju w świecie nie będzie.
Cóż po poecie w czasie marnym,
gdzież słowa niosące nadzieję,
skoro milczą przyjaciele jakby
obumarli, niemocą ducha
znieruchomialiTaż, W ogrodzie [w:] tejże, Liryki przedostatnie…, s. 60.[16]
.

W konkretnym dramatycznym przypadku wyraźnie widać, jak ważne dla Tomsi są pozytywne międzyludzkie relacje:

Przyjaźń jest tym, co możliwe i wyobrażone:
gestem wdzięczności, nadzieją spotkania, wszystkim,
co okazywało się niespełnione, a teraz realne się staje,
szansą i siłą woli, pomocą, czasu ofiarowaniem,
przygodą, zaufaniem, które nie mija.

Rozmyślam o tym nad filiżanką gorzkiej kawy w paryskiej kawiarence C’est plus beau.
Czym jest przyjazna wzajemność – modlitwą
wzmacniającą ducha, czułością ponad miarę
czy różą czerwoną na kartce z dalekiej podróży?Tamże, s. 52.[17]

Liryki przedostatnie są również opatrzone odniesieniami do twórczości literackich przyjaciół i ich życiowych dróg. Wersy zawierają serdeczne wspomnienia i pochylenie się nad tragicznie zerwanymi życiorysami. Świadczy to o tym, że kontakt z drugim człowiekiem jest dla autorki ważny i budujący. Dedykacje, poetyckie cytaty, biograficzne ślady stają się zaczynem inspiracji, próbą zachęty dla czytelnika, aby sięgnął po twórczość Macieja NiemcaPoezji Niemca autorka poświęciła esej Widzieć i wiedzieć – niedosyt poznawania [w:] tejże, Niedosyt poznawania, Poznań 2018, s. 28–36. [18], Jerzego Ł. Kaczmarka, Lecha M. Jakóba i innych. Wiele z tych wierszy mogłoby się obyć bez dedykacji, nie tracąc walorów artystycznych i komunikacyjnych, należy jednak zauważyć, co poetka akcentuje:

Nie wszystko, co się zdarza,
jest rozmową. Spojrzenia –
wizje ukrytego słowa
tłumaczą nas bezgłośnie,
wsuwając w schowki nocy
jak kartki z modlitwą,
trwają w rozjaśnionym
wczoraj –
ledwie w pół rozpoznane,
lotne, nieuchwytne T. Tomsia, Spojrzenia 2011 [w:] tejże, Co było, co jest…, s. 14.[19]
.

Intensywny dialog z innymi twórcami nie wystarcza, trzeba też oswajać „wizje ukrytego słowa”.

Oddech przestrzeni

Gdy idę wąską uliczką osiedla,
ogarnia mnie wciąż to samo poczucie
braku przestrzeni. Ubóstwo zapachów
i kolorówTaż, Klik, klak [w:] tejże, Kobieta w kaplicy…, s. 5.[20]
.

W strofach Tomsi można dostrzec naturalną fascynację czasoprzestrzenią, w której pojawiają się najróżniejsze kształty i obiekty:

Patrzy z przejęciem na rzeźbę Rodina –
mężczyzna i kobieta złączeni w pocałunku,
ich przeplecione ramiona otulają
chłodne wnętrze kamieniaTaż, Przy rzeźbie Rodina [w:] tejże, Liryki przedostatnie…, s. 38–39.[21]
.

Częstym tematem wierszy są podróżne refleksje związane z postacią eseisty Marka Wittbrota, który prowadzi polonijny portal w paryskim Domu Pallotynów. Poetkę „chwili przelotnego trwania”, egzystującą w przemijającej rzeczywistości, rzadziej inspirują francuskie i niemieckie katedry, dzieła „ciemnych wieków” (według Woltera, Gibbona, pomniejszych oświeceniowców). One są świadectwem walki człowieka z ulotnością. Monumentalne, wyszukane w formie kompozycje kamiennych bloków i rzeźb wiele wniosły w kulturę Europy – las katedr o niewyobrażalnych dla nas konstrukcjach przypór, śpiew gregoriański i człowiek wobec ogromu tradycji. Pośrednio mówi o tym wiersz: Kobieta w kaplicy z tomiku pod tym samym tytułem:

Klęczy,
złożyła dłonie,
podparła podbródek. […] I pozostaje tak w negatywie
z niewypowiedzianą prośbą,
z nieujawnionym dziękczynieniem.

