04.02.2021

Nowy Napis Co Tydzień #086 / Wyrastanie z kapturka

Sen i seks – te dwa krótkie, jednosylabowe słowa można uznać za kluczowe dla zrozumienia Czerwonego Kapturka Andrzeja Błażewicza. Młody pisarz (urodzony w 1996 roku) dołącza do grona twórców, którzy opracowali literacko tę popularną fabułę. By wyraźniej zobaczyć, na czym polega jego zapisana w formie dramatu propozycja, warto zwrócić się najpierw ku przeszłości i przypomnieć, jak popularną opowieść konstruowali jej pierwsi autorzy-redaktorzy.

Podróż Czerwonego Kapturka do babci przez las pozostaje jednym z najbardziej znanych motywów bajkowych. Próżno dziś ustalać, podobnie jak w przypadku innych tego typu narracji„Baśnie, utwory literackie sięgające bardzo odległej przeszłości, zdaniem wielu badaczy są najstarszymi utworami, jakie przechowała ludzka pamięć. Jak mit towarzyszył obrzędom religijnym, tak baśń towarzyszyła obrzędom inicjacyjnym, wprowadzającym młodzieńca w krąg dorosłych mężczyzn. Dlatego nazywa się ją często rozigraną córą mitu, mjm, Ci straszni bracia Grimm, https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1340269,Ci-straszni-bracia-Grimm [dostęp: 10.01.2020].[1], gdzie bije jej pierwotne źródło – opowieść ta długo funkcjonowała w kulturze europejskiej tylko pod postacią przekazu ustnego. Pierwsza znana zapisana wersja pochodzi z roku 1697. Autorem jest członek Akademii Francuskiej, pisarz Charles Perrault, który umieścił ją – pod tytułem Mały Czerwony Kapturek (fr. Le Petit Chaperon Rouge) – w zbiorze Historie i opowieści z przeszłości z morałami. Bajki Babci Gąski (fr. Histoires et contes du temps passé, avec des moralités. Contes de ma mère l’Oye)Polskie wydanie tej wersji, do którego się odnoszę, znajduje się [w:] Charles Perrault, Mały Czerwony Kapturek, [w:] tegoż, Bajki pana Perrault, czyli Bajki Babci Gąski, tłum. H. Januszewska, Wrocław 1995.[2].

U Perraulta fabuła wygląda następująco. Matka posyła chłopeczkę z maśla­nym placuszkiem i garnuszkiem masła do słabującej babci. Idąc przez las, Mały Czerwony Kapturek – tak jest wszędzie nazywana z racji charak­terystycznego nakrycia głowy – spotyka Kuma-Wilka. Ten, świadomy obecności w pobliżu drwali, powstrzymuje się przed zjedzeniem dziewczynki od razu. Poznawszy kierunek, w którym zmierza bohaterka, proponuje wyścig i czym prędzej rusza. Jednakże Kapturek nie podejmuje wyzwania i znajduje sobie po drodze różne zajęcia: „Idąc, zbałamuciła chwilę, zrywając orzechy w olszynie, chwilę – goniąc za motylami, chwilę – rwąc napotkane w trawie drobne kwiatuszki i układając je w wiązanki”Tamże, s. 11.[3].

Podczas gdy ona się ociąga, Wilk dociera przed chatkę babci. Będąc wyjątkowo wygłodniały, niezwłocznie przystępuje do działania: podaje się za wnuczkę, otwiera sobie drzwi i szybko zjada staruszkę „(…) bo już trzy dni pościł”Tamże.[4]. Następnie wyciąga się na łóżku i czeka. Wnuczka, przybywszy na miejsce, przestrasza się grubego głosu, który odpowiada na jej wołania, lecz tłumaczy to sobie przypuszczeniem, że babcia zachrypła i, podążając za instrukcjami Wilka, wchodzi do domu.

Ukryty pod pierzyną intruz zachęca dziewczynkę, by położyła się obok niego. Zdjąwszy kapotkę, Czerwony Kapturek kładzie się przy nieznanym ciele, którego ręce, nogi, uszy, oczy i zęby wywołują serię zdziwień. Na wycofanie się jest już jednak za późno i Wilk pożera swoją ofiarę.

Do tego miejsca można przypuszczać, że Perrault opracowuje literacko zasłyszaną historię. By jednak nie pozostawić wątpliwości, jakie wrażenie ma wywołać, dopisuje wierszowany morał:

Morał stąd płynie – proszę posłuchać,

urocze, wdzięczne me dziewuszki –

że obcych ludzi pogaduszki

należy puszczać mimo ucha.

