14.05.2020

Nowy Napis Co Tydzień #049 / Pankowski i Segal: jedno źródło, wiele nurtów

W bieżącym sezonie artystycznym w odstępie niecałego półrocza wypadają dwie pozostające ze sobą w pewnym związku rocznice literackie: w listopadzie 2019 obchodzono stulecie urodzin Mariana Pankowskiego, natomiast w maju bieżącego roku mija 40 lat od śmierci Kalmana Segala. Zestawienie wydaje się na pierwszy rzut oka zaskakujące: o ile bowiem pierwszy z wymienionych pisarzy wciąż pozostaje obiektem zainteresowań krytyków i badaczy historii literatury, o tyle druga postać wydaje się zupełnie zapomniana, i to nawet pomimo ostatnio wznowionych tytułów jego autorstwa.

Skąd zatem skojarzenie obu nazwisk? Co ich łączy? Jakie jest ich „miejsce wspólne”? Otóż w tym przypadku jest to akurat miejsce sensu stricto – miasto Sanok, w którym obaj przyszli na świat: Segal 29 grudnia 1917 roku, zaś Pankowski niespełna dwa lata później, 9 listopada 1919. Rzecz jasna, ta biograficzna koincydencja nie byłaby jeszcze wystarczającym uzasadnieniem, by owych literatów ze sobą zestawiać, gdyby nie fakt, że już sam region w dużej mierze ukształtował nie tylko samych twórców, ale i ich późniejszy – jakże obfity – dorobek pisarski.

Chociaż żyli w innych dzielnicach miasta i reprezentowali różne środowiska społeczne, a także narodowościSegal pochodził z żydowskiej rodziny, jego matka mówiła tylko w jidysz.[1], połączyła ich szkoła (przez kilka semestrów chodzili do tej samej klasy w gimnazjum męskim), bieda, poglądy polityczne (obaj lewicowali), lecz nade wszystko zainteresowania artystyczne: już wtedy pisali wiersze i czytali je sobie wzajemnie podczas kameralnych spotkań „autorskich” nad SanemPankowski wspomina, że jego kolega Kalman przepisywał nawet niektóre z tych „sztubackich liryków” na maszynie, bo takie „drukowane” utwory dawały obu gimnazjalistom jeszcze większe powody do dumy. Zob. M. Pankowski, Sąsiadowaliśmy w sanockim gimnazjum [w:] Archiwariusz zabitego Miasteczka. Rzecz o Kalmanie Segalu, red. T. Chomiszczak, Sanok 2008, s. 30.[2]. I mogłoby się na tym młodzieńczym epizodzie poetyckim zakończyć, jak pewnie w większości biografii, jednak tym razem literackie inicjacje miały swoje ciągi dalsze, aczkolwiek losy obu kolegów ze szkolnej ławy potoczyły się po zupełnie innych torach: można je wręcz pokazywać następnym pokoleniom jako dwie typowe „polskie drogi” w dziejach najnowszych.

Sanok z lotu ptaka

Kalman Segal zrezygnował z nauki z powodów finansowych; odtąd pracował fizycznie, by zarobić na utrzymanie całej rodziny prowadzącej gospodarstwo wiejskie na obrzeżach Sanoka. Do wybuchu wojny bywał pomocnikiem na budowie i w fabryce octu, akwizytorem, a nawet korepetytorem, tymczasowo porzucając ambicje pisarskie. Natomiast Marian Pankowski ukończył gimnazjum w 1938 roku, która to data wyznacza zarazem jego oficjalny debiut literacki: opublikował wówczas na łamach lwowskiego czasopisma „Sygnały” wiersz Czytanie w zieleni, po którym ukazały się drukiem kolejne utwory rozproszone w prasie. Pankowski rozpoczyna zarazem studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim; jest na jednym roku między innymi z Karolem Wojtyłą, Wojciechem Żukrowskim i Tadeuszem Hołujem. Wybuch wojny oznacza jednak dla obiecującego poety zmianę planów: zmobilizowany, bierze udział w kampanii wrześniowej, zostaje schwytany do niewoli, a w końcu wraca do rodzinnego miasta, gdzie podejmuje pracę w fabryce wagonów, ale też wstępuje w szeregi organizacji konspiracyjnej. To właśnie za przynależność do Związku Walki Zbrojnej aresztuje go w 1942 roku Gestapo i wywozi do Auschwitz. Nie będzie to jednak miejsce docelowe: Pankowski zostanie przetransportowany do kolejnych obozów koncentracyjnych: Gross-Rosen, Nordhausen i wreszcie Bergen-Belsen, gdzie wyzwolenie przyniosą wojska alianckie.

