Nowy Napis Co Tydzień #040 / Deskrypcje (7): Chełmoński – Rymkiewicz
Jarosław Marek Rymkiewicz
Pastuszek Chełmońskiego
To ja – pastuszek z Chełmońskiego
Na skrzypkach gram melodię rzewną
Wciąż wierząc – że się kiedyś spotkam
Z tutaj zaklętą gdzieś królewnąSłuchają wrony rżysko słucha
Pęknięta wierzba – jej połowa
A wokół trumny jest noc głucha
I słucha wieczność – też widmowaKapelusz mój ze zgniłej słomy
Skrzypki i smyczek – dwie gałązki
Ja teraz jestem duch znikomy
Królewna złote ma podwiązkiI słucha pies mój – martwy Burek
Mej skrzypki jęk żałobny lubi
Najmłodsza z trzech królewskich córek
Kiedyś pośmiertnie mnie poślubiSłuchają zmarli w mokrych deskach
Dwa krzyże – w ostach leży trzeci
To walczyk – dla mojego pieska
To walczyk – ten co w wieczność leciPodziemna skrzypka smyczek zgniły
Słuchają deski szczątki gnilne
Życie to walczyk – zza mogiły
Życie to jęki – zamogilne
A choć zapada się mogiła
Na wiosnę kwitnie tu pierwiosnek
W skrzypkach – jest czarodziejska siła
To ciemna siła moich piosneklistopad 2012
(Z tomu Pastuszek Chełmońskiego, Warszawa 2013)
1.
Józef Chełmoński (1849–1914) namalował Owczarka w Kuklówce, obecnie województwo mazowieckie, powiat żyrardowski, gmina Radziejowice, sołectwo Kuklówka Zarzeczna. Sto szesnaście lat później, w Milanówku, Jarosław Marek Rymkiewicz napisał wiersz Pastuszek Chełmońskiego odnoszący się bezpośrednio do obrazu Samotnika z Kuklówki
Owczarek na stronie Muzeum Narodowego w Krakowie
O tym, że owa bliskość ma niebagatelne znaczenie zaświadcza sam Rymkiewicz w felietonie Pastuszek Chełmońskiego zamieszczonym na łamach „Gazety Polskiej”, jeszcze przed wydaniem tomu z interesującym nas tutaj wierszem:
Józef Chełmoński mieszkał niedaleko ode mnie, w położonej między Grodziskiem a Radziejowicami posiadłości Kuklówka. Kiedy wychodzę rankiem na taras i patrzę (z przyjemnością) na sosenki i brzózki, za którymi, nisko, chodzi zamglone jesienne słońce, myślę (też z przyjemnością), że nasz wielki malarz, wychodząc rankiem przed dworek w Kuklówce i rozstawiając tam swoje sztalugi, widział mniej więcej to samo, co ja mogę zobaczyć w jesienne dni na skraju mojego ogrodu. Większego malarza polskich pól i łąk (z niejasną mgiełką lasu na horyzoncie), i ptactwa nad łąkami, i polskiego nieba, i polskich obłoków, nie mieliśmy i zapewne (biorąc pod uwagę to nieszczęście – to, co w XX wieku stało się z malarstwem) mieć już nie będziemy. Chełmoński uczy, jak mamy patrzeć na to, co jest wokół nas – moje brzózki, sosenki, leszczyny, jarzębiny oglądam więc, w jesienne poranki, po trosze jego oczami. A jeśli tak właśnie jest, to nie ulega też wątpliwości, że to on, po trosze w boskim natchnieniu, stworzył (i znów – po trosze) to wszystko, co tu wokół mnie istnieje. Sztuka (znów, dla ostrożności, trzeba powiedzieć – po trosze) uczestniczy więc w boskim procesie stwarzania. Albo inaczej – może, jeśli potrafi, uczestniczyć. Bo może też, jak teraz malarstwo, jak teraz poezja, od tego uczestnictwa się wymówić. W komputerze mam zeskanowane reprodukcje kilkunastu obrazów Chełmońskiego, właśnie tych, które namalował w Kuklówce, i od czasu do czasu którąś z tych reprodukcji wyprowadzam na ekran jako tło dla moich folderów i plików. Najczęściej mam na ekranie „Owczarka” z roku 1897. Nazywamy go, tak się jakoś u nas w domu utarło, „Pastuszkiem”. Bosy pastuszek, chłopiec w sukmanie do kostek i kapeluszu z naddartym rondem, gra na skrzypeczkach, za nim, na łące pod lasem, są jego owce, u jego nóg leży pies, kundelek z białym kłapciastym uchem. Piękny obraz. […] Mojemu sąsiadowi (tak sobie pomyślałem) będzie miło, kiedy dowie się, że poeta z sąsiedztwa napisał wiersz o jego pastuszku i kłapciastym uchu pastuszego pieska
J.M. Rymkiewicz, Pastuszek Chełmońskiego, http://niezalezna.pl/48868-pastuszek-chelmonskiego [dostęp: 31.01.20]. [2].
