10.08.2021

śmierć, miłość, seks i film

Zaniepokojony stanem badań i wciąż niepewną, nieustaloną przecież fundamentalnie liczbą podstaw istnienia, nie miałem wiele do zaofiarowania samemu sobie w ofiarny wieczór, prawie noc.

Nie miałem jak pożyczyć drabiny od Jakuba, nie miałem moralnych wątpliwości, czy wspierać Serbów, czy być przeciw Serbom. Z tym to w ogóle nie miałem i nie mogłem mieć żadnego problemu. Matka moja miała cygańskie, jednak całkiem nie bałkańskie, pochodzenie; raczej pusztańskie, z Puszty, bezleśnej przestrzeni rozległej na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, gdzie w dolinie rzeki Cisy zamiast puszczy dominował pradawnie step, a teraz tylko wiatr hulał wśród pastewnych buraków, kolb kukurydzy, strąków fasoli i ciężkich czeskich zetorów.

Niestraszne mi były wobec tego wątpliwości na temat karyntyjsko-słoweńskich korzeni, łapiących za duszę poety-noblisty, bo przecież ani żadnej duszy, ani wątpliwości poetyckich nie mogło być. Nie było zresztą nic innego, jak zakładałem, niż tylko cztery cholery, cztery filary świata-wszechświata, cudowności wieczoru, radości życia, spokoju nocy i uśpionego twojego oddechu, kiedyś, zanim odeszłaś – śmierć, miłość, seks i film.

Kiedy opuściłem zadbane stanowisko pracy i pod wieczór dotarłem do schludnie urządzonego, choć niedużego, za to mało zaniedbanego mieszkania, w którym nie brakowało podstawowych sprzętów, a w oknach wisiały firanki, choć jako zasłony służyły rolety, i w którym nie pielęgnowałem geranium, a starałem się jakoś utrzymać przy życiu przyżółkłe trójkolorowe draceny, nadeszły wątpliwości.

Nie, nie myślałem o bieliźnie, którą z rana schowałem do szafy, ani o koronkowej bieliźnie sąsiadki, mając w głowie najwyżej tę jej część, której nie mogłem dostrzec poniżej okna, i kiedy przestępując zalegające podłogę gazety, nieskładowane tam w celu ocieplenia pomieszczenia, tylko w zwyczajny sposób ciśnięte gdzie popadnie, już przeczytane, coś innego zajęło mi wyobraźnię. Nie wiedziałem dokładnie, czym była ta podświadoma myśl, dopóki nie wypełniłem żołądka kwaśnym chlebem żytnim z wędzoną na słońcu makrelą. Wówczas myśli, uspokojone trawieniem, wróciły do sprawy czterech najistotniejszych filarów świata-wszechświata, i przemknęła przez nie niepostrzeżona pierwotnie wywrotowa wątpliwość, z którą trzeba się było, wraz z wieczorem, zmierzyć. Z tą złą myślą udałem się zająć miejsce leżące; jednak nie dawała mi spać, mogąc mieć swoją wagę.

A popcorn i coca-cola?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mariusz Sambor, śmierć, miłość, seks i film, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...