Jest coś w tej liryce…
Twórczość poetycka Janusza Drzewuckiego objaśniana, komentowana przez krytyków, recenzentów – jawi się w sposób zagadkowy, niejednokrotnie w zdaniach sprzecznych próbujących wyjaśnić źródła i konteksty. Sam autor w sytuacji towarzyskiej, przyparty do przysłowiowego muru, woli mówić o bieganiu, wyścigach na żużlu, czy zastanawiać się – dlaczego ryby nie brały, mimo że od świtu…
Stanisław Chyczyński dokonuje w swych szkicach o literaturze Życie poza nawiasem
Na książkę składają się trzy cykle poprzedzone osobno wydzielonymi: Listem do L., Głosem w dyskusji Polska i Kościół, Jednym okiem, drugim uchem. Pierwszy z nich intonacjami zdaje się nawiązywać do tytułowego wiersza tomiku Adama Zagajewskiego Jechać do Lwowa, niespodzianie kończy się: „tak więc przyjedź wreszcie / do Polski, Litwo ojczyzno moja”.Drugi – Głos w dyskusji Polska i Kościół prowokuje pytaniem: „[…] ile Kościół / ma do zawdzięczenia Polsce”. Niespodziewanie ostatni tekst z tej trójcy zdaje się uchylać problemy i pytania społeczne, polityczne zawarte w poprzednich utworach:
uwalniając
mnie z obowiązku
odpowiadania
sobie i nie tylko sobie,
na jakiekolwiek pytanieJ. Drzewucki, Jednym okiem, drugim uchem [w:] tegoż, Dwanaście dni, Warszawa 2013. [2]
Romantyczne intonacje książki nie przeszkadzają poecie zbudować tu odwróconej sytuacji z III części Dziadów – Hic obiit Conradus, natus est Gustavus.
Wiersze podróżne, zgodnie z tytułem, prowadzą czytelnika po miastach Europy Środkowej, zwiedzamy klasztory, płyniemy po Morzu Czarnym, chodzimy po ulicach, placach Bukaresztu, Belgradu. Romantyczną nostalgię dzielą współtowarzysze – przyjaciele, rozmówcy. Ale w to poetyckie próżnujące niepróżnowanie, wędrówki, sytuacje niby bez znaczenia, wdzierają się jak zgrzyty nagłe pytania bez odpowiedzi – o ludzki los, metafizyczny wymiar sytuacji, przeczucie epifanii, wagę słowa. Wiersz pod tytułem Pod klasztorem Velika Remeta, zawiera elementy autorskiego credo:
[…] cenię, gdyż nie ma
niczego oprócz słów,
wierzył tylko
w słowa,
bo tylko słowom
mógł zaufać.
Cykl Dwanaście dni, datowany 2004–2012, to jakby poetycki dziennik, zapiski szarej codzienności, wstawanie, wyjście, poranek, wreszcie ciemności nocy. Relacje, w których nic niby się nie dzieje, ale podskórnie toczy się dramat egzystencji. Jest życie, jest śmierć. Czas – „wstanę i nic już / nie będzie takie samo”
kto zbudził
tę ciemność
kto nakreślił
ciemniejącą
w ciemnościach
linię lasów,
kto zapalił
po drugiej stronie
jeziora
światłoTenże, Piąta niedziela sierpnia, czyli koniec olimpiady [w:] tegoż, Dwanaście [5]
Jeśli uważniej wczytać się w wiersze Janusza Drzewuckiego, znaki obecności Tego, „kto zapalił” nietrudno znaleźć. Pewnie dlatego niektórzy z krytyków (Liliana Zubińska) wiążą twórczość naszego autora z religijnością, pamiętają jego poetyckie modlitwy. Czytamy jeszcze w wierszu Drugi piątek października, czyli dzień w Krakowie:
ogarnęła mnie radość,
że jestem, gdzie jestem,
że teraz właśnie idę
Szpitalną na dworzec,
że wracam do Warszawy
Tak więc akt jednostkowej i społecznej egzystencji jednostki stanowi wartość samą w sobie. Również – a może przede wszystkim – słowo, mowa pisana i mówiona. Słowo, dawniej w gramatyce utożsamiane z czasownikiem
Symboliczna liczba wierszy – dwanaście, ma swe oczywiste odniesienia w Starym i Nowym Testamencie. Szczególne miejsce zajmuje w Apokalipsie, występuje w niej dwadzieścia dwa razy jako liczba doskonała i święta:
[…] bramy zaś to dwanaście pereł. Bramy noszą imiona 12 pokoleń synów Izraela, a fundamenty imiona 12 apostołów Baranka. Boki miasta, które ma kształt czworoboku, mierzą 12 tysięcy, a mury 144 (12x12) łokci. Drzewo życia, które stoi w tym mieście, rodzi „dwanaście owoców” i wydaje „swój owoc każdego miesiąca”
D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990. [7].
