Nowy Napis Co Tydzień #039 / La belle époque, relaxing times
Tyle czasu mieszkałem obok
(moje rówieśniczki bardzo się zestarzały)
i dopiero po trzydziestce, w niehandlową niedzielę,
pojechałem po raz pierwszy do Auschwitz.
W pracy musiałem kłamać, że piję.
„Z gron porażonych szlachetną pleśnią,
polecam”. Na szczęście jest to język do podrobienia.
Śniły mi się wprawdzie hipogryfy z etykiet,
ale nikt nie odkrył, że jestem trzeźwy.
Mieszkałem w jednym pokoju
razem z internetem i chińskimi wierszami.
Jeśli ktoś u mnie nocował, dziwiłem się:
w świetle dnia był to dwunożny człowiek
o jednej głowie. W ósmym wieku Li Bai i Du Fu
mieli dużo do powiedzenia o alkoholu.
W tym czasie w rebelii AnLushana
zginęło pięć procent ludzkości.
Dowiedziałem się, że japońska whisky,
którą reklamuje Bill Murray w Lost in translation
(„For relaxing times, make it Suntory time”),
istnieje naprawdę. Zresztą wszystko jedno,
i tak jej nie spróbuję. A może nie
wszystko jedno, bo kupię na prezent.
(„Musiałem” kłamać? Wiem, „każdy” tak mówi:
lecz byłem jak „każdy”).