Najprościej byłoby powiedzieć, że wiersz Pastuszek Chełmońskiego jest hołdem dla malarza, który „uczy, jak mamy patrzeć na to, co jest wokół nas”. Tym bardziej, że po lekturze felietonu będzie nam już towarzyszyć przeświadczenie poety: „Większego malarza polskich pól i łąk […] mieć już nie będziemy”. Opis obrazu zawarty w przytoczonym wyżej felietonie nie pozwala w „bosym pastuszku” grającym na skrzypkach widzieć nikogo innego, jak tylko wiejskiego Janka Muzykanta „w sukmanie do kostek i kapeluszu z naddartym rondem”, obłokom i zwierzętom powierzającego owoce swojego talentu. O tych owocach naturalnie nic pewnego powiedzieć nie możemy, ale skoro piesek pasterski spokojnie leży u stóp muzykanta, a i owce nie wyglądają na czymkolwiek zaniepokojone, możemy się domyślać, że dźwięki skrzypiec tworzą harmonię z rozległym pejzażem, przebiegającą nieopodal piaszczystą drogą, topolą i majaczącymi w oddali zaroślami. Wypada powtórzyć za poetą: „Piękny obraz”. Sielski. Ale czy naprawdę sielski?
2.
Wrażenie sielskości szybko mija podczas lektury wiersza. Co o nim możemy powiedzieć? Utwór dzieli się na siedem strofek po cztery wersy dziewięciosylabowe. Rymy paroksytoniczne, ścisłe, bogate, z przewagą gramatycznych, krzyżowe. Zdecydowanie więcej powiedzieć możemy o tematyce wiersza. Przede wszystkim to, że już w pierwszym wersie bohater utworu nazywa samego siebie „pastuszkiem z Chełmońskiego” (a może nim jest?), sam sobie wkłada do rąk skrzypki, żeby grać na nich „melodię rzewną” w przekonaniu, że sztuka (tutaj: muzyka) ma moc przemienić czy odczarować rzeczywistość. Jednak na pierwszej strofie sielanka kończy się definitywnie. Dowiadujemy się oto, że jedynymi słuchaczami artysty są wrony, rżysko i pęknięta wierzba. W wersetach trzecim i czwartym drugiej strofy pojawia się trumna otoczona głuchą nocą i widmowa, więc niepewna, wieczność. Dalej makabryczne, turpistyczne obrazy mnożą się: zgnilizna, martwota, „jęk żałobny”, „zmarli w mokrych deskach”… W końcu dociera do nas, że bohater wiersza jest duchem (czy duchem chłopca namalowanego przez Chełmońskiego?), a instrument w jego ręku to „podziemna skrzypka”. Że ów duch ma dość duszne mniemanie na temat bytowania w świecie, powiada bowiem: „Życie to walczyk – zza mogiły / Życie to jęki – zamogilne”, a skoro tak mówi, to pewnie coś o tym wie. Ale może nie wie wszystkiego i nie do końca? Może siła życia, trwania czy po prostu istnienia, reprezentowana tutaj przez kwitnący na mogile pierwiosnek, mocniejsza jest od przemijania? Zdaje się, że podobnego zdania był Adam Mickiewicz, ulubiony poeta i Chełmońskiego, i Rymkiewicza. W balladzie Pierwiosnek pisał:
Dni nasze jak dni motylka,
Życiem wschód, śmiercią południe;
Lepsza w kwietniu jedna chwilka
Niż w jesieni całe grudnie.
3.
Dwa wersety kończące Pastuszka Chełmońskiego: „W skrzypkach – jest czarodziejska siła / To ciemna siła moich piosnek”, otwierają jeszcze inne pole interpretacyjne. Pastuszek, który początkowo wydawał się tylko tym, kim był, chłopskim synem grającym na skrzypcach, później okazał się duchem, a teraz jeszcze, w zakończeniu wiersza, okazuje się Kimś Innym: czarodziejem? szamanem? boskim śpiewakiem? Toteż Przemysław Dakowicz w eseju Orfeusz w piekle historii słusznie stawia pytania: „Kim jest ten poeta – Orfeusz / Pastuszek / Rymkiewicz? Co chce nam powiedzieć? Po co śpiewa, po co uderza w struny liry i w struny skrzypiec? Co (kogo) pragnie ocalić i ożywić”
Droga od tego, co przedstawia obraz, do tego, co mówi inspirowany obrazem wiersz, jest daleka. Chłopiec jak żywy z obrazu Chełmońskiego, który w wierszu Rymkiewicza jest duchem grającym „zza mogiły”, mocą wyobraźni poetyckiej może być jednym i tym samym chłopcem muzykującym, a to dla żywych, a to dla zmarłych. Dla jednych pastuszkiem, dla drugich przewodnikiem. Żyjącym i umarłym. Żyjącym dla tych, którzy żyją, umarłym dla tych, z których życie odeszło.