Pogwarki wprawdzie miła chwilka,

lecz blisko stąd do paszczy wilka.

 

Radzę wam zapamiętać,

że jest podstępny wilk niektóry:

ukrywa wilcze swe pazury,

by słodkim słówkiem zwieść dziewczęta.

Ani go poznać! Mina święta –

tkliwie, łagodnie patrzy w oczy,

za panną uliczkami kroczy

przymilny, słodki jak cukierek.

Lecz wierzcie: to wilczysko szczere!Tamże, s. 14.[5]

Dałoby się go streścić tak: dziewczynki, nie traćcie czasu na rozmowy z nieznajomymi, ponieważ pod przyjemną nawet powierzchownością są najprawdopodobniej ukryte niecne zamiary.

Takie zakończenie w formie pouczenia może być uznane przez młodego odbiorcę za rozczarowujące. Podobnie sądzi psychoanalityk Bruno Bettelheim, dla którego wartość baśniZdając sobie sprawę z definiowania bajki również w sposób wąski – jako „utworu epicko-dydaktycznego, przeważnie wierszowanego, niewielkich rozmiarów, o zabarwieniu satyrycznym, w którym antropomorfizacja zwierząt lub przedmiotów martwych służy do zilustrowania jakiejś tendencji moralizatorskiej” (bajka, hasło [w:] Wielki słownik W. Doroszewskiego PWN, https://sjp.pwn.pl/doroszewski/bajka;5411101.html [dostęp: 10.01.2020]), pojęcia „bajki” i „baśni” – zgodnie z aktualną tendencją – traktuję synonimicznie.[6] polega na tym, że zawarta w niej historia „konfrontuje dziecko w uczciwy sposób z podstawowymi kłopotami egzystencjalnymi człowieka”B. Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, tłum., wprowadzenie, objaśnienia i posłowie D. Danek, Warszawa 2010, s. 29.[7], a jednocześnie daje mu szansę na rozpoznanie niebezpieczeństw wpisanych w ludzkie życie oraz, w następnym kroku, przygotowanie się na nie:

To właśnie w najróżnorodniejszy sposób przekazują dziecku baśnie: walka z poważnymi trudnościami jest w życiu nieunikniona, jest ona nieodłączną częścią istnienia ludzkiego – ale jeśli się nie ucieka przed nią, lecz niewzruszenie stawia czoło niespodzianym i często niesprawiedliwym ciosom, pokonuje się wszelkie przeszkody i w końcu odnosi zwycięstwoTamże.[8].

By jednak to się wydarzyło, każdy czytelnik czy słuchacz losów Kapturka musi zrozumieć ich znaczenie indywidualnie. Dlatego Bettelheim bardziej cenił zapisaną później (i niewyposażoną w morał) wersję Wilhelma i Jacoba Grimmów. Efekt pracy rodzeństwa prawników i bibliotekarzy po raz pierw­szy ukazał się w latach 1812–1815 w zbiorze Bajki dziecięce i domowe (niem. Kinder- und Hausmärchen)Polskie wydanie wersji, do której się odnoszę, znajduje się [w:] Bracia Grimm, Czerwony Kapturek, [w:] ciż, Czerwony Kapturek. Jaś i Małgosia. Stoliczku, nakryj się. Kopciuszek. Pani Zima, tłum. J. Pietras, M. Tarnawski, Wrocław 2007.[9].

Wziąwszy pod uwagę, że znamy już przebieg wydarzeń z pierwowzoru (za jaki pozostaje przyjąć wersję francuską), zwrócę uwagę jedynie na te ele­menty u Grimmów, które najbardziej różnią ich wersję od oryginału. Wilk, chociaż w pobliżu nie ma drwali, ponownie powstrzymuje się przed natychmiastowym pożarciem dziewczynki, bowiem planuje intrygę, która pozwoli mu na zjedzenie obu kobiet. To jego podszepty: „Spójrz, jak pięknie kwitną dokoła kwiatki, dlaczego nie patrzysz na nie? I zdaje się, że nie słyszysz, jak słodko śpiewają ptaszki?”Tamże.[10] sprawiają, że podróżniczka mitręży czas. Kiedy Kapturek korzysta z uroków lasu, drapieżnik dociera do celu i połyka staruszkę. Nie tylko zajmuje jej miejsce w łóżku, ale też przebiera się za swoją ofiarę. Kapturka dziwią otwarte drzwi i wygląd, a nie jak u Perraulta głos kobiety. Dziewczynka z niepokojących oznak nic sobie jednak nie robi („Ach, babciu, dlaczego masz takie wielkie…”) i zostaje zjedzona.