Natomiast rodzina Segalów po niemieckiej inwazji ucieka przez granicę na Sanie w naiwnej nadziei na odnalezienie lepszego świata. Sowiecka rzeczywistość okazuje się oczywiście zupełnie nieprzystająca do wyobrażeń Kalmana, który zostaje wraz z rodzicami zesłany do łagru na Kołymie. Tam, na „nieludzkiej ziemi”, umiera jego ojciec, a młody Segal pracuje przy wyrębie lasu, co fatalnie odbije się potem na jego zdrowiu i przyspieszy śmierć.

Po zakończeniu wojny, wracając okrężną drogą przez obóz przejściowy w austriackim Linzu, gdzie pochował matkę, Kalman przyjeżdża do Polski, lecz nie chce zamieszkać w rodzinnych stronach. Po latach w liście zdradzi przyjacielowi powód: „W Sanoku byłem kilka razy – ostatnio kilka tygodni, tam i w Lesku, w Ustrzykach – cholernie to wszystko jest smutne, to pętanie się po własnych śladach, to poszukiwanie czegoś, czego tam już nie ma – spacery po cmentarzach”Cytowane tu listy Segala i Pankowskiego zachowały się w archiwum domowym tego drugiego, przekazanym po śmierci pisarza do Biblioteki Narodowej w Warszawie. Sygnatura zbioru tej korespondencji nosi nr akc. 019442 i znajduje się w teczce 54. Więcej na ten temat piszę w artykule: „Nasz sanocki dialog przyjaciół”. O powojennej korespondencji Mariana Pankowskiego i Kalmana Segala, „Rocznik Sanocki” 2017, tom XII.[3]. Osiedla się na Śląsku i znajduje zatrudnienie w katowickiej rozgłośni Polskiego Radia, gdzie wkrótce zostanie kierownikiem redakcji literackiej. Przygotowuje scenariusze słuchowisk radiowych, robiąc adaptacje znanych tekstów bądź pisząc oryginalne. Prowadzi też na antenie regularne audycje autorskie z cyklu „Pisarz przed mikrofonem”. W środowisku śląskim staje się niekwestionowanym autorytetem zawodowym oraz wzorem człowieka uczciwego i szlachetnegoWspominają o tym jego dawni współpracownicy radiowi w audycji wspomnieniowej „Nasz przyjaciel Kalman Segal” wyemitowanej na antenie Radia Katowice 1 kwietnia 1991 roku. [4]. Jako dziennikarz działa na coraz szerszą skalę: zamieszcza swoje teksty publicystyczne w ogromnej liczbie gazet i czasopism; w niektórych (między innymi w popularnym tygodniku „Przyjaciółka”) ma stałe rubryki. Równolegle współpracuje z zagranicznymi tytułami prasowymi wydawanymi w jidysz: od Tel Awiwu, poprzez Moskwę, Linz i Paryż, aż po Nowy Jork i Buenos Aires.

*

Kariera zawodowa Mariana Pankowskiego będzie wypadkową jego losów wojennych. Wyzwolony w obozie położonym na terenie Dolnej Saksonii, bliżej miał do Belgii niż do Polski. Na Brukselę namawiał go ponadto znajomy z obozu, a przekonywało do wyboru tego kierunku także obiecane wsparcie finansowe rządu belgijskiego oraz szansa na podreperowanie zdrowia (Pankowski kilkakrotnie korzystał potem z możliwości pobytu w sanatorium w Eupen, gdzie nie tylko leczył się, ale i nawiązywał pierwsze kontakty towarzyskie, już wtedy odkrywając bogactwo kultury Flamandów). W rezultacie postanowił zatem nie wracać do kraju, mimo wciąż mieszkających tam rodziców i starszego brataZrobi to pierwszy raz dopiero w 1958 roku, po uzyskaniu obywatelstwa belgijskiego, a oficjalnym pretekstem do odwiedzin miasta rodzinnego będzie zjazd absolwentów Gimnazjum Męskiego w Sanoku zorganizowany w 70. rocznicę pierwszej matury.[5], lecz podjąć przerwane przez wojnę studia. Zapisał się na slawistykę, po ukończeniu której pozostał na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli jako lektor języka polskiego, a następnie wykładowca.

