Nowy Napis Co Tydzień #254 / Na rozdrożu. O opowiadaniach Grzegorza Bogdała
Grzegorz Bogdał debiutował w roku 2017 tomem Floryda, który został zauważony przez czytelników, a zwłaszcza krytyków – ci zaś nie szczędzili autorowi pochwał, czego dowodem nominacje do Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Gombrowicza i Nagrody Conrada. Druga książka Bogdała ‒ Idzie tu wielki chłopak z 2023 roku ‒ potwierdza, że mamy do czynienia z autorem opowiadań. To cieszy, zważywszy na słabą obecność krótkich form w świadomości polskiego czytelnika, wolącego, jak się wydaje, raczej dłuższe narracje, oraz na mniejsze zainteresowanie zbiorami opowiadań u wydawców. Może tendencja ta odwróci się choć trochę, o czym świadczy duże zaufanie, jakim renomowany przecież wydawca obdarzył tego autora.
Prozę Bogdała dobrze się czyta. Zaciekawiają zwłaszcza zdolności autora do nowego, odmiennego formułowania zdań o najzwyczajniejszych rzeczach i sprawach. Weźmy choćby takie jednozdaniowe opisy w opowiadaniu otwierającym książkę, zatytułowanym Ręka w ogniu:
Jechał trochę ponad dozwoloną prędkość, droga prowadziła przez rozległe torfowiska, drzewa trzymały się z dala
czy:
Ależ miał radochę, kiedy pędzili z powrotem i jedyna syrena, która wyła, to ta w głowie: A jednak, udało się, udało się Piękne Pożegnanie.
Ciekawie poprowadzona jest też linia fabularna tego opowiadania poświęconego strategii żegnania się z dzieckiem, nieswoim, ale nie do końca też obcym, skoro przeżyło się wspólnie dwa lata. To Piękne Pożegnanie odbywa się więc po prostu dlatego, że nie chce się tego dziecka więcej widywać – Gabriel podejmuje się więc zakupu kucyka dla „córki”, ale tylko po to, żeby potem natychmiast zniknąć:
Nie miał tego dużo, pakowanie potrwa godzinę. Plan był taki, że Łuska [przezwisko kilkuletniej Łucji – przyp. WCh] w tym czasie zajmie się kucykiem w ogrodzie na tyłach. Nawet nie zauważy, że Gabriela już nie ma. A potem dzień, drugi i przestanie pytać.
Proza ta mówi też sporo o tematyce podejmowanej przez autora – w zasadzie we wszystkich opowiadaniach będą to relacje: między mężczyzną a dzieckiem, między siostrami, między synem a rodzicami, między umierającą ciotką a jej rodziną.
Najbardziej zaskakują cztery opowiadania pod wspólnym tytułem Idzie tu wielki chłopak. Każde jest samodzielnym tekstem, między innymi o rozpadzie więzi rodzinnych, jednakże dopiero po przeczytaniu całości orientujemy się, że łącznie stanowią całość, aczkolwiek ich narracja toczy się jakby w trybie wstecznym. Ten formalny zabieg, który ma chyba urozmaicić kompozycję tomu, jest dla piszącego te słowa niepotrzebnym zgrzytem. O wiele przyjemniej czytałoby się opowieść za opowieścią – jedną wynikającą z drugiej, ale niosącą nowe, pogłębione obserwacje bohaterów tej układanki, których jest troje: syn oraz jego matka i ojciec – byli punkowcy, buntujący się przeciwko późnej komunie na festiwalach, a potem przez lata skonfliktowani, rozwiedzeni, pędzący nikomu już chyba niepotrzebne życie z dnia na dzień, do tego w nieswoim domu. Swoiste memento i podzwonne dla wszystkich fanów kapel, takich jak Dezerter, Tzn. Xenna, WC czy Siekiera. Ale może Bogdał pisząc, wcale nie myśli o „przyjemnym czytaniu” swoich opowiadań?
Zastanawiające są też obecne tu zwierzęta: małpka kapucynka i papuga, którym autor przydał rolę pełnoprawnych bohaterów. Zastanawiałem się, o co może tu chodzić. Czy to żart? Zgrywa? A może ukłon w stronę transhumanizmu, lubującego się w wymyślaniu ludzko-zwierzęcych hybryd, mających jakoby przezwyciężyć ludzkie ograniczenia i poprawić naszą kondycję? Taką wizję można było zobaczyć na filmie Jarosława Kozakiewicza R/ewolucjawyświetlanym na wystawie „Arkadia” w Muzeum Narodowym w Warszawie. Podczas oglądania pomyślałem właśnie o opowiadaniach Bogdała. Czy o to tu chodzi? Może jednak jest wprost przeciwnie i Grzegorz Bogdał poprzez swych „zwierzęcych bohaterów” tak naprawdę bezlitośnie szydzi z „niehierarhicznej wspólnoty bytów”? Tak czy inaczej, jego poszatkowane opowiadanie warto przeczytać i przemyśleć ten problem.
Zupełnie wyjątkowe i wyróżniające się w tomie są za to dwa teksty, w których autor pokazuje skalę swoich prozatorskich możliwości, które są niemałe. Opowiadanie Złoty trójkąt toczy się w intymistycznej przestrzeni zwykłego mieszkania w bloku. Na pozór historia to banalna – siostra odwiedza siostrę. Nie są to jednak zwyczajne odwiedziny, bo w mieszkaniu obecny jest morderca. Mamy tu przede wszystkim nastrój niepokoju, studium niepewności, bo choć mordercą jest kochanek siostry, to przecież jest to osoba niezgłębiona i nieobliczalna. Kryje potworną tajemnicę, ale może – jak sugeruje tok narracji – tej tajemnicy wcale nie ma, a morderstwo jest czymś zupełnie zwyczajnym, jak zabicie Araba w Obcym Camusa.
W górę serca to z kolei miejska opowieść o samotności, której bohaterem jest operator dźwigu na budowie. Tu w zasadzie nic się nie dzieje i dlatego dzieje się wszystko.
Spędziłem całą noc w kabinie dźwigu. Nad ranem na dziesiątym piętrze w jasnej kuchni zobaczyłem człowieka w skafandrze kosmicznym. Nie dało się rozpoznać, czy to kobieta, czy mężczyzna, kombinezon ukrywał sylwetkę, a przyciemniana szyba hełmu zasłaniała twarz. Postać chodziła niezdarnie i wolno, łapała równowagę, chwytając się blatów i szafek. W pewnym momencie otworzyła na oścież okno, wychyliła się przez nie i rozejrzała, jakby chciała sprawdzić, czy to jest właśnie ta planeta, na której miała wylądować. A potem schowała się i wyłączyła światło.
Proza nienarzucająca się, stonowana, ale przyciągająca z dziwną mocą. Zwycięstwo opowiadania.
Zastanawiam się, w jakim kierunku podąży teraz, po drugiej książce, pisanie Grzegorza Bogdała: czy w stronę komunikatywności i chęci dialogu z czytelnikiem, czy raczej eksperymentowania z formą i zaspokajania oczekiwań krytyków, wydawców i tak zwanych influencerów. A może jedno i drugie? Tylko czy w kraju nad Wisłą jest to możliwe? Grzegorz Bogdał ma przed sobą niezwykle trudne zadanie, a ja mu kibicuję, czekając na nowe opowiadania tego autora.
Grzegorz Bogdał, Idzie tu wielki chłopak, Czarne, Wołowiec 2023