Nowy Napis Co Tydzień #034 / Ifigenia
Akt IV tragedii w nowym przekładzie Antoniego Libery
Od tłumacza
Tragedia wystawiona po raz pierwszy w 1674 roku w Paryżu, w Pałacu Burgundzkim. Po raz pierwszy opublikowana w 1674 roku w Paryżu, w wydawnictwie Claude’a Barbina.
W Polsce wystawiona po raz pierwszy w 1764 roku w oryginale, w pałacu Marii Radziwiłłowej w Warszawie. Agamemnona zagrał mieszkający w Warszawie Pyrrys de Varille, autor korespondencji na temat życia kulturalnego w Polsce, a na przedstawieniu obecny był Bernardin de Saint-Pierre, autor głośnej powieści sentymentalnej Paul et Virginie (Paweł i Wirginia), 1787.
Dramat w całości przełożyli na język polski Adam Rzyszczewski (1801), Wincenty Kopystyński (1818) i Magdalena Wroncka (1976).
Przypomnienie postaci
Syn Atreusza, założyciela rodu Atrydów, brat Menelaosa, mąż Klitajmestry, Agamemnon ojciec Ifigenii, a także Chryzotemis, Elektry i Orestesa; król Myken i Argos; naczelny wódz Greków w wyprawie trojańskiej; jeden z głównych bohaterów Iliady Homera i Agamemnona Ajschylosa.
Achilles – syn Peleusa, króla Tesalii, i bogini morskiej Tetydy, która chcąc zapewnić synowi nieśmiertelność, zanurzyła go po urodzeniu w wodach Styksu, aby uodpornić jego ciało na wszelkie ciosy. Trzymając jednak dziecko za piętę, nie zabezpieczyła tego miejsca, przez co syn zginął z czasem, trafiony właśnie w piętę strzałą Parysa. Achilles zdobył sławę największego wojownika greckiego. Uosobienie męstwa i waleczności.
Odyseusz (Ulisses) – syn Laertesa, król Itaki, jeden z wodzów greckich w wyprawie na Troję i główny bohater Odysei Homera. Występuje też w Ajasie i Filoktecie Sofoklesa. Najprzebieglejszy z greckich wojowników; pomysłodawca między innymi fortelu polegającego na ukryciu żołnierzy w drewnianym koniu, co przyczyniło się do zwycięstwa nad Troją. Uosobienie sprytu, podstępności i cynizmu. Racine używa zlatynizowanej formy jego imienia: Ulisses. Tłumacz jednak, z uwagi na tradycję obecności tego imienia w literaturze polskiej w formie greckiej, a także ze względu na wygodny skrót „Odys”, zachowuje brzmienie pierwotne.
Klitajmestra – córka króla Sparty, siostra Heleny, żona Agamemnona, matka trzech córek: Ifigenii, Chryzotemis i Elektry oraz syna Orestesa. W czasie wojny trojańskiej, pod nieobecność Agamemnona, związała się z jego stryjecznym bratem Egistem, po czym, po powrocie męża do domu, zabiła go podstępem. Po latach zginęła z rąk Orestesa, który zemścił się na niej za śmierć ojca. Bohaterka między innymi Orestei Ajschylosa i Elektry Sofoklesa i Eurypidesa.
Ifigenia – najstarsza córka Agamemnona i Klitajmestry; w Iliadzie Homera występująca jako Ifianessa. Według najbardziej znanej wersji mitu, Artemida, bogini łowów, rozgniewana na Agamemnona za to, że zastrzelił niegdyś jej ulubionego jelenia, zażądała w zamian za pomyślny wiatr, który pozwoliłby popłynąć greckim okrętom na Troję, ofiary w osobie Ifigenii. W ostatniej chwili jednak uratowała ją, podstawiając w jej miejsce łanię, dziewczynę zaś przenosząc na Taurydę, by uczynić tam z niej swoją kapłankę. Na tej wersji opiera się Ifigenia w Aulidzie Eurypidesa, do której nawiązuje Racine. Ten jednak wykorzystuje w swojej tragedii inny wariant rozwiązania, mało znany, a można nawet powiedzieć autorski.