Lata 50. to czas intensywnej pracy publicystycznej i organizacyjnej: Pankowski współpracuje z paryską „Kulturą” i londyńskimi „Wiadomościami”; aktywnie działa w środowisku belgijskich literatów, współtworząc z nimi kolejne edycje Biennale Poezji w Knokke, pracując w redakcji czasopisma „Journal des Poètes” i przez lata tłumacząc polską poezję na francuski. Rezultatem tej popularyzującej rodzimą kulturę działalności będzie między innymi przygotowany przez Pankowskiego numer specjalny belgijskiego kwartalnikaBył to numer 10 pisma „Journal des Poètes” z 1957 roku. Pankowski zamieścił tam przekłady starszego i młodszego pokolenia poetów: byli to między innymi: Staff, Tuwim, Lechoń, Wierzyński, Leśmian, Gałczyński, Miłosz, Brzękowski, Przyboś, Peiper, Ważyk, Jastrun, Hertz, Karpowicz, Woroszylski, Ficowski, Sito, Białoszewski, Harasymowicz i Herbert.[6] oraz wydana następnie przezeń (własnym kosztem!) antologia poezji polskiej z wyborem utworów od średniowiecza do XX wiekuM. Pankowski, Anthologie de la poésie polonaise du XVe au XXe siècle, Aalter 1961. Kilka lat później pisarz będzie zaproszony do współpracy przy kolejnej antologii poezji, tym razem opracowywanej przez grono skupione wokół paryskiej „Kultury”; tom Anthologie de la poésie polonaise pod redakcją Konstantego Jeleńskiego wyszedł w Paryżu w 1965 roku. Zamieszczono w nim łącznie 21 przekładów Pankowskiego oraz jego cztery utwory oryginalne.[7]. Już w latach 60. broni pracy doktorskiej o Bolesławie LeśmianieWydaną następnie w wersji książkowej: M. Pankowski, Leśmian, la révolte d’un poète contre les limites, Bruxelles 1967, a po latach przetłumaczoną na polski jako: Leśmian, czyli bunt poety przeciw granicom, przeł. A. Krzewicki, Lublin 1999.[8], zostaje docentem, a następnie profesorem, by w końcu, w następnej dekadzie, objąć kierownictwo całej sekcji slawistycznej po swoim mentorze, wybitnym badaczu literatury i kultury staropolskiej – Claudzie Backvisie. W tym czasie Pankowski zrywa współpracę z Giedroyciem, której brak zrekompensuje sobie publikacjami w czasopiśmie „Oficyna Poetów” Bednarczyków oraz w ich londyńskim wydawnictwie książkowym.

Wydarzenia Marca ‘68 w PRL doprowadziły, jak wiadomo, do zorganizowanego przez państwo polskie exodusu polskich obywateli żydowskiego pochodzenia. W wypadku Kalmana Segala było inaczej: sam przyznawał, że nikt go nie zmuszał do wyjazdu. Tak mówił o tym rok później:

Nikt nie nakłaniał mnie, bym to zrobił. […] Nikt nie miał zamiaru wypędzać pisarza. Na odwrót. Kiedy poprosiłem o paszport i zrezygnowałem z polskiego obywatelstwa, podjęto próbę przekonania mnie, bym tego nie robił. Miałem wielu przyjaciół nie tylko wśród towarzyszy pracy, ale też wśród polskiej społeczności, którzy rozumieli, że to problem osobisty, bowiem gdy urażono żydowski honor, to ja jestem jednym z urażonychWypowiedź z wywiadu Segala dla radia Kol Israel udzielonego Szmuelowi Huppertowi 27 lipca 1970 roku; cyt. za: M. Ruta, Kalman Segal – pisarz polski czy żydowski? [w:] Archiwariusz zabitego miasteczka…, s. 80. O tym epizodzie traktuje też słodko-gorzkie opowiadanie Kalmana Segala Jecjes Pojln, które wyszło w Jerozolimie w 1977 roku w zbiorze Alejnkejt, a w polskim przekładzie Magdaleny Ruty jako Exodus z Polski, zostało opublikowane w tomie Archiwariusz zabitego Miasteczka…, s. 100–106.[9].