W miejscu, gdzie wersja francuska się kończy, Grimmowie notują dalsze wydarzenia. Wilk zasypia, a jego głośne chrapanie ściąga do chatki Myśliwego. Mężczyzna nie zabija jednak „starego szkodnika”, tylko go rozcina, licząc, że może znajdzie w środku połkniętą babcię. Obie pożarte bohaterki wydostają się na zewnątrz i wnuczka postanawia napełnić brzuch złoczyńcy kamieniami:

Kiedy zwierz się obudził, chciał uciec, ale kamienie były tak ciężkie, że padł zaraz martwy na podłogę.

Wszyscy troje ucieszyli się bardzo. Myśliwy ściągnął z wilka skórę i poszedł z nią do domu, babcia zjadła ciasto i wypiła wino przyniesione przez dziewczynkę, a Czerwony Kapturek pomyślał: „Odtąd nigdy nie będę biegała po lesie, gdy mi mamusia zabroni!”Tamże, s. 8.[11]

W finale pojawia się jeszcze jeden wilk. Dziewczynka podróżuje przez las przy innej okazji i ponownie zostaje zaczepiona. Lecz nauczona doświadczeniem trafia prosto do celu. Dwie kobiety zastawiają pułapkę. Drapieżnik, nie mogąc dostać się do środka, postanawia przeczekać na dachu i zapolować na Kapturka, kiedy będzie wracała do domu. Natomiast staruszka radzi wnuczce nalać do stojącego przed chatką koryta wody, w której gotowała dzień wcześniej kiełbasę. Skuszony zapachem intruz zaczyna węszyć, wystawia łeb odrobinę za daleko i wpada do brejowatej cieczy, w której tonie.

Rezygnacja z banalnego morału i narracyjne rozbudowanie baśni zwiększają jej wartość literacką, a to właśnie ona według Bettelheima decyduje, czy opowieść okaże się skuteczna i będzie miała wpływ na odbiorcę, wywołując w nim refleksję:

Oczarowania, jakiego doznajemy, gdy poddajemy się oddziaływaniu baśni, nie wywołują jej psychologiczne treści (choć one również do tego się przyczyniają), ale jej wartości literackie: wywołuje je baśń jako dzieło sztuki. Baśń nie miałaby takiego psychologicznego wpływu na dziecko, gdyby przede wszystkimi i nade wszystko nie była dziełem sztukiB. Bettelheim, dz. cyt., s. 35.[12].

Dla urodzonego w Austrii psychoanalityka sens historii o Czerwonym Kapturku jest prosty: „Główny temat baśni to (…) lęk, że się zostanie pożartym”Tamże, s. 268.[13].

Samej czynności pożarcia nie należy jednak rozumieć w sposób wyłącznie dosłowny. Ukrytą treścią motywu połknięcia postaci, czyli konsumpcji przez mężczyznę dwóch kobiet, są z perspektywy psychoanalitycznej pragnienia seksualne. Zastanawiając się nad kwestią uwodzenia u Perraulta, badacz określa bohaterkę w sposób jednoznaczny:

Tego rodzaju szczegóły sprawiają, że Czerwony Kapturek nie jest już naiwną, uroczą dziewczynką, która dała się zwieść i zlekceważyła ostrzeżenie matki, pozwalając sobie na przyjemności, jakie na poziomie świadomym uważa się za całkowicie niewinne, ale zmienia się po prostu w upadłą kobietęTamże, s. 267.[14].

Andrzej Błażewicz aż tak daleko się nie posuwa, ale podąża za tego rodzaju interpretacją i konstruuje swoją wersję bajki wokół (jawnej i utajonej w treści) seksualności, którą opracowuje z dwóch punktów widzenia. Dla Czerwonego Kapturka podróż przez las i spotkanie z Wilkiem jest fantazją o seksualnej inicjacji, podczas gdy Babcię, bardziej niż oczekiwanie na spotkanie z wnuczką, zajmują wspomnienia autentycznej namiętności z lat młodzieńczych, której jej późniejsze życie było pozbawione.