Eryfila – córka młodziutkiej (12-letniej) Heleny i Tezeusza, który właśnie od porwania tej słynnej piękności zaczął swoją karierę legendarnego zalotnika. Żadna z wersji mitu nie potwierdza jednak jednoznacznie narodzin dziecka z tego związku. Na ogół mówi się, że Tezeusz, właśnie ze względu na zbyt młody wiek porwanej dziewczyny odstąpił szybko od tego romansu. Rozwinięcie tego mało znanego epizodu jest autorstwa Racine’a.
Arkas, Eurybates, Egina, Doryda – postaci stworzone przez Racine’a.
Rzecz dzieje się w Aulidzie, w namiocie Agamemnona
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZA
Eryfila, Doryda
DORYDA
Pani, co mówisz? Jak mam to rozumieć?
Zazdrościć Ifigenii? To szaleństwo.
Wkrótce ma zginąć. A ty mi powiadasz,
Że nigdy bardziej nie byłaś zazdrosna
O jej pomyślność. – Jak można w to wierzyć!ERYFILA
To czysta prawda. Najprawdziwsza w świecie.
Nigdy mnie jeszcze zazdrość tak nie gryzła –
O to, jak szczęście zawsze stoi przy niej.
Jej nawet klęska sprzyja, a mnie nic!
Nie widzisz, jak Achilles o nią drży?
Ja widzę to, i to aż nazbyt dobrze.
Ten postrach ludzi, ten pogromca świata,
Co nie zna innych łez niż własnych ofiar,
Co przywykł do nich już od maleńkości
I który, jak wieść niesie, pił z rozkoszą
Nawet krew dzików, niedźwiedzi i lwów,
Dziś – z jej powodu – blednie, wpada w popłoch,
Sam ma łzy w oczach i grozę na twarzy.
I tobie jest jej żal? – Za jego łzy
Gotowa bym znieść wszystko, nawet to,
Co ją spotyka, a raczej ma spotkać.
Ale czy spotka?… Jakoś w to nie wierzę.
Uważasz, że Achilles pokpi sprawę?
Nie po to zbladł, nie po to się odgrażał.
Przekonasz się, postawi temu tamę.
A ta wyrocznia była tylko po to,
By ją wywyższyć i dodać jej blasku,
A mnie pognębić i rozjątrzyć ból.
Czy ty nie widzisz, co się tutaj dzieje?
Chcą unieważnić boski wyrok śmierci.
Ale choć wszystko już przygotowane,
Nikt dotąd nie zna imienia ofiary.
W ogóle nikt nic nie wie. I ta cisza
Jasno wskazuje, że ojciec się waha.
Co w końcu zrobi? – Ugnie się, ustąpi.
Któż by wytrzymał tak gwałtowny napór?
Matka wzburzona do ostateczności,
Córka zbolała, rodzina w rozpaczy,
Ojcowskie serce uległe z natury,
Wreszcie Achilles gotowy się zemścić.
Nie-nie, bądź pewna, nic z tego nie będzie.
A całe zło, jak zwykle, spadnie na mnie.
Widzę to jak na dłoni!
DORYDA
Pani! Proszę!
ERYFILA
Doprawdy, nie wiem, co mnie powstrzymuje,
Aby w obliczu tego, co się dzieje,
Rozgłosić zaraz twardy wyrok bogów
I zdemaskować tę zmowę milczenia,
Którą uknuli, by go nie wykonać.
DORYDA
Pani, co mówisz!
ERYFILA
Nie cieszy cię myśl,
Jak na ołtarzach Troi buchną dymy?
Jak w zemście za swą krzywdę skłócę Greków?
Jak Achillesa obrócę przeciwko
Ich naczelnemu wodzowi, sprawiając,
Że zamiast ruszyć na Troję, uderzą
Na samych siebie? Jak tą głośną zdradą
Złożę ich wszystkich w ofierze ojczyźnie?…
DORYDA
Królowa idzie. Powściągnij emocje.
Albo najlepiej chodźmy stąd natychmiast.