Zamknięta w kaplicy w Osny
żywa rzeźba,
której czas ofiarował to,
co nie daje się zatrzymaćTaż, Kobieta w kaplicy [w:] tejże, Kobieta w kaplicy…, s. 38. [22]
.

W gotyckiej katedrze, symbolu Paryża, człowiek przeżywa intensywnie to, „co powstało z mocy ducha”:

Polska kaplica w katedrze Notre Dame –
w głębi cienie i obrazy ludzi, niepodlegli nicości,
jak z niezłomnych strof poety Ryszarda
Krynickiego. Światła świec, reflektorów i kamer
rozjaśniają mroki historii, ożywiają nadzieję,
że na ulicach Paryża ogień nie spopieli
wszystkiego, co powstało z mocy duchaTaż, Szepty, cienie [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania…, s. 79.[23]

„Niepodlegli nicości”, cytat rodem ze stanu wojennego – pamięć jest wierna, nicość pełza nie tylko ulicami Paryża, także drogami pełnymi przełomów w odległych prowincjach. Gdy na rynek czytelniczy powróciły Zapiski Maltego Lauridsa BriggeR.M. Rilke, Zapiski Maltego-Lauridsa Brigge, tłum. P.W. Lorkowski, Sopot 2011.[24] Rilkego w nowym tłumaczeniu Piotra W. Lorkowskiego, to jemu, tłumaczowi, poetka zadedykowała wiersz, parafrazując myśli Rainera Marii Rilkego skierowane ku potomnym, zamieściła także ten tekst w wyborze wierszy:

Teraz już wiesz, że wiele z tego, czego się wyuczyłeś,
jest mniej więcej nieprzydatne, a ludzie, którym
służyłeś mową serca, nie okazali się apostołami
otwartymi na inne języki – przepadli jak widma,
echa głosów, wyobrażenia, pozostały ślady
przetworzeń, obecne nic.

Próbujesz więc pojąć głosem Rilkego,
jak można było przeoczyć tyle świata –
już nigdy nie do odzyskaniaT. Tomsia, Ta chwila jest twoja [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania…, s. 41.[25]
.

Rilke uczy, jak patrzeć z uwagą na rzeczy, zjawiska, ludzi, aby nie rozminąć się ze sprawami istotnymi. Wiersz Tomsi o tym właśnie traktuje, o niepomijaniu ważnych impulsów, o wsłuchiwaniu się w codzienne dary świata, niezależnie od przeżywanej utraty.

W pionowej chwili poetyckiej iluminacji

W pewnym sensie do wiersza Zbigniewa Herberta Kamyk nawiązuje Wiersz jak kamykTeresy Tomsi, dedykowany łódzkiemu poecie Zbigniewowi Dominiakowi (1947–2002):

Wiersz jak kamyk
chroni wnętrze,
odsłania zaledwie zarysy
wyrazów, powierzchnię zdań, plamę strofy –
w głębi projekt nieodkryty,
który zaistniał, zanim nauczyłeś się wybierać
pierwsze litery, matryce
pytań: Co to jest świat?Taż, Wiersz jak kamyk [w:] tamże, s. 52.[26]

U Herberta:

Kamyk jest stworzeniem
doskonałym

równy samemu sobie
pilnujący swych granic

U Tomsi mamy przejście od doskonałości „kamyka” do „kamyka” przykładowego, który otwiera się na świat zewnętrzny. To bardziej ludzkie ujęcie niż spiżowość Herberta. W wierszu oprócz słów jakże ważna jest przestrzeń międzysłowia, tam kłębi się „projekt” świata. Czesław Miłosz pisał, że człowiek nie jest „równy samemu sobie”. Kamyk Herberta wolny jest od uczuć, jest skończony, równy sobie. Do uwag Mistrzów dodaje swoje odczytanie poeta Adam Lizakowski w recenzji Liryków przedostatnich:

Po raz kolejny zwykły kamień staje się znaczącym symbolem twórczości, takim jak narzędzie walki, to symbol zmagań poety z materią języka w labiryncie znaczeń. Kamień-słowo zostaje w końcu rzucone pod nogi czytelnika, aby ten na nim się potknął i zatrzymał na chwilę, podniósł, baczniej mu się przypatrzyłA. Lizakowski, Kamień, czyli definicja poezji, „Topos” 2022, nr 3, s. 190–191.[27].