Bajkowy motyw literacki jest w dramacie uwspółcześniony przede wszystkim poprzez język, którym posługują się postaci. Autor pozostaje bliżej wersji Grimmów i tworzy czworo bohaterów: Czerwonego Kapturka, Babcię, Wilka oraz MyśliwegoMatka Kapturka zostaje wspomniana jedynie w dialogach postaci, co zostaje wyjaśnione dalej.[15]. Ich wędrówka przez las ma znaczenie sym­boliczne, które stopniowo jest odkrywane. Postaci, uczestnicząc w grach językowych, zaczynają rozumieć podróż jako zaglądanie w głąb siebie. Ponadto Błażewicz nakłada na całość filtr oniryczny. Przenosi swój dra­mat w sferę marzeń sennych, gdzie przecinają się różne punkty widzenia. Didaskalia od początku przypominają raczej na poły poetyckie opisy atmosfery kolejnych scen aniżeli charakterystykę miejsc akcji. W pierwszym tekście pobocznym autor notuje:

Kapturkowi śnią się straszne rzeczy. Jest w lesie. Ucieka. Biegnie. Oddycha szybko, jest zwierzyną. Obława na kapturka. Polowanie na kapturka. Sezon na kapturka otwarty. Biegnie. Odwraca się za siebie. Widzi go. Jest tuż za nią. Zaraz ją dopadnie. Jest coraz bliżej. Dzwonek telefonu.

Dzwoni telefon, który nie zostaje odebrany, ale inicjuje monolog Kapturka. Dziewczynka relacjonuje, że – jak dowiedziała się z poczty głosowej – ma zanieść babci „siatkę z różnymi fantami”. Jej obawy budzi głównie konieczność rozmowy. Podróż nie stanowi problemu, ponieważ Babcia jest już obecna w pierwszej spośród ośmiu scen, zatytułowanej Kapturek wyrusza w las / babcia czeka / mama w delegacji. Wyobraźnia podpowiada, że bohaterki nie utrzymują kontaktu wzrokowego, ale słyszą wypowiadane zdania; są jak dwie aktorki ustawione frontalnie do widowni. Ich dialog się zazębia – w dwugłosie przyznają się do strachu („Boję się”) i do nieumienia („Nie umiem”). Czego się boją i czego nie są w stanie zrobić?

To perspektywa spotkania wywołuje lęk. Dzieli je przepaść pokoleniowa, za którą idą brak wspólnego języka i odmienne spojrzenia na to, co jest ważne. Wędrówka zostaje jednak rozpoczęta, toteż, zgodnie z opracowywanym schematem, musi nastąpić spotkanie z Wilkiem.

Błażewicz nie proponuje nowego sposobu na rozkojarzenie dziewczynki przez drapieżnika. Nie interesuje go, czy będzie szła długo czy nie. Wydaje się, że bez znaczenia jest nawet to, kto trafi do Babci pierwszy. Zadaniem baśniowego napastnika jest skłonienie Kapturka do zwierzeń. Wilk chce, żeby jego towarzyszka zaczęła mówić i opisywać swoje położenie. Dla Bettelheima leśny nicpoń to postać kluczowa: „Ważne jest, aby zrozumieć jego naturę, choć jeszcze ważniejsze – pojąć, dlaczego ma on dla nas taki urok”B. Bettelheim, dz. cyt., s. 271.[16]. Błażewicz zdaje się podążać za tym tropem. Konstruuje akcję dramatu wokół mniej lub bardziej realistycznych spotkań wszystkich bohaterów z Wilkiem. Odwrotnie niż w psychoanalitycznej interpretacji, w jego tekście bardziej niż urok drapieżnika interesująca jest jego natura.

Dramatopisarz stwarza postać o nieoczywistym sposobie istnieniaWilk stwierdza nawet: „Przecież mnie tu w ogóle nie ma”.[17]. Podczas pierwszej rozmowy z dziewczynką sytuacja wygląda jeszcze względnie zwyczajnie. Wilk stara się zdobyć zaufanie Kapturka, sugeruje, że spotkali się już wcześniej. Protagonistka nie zamierza powiedzieć o sobie zbyt wiele i zostawia rozmówcę ze słowami piosenki Kolego z albumu Miło było pana poznać (Kayax 2017) autorstwa Mery Spolsky, z której następujące dwie zwrotki wydają się najbardziej znamienne:

Odczep się kolego

Marzyłam o poduszkach przepełnionych Twoim twardym snem – sama śpię

Dostałam paranoi telefoniczno-pojebanej

Raz jest tak raz jest śmak

Nie wiem nie wiem nie wiem.