W późniejszych latach jego izraelscy znajomi potwierdzali jednak, że rozstanie z Polską było dla Segala „szokiem i tragediąA. Ćwiakowska, Kalman Segal w Izraelu, tamże, s. 41.[10].

Początkowo mieszkał w Hajfie i Tel Awiwie, by ostatecznie osiąść w Jerozolimie. I chociaż przyjechał do Izraela jako ceniony pisarz„Kiedy Kalman Segal przyjechał do Izraela, przyjęto Go bardzo ciepło. Krytyka hebrajska zauważyła […] że przyjechał z Polski wybitny pisarz. Tłumaczono niektóre Jego książki”; M. Weipel, Przyjechał z Polski wybitny pisarz, tamże, s. 43. W Jerozolimie w 1980 roku za dorobek literacki uhonorowano Segala nagrodą Hurwic Literatur Fond.[11], lata 70. to bodaj najsmutniejszy epizod jego życia. Mieszka w kiepskich warunkach i podejmuje się wielu różnych zajęć, bowiem współpraca z rozgłośnią radiową Kol Israel ledwo pozwala na przetrwanie: tłumaczy zatem i pisze dla innych, a przy okazji – dla siebie, do szuflady. Coraz bardziej choruje i cierpi: ostatecznie, po kilku zawałach, z gruźlicą i w poczuciu osamotnienia, umiera 18 maja 1980 roku. Izraelska prasa odnotuje to zdarzenie, ale w Polsce o Segalu nie wspomina się już od czasu jego wyjazdu: zadziałał tu typowy w komunistycznym systemie mechanizm „wymazywania” człowieka z życia publicznego i ze wspomnień. W radiu katowickim wykasowano niemal wszystkie nagrania, z którymi Segal miał coś wspólnego; z księgarń wywieziono na przemiał jego książki, wstrzymano także poświęcone pisarzowi recenzjePotwierdza to kilkakrotnie długoletni współpracownik radiowy, dziennikarz i tłumacz Feliks Netz we wspomnieniowej rozmowie przeprowadzonej z nim przez Barbarę Marek w Katowicach w dniu 26 lutego 2008 i następnie opublikowanej, zob.: F. Netz, Kalman Segal w Radio Katowice, s. 33–37.[12], a w opracowaniach traktujących o życiu literackim Śląska i kraju po prostu omijano jego nazwisko – niewątpliwie pod wpływem zapisu cenzury, która nakazywała nie dopuszczać do „przeceniania” jego twórczości, czy przedstawiania jej „w zbyt pochlebnym świetle”Zob. „Fragmenty zapisów cenzorskich 1974–1977”, http://wyborcza.pl/1,77062,602170.html#ixzz3LuMQlrRr [dostęp: 22.04.2014].[13]. Tak będzie aż do nowego stulecia, kiedy to powstanie pierwszy doktorat o dwujęzycznej twórczości pisarskiej Kalmana SegalaNa jego podstawie wyszła drukiem książka: M. Ruta, Pomiędzy dwoma światami. O Kalmanie Segalu, Kraków 2003.[14], grupa mieszkańców zorganizuje w Sanoku poświęconą mu konferencję popularnonaukową oraz wyjdą kolejne publikacje – zarówno wznowienia wcześniej wydanej prozy Segala, jak i jego odkryty po latach tekstW stulecie urodzin Segala wydawnictwo Austeria wznowiło jego debiutancki zbiór Opowiadania z zabitego miasteczka (Kraków 2017), zaś w rodzinnym mieście pisarza wydano nakładem Miejskiej Biblioteki Publicznej odnalezione po półwieczu opowiadanie Błękitna kawiarnia (Sanok 2017). Natomiast w następnym roku wydawnictwo Oficynka wznowiła powieść Śmierć archiwariusza (Gdańsk 2018).[15].

