Nowy Napis Co Tydzień #062 / Pamięć, godność, poezja
1.
Obserwując szkolną edukację literacką przez blisko trzydzieści lat, ze sporym smutkiem zauważam, że poezję, zwłaszcza współczesną, traktuje ona obecnie jak zło konieczne. Konieczne, ma się rozumieć, do zdawania egzaminów, na czele z tym, co teraz jedynie z dala przypomina sprawdzian, skutkujący ongiś otrzymaniem świadectwa maturalnego. Zatem każdą inicjatywę czy pomysł mający na celu choćby w najskromniejszym zakresie zmienić ten stan rzeczy, poszerzyć horyzont wiedzy nauczyciela i ucznia zasługuje na uwagę i przedyskutowanie. Bo lista autorów, którzy od dawna powinni zostać uwolnieni od zideologizowanych lub zbanalizowanych sposobów interpretacji, zrobiła się dość obszerna. Że o zwyczajnym zwróceniu uwagi na artystyczną rangę ich dorobku nie wspomnę. Pamięć i godność, monograficzne studium Wojciecha Kudyby, które takiej sprawie dobrze służy, należy uważać za próbę systematycznego odczytania lirycznej części dorobku autora Gorzkiej godziny opartą na solidnym fundamencie badawczym, bogatej literaturze przedmiotu, łącznie z wywiadem-rzeką Ryzyko bycia Polakiem przeprowadzonym przez Piotra Legutkę. Istotne dla całości rozważań interpretacyjnych jest samo podejście do poetyckiego dzieła Jana Polkowskiego, konkretnie zaś – wyprowadzenie go poza schemat wiążący je jedynie z okresem stanu wojennego. Potraktowanie lat osiemdziesiątych jako epoki formacyjnej będącej początkowym punktem twórczego rozwoju poety, co podejmowanej wówczas tematyki ani wypracowanej wtedy stylistyki nie porzucił, ale później uzdolnił swoje liryczne myślenie tak, by mogło rozstrzygać nie tylko dylematy moralne i historiozoficzne, ale, coraz częściej, szerzej, głębiej – egzystencjalne.
2.
Tytuł książki spotyka ze sobą trzy pojęcia: „pamięć”, „godność”, „poezja”. Zapytajmy o pierwsze z nich. Pamięć, siłą rzeczy, łączy się z historią, pojmowaną tak w aspekcie zbiorowym, jak w indywidualnym, (auto)biograficznym. Refleksje Wojciecha Kudyby uwzględniają oba jej wymiary, szukając pomiędzy nimi punktów stycznych. Zanim je znajdzie, sporo energii poświęci interpretator na rozprawienie się ze stereotypami odbioru poezji Polkowskiego, powiązanymi nie tylko z jego działalnością opozycyjną, ale także z aktywnością polityczną, zastanawiając się wpierw:
Czy oznacza to, że postać autora Elegii z Tymowskich Gór funkcjonuje dziś w dwu różnych obiegach informacyjnych? Czy można domniemywać, że to, w jaki sposób sylwetka pisarza pojawia się w kręgu wiadomości społeczno-politycznych ma wpływ na to jak postrzegamy go jako poetę? [s. 19].
Tak postawione pytania wskazują ścieżkę, którą można odejść od czegoś, co dałoby się nazwać przekleństwem losu polskiego poety (znów stereotyp – tym razem romantycznej, względnie postromantycznej, proweniencji), który tworzy pod presją gwałtownych zdarzeń dziejowych, zaś w momentach dla narodu bardziej pomyślnych, z ulgą zrzucając płaszcz Konrada, wiosnę, a nie Polskę widzi. Mam wrażenie, że Kudyba robi wszystko, aby podkreślić, że poezja Polkowskiego to zjawisko integralne, rozwijające się ewolucyjnie, autonomicznie, że to przestrzeń, gdzie zagadnienia społeczne i osobiste zbiegają się w centrum człowieczej egzystencji, a ich rozumienie kształtują stałe, ugruntowane kryteria moralne. Dlatego wypada przyznać mu rację, gdy pisze:
Trudno nie zauważyć, że historia recepcji twórczości Jana Polkowskiego – pomijając czas debiutu – to dzieje batalii artysty o samego siebie, o swój własny głos – niepodległy wobec opinii spłaszczających jego brzmienie. Od wielu lat poeta broni się przed etykietami, przed krzywdzącymi, jednostronnymi odczytaniami, nie pozwala zamknąć swojej twórczości w annałach antykomunistycznej opozycji, wciąż chce mówić nie tylko o nas, ale i do nas – tu i teraz [tamże].