Pytasz się odpowiadam Ci rzetelnie trzymam się dzielnie – gówno prawda

Za dużo prawdy Ci mówię

Mogłabym tysiące oczu właśnie ściągać a ściągam Ciebie

Nie wiem po jaką cholerę

Wszystko widzę choć Tobie nic nie powiem

Brak mi miejsca w dziesięciominutowej jednoosobowej przemowie

Było miło klasycznie się skończyło

Może kiedyś przyznasz się

Co naprawdę chciałeś kiedy mówiłeś

Że się nigdy wcześniej tak nie zakochałeś.

Ten cytat wprowadza zagadnienie, które będzie kontynuowane w następnych spotkaniach – Wilk jest projekcją pragnień. Dla Kapturka staje się wyobrażeniem chłopaka, którego jeszcze na swojej drodze nie spotkała.

Drogi kolego dosyć tego

Łamiesz mi serce nie chcę więcej

Drogi kolego, dosyć tego

Łamiesz mi serce nie chcę więcej więcej

– powtarza w refrenie, co jest jednak zaprzeczeniem pozornym. Przyjmując punkt widzenia młodej bohaterki, w jej spotkaniu z nieznajomym można zobaczyć szansę na „te magicznymi nazywane przeżycia / Które mi odbierają oddech”, o jakich marzy w rozmowie-nierozmowie z Babcią. Poza tym odwołanie do twórczości polskiej piosenkarki pozwala przypuszczać, że Kapturek jest dziewczyną podobną do wielu fanek Mery Spolsky.

Artystka stara się wypowiadać w imieniu ludzi urodzonych w latach 90. ubiegłego wieku – kiedyś nazywanych „pokoleniem Y”, ostatnio określanych raczej „millenialsami”. Jego przedstawiciele bywają często atakowani za brak zainteresowania tak zwanym życiem publicznym, co jednak sama twórczyni podważa: „Moje pokolenie, a na pewno moje środowisko, kuma więcej, niż się wydaje”Uprawiam techno romantyczne. Rozmowa z Mery Spolsky (Agata Jankowska), https://www.wprost.pl/ tygodnik/10262484/uprawiam-techno-romantyczne.html [dostęp: 10.01.2020].[18]. Tematów publicystycznych czy generacyjnych Błażewicz nie porusza, ale to nawiązanie może być podpowiedzią dla przyszłej inscenizatorki bądź inscenizatora, jak Kapturka przedstawić na scenie. Tym bardziej jeśli będzie się pamiętało szczególny wizerunek sceniczny cytowanej piosenkarki, w którym dominują nawiązania do figury krzyża oraz biało-czerwone paski odnoszące się do polskości w sposób podobnie złośliwie dowcipny jak jej pseudonim. Jeśliby zobaczyć w Kap­turku millenialsa, uwspółcześnienie nie dotyczyłoby już tylko języka postaci, a mogłoby nabrać scenicznego kształtu, nie pozostając przy tym bez wpływu na pozostałychIdąc takim tropem, Myśliwy mógłby być na przykład ofiarą transformacji, a Babcia osobą nadal żyjącą rzeczywistością PRL-u. To jednak mało oryginalne rozwinięcie konceptu.[19].

Podczas spotkania Wilka z Myśliwym – umieszczonym ponownie w prze­strzeni snu„Myśliwemu śnią się dziwne rzeczy. Jest w lesie. W miejscu być może sobie znanym. Ma silne poczucie, że ktoś go obserwuje. Słyszy krzyk. Biegnie w jego stronę. Nic nie znajduje. Kolejny krzyk. Biegnie coraz szybciej, traci oddech. Nic nie znajduje, choć wydaje mu się, że jest coraz bliżej”.[20] – postaci zwracają się do siebie per „bracie” i niby są umówione na wspólne wędkowanie. Wydaje się jednak, że drapieżnik to w tej sytuacji głos wewnętrzny mężczyzny. Nazywa drzemiące w nim lęki o Kapturka, która, jak się okaże później, jest jego córką. Przez to przesunięcie wobec wersji Grimmów opiekuńczość mężczyzny wobec dziewczyny zmienia charakter. Myśliwy przestaje być po prostu stróżem leśnego porządku. Jest połączony z Kapturkiem więzami rodzinnymi, co też Wilk próbuje niecnie wykorzystać, podsycając jego niepokój. Szczególnie zwraca uwagę zagu­bionego ojca na budzącą się w bohaterce kobiecość:

WILK

Ale widzisz to

 

MYŚLIWY

Co?

 

WILK

Że już nie kapturek

 

MYŚLIWY

Jak nie kapturek?