Dla Mariana Pankowskiego lata 80. są ostatnim etapem intensywnej pracy akademickiej; pod koniec dekady przejdzie na emeryturę i zajmie się już tylko – nadal bardzo intensywnym – pisarstwem, wciąż odwiedzając Polskę, w tym także rodzinny Sanok. Do końca życia, to jest do 3 kwietnia 2011 roku, pozostał Pankowski żywym komentatorem szybko zmieniającej się w Europie rzeczywistości, udzielając wielu wywiadów w prasie zachodniej i krajowej. Do końca też podkreślał swój szczególny status, broniąc się przed przyklejaną mu łatką jeszcze jednego pisarza emigracyjnego: „Nie należę do literatury emigracyjnej”, zaznaczał, „jestem pisarzem polskim piszącym za granicą”Zob. M.-L. Bernard-Verant, Un Polonais entre deux mondes, „La Libre Belgique”, nr z 29 lutego–1 marca 1992, s. 13. Gdzie indziej znowu mówił o sobie: „Ja, pisarz europejski o polskich korzeniach”, cyt. za: A. Bertrand [wywiad z Marianem Pankowskim], „Temps Livres”, grudzień 1990, s. 8 (wszystkie cytaty z obcojęzycznych źródeł w przekładzie moim – T.Ch.). Podobne opinie wygłaszał Pankowski na łamach polskiej prasy, zob. na przykład Nie jestem pisarzem emigracyjnym. Z Marianem Pankowskim rozmawia Zofia Gebhard, „Kultura” 1987, nr 2, s. 1.[16]. Swój brukselski status wolał pisarz określać z francuska jako exil („uchodźstwo”, „obczyzna”).

*

Jeszcze na przełomie lat 50. i 60. obaj dawni koledzy gimnazjalni, teraz pisarze mieszkający w różnych częściach kontynentu, odświeżyli listownie przyjaźń po długiej przerwie w kontaktach wymuszonej sytuacją polityczną. Pankowski, na obczyźnie łapczywie czytający prasę i literaturę wydawaną w kraju, natrafił za pośrednictwem znajomego z kacetu na jedną z pierwszych powieści Segala; zresztą, jak oznajmiał wkrótce w liście do sanockiego przyjaciela, już wcześniej natknął się na jego ślad: „Nawet nie wiesz, z jaką radością przeczytałem trzy czy cztery lata temu w jakimś komunikacie ZLP z Katowic Twoje nazwisko!”. Natychmiast też wysłał do Segala list wraz z kolekcją swoich książek. Od 1960 roku przez kilka lat trwała regularna wymiana listów, urwana pod koniec dekady z powodu wyjazdu Kalmana z kraju i wznowiona przezeń na początku następnego dziesięciolecia, już z Izraela.

Uderza ogromna szczerość i serdeczność obu korespondentów, którzy często wpadają w czuły ton, co – przynajmniej w przypadku Pankowskiego, w życiu towarzyskim zwykle zachowującego dystans i teatralizującego swoje zachowania – było dość niecodzienne. Może pośrednio miał na to wpływ dobór tematów, na które pisali do siebie dawni przyjaciele z gimnazjum. Wspominają zatem w listach na przykład przedwojenny Sanok, ówczesne postacie szkolne, pierwsze miłości i ustanowioną wówczas „tradycję literackich spacerów nad Sanem”. Wymieniają się też informacjami o swojej sytuacji rodzinnej i zdrowotnej, coraz wątlejszej w przypadku Kalmana, starając się jednak nie utyskiwać nadmiernie, a raczej traktować temat „rekonwalescencyjny” z humorem. W korespondencji regularnie powiadamiają się o kolejnych sukcesach zawodowych, podsyłają sobie potrzebne do pracy i rozwoju intelektualnego książki – nie tylko beletrystykę, ale i opracowania literaturoznawcze. Pankowski kilkakrotnie wspomaga finansowo Segala, gdy temu nie za dobrze wiedzie się po przyjeździe do Izraela; robi to jednak dyskretnie i z niekłamaną radością, bardzo ceniąc sobie odnowiony kontakt z Kalmanem: „Wprost nie chce mi się wierzyć, że po trzydziestu latach udaje nam się zbudować nasz sanocki dialog przyjaciół”, napisze na początku lat 70., jakby wciąż zdumiony tym faktem.

Ważnym wątkiem w listach jest też oczywiście twórczość obu przyjaciół, wtedy już przecież uznanych literatów, chociaż i tu, podobnie jak w przypadku losów osobistych, doświadczenia Pankowskiego i Segala są bardzo różne: gatunkowo, objętościowo, artystycznie, komercyjnie – właściwie pod każdym względem.