Wiersze Teresy Tomsi są poetycko mocno scalone w konkretnej wizji, trudno wyłuskać krótki aforystyczny cytat, na ogół teksty aż się proszą o całościowe przytaczanie. Świadczy to niewątpliwie o kunszcie „konstruowania” spójnych ze sobą metaforycznych obrazów świata, a także o „pionowej chwili”, jaka jest dana autorce Liryków przedostatnich. Gaston Bachelard opisuje podobny fenomen w Chwili poetyckiej i chwili metafizycznej:

Poezja jest metafizyką migawkową. W krótkim poemacie musi jednocześnie dać obraz świata i wyjawić tajemnicę duszy, stworzyć istotę i przedmioty. […] W autentycznym poemacie możemy odnaleźć elementy czasu zatrzymanego, czasu, którego się nie mierzy, czasu, który będziemy nazywać pionowym, aby odróżnić od czasu powszechnegoG. Bachelard, Chwila poetycka i chwila metafizyczna, „Poezja” 1977, nr 1, s. 14.[28].

Świetnie widać to we fragmencie wiersza ukazującym doskonałą obserwację materialnego otoczenia, a potem przeniesienia refleksji w inny, wyższy wymiar czasu „pionowego”:

Cóż jest ponad chwilę wpatrzenia się w niebo,
w szary błękit opadający mgłą na płaskie dachy
osiedlowych sklepów, kikuty wieżowców,
na uliczki z garbami przeciw samochodom
i kościół w budowie;
na trawnik pod figurą, gdzie psy
zostawiają odchody,
a ich właściciele odwracają głowę.

Czas dać świadectwo […]

Kiedy jesteśmy młodzi,
pojmujemy szczęście jako sumę
demokracji i umiejętności, jakie można zdobyć
w kształceniu wieczorowym lub na „Erasmusie”.
Dopiero później przychodzi refleksja,
że to, kim jesteśmy z ducha,
ma największą miarę –
a kto nas będzie mierzył,
to już jego sprawaT. Tomsia, Cóż jest ponad chwilę [w] Gdyby to było proste, Sopot 2015, s. 52.[29]
.

Kto będzie nas mierzył? To pytanie jest zaskakujące. I można wywnioskować, że chodzi o dwa osądy. Jeden: czysto ludzki, społeczny, prawny – drugi: Boski, kiedy będziemy sądzeni za to, kim jesteśmy z ducha jako osoby, które nie lękają się należeć do zastępów świata niewidzialnego (w VI wieku po Chrystusie Pseudo-Dionizy Areopagita pisał, że „rzeczy widzialne wskazują na niewidzialne”), może więc to, że jesteśmy osądzani przez ludzi, wpłynie na wyrok ostateczny. Herbertowskie „czas dać świadectwo” nie odnosi się do relacji ze Stworzycielem, ale zobowiązuje do postaw proobywatelskich, proojczyźnianych. Pierwszy passus wiersza to potoczysty, znakomicie skonstruowany obraz widziany z okna, jest tu przejście od szczegółu do ogółu, patrzenie wzwyż, typowe dla jej sposobu opisywania świata przedstawionego. Tomsia trafnie obrazuje zetknięcie się z nicością na przykład w wierszu Przy grobie Charles’a Baudelaire’a:

Jesteś tu ze mną.
W wilgotnym powietrzu
stoimy przed Aniołem
Śmierci.
A ten, co leży przed nami,
nie wpuszcza przez mur,
choć dotyka najmocniej,
bo niewidzialnie. […]