 

WILK

Że spod kapturka długie blond

Że Oczy że Inny

 

MYŚLIWY

Nieprawda

 

WILK

Takie młodziutkie ciasteczko

Sam ze smakiem schrupałbyś

Tylko że nie

Nie mów (…)

Na tematykę seksualną wpisaną w ramy niektórych snów zwracał uwagę Sigmund Freud. Uważał, że to jeden z najczęściej obecnych w nich motywów:

(…) analiza większości marzeń sennych dorosłych wskazuje na życzenia erotyczne. To nasze twierdzenie nie dotyczy marzeń sennych o jawnej treści seksualnej, ogól­nie znanych wszystkim własnych przeżyć, które też zwykle bywają określone jako „seksualne marzenia senne”. (…) Analiza wykazuje jednak, że wiele innych marzeń sennych, nie zawierających niczego erotycznego w jawnej treści, za pomocą pracy tłumaczącej bywa demaskowanych jako spełniające życzenia seksualneS. Freud, Marzenia senne, tłum. W. Szewczuk, [w:] tegoż, Psychopatologia życia codziennego. Marzenia senne, tłum. L. Jakels i H. Ivánka, uzup. i popr. W. Szewczuk, Warszawa 2003, s. 402.[21].

Myśliwy mierzy się z wypartymi fantazjami, które, nawet jeśli uda się je stłumić, nie znikają całkowicie. Istnieje przecież prawdopodobieństwo, że związany z nimi lęk zostanie przeniesiony na postać w tej historii nieobecną, ale potencjalną. Ojciec może zacząć się obawiać, że jeśli nie on zbliży się do Kapturka, to zrobi to ktoś inny, na przykład nieznajomy chłopak. Wyprowadzony z równowagi Myśliwy traci pewność i nie potrafi stwierdzić, czy poradzi sobie z dorastaniem dziewczyny: „Myślałem przez całe życie / Że jestem gotowy / Na jej wyjście / Na to że z domu kiedyś wyjdzie”. Wilczy głos podsuwa kolejną myśl: jeśli nie wiesz, jak się zachować, to napijmy się razem. Przecież mieliśmy się spotkać na wspólne wędko­wanie. Boisz się o córkę, nie potrafisz rozmawiać z teściową (czyli Babcią) – ale masz mnie, swój wewnętrzny głos, którego może warto posłuchać. Tak będzie łatwiej zapomnieć o problemach. Tym bardziej – czego obaj są świadomi – znany finał jest nieunikniony:

WILK

(…) Nie mazgaj się

Dobrze wiesz

 

MYŚLIWY

Co?

 

WILK

Że w końcu haps

Że ją dopadnę

W śnie przed snem z samego rano (…).

Pozbawione atmosfery lęku – za sprawą sugerowanej powtarzalności – jest natomiast spotkanie z Babcią ukazane, podobnie jak pozostałe, z perspektywy onirycznej. Można sobie wyobrazić, że postać staruszki na widok projekcji dawnego kochanka, jaką staje się Wilk, przenosi się w myślach do przeszłości i jednocześnie jej wygląd ulega odmłodzeniu. Nagle to ona zostaje nazwana Kapturkiem (i to jej cechą wyróżniającą staje się czerwień„Czerwień symbolizuje gwałtowne uczucia, zwłaszcza związane z płcią”, B. Bettelheim, dz. cyt., s. 272.[22]). Na początku tej sceny przyglądamy się gierkom pary kochanków, którzy udają, że widzą się po raz pierwszy. Rozmowa jednak szybko zostaje przekształcona we wzajemne oskarżanie się i tłumaczenia. Zrozumienie ich relacji utrudnia to, że Wilk jeszcze bardziej komplikuje swoją tożsamość:

Dobrze mamo

Mógłbym mamo powiedzieć

Nigdy niedorośnięty wciąż w tych momentach przełomów

A jednak ja tato czy lepiej brat

Sam nie rozumiem do końca

Zbłąkany po lesie wezwany tylko w chwilach na skraju

Żeby stanąć obok twarzą w twarz

Przecież my jak rodzina tyle lat.