Kalman Segal, opublikowawszy na początku lat 50. kilka zbiorów poetyckich w jidysz, pisze i wydaje imponującą liczbę tomów polskojęzycznej prozy: w latach 1956–1969 tych powieści lub zbiorów opowiadań wyjdzie w kraju łącznie 18 (kilka z nich opublikuje on równolegle w jidysz). Za najbardziej wartościową uznawano wówczas – a i dziś utrzymuje się to przekonanie – prozę znakomicie odtwarzającą koloryt lokalny przedwojennego miasteczka, w którym bez trudu rozpoznać można rodzinny Sanok. Topografia, onomastyka, wielowyznaniowość i wielonarodowość, typowe dla regionu pogranicza, wplatane w fikcję dawne autentyczne zdarzenia i liczne ówczesne wieści brukowe – wszystko to, zebrane i opisane staranną polszczyzną, stanowi plastyczną rekonstrukcję minionej bezpowrotnie epoki, zwłaszcza tej kultury, której żywą tkankę zniszczył Holokaust. Autorski obraz dawnego sztetlu jest tu zaskakująco realistyczny i kompletny. Pankowski tak wspominał po latach wrażenie z lektury powieści Nad dziwną rzeką Sambation:

Czytałem wówczas książkę z „mieszanymi uczuciami”, może zazdrosny, że Kalman znał nasz Sanok lepiej ode mnie. […] Pisząc o mieście międzywojennym, przedstawił aspekty ekonomiczne, polityczne i kulturalne życia mieszkańców. Opisał kolejno stany społeczeństwa żydowskiego, brud i nędzę proletariatu, bogate kupiectwo i elitę.M. Pankowski, Sąsiadowaliśmy w sanockim gimnazjum, dz. cyt., s. 31.[17]

Jednak to nie ten tytuł Segala można uznać za najbardziej udany; w jego dorobku wyróżnia się raczej zbiory: Opowiadania z zabitego miasteczka, Dolina zielonej pszenicy oraz Przygoda w miasteczku, a wśród dłuższych form prozatorskich – powieści Kochankowie w Sodomie i, zwłaszcza, Śmierć archiwariusza: epicką opowieść o współistnieniu trzech narodów, snutą w trzech równoległych planach czasowych. Książki te, podobnie jak kilka innych, były przychylnie przyjmowane przez ówczesnych krytyków, ceniących w nich zwłaszcza mieszankę liryzmu i ironicznego humoru oraz podkreślających talent pisarza realistycznegoSzczegółowe omówienie recenzji i głosów krytyki polskiej oraz żydowskiej odnajdziemy we wspomnianej już pierwszej monografii poświęconej temu autorowi; patrz: M. Ruta, Pomiędzy dwoma światami…, dz. cyt., s. 21–26, a także w innym tekście tejże badaczki pt. Kalman Segal – życie i dzieło. Wprowadzenie [w:] Archiwariusz zabitego Miasteczka…, dz. cyt., s. 26-29.[18] .

Warto jednak zauważyć, że tomy zawierające „wielkie tematy” i detaliczne obrazki z przeszłości nie składają się nawet na połowę bibliografii tego autora. W wielu innych książkach wychodził on bowiem poza stereotyp „pisarza żydowskiego”: są to zbiory miniatur, felietonów i humoresek piętnujących współczesne problemy życia codziennego (zwłaszcza Dziewczyna z Sorrento) lub bawiących się różnymi literackimi odmianami gatunkowymi, utrzymanymi często w konwencji pastiszu. Natomiast w większych utworach zwykle dość szablonowo mierzył się pisarz ze współczesną tematyką społeczno-obyczajową, sporadycznie tylko próbując schematy treściowe zrekompensować pomysłowymi strategiami narracyjnymi. Do ciekawszych pod tym względem prób prozatorskich można wliczyć rozpisaną na głosy powieść Skojarzeni, pokazującą tę samą historię z czterech różnych punktów widzenia, czy też inną, zatytułowaną Joanna i marynarz, gdzie w intrygę wpisał autor fragmenty metajęzykowe będące rozprawą o metodzie twórczej w literaturze. Pozostałe powieści rażą jednak swoją publicystycznością, dydaktyzmem i papierowymi postaciami. Nie znalazły one uznania już wśród współczesnych krytyków, którzy zarzucali Segalowi schematyzm, przesadnie barokowy styl, nadmierne moralizowanie i dosłowność niektórych scen. Nie jest to zatem twórczość „równa”, natomiast nie ulega wątpliwości, że – zwłaszcza w latach 60. – dorobek Kalmana był omawiany na łamach niemal wszystkich istotnych wówczas czasopism krajowych, a sam pisarz stał się niezmiernie popularnym (dziś powiedzielibyśmy: „gorącym”) nazwiskiem, gromadzącym tłumy czytelników podczas spotkań autorskich w całym kraju. W tym kontekście jego późniejsze dokonania literackie w Izraelu i ich recepcja w ostatniej dekadzie życia pisarza wydają się znacznie mniej spektakularne, chociaż tam również wydał kilka zbiorów opowiadań i poezji.