Nie wiem, dokąd iść.
I czy powracanie
ma jakiś sens?Taż, Przy grobie Charles’a Baudelaire’a [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania…, s. 20.[30]

Baudelaire pisał: „Śmierć jest jedynym blaskiem w mrokach życia / […] To anioł, który trzyma w dłoniach magnetycznych / Potęgę snu i dary widzeń ekstatycznych”C. Baudelaire, Kwiaty zła…, s. 128[31]. Wersy „poety wyklętego” mówią o śmierci jako rozwiązaniu ziemskiej tułaczki, dającej perspektywę światła niebiańskiego. Tomsia opisuje negatywne efekty cywilizacji handlu i konsumpcji, ale jednocześnie szuka spraw i zjawisk pozytywnych, odnajdując treść zbawczego impulsu nie w ekstazie, lecz w rzeczach małych: w okruchach dnia, w rozmowach, spotkaniach, pożegnaniach, w pamięci o tych, którzy odeszli – żegna ich czule i z szacunkiem na łamach pism literackich, natomiast to, co nie przemija, otwiera się w lirykach takich jak Nad Jeziorem Genewskim:

Przystanąłeś nad głębiną
i wsłuchujesz się w szmer,
który nie oddala się
ani nie przybliża,
lecz przenikając drżeniem, budzi cię

i otrząsasz się z podróżnego pyłu,
z nadmiaru słów.
[…]
Otwiera się z wolna
twoja nieśmiertelnośćT. Tomsia, Nad jeziorem Genewskim [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania…, s. 17.[32]
.

Przydrożny pył komunikuje się z biblijną wieścią: „z prochu bowiem jesteś i w proch się przemienisz”. Człowiek, zanurzony w cywilizacji dobrobytu, stracił szacunek dla refleksji, a w perspektywie śmierci i wieczności pozbywa się krytycznej refleksji nad swoją drogą i jej metafizyczną degradacją.

Wątek biograficzno-rodzinny

Omawiając twórczość poetycką Teresy Tomsi, nie sposób pominąć wątku biograficznego, jej solidarnościowego zaangażowania czy historii przodków zesłanych na Sybir, wygnanych z Kresów, pozbawionych rodowych majątków – ojca z ziemiańskiej rodziny nazywa „dziedzicem wydziedziczonych”Określenie „dziedzic wydziedziczonych” to cytat z wiersza Tomsi Usłyszeć wołanie Wołynia [w:] tejże, Gdyby to było proste…, s. 34.[33]. Wielokrotnie porusza temat rodzinnego domu, ożywiając postacie z przeszłości. W poemacie Przebierając gryczaną kaszę,poświęconym pamięci babci Walerii Gołackiej, napisanym na Wigilię Kresowian w Poznaniu w 2013 roku, przejmująco przemawia fragment ukazujący nagłe przejście od sfery profanum ku sacrum. Jest ono charakterystyczne dla techniki budowania metaforycznego obrazu i emocjonalnego napięcia. Dzięki takiemu nagłemu przejściu jeszcze mocniej wybrzmiewa puenta:

Patrzyła w przepaść minionych lat niewoli
w stepach Kazachstanu, żegnała męża legionistę
zamęczonego w syberyjskim łagrze,
a po chwili powracała ku nam uspokojona
i na wysokościach stołu jaśniała uśmiechem.

Garnek z gryczaną kaszą wznosiła wysoko –
lśnił w jej dłoniach niczym kościelny kielich,
gdy stawiała go z namaszczeniem
na fajerkach rozgrzanych do czerwoności,
szepcząc akt przemienienia.

Nikt z domowników nie śmiał
zakłócić sacrum tej chwili
głośnym zachowaniem czy rozmową.
Aż dokonało się ocalenie dzieci od głodu,
ognia i wojny. Teraz i na wieki.