Syn? Ojciec? Brat? Można z tego krótkiego fragmentu wysnuć wniosek, że to postać lustro, w której pozostali się przeglądają w momentach kryzysowych i której odbicie jest sposobem na zrozumienie samych siebie. Tym samym las powinien być odczytywany podobnie – jako specyficzna przestrzeń mentalna, najprawdopodobniej w pewnych obszarach wspólna dla wszystkich splecionych przez więzy rodzinne bohaterów. Podróż Kapturka, czekanie Babci czy stróżowanie Myśliwego są metaforami ich aktualnego miejsca w życiu. Dziewczyna poszukuje właściwej ścieżki, starsza kobieta ma poczucie, że wszystko, co ważne, jest już za nią, natomiast mężczyzna w pracy poza domem ukrywa się przed podjęciem rzeczywistej odpowiedzialności za wychowanie dorastającej córki. Wykreowany przez autora las jest miejscem, do którego postaci uciekają przed rzeczywistością. Tam udają się ich świadomości podczas snów i starają się przepracować sprawy, z którymi nie są w stanie sobie poradzić. W dramacie Błażewicza za podstawowy problem można uznać niemożność komunikacji. Urywkowość zdań nadaje językowi bohaterów nie tylko szczególny rytm, ale oddaje też niepełność myśli, które nie chcą być wypowiedziane do końca.

Tak też wygląda rozmowa Babci i Wilka. Wspomnienia dawnej namiętności mieszają się z refleksją na temat nieszczęśliwego związku z Dziadkiem Kapturka, który jest nazwany „starym skurwysynem”, co jednak nigdy – także teraz, jako że to sen – nie zostaje rzeczywiście powiedziane: „Co wiem to wiem to moje / Teraz też bym nie powiedziała”.

Powrót do randki sprzed wielu lat musi jednak skończyć się zgodnie ze schematem, w którym wszyscy są uwięzieni, co Błażewicz podkreśla, cytując fragment wersji braci Grimm o przybyciu Czerwonego KapturkaAutor przywołuje inny przekład od tego, do którego się odnoszę, lecz nie powoduje to istotnych zmian.[23]. Babcia zostaje pożarta.

Tym sposobem docieramy do finału opowieści, czyli ponownego spotkania Kapturka z Wilkiem, pobytu w brzuchu drapieżnika oraz uwolnienia. Trudno pozbyć się wrażenia, że w tej części Błażewicz zdradza się z lek­turą książki Bettelheima:

Czerwona Czapeczka, zetknąwszy się z niebezpieczeństwami, na jakie naraziła ją własna natura oraz świat zewnętrzny, traci dziecięcą niewinność. Zyskuje w zamian mądrość, jaką osiągają tylko ci, którzy „dwakroć się narodzili”, to znaczy nie tylko zdołali wyjść z pewnego życiowego kryzysu, lecz rozpoznali nadto, że jego źródła kryły się w nich samych. Dziecięca niewinność Czerwonej Czapeczki znajduje kres w momencie, gdy wilk ukazuje się jej w swej prawdziwej postaci i kiedy dziewczynka pada jego ofiarą. Wyswobodzenie przez myśliwego, rozcinającego wilkowi brzuch, to jej ponowne narodziny – początek życia na wyższej płaszczyźnie egzystencjiB. Bettelheim, dz. cyt., s. 287.[24].

Wilk właściwie nie przebiera się za Babcię; jest przede wszystkim ciałem. Ciałem, które czeka na inne – młode, jeszcze czyste. W jego bliskiej obecności drzemiąca w Kapturku kobiecość budzi się w pełni: „To ja? / To moja twarz? / Mój brzuch moje piersi mój nos (…) / Wcześniej nigdy / Wali łomoce [serce] / Ale jakby z brzucha mnie rozrywa”. W pewnym sensie klasyczny moment, kiedy Kapturek wymienia zdziwiona kolejne części ciała Wilka (ręce, nogi, uszy, oczy i zęby), przybiera charakter gry wstępnej, któ­rej świadkiem staje się przybyły na ratunek Myśliwy-ojciec. Na jego interwencję jest już jednak za późno. We wskazywanej przez Bettelheima opozycji między zasadą przyjemności a rzeczywistości zwycięża ta pierwsza. Bardziej pociągający okazuje się świat usytuowany poza nieatrakcyjną codziennością.

Scena szósta przenosi akcję w najgłębsze pokłady świadomości – do wnętrza brzucha WilkaBrzuch wilka jest poskręcany / Ma miejsca tajemne / Które raz zamykają się raz otwierają / Przejścia dziwne korytarze / Możesz iść rok w jedną stronę / A za chwilę zorientować się / Że stałeś w miejscu / Cały ten czas / Nie można tak po prostu stąd wyjść / Nie ma jednego wyjścia / Nie wiem czy jakiekolwiek jest”.[25]. Nie pojawia się w niej jednak przeistoczona w kobietę Kapturek, a ze swoich pragnień i zaniedbań tłumaczą się dawno nieprze­bywający razem Babcia i Myśliwy. Towarzyszące obojgu poczucie końca skłania do podsumowań. Błędem okazuje się zarówno milczenie starszej kobiety na temat własnej choroby, jak ukrywanie przez ojca śmierci matki Kapturka, co można uznać za przyczynę tak konsekwentnego utrzymywania dystansu między Myśliwym i jego córką. Miał to być sposób na to, żeby prawda nie wyszła na jaw.