Ostatni cykl Wiersze podzwonne poświęcił autor Jerzemu Lisowskiemu, Ziemowitowi Fedeckiemu, Marianowi Grześczakowi i Pani Olimpii (Adeli Grochowskiej) – niezwykłej postaci literackiego środowiska. Janusz Drzewucki pamięta, że legendarny Franc Fiszer nauczył kilkuletnią Adelę osłupiającego pytania:
Czy chaotyczne kombinacje
efemerycznych pryncypiów są w stanie
zdeterminować neutralną cywitatywę
absolutnego relatywizmu immanentno–
transcendentalnej solipsystycznej
jaźni?
Ujęci naturalnością, wiarygodną narracją – zamykając omawianą tu książkę, skażeni „fachowym nawykiem” próbujemy jednak osadzić autora między innymi piórami, szukając mu dusz pokrewnych. Ale zajęcie to niełatwe i bez większego skutku. W tomie szkiców pod tytułem Smaki słowa
Siedzi w mojej głowie. W mojej głowie siedzi. Białoszewski, Miron Białoszewski. Siedzi w mojej głowie od lat. Od tak dawna, że strach myśleć. Siedzi i nie chce wyleźć. Czasem siedzi cicho i wtedy zapominam, że siedzi; albo raczej leży, jak to Białoszewski. Czasem wstaje, podnosi się, zaczyna chodzić, wtedy przypominam sobie o nim, że mam go w głowie.
Zostajemy więc na koniec sami – twarzą w twarz – z magmą tych liryczno-epickich tekstów, pozbawionych niby tak zwanych środków ekspresji poetyckich, udających, że nie są wierszem, ale i nie są prozą. Proponuję przypisanie tu nowego gatunku literackiego – opowieść liryczna. Autora nie interesują (jak to w czasach new age) gry cytatami, zabawy w intertekstualność. Trzydzieści lat po debiucie poeta wydał książkę, której bohater porusza się:
w zwolnionym tempie
jak ten, kto niczego
nie zgubił i niczego
nie znalazł, kto nie szuka
niczego…Tenże, Drugi piątek października, czyli dzień w Krakowie [w:] tenże, Smaki… [9]
ale przecież obdarza nas swym metafizycznym niepokojem, radością istnienia, wagą, dramatem każdej sekundy. Unosi się nad tymi wersami – mówiąc słowami Tomasza Burka – „zjawa Absolutu”.
Przypisy
- S. Chyczyński, Życie poza nawiasem, Bydgoszcz 2010.
- J. Drzewucki, Jednym okiem, drugim uchem [w:] tegoż, Dwanaście dni, Warszawa 2013.
- Tenże, Czwarty czwartek marca, czyli nowe życie [w:] tegoż, Dwanaście…
- Tenże, Druga sobota kwietnia, czyli pod Pałacem Prezydenckim [w:] tegoż, Dwanaście
- Tenże, Piąta niedziela sierpnia, czyli koniec olimpiady [w:] tegoż, Dwanaście
- Zob. H. Cegielski, O słowie polskim i koniugacjach jego, Poznań 1852.
- D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990.
- J. Drzewucki, Smaki słowa, Wrocław 1999.
- Tenże, Drugi piątek października, czyli dzień w Krakowie [w:] tenże, Smaki…