*

Znacznie szerszy wachlarz propozycji artystycznych stanowi twórczość Mariana Pankowskiego. Trudno wręcz uwierzyć, że ten sam pisarz mógł pisać, z jednej strony, wiersze i teksty prozatorskie tak subtelne, jak Smagła swoboda, a z drugiej – utwory stylistycznie wywrotowe (jak będąca mieszanką gatunków i języków powieść Matuga idzie. Przygody, ta „ludowa epopeja” pełna brukowo-regionalnej wrzawy, w którą wplata narrator parodie stylu wysokiego i patetycznego), a nawet skatologiczne (opowiadanie Pralinki). W obfitym dorobku tego pisarza odnajdziemy zarówno książki bardzo „sanockie” (powieść Granatowy Goździk czy zbiór poetycki Podpłomyki), jak i prozę na wskroś europejską, stawiającą trafną i raczej niezbyt optymistyczną diagnozę dotyczącą życia w społecznościach zachodnioeuropejskich (Putto, Gość, Tratwa nas czeka).

Za szczególnie zuchwałe uznano jednak w Polsce nawet nie utwory śmiałe obyczajowo(jak choćby współczesną powieść Rudolf, opowiadającą o homoseksualnej fascynacji byłego polskiego więźnia kacetowego swoim niemieckim rówieśnikiem), lecz te, które podważały narodowe mity i rozprawiały się z oficjalną wersją Historii, przeciwstawiając jej dramaty losów indywidualnych (na przykład w sztuce Śmierć białej pończochy związanie Jagiełły z dwunastoletnią Jadwigą w imię racji stanu i za błogosławieństwem Kościoła okazuje się „miłosną mordownią” i osobistą tragedią dziecka). Takie „osobne” spojrzenie na dzieje Polski było możliwe dzięki belgijskiemu zdystansowaniu Pankowskiego, który podsumowywał swoje kilkudziesięcioletnie życie na obczyźnie między innymi tymi słowy: „Polskie teksty literackie przestały być dla mnie czymś w rodzaju liturgii odprawianej poprzez kolejne stulecia przez żarliwych patriotów”M. Pankowski, Une dette de reconnaissance [w:] Lettres ou ne pas Lettes. Mélanges de litérature de Belgique offerts à Roland Beyeu, Louvain 2001, s. 307–308.[19]. Uwierała tradycyjnego odbiorcę inna autorska wizja doświadczeń martyrologicznych, zwłaszcza w kontekście II wojny światowej i obozów koncentracyjnych. Niektóre utwory Pankowskiego – jak opowiadanie Moja SS-Rottenführer Johanna – pokazywały bowiem, że linia podziału przebiegała w sferze uczuć zupełnie inaczej, niż nakazywały to oficjalne relacje kat‑ofiara; tutaj pożądaniem pałają do siebie Polak-więzień obozu oraz jedna ze strażniczek, tytułowa esesmanka, a ich ekscesy stanowią przekroczenie nie tylko granic, jakie narzuciła okupacja, lecz także ogólnie przyjętych norm zachowań erotycznych – odgrywają bowiem sceny rodem z estetyki sado-maso, w czym niewątpliwie pomagają naturalne akcesoria kobiety (czarny strój, pejcz), nazwanej nawet w pewnym momencie „dominą”… Natomiast powieść Z Auszwicu do Belsen już w sposób całkowicie sowizdrzalski opowiadała o „przygodach” kacetowych narratora-Pankowskiego, ujmując w niemalże karnawałowy nawias całą rzeczywistość kolejno „odwiedzanych” obozów koncentracyjnych, zaś sztuka Teatrowanie nad świętym barszczem obnażała pustą PRL-owską celebrację cierpienia na potrzeby medialnego widowiska dla mas: tutaj dawni więźniowie obozowi, wkładając na występ odprasowane i nieco już przyciasne pasiaki, ustalali pod okiem „reżysera”, w jaki sposób należy „odegrać” swoje okupacyjne męczeństwo. Tę uznawaną za obrazoburczą – także w środowiskach emigracyjnych – wizję historii najnowszej lansował autor również w licznych wywiadach, wypowiadając się w taki chociażby sposób: „Wcześniej […] nie śmiałem pisać o Auschwitz, bo zapamiętałem co innego – erotykę, okrucieństwo i miłosierdzie, ale żadnego patriotyzmu”„Żegnaj, Maniuś, żegnaj!”. Z Marianem Pankowskim rozmawia Katarzyna Bielas, „Duży Format” 2006, nr 17, s. 2.[20].