Szlak interpretacyjnych refleksji, cytowane świadectwa odbioru i opinie krytyków, zostały zasadniczo podporządkowane owemu hic et nunc. Zaś znaczne wzbogacenie dzieła poety po 1990 roku, pomimo dłuższej przerwy w ukazywaniu się kolejnych tomów, taki sposób prowadzenia naukowej narracji nie tylko uzasadnia, ale i usprawiedliwia. Rozumie to każdy, kto pamięta, że lata 90., zwłaszcza wczesne, były okresem redefinicji – także obejmującej rolę poezji oraz jej twórców. Pozostańmy jednakże przy pamięci, tej prywatnej. Studium Kudyby chyba po raz pierwszy nieco szerzej ukazuje kresowe korzenie poety urodzonego wszak na Dolnym Śląsku, dorastającego w Nowej Hucie, edukowanego w Krakowie. Już samo zestawienie tych faktów wydaje się charakterystyczne dla losów Polaka będącego jednocześnie mieszkańcem Europy Środkowej, obszaru do mitologii którego będzie należała tak zagłada Kresów, jak przesiedlenia oraz zniewolenie całych społeczeństw; więc los kogoś, kto własnej ojczyzny szuka bardzo długo i jeśli ją znajduje, to przede wszystkim lokalizuje ją w sferze duchowej. Analizy podkreślają tu istotną rolę autobiografizmu dla kształtowania się tożsamości lirycznego „ja”. Skupiając uwagę na wierszu 1953 (z tomu Pochód duchów, 2018), stwierdza Kudyba:
Autobiograficzne miejsca Polkowskiego to zawsze loci communes – to miejsca, które ofiarowują bohaterowi omawianej twórczości poczucie przynależności do pewnej zbiorowości, umożliwiają mu u-toż-samienie się z jej etosem [s. 83].
Oczywiście ten rodzaj pamięci naznaczony został także, może nawet przede wszystkim, doświadczeniem traumatycznym, sięgającym psychiki (sfery psychologicznej dotyka badacz raczej z rzadka, za to z dużym wyczuciem), kształtującym podmiot na własny sposób. Wspólnotowość, jak wynika z całościowo ujmowanej interpretacji, bynajmniej nie koliduje z prywatnością; przenosi ją jedynie na poziom bardziej uogólnionego doświadczenia. W tym konkretnym przypadku zaproponowane przez Kudybę odczytanie słusznie akcentuje specyfikę losu Środkowoeuropejczyka, charakterystyczne dla tegoż losu nie-zadomowienie, konieczność poszukiwania duchowej ojczyzny, niezakorzenienie i totalitarna opresja. Cechy te, wnikliwie, obszernie opisane, pozwalają uważać ją za źródło obecnego u autora Elegii z Tymowskich Gór pesymizmu historiozoficznego i przyczynę, dla której w poezji Polkowskiego dominuje ton powagi. Dziejowość, myślenie kategoriami stuleci ma, jak podkreśla interpretator, tę zaletę, że pozwala, wręcz skłania do emocjonalnego i intelektualnego sięgania do głębszych niż dwudziestowieczne pokładów inspiracji, z nowoczesnością, modernizmem, na który wskazywał Czesław Miłosz w przywoływanym tutaj, polemicznie, fragmencie Traktatu poetyckiego (por. s. 69). Gdybyśmy, pozostając w nurcie rozważań Kudyby, przyjrzeli się ogólnemu poglądowi poety na historię, należałoby chyba powiedzieć, że przywraca on rozumieniu dziejów procesualność, uważa ją za żywe continuum, splecione nie tylko z kataklizmów, ale i z momentów budujących, umacniających wspólnotę rezultatami znaczących dokonań i ideowych wyborów (akces do