ERYFILA
Tak, chodźmy działać. A co i jak zrobić,
Niech furie – sługi bogów – nam podszepną.
SCENA DRUGA
Klitajmestra, Egina
KLITAJMESTRA
No cóż, musiałam oddalić się od niej.
Nie dość, że nie drży i nie lamentuje,
To jeszcze broni tej zdradzieckiej ręki,
Która się waży pozbawić ją życia.
Cóż to za cnota i wspaniałomyślność!
A on się jeszcze niecierpliwi zwłoką!
Kiedy tu przyjdzie, zapyta mnie pewnie
O jej przyczynę, myśląc, że nic nie wiem
O jego hańbie. – Nie ujawnię tego.
Ciekawe, czy się zdradzi? – O, nadchodzi.
SCENA TRZECIA
Agamemnon, Klitajmestra, Egina
AGAMEMNON
Co to ma znaczyć? Czemu jej tu nie ma?
Dlaczego Arkas, którego posłałem,
Powraca z niczym? – Wiesz, gdzie ona jest?
Czemu się spóźnia? – Ty się za tym kryjesz?
Nie chcesz podporządkować się mej woli,
Czy ona nie chce bez ciebie tam pójść?
Mów. Odpowiadaj.
KLITAJMESTRA
Ona jest gotowa.
Ale czy ty… Czy nic cię już nie wstrzyma?
AGAMEMNON
Mnie?
KLITAJMESTRA
Czy na pewno o wszystko zadbałeś?
AGAMEMNON
Ołtarz przybrany. I Kalchas gotowy.
Spełniłem wszystko, co każe obyczaj.
KLITAJMESTRA
No, a ofiara? O niej nic nie mówisz.
AGAMEMNON
Jaka ofiara? Co znaczą te słowa?
SCENA CZWARTA
Ifigenia, Agamemnon, Klitajmestra, Egina
KLITAJMESTRA
O, jesteś, córko! Czekamy na ciebie.
Podziękuj ojcu, który cię miłuje
I chce cię sam prowadzić do ołtarza.
AGAMEMNON
Co to ma znaczyć, córko? Skąd te łzy?
Czemu nie patrzysz na mnie, nie podchodzisz…
Matka też płacze? Co się tutaj dzieje?
Arkasie, niewdzięczniku, tyś mnie zdradził!
IFIGENIA
Nikt cię nie zdradził, ojcze, nie martw się.
Wszystko się stanie wedle twojej woli.
Dałeś mi życie. Możesz je odebrać.
Twoje rozkazy zostaną spełnione.
I jak niedawno, tak bardzo szczęśliwa,
Przyjęłam z twoich rąk narzeczonego,
Tak teraz, skoro potrzeba ofiary,
I ją na siebie przyjmę, i dam głowę.
Możesz być pewny, zgodnie z twoją wolą,
Oddam krew, którą wlałeś w moje żyły.
Ale jeżeli moje posłuszeństwo
Jest w twoich oczach warte innej ceny,
A matki łzy wzbudzają w tobie litość,
Zdobędę się na śmiałość i ci wyznam,
Że życie to na tyle jest mi drogie,
Iż bardzo bym nie chciała się z nim rozstać
I kończyć je, z wyroku przeznaczenia,
Ledwo zdążyłam się w nim zadomowić.
Mnie pierwszej z twoich dzieci było dane
Nazwać cię ojcem i potem tak wołać.
Mną się tak bardzo i długo cieszyłeś,
Że aż do nieba zanosiłeś dzięki;
I dla mnie folgowałeś dyscyplinie,
Darząc czułością i tkliwą pieszczotą.
A ja z kolei z jakim entuzjazmem
Liczyłam kraje, które miałeś podbić,
I wierząc, że pokonasz wkrótce Troję,
Myślałam już, jak uczcić to zwycięstwo.
Nie przyszło mi do głowy, że kampanię
Rozpoczniesz od przelania mojej krwi.
Wspominam o tym wszystkim nie dlatego,
By cię rozczulić i uniknąć śmierci.
Nie ma obawy: twój honor jest dla mnie
Czymś najważniejszym i go nie zawiodę.
