Nowy Napis Co Tydzień #018 / Bohaterowie i inni
O Internacie Serhija Żadana napisano już wiele. W Polsce nie zabrakło głosów przyznających tej książce wybitność, nie zabrakło porównań do Drogi Cormaca McCarthy’ego, Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego, a nawet Boskiej komedii Dantego Alighieri.
Powieść Żadana jest warta uwagi i nadzwyczajnie ważna przede wszystkim dlatego, że jej akcja toczy się w ogarniętym wojną Donbasie. Co znaczy, że dotyczy realnych wydarzeń, w dodatku – jeśli weźmie się pod uwagę punkt widzenia współczesnego polskiego czytelnika – w nieodległym czasie i w nieodległej przestrzeni. Żadan, kiedy opisuje wojnę, jej klimat, grozę, destrukcyjną siłę – przekazuje prawdziwy obraz. Ponieważ doświadczył on tej wojny bezpośrednio.
W chaosie walki Żadan zwrócił uwagę na tak zwanych „zwyczajnych ludzi”, cywili, którzy zostali wplątani w wojnę, choć niejednokrotnie nie wiedzą, po której ze stron konfliktu się opowiedzieć, a nawet po żadnej opowiedzieć się nie chcą. I tak pisarz uwiecznił ich w szkicu Jak pisałem internat. Łada z trumną na dachu
Stare kobiety, które całe życie mieszkały w tych górniczych miejscowościach, które poza granice swojego osiedla raczej nigdy nie wyjeżdżały i które posępnym zrządzeniem losu znalazły się teraz na przełomie historii, stały i starały się przegadać historię, starały się ją przekonać, żeby się zlitowała, nie zabijała ich, nie niszczyła resztek ich świata. Nieporadna próba rozmowy z katastrofą, demonstracyjna rezygnacja z jakiejkolwiek odpowiedzialności – my nie mamy z tym nic wspólnego, my nic nie wiemy, my nikogo nie popieramy, przekażcie tam, powiedzcie.
[…] Jakoś wtedy, tej pierwszej wojennej zimy, zrozumiałem chyba, o kim chcę pisać. Właśnie o tych kobietach, które uparcie udają, że śmierć, która mieszka w tej samej klatce schodowej, nie ma z nimi nic wspólnego.
Bohaterem jednostkowym powieści uczynił Żadan 35-letniego Paszę, który, jak się okaże, jest antybohaterem. Podczas lektury Internatu poznajemy go bardzo dobrze, nie tylko jego czyny i myśli w trakcie trwającej trzy dni akcji powieści; dowiadujemy się także, co czynił i myślał w przeszłości.
Paszy nie nazwalibyśmy raczej człowiekiem sukcesu. Pracuje jako nauczyciel, jednak wykonuje swój zawód bez pasji (która mogłaby jego życiu nadać sens), po to tylko, żeby pracować w budżetówce. Zostajemy o tym poinformowani już na początku:
Chociaż akurat Pasza nie powinien narzekać, pracuje w – byle jakiej, ale zawsze – budżetówce. Tak-tak, myśli Pasza […], byle jaki, ale budżet, byle jaka, ale budżetówka.
Unika też, niczym kobiety z zacytowanego wyżej fragmentu szkicu Żadana, odpowiedzialności, i to nie tylko w czasie wojny – on jej unika od dawna, w życiu zawodowym i osobistym:
On nawet za swoją klasę nie odpowiadał, przywykł zrzucać wszystko na dziecięcą inicjatywę i niezależność. I w domu za nic nie odpowiadał. W domu za wszystko odpowiadała siostra.
Kiedy dochodzi do sytuacji, w której należałoby zająć jakieś stanowisko, wziąć czyjąś stronę, opowiedzieć się za czymś lub za kimś, Pasza chowa głowę w piasek. Tak jak podczas przygotowań do wyborów:
[…] zeszłej jesieni przed wyborami przypałętali się do niego z miasta ze sztabu jednego z kandydatów, prosili, żeby agitować. Pasza odmówił. Pieniędzy nie proponowali, powiedzieli: Pawle Iwanowyczu, jest pan przecież za ideą? Jestem bezpartyjny, odpowiedział na to Pasza.
Gdy wojna staje się faktem, Pasza nie walczy po żadnej ze stron – jest zwolniony z obowiązku wzięcia udziału w walkach, ponieważ ma niedowład ręki. W miarę spokojne życie, nawet w trakcie wojny, umożliwia mu legitymacja nauczycielska, po której okazaniu zazwyczaj przedstawiciele obu stron konfliktu dają mu spokój.