chrześcijaństwa, związanie się z kulturą łacińską, prymat etosu nad etnosem), stale wzmacniających „kod kulturowy ojczyzny” (s. 71). Akcent położony na przywiązanie do tego kodu wskazywałby zrazu na konserwatywny, „przeszłościowy” kierunek interpretacji. Lecz gdy przyjrzeć się bliżej temu odczytaniu, łatwo dostrzec, że przywoływane przez Polkowskiego symbole przeszłości uważa Kudyba za punkty orientacyjne pozwalające zrozumieć znaczenie tego, co aktualne – tak w chwili powstawania wiersza, jak w momencie jego recepcji. Zgoda – recepcja ta wymaga pewnej wiedzy; o tę zaś czasem nie tylko u licealisty, ale i u co niektórych jego szkolnych polonistów trudno, bo wielu z nich, zwłaszcza młodszych, kształcono w niechęci do wiedzy ogólnej, stąd nieskorzy są często do wzbogacania własnej erudycji. Szczęśliwie badacz-erudyta i o nich pomyślał, sumiennie objaśniając kwestie oraz sensy nie dla wszystkich nauczających i nauczanych oczywiste. Co najmniej tak samo jak zakwestionowanie dotychczasowego stereotypu odbioru należałoby docenić ukazanie uwagi o sprzeciwie Polkowskiego wobec pedagogiki wstydu (znamienny pod tym względem pozostaje przypis 19 na s. 79), całkowicie jałowej, jeśli weźmiemy pod uwagę dyskusyjność przesłanek, na których się opiera, lub wyuczoną medialnie bezrefleksyjność, wykluczającą jakąkolwiek powagę poglądów. A przecież Polkowski z powagą przypomina, że zasadnicze traktowanie bycia indywidualnego, czy funkcjonowania w ramach wspólnoty, stanowi warunek konieczny istnienia podmiotowego, czyli takiego, które własną godność potrafi odnajdywać i zachować.
3.
Pojęcie godności badacz pozwala nam rozumieć intuicyjnie, natomiast jej źródła oraz warunki jej urzeczywistniania określa dość precyzyjnie, nie pomijając ani absurdalnego okrucieństwa dziejów, ani sfery nadprzyrodzonej, gdzie znajduje się także ojczyzna ducha, depozytariuszka nienaruszalnych wartości, również estetycznych (jeden z ciekawszych na ten temat wniosków: „[…] w poezji Polkowskiego historycznemu katastrofizmowi zawsze towarzysz eschatologiczny optymizm. Klęska w planie historycznym bywa zwycięstwem w planie duchowym” – s. 103). Próżen złudzeń zauważa, że poetyckie „ja” Polkowskiego istnieje w obliczu nicości nad wyraz niepewnie, trwa samotne w niepokojących ciemnościach bytowania. Niestabilny byt w niestabilnym świecie. Tak sformułowaną diagnozę badawczą należy uważać za celną, a prowadzący do niej wywód odznacza się sprawnością formułowania hipotez i syntetyzowania wniosków, niezależnie od tego, czy ustalenia cząstkowe zostały przedstawione wprost, czy też badacz krótko odsyła czytelnika do przywoływanych tekstów, ewentualnie do faktów kulturowych czy literackich. Podobnie nie sposób odmówić mu racji, gdy istnieniową sytuację podmiotu wierszy Polkowskiego określa jako dynamiczną, trudną emocjonalnie, budzącą poczucie bezsilnego sprzeciwu łagodzonego kontemplacją „Nadprzyrodzonej Tajemnicy” (s. 107), co jawi się epifaniami i wynosi świadomość ponad doczesną nędzę. Obyty lekturowo czytelnik, zwłaszcza taki, co z poezją autora Drzew obcuje od dawna, zapewne zgodzi się z tymi