Gdyby chodziło tutaj tylko o mnie,
Nie uderzałabym w te czułe tony.
Ale pamiętaj, że mój smutny los
Łączy się z losem innych: mojej matki
I tego, co ma zostać moim mężem;
A jest to król, doprawdy, godny ciebie,
A nade wszystko szczęśliwy, że wkrótce
Poślubi mnie, jak mu to obiecałeś.
Pomyśl więc teraz o nim: co odczuwa,
Poznawszy twoje plany. I o matce –
Szczególnie o niej – widząc, jak rozpacza.
I wybacz mi raz jeszcze, że to mówię.
AGAMEMNON
Najdroższa córko, co mam ci powiedzieć?
Nie mam pojęcia, z jakiego powodu
Niebo domaga się od nas ofiary.
Ale co zrobić, wskazało na ciebie.
Chce na ołtarzu właśnie twojej krwi.
Nie myśl jednakże, że na to przystałem.
Robiłem wszystko, aby cię ratować.
Znasz moje serce i chyba mi ufasz.
Jeszcze tej nocy, jak może słyszałaś,
Cofnąłem rozkaz uprzednio wydany,
Nad wszystkich Greków przedkładając ciebie
I poświęcając dla ciebie mój honor.
Arkas, którego posłałem z obozu,
Aby was ostrzegł i zawrócił z drogi,
Został niestety zmylony przez bogów,
Którzy nie chcieli do tego dopuścić.
Nie wierz, że mam tu bezgraniczną władzę.
Nikt nie powstrzyma zuchwałego tłumu,
Kiedy bogowie zostawiają nas
Na pastwę jego rozpasanej woli.
Cóż, nie ma wyjścia. Musimy się ugiąć.
Pociesz się myślą, jak wysoko niebo
Wynosi cię, i wiedz, co mi mówiono:
Że umierając, umrzesz mniej niż ja.
I w chwili śmierci pokaż im, kim jesteś.
Niech się bogowie powstydzą swej woli;
A Grecy, tak złaknieni tej ofiary,
Niech ujrzą, czyją krew przelali. – Idź już.
KLITAJMESTRA
Ty nieodrodny potomku Atrydów,
Na których ciążą niezliczone zbrodnie!
Zabójco własnej córki! Może jeszcze
Podasz mi ją na tacy podczas uczty!
A więc o taką ofiarę tu chodzi,
Na którą nas podstępnie sprowadziłeś!
I co? Nie drgnęła ci posłuszna ręka,
Gdyś podpisywał ten nieludzki wyrok?
Próżno się teraz obnosisz z rozpaczą.
Jest nieprawdziwa. Nie oszukasz mnie!
Nie uczyniłeś nic, by ją ocalić!
Z kim się zmierzyłeś? Kogo pokonałeś?
Pokaż choć jedno świadectwo oporu –
Rannych, zabitych – by mi zamknąć usta.
Tylko czymś takim możesz udowodnić,
Żeś ją próbował wybawić od śmierci.
Powiadasz, że wyrocznia chce jej krwi.
Czy jest to powiedziane jednoznacznie?
Czy sprawiedliwe niebo może żądać,
Aby poświęcić kogoś niewinnego?
A jeśli nawet, to przecież ta kara
Jest wymierzona nie w nas, lecz w Helenę
I jej rodzinę, a więc na nich ciąży
Złożenie tej daniny. Czyż nie mają
Własnego dziecka? Też córki, Hermiony.
Niech Menelaos zapłaci ten haracz.
Dlaczego go wyręczasz, naszym kosztem?
Czemu za jej rozwiązłość ja mam płacić?
Nie mówiąc o tym, czy ta rozpustnica,
Która skłóciła Europę i Azję,
W ogóle godna jest takiej ofiary?
Ileśmy wstydu najedli się przez nią!
Czyż zanim wyszła za twojego brata,
Nie uwiódł jej Tezeusz i nie porwał?
A nawet, jak ci Kalchas o tym mówił,
Czyż nie ożenił się z nią potajemnie
I nie obdarzył jej córką – księżniczką –
Którą ukryto później przed Grekami?