Paszy nie układa się z kobietami. Podczas trzech morderczych dni – czyli czasu akcji powieści – Pasza wspomina nieraz Marynę, z którą był w związku i która od niego odeszła na początku wojny. Związek ten musiał być trudną relacją, skoro Pasza tak o nim myślał (za pośrednictwem mowy pozornie zależnej):
Najgorsze, że Pasza nie mógł już nic przed nią ukryć, ona patrzyła na niego z bliska, wszystko dobrze widziała […]. Widziała, jak traktuje starego, jak nie może się z nim umówić co do najprostszych rzeczy. Widziała, jak boi się siostry. Widziała, jak chowa się przed siostrzeńcem. Jak cicho nienawidzi swojej dyrektorki, jak ignoruje swoich uczniów. Widziała, że on po prostu nie wie, jak z nią być, jak z nią rozmawiać, jak z nią spać. Żył tak, jakby popełniał ciężką zbrodnię w obecności potencjalnego świadka, który będzie potem zeznawał bezlitośnie i z zimną krwią, nie zapominając żadnego szczegółu, nie opuszczając żadnego epizodu.
Przy okazji wspomnienia trudnego związku z Maryną, czytelnik dowiaduje się i o tym, że Pasza miał trudne relacje właściwie ze wszystkimi. W chwili autorefleksji Pasza przyznaje sam przed sobą:
[…] zawsze odkładam wszystko na później, zawsze brakuje czasu na to, co najważniejsze, najistotniejsze, zawsze czegoś unikam, odchodzę na bok, nie mam odwagi mówić, co myślę, i myśleć, co chcę, kiedy to się wszystko skończy?
Takiemu to bohaterowi, a raczej antybohaterowi, Żadan powierzył misję godną superbohatera, misję przedarcia się przez miasto, w którym szaleje wojna, i sprowadzenia przebywającego w internacie siostrzeńca do rodzinnego domu na nieco spokojniejszych przedmieściach. Misja trwa trzy dni, trzy mordercze dni, w czasie których Pasza przeżywa piekło, najpierw sam lub z przypadkowo poznanymi towarzyszami niedoli, później wraz z nastoletnim siostrzeńcem, nazywanym „małym”.
Za sprawą lektury Internatu poznajemy, oprócz dwóch głównych bohaterów, całą galerię postaci. Znajdą się w niej, oczywiście, podobne do Paszy, wymigujące się od wzięcia odpowiedzialności i opowiedzenia po jednej z walczących stron typy, do których zaliczyć należy spotkanego przez Paszę w internacie wuefistę, czyli Walerę. Swoje motto wyraził on w wypowiedzi:
Wiesz, czemu zostałem, nie uciekłem? Dlatego, że nie mam się czego bać. Nigdy nigdzie się nie pchałem. Po prostu robiłem swoją robotę. Czego mam się bać? Zgadza się?
Być może Walera po cichu sprzyja jednej ze stron konfliktu, ponieważ z rozrzewnieniem wspomina jako rajskie czasy, gdy Ukraina nie była wolnym krajem. Znamy tęskniących za komuną i ZSRR również z polskiego podwórka. Ich wszystkich reprezentuje wuefista, kiedy mówi:
Wiedzieliśmy, że nic nam nie zrobią. Postraszą-postraszą i puszczą. Dlatego, że za nami stał cały kraj. Z fabrykami, warsztatami, kopalniami i programem partii.
Osób, które wykazują się postawą zasługującą na miano bohaterskiej, znajdziemy w powieści niewiele. Taką „bohaterską bohaterką” jest bez wątpienia Nina, dyrektorka internatu, w którym przebywa mały. Nina wie, komu na tej wojnie życzy powodzenia. Nie boi się wypomnieć osobom pokroju Paszy i wuefisty zwykłego tchórzostwa, które leży u podstaw ich „bezstronności”. Nie boi się też trochę ich postraszyć:
Strzelają, tylko że o tym też nie mówicie. Jakby was to nie dotyczyło. Chociaż już dawno powinniście się określić, po czyjej jesteście stronie. Przywykliście przez cale życie się chować. Przywykliście, że wam nic do tego, że ktoś za was zawsze zdecyduje, ktoś za was wszystko rozwiąże. A nie zdecyduje, nie rozwiąże. Nie tym razem. Dlatego że wy też wszystko widzieliście i o wszystkim wiedzieliście. Ale milczeliście i nie mówiliście. Sądzić was za to nie będą, ale na wdzięczną pamięć potomków nie możecie liczyć. Krótko mówiąc […], nie pocieszajcie się złudzeniami, odpowiadać będą wszyscy. I najgorzej będzie tym, którzy nieprzyzwyczajeni są do odpowiedzialności.
Błędem byłoby sądzić, iż Żadan stworzył świat czarno-biały, z jednowymiarowymi postaciami. Wuefista w Internacie zdobywa się na czyn bohaterski, jakim jest obrona Niny przed atakami i groźbami osobników nieprzychylnych jej postępowaniu (napomyka o tym Paszy). Jak potoczyły się wojenne losy Walery i czy sprawdziły się przepowiednie Niny – zdradzać nie będę, można się o tym dowiedzieć, czytając Internat.
