22.10.2020

Nowy Napis Co Tydzień #072 / Poczta Poetycka Romana Honeta (1)

Mateusz Ch.

„[…] nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego” – według mnie ta pointa to najpiękniejszy fragment nadesłanego zestawu. Przyciąga uwagę. Jako zakończenie utworu zdaje mi się przede wszystkim liryczny. I skromny, w pozostałych utworach za mało jest bowiem pewnego rodzaju ascetyzmu. Oszczędności wynikającej choćby z szacunku dla drugiego człowieka. Dla czytelnika? Dlaczego nie? Zbyt wiele za to znalazło się paradowania po lirycznej scenie z obnażoną klatą i walenia w nią piąchą. Tymczasem może się okazać, że trafi się na złośliwych – lub choćby uważnych – czytelników, którzy widzieli już liryczne sceny tak rozległe, że tę uznają zaledwie za cyrkową arenę, jeźdźca za klauna. A piąchy się nie boją. Może więc więcej skromności, a mniej – odgrywania wesołka? Skądinąd nie sposób udawać, że nie ma w zestawie dobrych pomysłów, niemniej są jeszcze nieoszlifowane. Nieobrobione. Dowcipy bywają najlepsze wtedy, gdy opowiadający je ma kamienną twarz. Warto o tym pomyśleć.

Piotr C. 

Emocje są zrozumiałe, niemniej liryka, i to od zawsze, rozporządza się także tradycją oraz współczesnością. I koniecznie należy je poznać. Bliżej. Tak do bólu. Tak bowiem należy rozporządzać się słowem, stąd swoje rządy nad nim, jeśli to w ogóle możliwe, wywodzić: z nieustającej świadomości próby. Tymczasem tu nie widzę tej świadomości, nie zauważam świadomości, że byli poeci, którzy pisali sto lat temu. Tysiąc lat temu. Dostrzegam za to wiele narcyzmu, na razie nijak mającego się do prezentowanych umiejętności literackich. Do wiedzy o literaturze: że na przykład czytelnik, pochylający się nad wierszem, pragnie obcować z tajemnicą, a nie jedynie z rozbuchanym, czasem do granic możliwości, ego jego twórcy. Może by tak obejrzeć się za siebie i wokół siebie także się rozejrzeć? Wtedy bez trudu można zauważyć, że rymy mimowolne są co najwyżej komiczne, że – na przykład – wielokropków zasadniczo należy w wierszu unikać, gdyż jedynie udają aurę tajemnicy i niedopowiedzenia, a w rzeczywistości są na ogół śmieszne. Można też zauważyć, że przed poetą jeszcze dużo pracy. 

Rafał G. 

Powszechnie i nie od dziś wiadomo, że czytelnik zawsze wchodzi na poziom dosłowny, dopiero potem zaś na niedosłowny. Ale tam chciałby się rozgościć, poużywać sobie intelektualnie, pohulać emocjonalnie, słowem, pragnąłby sobie pohulać na wszelkie znane sposoby. Lub skorzystać zaledwie z jednego. Cóż jednak czynić ma biedny czytelnik, jeśli tam nie ma dla niego miejsca? Owszem, jest dużo wielkich słów, wszelako słowa, może w szczególności wielkie słowa, nie tworzą dla czytelnika przestrzeni. Niekiedy wręcz ją ograniczają. Nawet wykluczają. Kto by chciał, by na przykład ekspedientka w sklepie zwracała się do niego lub do niej jak ksiądz w kościele? Podniesionym i namaszczonym głosem? Obawiam się, że najwyżej miłośnicy (albo miłośniczki) sportów ekstremalnych. A w nadesłanym zestawie właśnie tak się dzieje: zbyt wiele patosu, zbyt wiele górnolotnych słów, za mało konkretów. Drobiazg zostaje zniszczony przez górnolotność. Unicestwiony przez skrzydła i szpony mknących wysoko orłów. Ale czy chcemy oglądać szybujących w powietrzu autorów? Sądzę, że nie. Nie zawsze. Na ziemi też jest przyjemnie. A kura to także – na swój sposób – urokliwy ptak.

Wojciech K.

Widzę spory dystans do świata i ludzi. Do liryki. Także – co szczególnie cenię i lubię – dystans do samego siebie. Dużo dobrego dzieje się tu w wierszach, jako przykłady trafności spojrzenia, ale także umiejętności lirycznego obrazowania można by wymienić frazę „Chwila / z soku po śliwkach” czy zawołanie-wezwanie: „szukaj oka w ciele, trzeszczącego / radyjka pod kopułą z piasku”. A podobnych przykładów dałoby się znaleźć w nadesłanym zestawie jeszcze wiele. Widać, że autor nie wypadł sroce spod ogona, przeciwnie, że potrafi zapewnić czytelnikowi całkiem sporą dawkę lekturowej satysfakcji, że czas spędzony nad jego wierszami w żadnym wypadku nie okaże się czasem straconym. Talent? Niewątpliwie. Znajomość literackiej tradycji? Ponad wszelką wątpliwość, obydwie cechy, widać je tu także. Ale równolegle wyczuwa się pewną samoswojość, nie jedynie gest próżny, ale świadome dążenie do wybicia się na niepodległość. Własną. Z przyjemnością zapraszam do druku na łamach „Nowego Napisu”.

Łukasz S.

Miałem na czym oko zawiesić. Przeważnie frapujące utwory, wszelako z dyskusyjnym, zgrzytającym dodatkiem w lekturze: skłonnością do nadmiaru. Sądzę, że niepotrzebną. Warto podziwiać myśl, podążać za frazą. Warto podkreślać wagę tego, co naprawdę istotne, niekoniecznie mamić czytelnika własną umiejętnością powlekania ckliwych landszaftów. Właśnie: na przykład nadmiarowe przymiotniki. Przynoszą obraz przerysowania. Tak to się na przykład dzieje: „pod starą gruszą” – może warto rozważyć zapis bez „starej”? Moim zdaniem za dużo zostaje dopowiedziane. A przecież liryka ma być także sztuką tajemnicy. Proszę nie prowadzić czytelnika za rękę. Nie dodawać mu słów, które sam znajdzie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Roman Honet, Poczta Poetycka Romana Honeta (1), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 72

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...