Czy na próżno wysilam zrozpaczoną pamięć?
Dzielnej Grecie Thunberg
Z ukrytą w dłoniach twarzą
na trzęsących się nogach
trwam u brzegu mej umarłej rzeki.
Dawno już nie ma w niej tamtych ryb,
co ocierały się figlarnie o ciało
w kąpieli przy rozradowanym wodospadzie.
Teraz już tylko
suną ciężko ciemnym nurtem leniwie
przeładowane żalem wspomnień barki.
– – – – – – – – – –
Z jakimż wyrzutem patrzą na mnie
oka rybackich sieci,
że z zawziętym aż tak rozmachem
ciskam nimi w lustro toni,
roztrzaskując je w bryzgi fal.
Zapatrzony niemo,
coraz dotkliwiej czuję,
jak w nich zdumienie się przemienia
u nabrzeży w pomroczny szmer.
– – – – – – – – – –
By pojąć niezmierzone akweny,
już nie musimy się uczyć
nazw wszystkich gatunków ryb:
ani tych z tysięcy rzek,
ani tych nieprzeliczonych
aż po mroczne niezbadane głębie
jezior, mórz, oceanów.
Stwórca śmietnej cywilizacji
– pogubiwszy się ostatecznie
w rachunkach nieprawdopodobieństwa –
połączył płetwy w jedną wielką
rodzinę plastikowców,
przybijając każdemu z zamiłowanych rybaków
piąchę dostatniej w niestrawność sieci.
To nic, że u naszych plastikowców,
jak za pośmiertnych czasów, już nie ma,
tak i dalej nie będzie zgody,
podobnie, zresztą, jak w rodzinie ludzkiej.
Zapewne dość łatwo uda nam się
współprzyzwyczaić.
Takoż narowista Natura, co tylko pracowicie
[wszystko różnicuje,
z tym aktem zjednania jakoś się pogodzi –
w imię samozachowawczego instynktu
wytrwania za wszelką cenę.
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.