Wspomnę natomiast o tym, że opisując persony dramatu, który rozgrywa się na Ukrainie i w powieści, Żadan niekiedy ociera się o groteskę. Gdy czytamy te groteskowe deskrypcje, przypomnieć się mogą opisy postaci znane z dzieł innego pisarza, który zresztą pochodził z ojczyzny Żadana. Mowa o Mikołaju Gogolu. Trudno być obojętnym wobec porażającego komizmu prezentacji niektórych osób w wykonaniu autora Internatu, a jeszcze trudniej oprzeć się wrażeniu, że unosi się nad nimi duch Gogola. Oto przykład:
Pierwszy idzie krępy z szorstkimi włosami i jasnymi wypalonymi na słońcu oczami. Przypomina kierownika, ale takiego byłego, bez podwładnych. W wojskowej kurtce z kołnierzem z jakiegoś zdechłego bobra, w wyprasowanych w kancik spodniach wpuszczonych w niebieskie kalosze. A za nim idzie drugi, młodziutki, jakiś zasmarkany, z czerwonymi, złymi i podpuchniętymi oczami. Jakby całą noc grał na komputerze i w końcu przegrał. Ruchy ma urywane, chód łamany, kurtka z jakimiś błyskotkami, buty dziecięce – zielone adidasy pociemniałe od wody.
Groteska sąsiaduje u Żadana z opisami poetyckimi. Ją stosuje autor najchętniej – jak się rzekło – do opisów postaci, poetyckość zaś głównie do opisów krajobrazów. Przez co ludzie są w Internacie śmieszni, niekiedy żałośni, a krajobrazy wspaniałe (nawet jeśli są groźne):
Zima stoi na każdym skrzyżowaniu, odbija się w każdym ciemnym oknie, pojawia się na dachach i zboczach. I to wszystko, do czego się przyzwyczaił, co tak dobrze zna, wypełnione jest zimą jak torba listonosza gazetami.
Skoro mowa o poetyckości, koniecznie trzeba odnotować, że Żadan jest nie tylko prozaikiem, ale i poetą. To widać w Internacie, w którym znajdziemy niejedno nieoczekiwane, zaskakujące porównanie i niejedną brawurową metaforę.
Jeśli zaś chodzi o ludzi w powieści – konkretnie o wspomnianą już „ludność cywilną”, którą można nazwać bohaterem zbiorowym Internatu– to często bywają przedstawiani jako gromada przerażona realiami wojny i chowająca się przed nimi. Niestety, przed wojną trudno się schować – ludności ciągle każą wpadać w popłoch dochodzące skądś wybuchy, odgłosy wystrzałów, nowiny przynoszone przez nowo przybyłych do miejsc grupowego schronienia, czyli dworców i piwnic (a także internatu). Za każdym podąża krok w krok śmierć. Pasza czuje na sobie jej wzrok, jej trupi zapach, jej obecność.
Pasza w czasie swej trzydniowej wędrówki do i z internatu został poddany ciężkiej próbie. Nie raz był zmuszony przez okoliczności wojenne do zmierzenia się ze swymi słabościami. Nie raz musiał wziąć odpowiedzialność – nie tylko za małego, ale i za innych towarzyszy niedoli, na przykład kobiety, dzieci i starców na dworcu. Zbiegi okoliczności i miłość do małego oraz troska o niego kazały mu też dokonywać czynów, które ośmielę się nazwać bohaterskimi.
Pasza z wojennej próby wyszedł zwycięsko (okazało się więc, że jest bohaterem dynamicznym). Zasłużył na podziw, szacunek i – co najważniejsze – zaufanie małego. A także na moje – a prezentuję chyba jakiś odsetek czytelników – uznanie.
A inni? Tu pytam zwłaszcza o tych, którzy nie wzbudzają sympatii czytelnika i którym daleko do posągowych herosów. Zamiast ich od razu oceniać, sprawdźmy, co w cytowanym już raz szkicu (Jak pisałem internat) napisał o nich Serhij Żadan, ostrzegając niejako przed zbyt pochopnym wydawaniem wyroków:
[…] wojna jest nie tylko zła, wojna jest też bliska. Śmiertelnie bliska. I nieoczekiwana. Dlatego, kiedy się zaczyna, po prostu nie możesz wiedzieć, jak się zachowasz. Jakim będziesz przedstawicielem „ludności cywilnej”? Spokojnym, histerycznym, przerażonym, zmotywowanym? Wojna pozbawia nas nie tylko zwyczajnych modeli zachowania – ona wyrywa nam ziemię spod stóp, pozbawia naszego rdzenia, żądając, byśmy robili to, do czego nie przywykliśmy, i byli tymi, którymi być nie zawsze jesteśmy gotowi.
Te słowa brzmią szczególnie dobitnie w uszach czytelników polskich, dla których zresztą powstał szkic Żadana. Opisywana przez niego wojna rozgrywa się i w przenośni, i dosłownie, niebezpiecznie blisko nas.
Serhij Żadan, Internat, przeł. Michał Petryk, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.