18.08.2021

Zbiegły

Zbiegłem z harcerstwa. Zbiegłem przed awanturą

w domu. Zbiegłem przed czołgami stanu wojennego.

Zbiegłem z wierszy Miłosza i Herberta. Zbiegłem

od Różewicza i z „Medalionów” Nałkowskiej.

Zbiegłem Nowej Fali. Zbiegłem „bruLionowi”,

nie wymieniając nazwisk. I Ginsbergowi. Zbiegłem

ze zbiegów i gett poetyckich. Z okładek magazynów

i pism literackich. Zbiegłem z wystawy

Empik Megastore, gdzie książki rozkładają

jak kurwy, a każda krzyczy: weź mnie. Zbiegłem

od Armaniego i z najnowszego wydania Penthousa.

Jestem zbiegiem z Wronek i Strzelec Opolskich –

naszego Alcatraz i San Quentin. Zbiegłem z aresztów

przy Narutowicza i Teatralnej. Zbiegłem Ewie P. –

sędzi w czerni i asesor Gibaj – feministkom, jedynym

satanistom jakich znam. Zbiegłem patrolom

policyjnym, które chcą byśmy ja i moje wiersze

byli dla nich nieustającym spotkaniem autorskim.

Zbiegłem ich sukom, bo światłami gryzą w oczy,

kiedy piję niebezpieczna wodę mineralną „Ustronianka”.

Zbiegłem z bibliotek w Jaworznie i Mysłowicach – od moich

wierszy płoną serca i regały. I sądy. I prokuratury

Rzeczypospolitej. Zbiegłem z MacDonaldsa,

płacąc rachunek w krzakach, za siatką. Zbiegłem

z kościołów, gdzie codziennie krzyżują Chrystusa,

topią w occie i żółci, opluwając się nawzajem.

Zbiegłem opluty. Zbiegłem do żywego ciała,

od symboli. Zbiegłem od prostytutek i kochanek,

z pobojowiska po małżeństwie. Zbiegłem komornikom

i sprzed kolegium, gdzie wykroczeniem

jest miłość, miłość, miłość do syna, do Barnaby.

Zbiegłem z Liceum Prusa w Sosnowcu. Zbiegłem z Kalinowej,

z Jaworzna, z cuchnącego dworca w Katowicach. Zbiegłem

od Timajosa i ze Sparty, od hedonistów. Zbiegłem z Manifestu

Komunistycznego i kółka Towiańskiego. Zbiegłem

z Manifestu Lipcowego. Zbiegłem Soso i rabbi Glempowi.

Jaruzelskiemu i nowej europejskiej demokracji – opłotkami.

Jestem zbiegiem. Zbiegłem się w ścieg. W bliznę.

Zbiegłem z miejsc, gdzie mowa trawą, a marzy się

jedynie po grzybkach i szkoleniach. Zbiegłem akwizycji

i przed poborem do wojska. Zbiegłem sprzed sklepu

z alkoholem. Zbiegłem. Jestem zbiegiem. Jestem

zbiegiem. Jestem zbiegiem. Piszę wiersze. Zbiegam

ze wzgórza – na łąkę w dolinie, gdzie kwitną krokusy

i strumień od zawsze wypłakuje agaty. Zbiegam z Czortem,

psem, który zewsząd zbiega ze mną i wybiega z moich

wierszy do Ciebie. Zbiegam z Tobą na stawy i bagry.

Przytul mnie. Przytul zbiega. Przytul. Przytul nago.

Lola!

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Sławomir Matusz, Zbiegły, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...