Lecz po co ja to mówię! Tu nie chodzi
Ani o twoją braterską lojalność,
Ani o znieważony honor rodu,
Ale o władzę, pozycję, zaszczyty;
O to, by mieć pod sobą taką armię,
I całe prawo, i dwudziestu królów!
Oto jakiemu bóstwu ją poświęcasz.
I zamiast cofnąć się w ostatniej chwili,
Ty przesz do celu, widząc w tym zasługę.
Tytuł i władza są dla ciebie wszystkim;
I każdą cenę zapłacisz, by tylko
Zachować je, nie stracić. Lub poskromić
Tych, co by chcieli zająć twoje miejsce.
To ma być ojciec? Gną mi się kolana
W obliczu takiej zdrady, takiej zbrodni –
Że jakiś kapłan, pośród dzikiej tłuszczy,
Przebije pierś mej córki, wyrwie serce
I będzie czytał z niego wieść od bogów.
A ja, co ją przywiozłam tu, szczęśliwą,
Mam wracać sama, w bólu i rozpaczy,
W dodatku drogą wciąż tonącą w kwiatach,
Które rzucano jej dzisiaj pod nogi?
O nie, niedoczekanie! Nie ma zgody.
Już prędzej dwie ofiary złożysz Grekom:
Bo chcąc ją dostać, będziesz musiał najpierw
Mnie zaszlachtować, by wydrzeć z mych ramion.
No, zwyrodniały ojcze i mój mężu,
Ośmielisz się to zrobić? – Proszę, czekam!
Do Ifigenii
A ty, chodź ze mną i się nie opieraj.
Po raz ostatni bądź posłuszna matce.
SCENA PIĄTA
Agamemnon sam
AGAMEMNON
No tak… Czyż tego nie przewidywałem?
Gniew, lament, krzyki zwalające z nóg.
Ba, ale gdybym tylko je miał słyszeć!
Gdyby mi tylko pomstowanie żony
Szarpało serce! Mam większą zgryzotę.
Niebo, dlaczego mam wciąż serce ojca?
SCENA SZÓSTA
Achilles, Agamemnon
ACHILLES
Dochodzą do mnie dziwne wieści, panie;
Tak dziwne, że aż nie daję im wiary.
Mówią… doprawdy, trudno to powtórzyć –
Że Ifigenia dziś zginie, z twej woli!
Że głuchy na głos serca, obiecałeś
Oddać ją na stracenie Kalchasowi.
Ale żeś zwabił ją tu pod pozorem
Małżeństwa ze mną i w moim imieniu;
Abym to ja ją powiódł do ołtarza
I tak wyręczył cię w haniebnym czynie.
I co ty na to? Co mam sądzić o tym?
Zadajesz temu kłam? Zaprzeczysz plotkom?
AGAMEMNON
Nie zwykłem zwierzać się ze swych zamiarów.
O moich planach nie wie nawet córka.
Dowie się o nich w odpowiedniej chwili.
A razem z nią i ty, i cała armia.
ACHILLES
Ja dobrze wiem, jaki jej los gotujesz.
AGAMEMNON
To po co pytasz, skoro ci wiadomo?
ACHILLES
To nie do wiary! Kryć się ze swą zbrodnią,
A jednocześnie się do niej przyznawać!
I co? Ty myślisz, że na to pozwolę,
Aby zabito przy mnie twoją córkę?
Że moja miłość i honor to zniosą?
AGAMEMNON
Podnosisz na mnie głos i grozisz mi.
Czyś aby nie zapomniał, z kim rozmawiasz?
ACHILLES
A ty, czyś nie zapomniał, kogo kocham?
AGAMEMNON
To jeszcze ci nie daje żadnych praw.
Jeszcze nie jesteś panem mojej córki.
Ona na razie należy wciąż do mnie.
A zatem mogę…
ACHILLES
Otóż nie, nie możesz.
Nie dam się zwieść fałszywą obietnicą.