Rozległy diapazon tematyczny i artystyczny potwierdza się w skali, jaką można mierzyć dorobek Pankowskiego: tworzył on przecież w sumie przez ponad 70 lat, świetnie czując się w obrębie wszystkich trzech rodzajów literackich, co zaowocowało wieloma zbiorami poezji, kilkunastoma sztukami teatralnymi i kilkudziesięcioma tomami prozy wydawanymi w kraju oraz na emigracji (nie licząc licznych przekładów). To twórczość często łamiąca granice gatunków i stylów. Język wyniosły, przynależny do wysokiego rejestru, sąsiaduje w niej ze stylem potocznym, żargonem, gwarą regionalną, idiomem, a nawet wulgaryzmami; tę autorską mieszankę nazwie pisarz Mową – zapisywaną właśnie tak, wielką literą. Będzie tu miejsce na nawiązania do literatury sapiencjalnej, autobiograficznej czy apokryficznej, ale też na prozę eksperymentalną; będą powiastki pikarejskie i sylwy, będą fragmenty dyskursu historiozoficznego, fraza biblijna i tradycyjne wiersze, a obok tekstów quasi-sakralnych i rozbudowanych dramatów historycznych pojawią się utwory kameralne, wyciszone, sprowadzające makrokosmos świata przedstawionego do relacji pomiędzy tylko dwoma postaciami, z których jedna często wydaje się stanowić alter ego samego pisarza.

Jak wynika z zachowanej korespondencji, Segal bardzo cenił tę twórczość. „Matugę czytałem z zachwytem, […] jest książką doskonałą, pewnego dnia doczeka się powodzenia, mimo iż jest oryginalna i piękna – wydawcy nie lubią oryginalnych rzeczy, bo trzeba się nad nimi zastanawiać”, wyznaje w jednym z listów do przyjaciela. W innym napisze: „Otrzymałem Twoje dwie sztuki – są wstrząsające. Ich dramaturgia jest doskonała”Chodziło o dramaty Pankowskiego Teatrowanie nad świętym barszczem oraz Chrabąszcze.[21]. Pankowski nie był mu dłużny i tak komentował pierwsze prozatorskie tomy Segala:

Książki wzruszyły mnie. Wzruszyła mnie jakaś nieludzka wprost wierność temu, co w przeszłości było bolesne i niesprawiedliwe. […] Wszystko to potrafiłeś wtopić, po męsku ale tkliwie, w namiętną polszczyznę”. Po innej lekturze dodawał: „Kochanków z Sodomy czytałem – że tak powiem – w ciągłym urzeczeniu elegijnym światem, który udało Ci się stworzyć. […] Szczerze winszuję Ci delikatnej, przyciszonej liryki, którą oddycha Twoja książka.

Nie skończyło się tylko na wzajemnych, choć pełnych zachwytu deklaracjach. Pankowski pomagał koledze w nawiązaniu kontaktów z emigracyjnymi czasopismami; z kolei dzięki Segalowi o autorze Matugi po raz pierwszy napisano w izraelskiej prasie, a jeden z tamtejszych teatrów szykował się nawet do premiery dramatu Chrabąszcze (ostatecznie nie doszła ona do skutku).

Wydawać się może zaskakujące, że obaj pisarze doskonale potrafili wczytać się wzajemnie w swoją jakże wielonurtową twórczość, docenić utwory tak przecież różne w kształcie, tematyce i idei artystycznej. Z pewnością jednak miała tu znaczenie ich szczególnego rodzaju relacja: owa czuła przyjaźń, swoiste współ-odczuwanie oparte na młodzieńczym doświadczeniu czerpiącym z jednego źródła – z owego przedwojennego rodzinnego miasta na pograniczu kultur, narodów i języków.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tomasz Chomiszczak, Pankowski i Segal: jedno źródło, wiele nurtów, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 49

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...