Résumé

Dokąd uciec przed nicością, jeśli wokół wszystko jest tak kruche i niestabilne, upadają państwa, narody stają się nomadami, domy tracą adresy? Pozostają pytania o tożsamość i poczucie ulotności istnienia. Wybór liryków i poematów (2022)Na temat poetyki utworów z tego wyboru zob. I. Staroń, Wiersze ze spotkania, „Nowe Książki” 2022, nr 3, s. 70–71; tenże, Stałe, płynne: dwa modernizmy XXI wieku. Wybrane poetyki wierszy z lat 2020–2022, „Nowy Napis” 2023, nr 18, s. 82–84. [34] poetka rozpoczyna wierszem Zbieram chwile na pniu opatrzonym mottem ze Wstępu do poetyki Zbigniewa Bieńkowskiego: „Bym nie był aluzją tylko do samego siebie. / Bym nie był wspomnieniem tylko samego siebie”:

Zbieram chwile na pniu
w cieniu przelotnego trwania –
gromadzę, układam do tajemnego snu,
aby pozostały i nigdy nie chciały odfrunąć
pieśni nieznane, acz radosne jak poranek
rozpoczynający czuwanie. […]T. Tomsia, Zbieram chwile na pniu [w:] tejże, W cieniu przelotnego trwania…, s. 9.[35]

Czy „cień” daje ochłodę, umożliwia chwilę wytchnienia od mozołu i naporu materii społecznej, czy może furtkę do obiecanego nieba? Mamy tu zestawienie: twardy pień kontra przelotny cień. Ten pień jest punktem stabilności, gdy autorka ulotność trwania składa na twardej opoce zawierzenia. W tej poezji padają pytania filozoficzne i soteriologiczne, jest ona jak wspinaczka pod górę z kamieniem konkretu na plecach, który pomaga świadomości „ja” w określeniu właściwego ciężaru krok za krokiem, jest próbą zrozumienia siebie i świata:

wiersz jest jak wyciągnięcie ręki,
spróbuj mieć nadzieję, że poprowadzi tajnymi ścieżkami, gasząc sztuczne
ognie, dając sposobność przekraczania
niedościgłych granicTaż, Pozostań przy wierszu [w:] tejże, Liryki przedostatnie…, s. 66.[36]

Wiersz staje się narzędziem poznawczym (podobnie jak filozofia) i szansą na przekraczanie samego siebie dzięki wyobraźni. Nie trzeba poetce przypisywać jakiejkolwiek konkretnej filozofii. Ale zauważmy, że filozofia i poezja wyrastają z jednego źródła – pierwotnego człowieczego zadziwienia zjawiskami i tajemnicami rzeczywistości. Dlatego te głębokie refleksje i przywołane metaforyczne obrazy stają się zaczynem również dla rozumowego definiowania świata i człowieka. Jeśli sensownie grosso modo przyjmiemy, że ludzie dzielą się na platoników i arystotelików, to można by zaryzykować stwierdzenie, że Teresa Tomsia jest z rodu Stagiryty – znajduje w świecie rzeczy pojedyncze i z kontemplacji nad nimi wysnuwa prawdy ogólne, akcentując je wyrazistym zwieńczeniem.

Żaden pojedynczy życiorys nie może stworzyć całości i odkryć tajemnicy istnienia, dlatego tak ważna jest każda chwila życia (bycia i istnienia), której zwiewność poetka przemienia w uniwersalne refleksje, sztuka jest bowiem tym, co w poszukiwaniu sensu prowadzi i ocala, jest relacją z chwil poetyckich i chwil metafizycznych. W tej „ucieczce przed nicością” jesteśmy samotni, jednak sił dodaje nam wola wynikająca z wiary, nadzieja przeciwstawiona rozpaczy, serce smakujące i dające miłość. Warto docenić trud poznawczy, jaki podejmuje Teresa Tomsia, zapisując refleksje o człowieku – zagubionym w rzeczywistości ograniczającej poczucie istnienia, mającym jednak wizję i wolę doznania pełni. A może tę twórczość należałoby nazwać wspinaczką do lepszego świata, gdzie biel nie będzie skażona, a świat dokończony, w którym człowiek mimo zwątpień może się świadomie umiejscowić? W szacunku dla nauki i kultury, w harmonii z uzyskanym doświadczeniem „w swym czasie”, staje się wtedy ostoją człowieczeństwa.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Rafał Jaworski, W ucieczce przed nicością. O poezji Teresy Tomsi, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 244

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...