16.11.2022

na śmierć zegarka przejechanego zimą przez samochód (fragment)

XIII

 

I pomyśleć, jak ewoluuje chaos.

                                                 Jak nurza korzenie w czasie.

I jak za namową swoją wstępuje w ciszę.

 

Cisza jest muzyką bezruchu –

                                             krok w siebie

i znowu krok.

Tam dogania przestrach.

                                      Tak wtedy zerkam,

jak złodziej zlękniony raz po raz

przez ramię,

a cień mój dźwiga na swoich barkach

w dwójnasób ciężkie przeczucie –

                                                     ciebie

i siebie.

Ja i Ty. I jeden cień.

Prawda,

              że to zabawny rachunek?

Jak ostatecznie układa się w nieistnienie.

 

XIV

 

Kim jesteś, że nie jesteś słowem,

choć ciałem się stajesz.

Uschłym ciałem tatuowanym surową filozofią wiatru.

Ciałem,

            co wyparło się siebie.

 

Jestem swoją skórą,

która zdąża w przyszłość.

 

Myliłam się,

                     moja skóra

nigdy nie należała do mnie.

Tak jak moim nie był każdy dzień

ani dom,

              ani książka,

tym bardziej obraz.

Przychodzą nie wiedzieć skąd,

pomieszkają w nas trochę

i odchodzą.   

 

XV

 

Pytał mnie  poematem: Kim jest

ten trzeci, który ciągle idzie obok ciebieT. S. Eliot, „Ziemia Jałowa” w tłumaczeniu Krzysztofa Boczkowskiego, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991.[1].                                       

                                    Właśnie siedziałam na wygrzanej ławce października

                                                      samotna.

Gdy liczyć nas jesteśmy tylko ty i jaT. S. Eliot, „Ziemia Jałowa” w tłumaczeniu Krzysztofa Boczkowskiego, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991.[2].

Jaki zabawny rachunek.

Jak ostatecznie układa się w nieistnienie

na tej „ziemi jałowej”.

 

Cień słów,

ciało bez cienia

i wiekuisty pochód ziaren piasku.

 

I piach w oku.

 

Eliocie,

miałam plażę w sobie

rozległą po brzegi czasu

i nigdy nie miała rozstać się ze mną.

Nie myślałam o braku,

o braku czegokolwiek, choć zgubiłam,

zgubiłam czas z oczu.

 

Nie należało wspominać o Trzecim.

Nie potrzebowałam przecież niczego

na pustkowiu miasta.

                                  Byłam cicha

obok twojej niemej wiedzy.

Potem spadł liść

i jasna stała się ponad moją głową

wasza rozmowa. Twoja z Trzecim.

A nie trzeba było zachwiać

tego spokoju na pustkowiu miasta.

Lepiej było nie powiedzieć. Lepiej.    

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Elżbieta Musiał, na śmierć zegarka przejechanego zimą przez samochód (fragment), Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...