Dopóki w moich żyłach płynie krew,
Będę bezwzględnie bronił swoich praw,
Które mi sam przyznałeś, ogłaszając,
Że będę twoim zięciem. – Ogłosiłeś?
AGAMEMNON
Pretensje możesz mieć tylko do bogów.
To ich żądanie, nie moje. – A dalej:
Do pozostałych wodzów i Kalchasa.
A nade wszystko do samego siebie.
ACHILLES
Do siebie?
AGAMEMNON
Tak, do siebie! Boś wygrażał
Ciągle niebiosom, że cię tu trzymają,
Gdy ty chcesz walczyć i podbijać Azję.
I podsycałeś w wojsku żądzę krwi.
Jasno dawałem ci do zrozumienia,
Jak można ją ocalić, ale ty
Nie chciałeś słuchać, żądny tylko walki.
Proszę, jej zguba otworzy ci drogę.
ACHILLES
Nieba! Jak mogę słuchać takich rzeczy!
Jeszcze obelgi oprócz wiarołomstwa!
Ja chciałem bić się za cenę jej życia?
A co ja mam do Troi, by z nią walczyć?
I czemu, mimo przestróg mojej matki
I troski ojca, a raczej dla kogo
Szukam tam śmierci, wiedząc, że mnie spotka?
Czy kiedykolwiek okręty spod Troi
Ruszyły przeciw wybrzeżom Tesalii?
To do mnie przybył zuchwały zalotnik,
Aby mi porwać żonę albo siostrę?
Gdzie moja krzywda? Gdzie potrzeba zemsty?
Jadę tam tylko dla ciebie, krwiopijco,
I to jedyny z Greków dobrowolnie,
Bo nic nie jestem ci dłużny, jak inni.
Jakoż na Lesbos mściłem się dla ciebie,
Nim jeszcze zgromadziłeś swoje wojska.
I co w ogóle sprowadza nas tutaj,
Jak nie Helena, żona twego brata –
Aby ją odbić i zwrócić mężowi?
Czemu bym nie miał w takiej sytuacji
Stanąć w obronie mojej ukochanej,
Która ma właśnie zostać moją żoną?
Czy mścić się wolno tylko twemu bratu?
Kocham twą córkę i ona mnie kocha,
I wierny jestem tylko tej przysiędze,
Którą złożyłem jej, nikomu więcej!
To dla niej się poświęcam, nie dla ciebie!
Dla niej chcę walczyć, nie dla twego brata.
A on niech sam odzyska sobie żonę!
Nie znam Heleny, Parysa i Priama.
Znam Ifigenię i o nią mi chodzi.
AGAMEMNON
To daruj sobie i wracaj do siebie!
Zwalniam cię z wszystkich przysiąg. Jesteś wolny.
Mam tu dość ludzi, którzy chcą się wsławić
Pod moją wodzą. Niech oni zdobędą
Laur, który tobie miał przypaść w udziale
Za pokonanie i zburzenie Troi.
Poznałem cię i widzę teraz jasno,
Ile by twoje wsparcie kosztowało.
Wywyższasz się. Dyktujesz, co mam robić,
Jak byś to ty dowodził, a nie ja.
Rozpiera cię ambicja, pewność siebie;
Wszystko ma zawsze być po twojej myśli.
Jesteś drażliwy, kapryśny, niewdzięczny.
Mam dość już twego męstwa. Wolę posłuch.
Nie boję się twojego gniewu. Bywaj!
ACHILLES
Ciesz się, że gniew ten wciąż jeszcze hamują
Względy rodzinne – że jesteś jej ojcem.
Gdyby nie to, po tych oszczerczych słowach
Już byś nie zdołał powiedzieć nic więcej.
A teraz słuchaj: nie wycofam się,
Lecz będę bronił jej – i swojej czci.
A droga do jej serca wiedzie tędy:
Przez moją pierś. – Chcesz przebić ją, to spróbuj.
SCENA SIÓDMA
Agamemnon sam
AGAMEMNON
Teraz jej zguby nic już nie powstrzyma.
A ona sama była jeszcze w stanie.
Twoje zuchwalstwo zamiast ją ocalić
Tylko przyspiesza jej fatalny koniec.
