Nowy Napis Co Tydzień #253 / Pod czerwonym słońcem Peru. O „Krwi o świcie” Claudii Salazar Jiménez
Wojna domowa naznaczyła Peru. Dla większości mieszkańców tego andyjskiego kraju lata 80. i 90. XX wieku to czas chaosu i terroru, gdy państwo chyliło się ku upadkowi. Skrajnie lewicowa organizacja Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak) toczyła bezwzględną walkę o władzę z rządem, który stosował metody podobne do tych partyzanckich. Ważnym i wciąż przepracowywanym przez peruwiańskich pisarzy tematem jest właśnie czas wojny domowej. Świadczą o tym takie utwory, jak Lituma w Andach (1993) Maria Vargasa Llosy, Niebieska godzina (2005) Alonso Cueto czy Czerwony kwiecień (2006) Santiaga Roncagliolo. Brakowało jednak narracji o tamtych wydarzeniach z perspektywy kobiecej. Tym samym tłumaczenie na polski debiutanckiej powieści Krew o świcie (2013) Claudii Salazar Jiménez z pewnością zasługuje na uwagę. Pisarka przyjrzała się tragicznym wydarzeniom peruwiańskiego konfliktu wewnętrznego, oddając głos kobietom zaangażowanym na różny sposób w wojnę.
Warto zaznaczyć, że przez długie lata temat sytuacji kobiet w czasie konfliktów zbrojnych był nieobecny w literaturze (a na pewno nie tak silnie reprezentowany jak męskie doświadczenie wojenne). Równo trzydzieści lat przed debiutem Peruwianki późniejsza noblistka Swietłana Aleksijewicz poświęciła temu zagadnieniu książkę Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (1983). Nie brakuje wybitnych realizacji artystycznych tej problematyki również w prozie innej noblistki Nadine Gordimer czy w powieściach – Uśpiony głos (2002) Dulce Chacón oraz Drobny szczegół (2020) Adani Shibli. Jiménez dołącza do tego grona. Okazuje się, że białoruskie, południowoafrykańskie, hiszpańskie, palestyńskie i peruwiańskie doświadczenie kobiece związane z przemocą, koniecznością opowiedzenia się po którejś ze stron jest tożsame, równie bolesne, dojmujące oraz uniwersalne.
Jiménez prezentuje losy trzech kobiet – Marceli, Melani i Modesty. Pierwsza z nich jest zaangażowana w działania zbrojne po stronie komunistów. Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy kobieta przebywa w więzieniu: „Do więzienia w stolicy przywieźli mnie krótko przez tym, jak wpadło kierownictwo”
Modesta mieszka w andyjskiej wiosce, jej życie wyznacza rytm pracy, codziennych zajęć. Trudne warunki geograficzne i surowy klimat gór warunkują skromne życie bohaterki: „Tu, gdzie się urodziłaś, ziemia jest twarda. Przeczuwasz, że życie tam, za górami, jest inne. Jak tam właściwie może być?” (KOŚ, s. 32). Modesta wbrew swojej woli i chęci zostaje wciągnięta w wir Historii, w wojnę domową. Najpierw przychodzą senderyści, później wojskowi. Dla niej niczym się nie różnią. Zmieniają się jedynie słowa, hasła, a działania pozostają te same. Bohaterka kieruje się instynktem. Wie, że musi przetrwać dla dziecka: „Nie chcesz skończyć na dnie wąwozu jak połowa ludzi z wioski. Musisz żyć, bo został ci już tylko mały Abelek” (KOŚ, s. 60).
Melanie jest dziennikarką, która wyrusza w Andy, aby dotrzeć do wiejskiej ludności i dowiedzieć się prawdy o wojnie domowej poza oficjalnym dyskursem medialnym. To, co zastaje, to krajobraz rodem ze zdziesiątkowanych przez epidemie średniowiecznych wsi: „Wysiadamy z samochodu i wiatr wita nas dotkliwym chłodem. Rozsiewa ciszę, która nie pasuje do tej popołudniowej godziny. Z dymu wyłania się pies i podchodzi do nas, węsząc. […] Cisza, wiatr i psy tworzą przerażającą trójcę. Z przygotowanymi aparatami w dłoniach idziemy dalej, aż w końcu mgła się rozprasza i na powitanie ukazuje dwa ciała” (KOŚ, s. 64).