Ten z lekka sentymentalny ton nieco zaskakuje wobec reszty dramatu, jednak Błażewicz zmienia go, poprzedzonym przez parafrazę wiersza Dzik Jana Brzechwy („Wilki jest dziki…”), tryumfalnym powrotem Kapturka, którą – za Bettelheimem – można określić jako narodzoną po raz drugi. Nie jest już małą dziewczynką, która w chwili niepewności odwołuje się do słów piosenki albo pozwala sobie wmawiać, że jej matka jest od dawna na wyjeździe w delegacji. Zbliżenie z Wilkiem, niezależnie, czy uzna się je za przenośnię wyłącznie aktu seksualnego czy też zobaczy się w nim raczej szansę na (od)zyskanie pozbawionego zafałszowań dostępu do własnej psychiki, zmienia bohaterkę. Dziewczyna wypowiada monolog, w którym odsłania się ze swoich lęków, bólów, ale też i uczuć żywionych wobec obojga opiekunów. Przejście przez najmroczniejsze obszary własnego „ja” można odczytać jako początek wchodzenia w dorosłość: „Jest przede mną droga / Dokąd nie wiem nie wie nikt / Ale będę nią szła / Bo jest moja”. Żeby wyjść na zewnątrz, nie trzeba rozcinać Wilka, który jest czającą się w snach częścią trzech postaci. Kluczowa okazuje się decyzja o podjęciu wysiłku i zdobyciu się na zmierzenie się z własnymi lękami na jawie. Fakt, że przemiana ma miejsce tylko w przestrzeni onirycznej, nie powinien prowadzić do jej deprecjacji:

(…) marzenie senne nie zajmuje się nigdy sprawami, które nie byłyby godne zajęcia się nimi za dnia, a drobnostki, szczegóły, które za dnia nas nie obchodzą, nie potrafią też przedostać się do marzenia sennegoS. Freud, dz. cyt., s. 375.[26].

U Andrzeja Błażewicza Wilk ani nie zwycięża, ani nie zostaje pokonany. Epilog z innej bajki, krótka scena finałowa, przedstawia obraz rodziny przy obiedzie. Jest tam również miejsce dla drapieżnego zwierzęcia, które zostaje ostatecznie zaakceptowane jako ciemna strona każdego z bohaterów. Odbyte wcześniej rozmowy-sny to bynajmniej nie zapisane w dialogach pseudoterapie. Autor czyni materią scen to, co Sigmund Freud nazywał utajoną treścią snów, realizując równocześnie w formie artystycznej przemianę myśli w sytuację, czyli dramatyzowanieTamże, s. 371–372.[27].

Tym, co buduje wartość propozycji Błażewicza i pozwala widzieć w jego podejściu do bajkowego tematu element oryginalnyWydaje się, że liczba wskazanych nawiązań do interpretacji Bettelheima dowodzi, iż autor czerpał z niej w sposób istotny.[28], jest język. To osobny bohater dramatu, który spaja przedstawiony świat. Autor nie dookreśla swoich postaci, nie podaje ich wieku czy szczegółów na temat wyglądu. Wszystko, czego można się o nich dowiedzieć, wynika tylko z tego, co o sobie powiedzą. Przepracowują różne problemy, lecz łączy je kon­struowanie wypowiedzi w sposób specyficznie wybrakowany – oczekiwane czasowniki bądź rzeczowniki są jakby wygumkowane. Dramat zyskuje przez to szczególny, niejako „połamany” rytm, ale jest to równocześnie pewna wizja świata, w którym zdania są celowo niekompletne. Gdzie komunikacja odbywa się w sposób niepełny, prowadząc do wielu nieporozumień i niedopowiedzeń. Zamyka to każdą z postaci w swoistej językowej pułapce, z której wydostanie się staje się możliwe dopiero dzięki decyzji Kapturka o konieczności wprowadzenia zmiany. Za sprawą jej spotkania z Wilkiem rodzinie udaje się odzyskać kanały komunikacji. Teraz pozostałoby zająć się odbudowaniem języka.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jan Karow, Wyrastanie z kapturka, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 86

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...