Nie ma co zwlekać! Przeważa mój honor.
Nie mogę tej zniewagi tak zostawić.
Gotów pomyśleć, że lituję się…
Ze strachu przed nim, przed jego groźbami.
Hej, straże, do mnie!
SCENA ÓSMA
Agamemnon, Eurybates, Straż
EURYBATES
Panie.
AGAMEMNON
do siebie
Co ja robię?
Jak mogę wydać ten krwiożerczy rozkaz?
Na jak okrutną walkę się gotuję?
Jakiego wroga oddaję w ich ręce?
Czeka mnie bój z nieustraszoną matką,
Która do upadłego będzie bronić
Swojego dziecka przed zbrodniczym ojcem.
Bo moje straże, mniej srogie ode mnie,
Nie śmią z jej objęć wyrwać córki króla.
A jeszcze jest Achilles, który grozi!
Lecz Ifigenia czyż nie jest posłuszna?
Nie czeka bez protestu u ołtarza,
Aż wyrok mój zostanie wykonany?
Ech, co ja mówię! Pogrążam się w hańbie.
Co chcę właściwie przez tę śmierć osiągnąć?
Jakież zaszczyty, godności i laury
Warte są ceny przelania tej krwi?
Czy chcąc przebłagać wszechpotężnych bogów,
Nie staję się potworem, sroższym od nich?
Nie-nie, nie mogę! Nie ma się co wstydzić
Szlachetnych uczuć. – Niech żyje. Niech żyje!
Lecz zaraz… Mam pozwolić, by Achilles
Odniósł zwycięstwo i pomyślał sobie,
Że się go zląkłem, i by jeszcze bardziej
Stał się zuchwały? – Nie, to znowu bzdury!
Nie mogę go inaczej upokorzyć?
Ależ tak! Oczywiście! Poprzez córkę!
On kocha ją. Więc oddam ją innemu.
Do Eurybatesa
Przyprowadź tu księżniczkę i królową.
I powiedz, że nie muszą się już bać.
SCENA DZIEWIĄTA
Agamemnon, Straż
AGAMEMNON
Bogowie, jeśli chcecie mi ją zabrać,
To zabierzecie. Nie przeszkodzę temu.
I zdaję sobie sprawę, że ta próba,
By ją ocalić, z pewnością nic nie da.
Lecz skoro aż tak bardzo wam zależy,
Wystąpcie z tym żądaniem jeszcze raz.
SCENA DZIESIĄTA
Agamemnon, Klitajmestra, Ifigenia, Eryfila, Doryda, Eurybates, Straż
AGAMEMNON
Ratuj ją, pani! To jeszcze możliwe.
Powierzam ci jej los i bezpieczeństwo.
Zabieraj ją i uchodź stąd, natychmiast.
Daję ci straże pod wodzą Arkasa,
Któremu słuszną zdradę puszczam płazem.
Teraz zależy wszystko od dyskrecji.
Odys i Kalchas o niczym nie wiedzą.
Musisz wyjechać stąd niepostrzeżenie.
Ukryj ją dobrze, tak by cały obóz
Odniósł wrażenie, że wyjeżdżasz sama,
A ona tu gdzieś jest. – Oby bogowie
Widząc łzy moje, zlitowali się!
Straże! – Ruszajcie!
KLITAJMESTRA
Panie!
IFIGENIA
Ojcze drogi!
AGAMEMNON
Idźcie już, mówię. A moja w tym głowa,
By uśpić czujność i zmylić Kalchasa.
Każę mu wstrzymać się jeszcze z obrzędem.
Przynajmniej dzisiaj. Przynajmniej do nocy.
SCENA JEDENASTA
Eryfila, Doryda
ERYFILA
Stój! A ty dokąd? To nie nasza droga.
DORYDA
Nie jedziesz z nimi?
ERYFILA
Jestem zdruzgotana.
Widzę nareszcie, za kim on szaleje,
I jest to dla mnie nie do wytrzymania.
Nie ma co zwlekać. Ona albo ja.
Wyjawię wszystko Kalchasowi. – Chodź!