Wszystkie trzy bohaterki doświadczają ekstremalnej przemocy, padają ofiarą zbiorowych gwałtów. Modesta dwukrotnie, najpierw ze strony senderystów, później wojskowych. Jiménez brutalnie pokazuje proces instrumentalizowania kobiet przez obie strony konfliktu. Pisarka niczego nie pudruje, niczego ani nikogo nie usprawiedliwia. Jej proza jest mocna, ostra i naturalistyczna. Jiménez nie epatuje drastycznymi opisami przemocy tylko (i aż) dla samego uwydatnienia tragicznego położenia kobiet w peruwiańskiej wojnie domowej, ale za pomocą przemyślanej poetyki powtórzenia stawia także znak równości między senderystami i wojskiem. Terroryzm państwowy, na który zezwolił prezydent Peru, Alan García Pérez, był później kontynuowany przez jego następcę, Alberta Fujimoriego
Krew o świcie jest znakomita pod względem kompozycyjnym. Pisarka przeplata monologi kobiet, oddaje głos narratorowi trzecioosobowemu i drugoosobowemu, przez co powieść jest swoistego rodzaju palimpsestem. Niezwykła polifonia tego utworu powoduje, że czyta się go jako peruwiańską partyturę doświadczenia wojny domowej. W warstwie komunikacyjnej, poza monologami bohaterek, pojawiają się także głosy ofiar. Rwana, rozedrgana, zapisana bez znaków przestankowych polifoniczna narracja o masakrze ludności cywilnej w Lucanamarce (najmłodsza ofiara miała sześć miesięcy), dokonanej przez Sendero Luminoso, to wstrząsające literackie świadectwo tamtych czasów: „nie ma kasy na kule ciach wieśniacy maczeta partia jest bogiem […] wreszcie się zamknęłaś dziwko ciach dziecko na ziemi ciach ciężki kamień miękka czaszka niemowlak ciach trzy miesiące” (KOŚ, s. 15). Ale w powieści nie brakuje podobnego obrazowania w przypadku terroryzmu państwowego stosowanego przez rząd wobec ludności podejrzanej o wspieranie senderystów: „wpakuj mu kulkę i już ciach wieśniacy maczeta tak zdychają wywrotowcy ciach warga ząb gardło ale my nie kula owszem jesteście dziesięć wystarczy cięcie maczetą” (KOŚ, s. 36). Te zapisy przypominają monolog wewnętrzny Sethe z Umiłowanej (1987) Toni Morrison, w którym pojawiają się niedokończone, rozproszone głosy ofiar niewolnictwa.
Na literaturę południowoamerykańską przez dekady patrzyliśmy głównie przez pryzmat realizmu magicznego i takich nazwisk jak Miguel Ángel Asturias, Gabriel García Marquez, Julio Cortázar, Carlos Fuentes, Jorge Luis Borges czy Isabel Allende. Tymczasem powieści Llosy, ale również Eleny Poniatowskiej i omawianej Jiménez pokazują, że tematyka władzy, przemocy i uwikłania człowieka w zło pozostaje jednym z wiodących tematów literatury Ameryki Łacińskiej. Niezwykle ważne jest również manifestowanie kobiecego doświadczenia, wcześniej doskonale uwidocznione w prozie wspominanych Allende i Poniatowskiej, a w ostatnich latach u Jiménez.
Twórca Sendero Luminoso, Abimael Guzmán, znany jako towarzysz Gonzalo, był charyzmatycznym profesorem filozofii Uniwersytetu San Cristóbal de Huamanga w Ayacucho, błyskotliwym interpretatorem pism Immanuela Kanta. W połowie lat 60. porzucił pracę naukową i karierę akademicką na rzecz la guerra popular (wojny ludowej). Pojęcie to, wywiedzione z doktryny Mao Zedonga, stanowiło podstawę ideologii Guzmána, na którą składały się skrajne interpretacje marksizmu, leninizmu i maoizmu. Inspirując setki Peruwiańczyków, najpierw studentów, a potem robotników i chłopów, Guzmán stworzył jedną z najbardziej fanatycznych oraz bezwzględnych organizacji paramilitarnych na świecie. I zapragnął władzy. Absolutnej.
Jiménez sięgnęła do korzeni ruchu, nie poprzestając na behawioralnym opisie rzeczywistości. Gdy Marcela wspomina swoje pierwsze spotkanie z Guzmánem, na pierwszy plan wysuwa się kwestia kobiecego doświadczenia, możliwość zmiany sytuacji kobiet: „Jego droga to jedyna możliwość. Jego słowa mogą zmienić świat, mogą tworzyć historię. Kobieta w pełni zaangażowana w rewolucję” (KOŚ, s. 24). Jednak droga obrana przez senderystów nie doprowadziła do równości między płciami w Peru, ale do instrumentalnego oraz przemocowego traktowania kobiet, zarówno przez nich, jak i siły rządowe, co wyraźnie podkreśla pisarka. Czy Guzmán, umierając 11 września 2021 roku w więziennej celi w Callao, pamiętał słowa samotnika z Królewca, któremu poświęcił doktorat: „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”?
C.S. Jiménez,Krew o świcie, tłum. T. Pindel, ArtRage, Warszawa 2023.