tezami. Interpretator z powodzeniem pełni tu jednak także rolę przewodnika po doznaniach i przeżyciach młodszemu odbiorcy jeszcze obcych, przychodzących wraz z dojrzałością. I myliłby się ktoś, kto ograniczyłby owe doświadczenia jedynie do okoliczności historycznych czy zgoła politycznych. Wynikają one przecież z samej natury istnienia, heideggerowskiego Sein. Chociaż nazwiska Heideggera na tych stronicach nie znajdziemy, rozważania Wojciecha Kudyby sytuują poetycką ontologię Polkowskiego zdecydowanie bliżej myśli niemieckiego filozofa niż idei reprezentowanych przez twórcę Mitu Syzyfa (por. s. 133). Poetyckie „ja” umieszczone w niegościnnym „środowisku metafizycznym”, pośrodku duchowej nocy, zostało zmuszone do nieustannego starania się o zachowanie własnej podmiotowości, rozeznawania własnych pragnień („Bohaterowie analizowanej twórczości o tyle istnieją, o ile pragną.”; s. 123), do zadawania pytań o siebie i własną wobec innych powinność, wreszcie – do podejmowania decyzji opartych o silne przesłanki aksjologiczne. Wnioski interpretacyjne każą czytelnikowi widzieć w Polkowskim poetę egzystencjalnego wysiłku. I właśnie gotowość do podjęcia owego trudu zdaje się miarą człowieczej godności dźwigającej w górę, pozwalającą na udział w transcendencji. Przekonuje mnie koncepcja badawcza wskazująca połączenie obu tytułowych pojęć, swoiste przejście. Jest nim troska; ściślej mówiąc – solidarność z niewinnymi ofiarami zbrodni (rzeź wołyńska, masakra robotników na Wybrzeżu z 1970 roku), zbrodni naznaczonych tragizmem dziejowego absurdu, uniemożliwiającego właściwie dociekanie sensu historii. Czysto intelektualne spekulacje nie umieją wobec nich zdziałać tyle, co empatia albo myślenie teologiczne włączające los ofiar w sens zbawczej Pasji. Bez wątpienia eksplikacje wierszy 1943 oraz żałobnych monologów z tomu Głosy należą do najbardziej wrażliwych stronic całej książki. W nich też chyba najciekawiej przejawia się sama istota literaturoznawczego studium – postawy lekturowej pilności.
4.
Na koniec garść pomniejszych uwag metodologicznych. Całkiem zasadna wydaje się przyjęta tutaj strategia bliska hermeneutyce, niby mało nowatorska, acz wciąż skuteczna, wsparta także usystematyzowaniem symboli składających się na poetycki idiom Polkowskiego. Wojciech Kudyba zadbał również o zorientowanie jego dzieła względem artystycznego światopoglądu mistrzów (Zbigniew Herbert, Tadeusz Różewicz, Czesław Miłosz) oraz o umieszczenie interpretacji w celnie dobranych kontekstach filozoficznych (Emanuel Lévinas, Blaise Pascal, Paul Ricoeur). W równym stopniu walor edukacyjny tej książki podnosi wybór recenzenckich uwag na temat powieści Ślady krwi, antologia wierszy i aneks bibliograficzny. Dobrze by się stało, gdyby w kolejnym wydaniu znalazły się materiały ilustracyjne, obrazujące, przykładowo, działalność niezależnego ruchu wydawniczego. Gdzie jak gdzie, ale w archiwach IPN z całą pewnością ich nie brakuje.
W. Kudyba, Pamięć i godność. O poezji Jana Polkowskiego, Instytut Pamięci Narodowej, Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji, Warszawa 2019.