Nowy Napis Co Tydzień #232 / Gdy przez emocje nie wytrzymywał pulpit
Publikacja wystąpień Wojciecha Korfantego na forum Sejmu Śląskiego I kadencji (1922–1929) to pierwsza edycja źródłowa przemówień tego wybitnego, polskiego polityka z Górnego Śląska, wygłoszonych w wyjątkowym w skali II RP „parlamencie lokalnym”‒ organie ustawodawczym autonomicznego województwa śląskiego. Przemowy te zostały wybrane i opracowane przez dra Sebastiana Rosenbauma i dra Mirosława Węckiego, historyków z oddziału IPN w Katowicach, a wydane w 2022 roku przez Instytut Pamięci Narodowej ‒ Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Jest to zatem jedna z najnowszych publikacji dotyczących Korfantego i zawiera łącznie czterdzieści jeden jego przemówień, w opinii autorów najistotniejszych, opracowanych na podstawie zachowanych stenogramów z posiedzeń, a opublikowanych w kolejności chronologicznej
Wybrano przede wszystkim przemówienia z 1926 roku wygłoszone po przewrocie majowym, głównie z lat 1928–1929, choć są w tomie też wystąpienia z okresu od października 1922 do marca 1923 roku. Taka selekcja wynika zarówno z tego, że mniej więcej w tych okresach aktywność Korfantego jako posła na Sejm Śląski była relatywnie bardziej intensywna, jak również z charakteru i wagi poruszanych wówczas spraw.
Na szczególną uwagę zasługuje wystąpienie z 17 października 1922 roku, wygłoszone na trzecim posiedzeniu Sejmu Śląskiego. Korfanty przedstawił w nim zasadnicze elementy swojej linii politycznej, jak również największego w tej izbie klubu (Blok Narodowy, później Klub Polskiego Stronnictwa Chrześcijańskiej Demokracji), który reprezentował. Mówił między innymi o ucisku pruskim na Śląsku i o Polakach traktowanych jako „bydło robocze”, którzy jednak doprowadzili do zjednoczenia z Polską. Jednocześnie polityk występował przeciwko „antagonizmom dzielnicowym” oraz złemu traktowaniu przybyszów z Polski pracujących jako urzędnicy czy nauczyciele. Zwracając się do mniejszości niemieckiej, Korfanty zaznaczał, że Niemcy muszą pogodzić się ze stanem faktycznym, czyli z istnieniem polskiego Śląska. Zapewniał zarazem, że takie kwestie jak szkolnictwo czy system urzędniczy nie mogą i nie mają być instrumentami ucisku narodowego. Sam twierdził, że dzięki mądrej polityce zniemczeni Ślązacy-Polacy sami ulegną polonizacji. Zwracając się do czołowego lidera frakcji niemieckiej w Sejmie, posła Thomasa Szczeponika, mówił:
[…] wszyscy przekonani jesteśmy o sile cywilizatorskiej narodu polskiego tak święcie, że ja wiem, że może nie syn pana kolegi Szczeponika, ale wnuk jego będzie tak dobrym Polakiem jak ja (nr 8).
Gdzie indziej Korfanty akcentował „nienawiść do systemu pruskiego, a nie do Niemców”, ostro polemizując, przynajmniej na początku kadencji, z reprezentantami mniejszości niemieckiej. Zdecydowanie występował w obronie polskości Górnego Śląska (jako ciekawostkę można dodać, że niejednokrotnie używał w kontekście województwa śląskiego pojęcia „kresy”), a także opowiadał się za integracją województwa śląskiego z Polską, choć z zachowaniem i poszanowaniem śląskiej autonomii. Zarazem polityk piętnował politykę władz, szczególnie sanacyjnych, mogącą prowadzić do dyskryminowania miejscowych Niemców.
Jednocześnie Korfanty regularnie ścierał się z socjalistami, szczególnie posłami Józefem Biniszkiewiczem, Józefem Machejem czy Wiktorem Rumpfeltem, których uważał za głównych oponentów politycznych. Dotyczyło to nie tylko kwestii polityczno-gospodarczych. Zdecydowanie oponował między innymi przeciwko inicjatywom laicyzującym czy podważaniu autorytetu Kościoła katolickiego jako depozytariusza Prawdy. Podkreślał też swoje przekonanie o cywilizacyjnym znaczeniu chrześcijaństwa. Argumentował, że niewierząca mniejszość nie może narzucać swojego zdania wierzącej większości i wyrzucał socjalistom, że z antykościelnymi hasłami chcą uchodzić za reprezentantów w większości katolickiego ludu robotniczego:
Jeżeli więc większość ludu górnośląskiego stoi na tym chrześcijańskim stanowisku, jeżeli sobie nie może wyobrazić […] urzędnika niewierzącego w Boga, […] to Panowie jako demokraci powinniście bronić praw i przekonań ludu. […] Nie bądźcie bolszewikami pod względem moralnym.
Po przewrocie majowym Korfanty wyraźnie koncentrował się w swoich wystąpieniach na krytykowaniu, a wręcz retorycznym zwalczaniu piłsudczyków oraz tych, którzy zamach stanu z 1926 roku poparli. W tym kontekście nierzadko i zdecydowanie krytykował działalność prorządowych i propiłsudczykowskich bojówek, w tym złożonych z byłych powstańców śląskich. Ostrze krytyki było też wyraźnie wymierzone w głównego antagonistę Korfantego w regionie – wojewodę Michała Grażyńskiego i jego stronników. Polityk nie wahał się przy tym sięgać po ostre argumenty i narzędzia retoryczne, a nawet atakować personalnie. Potrafił burzliwe wiece zwolenników Józefa Piłsudskiego nazwać „barbarzyństwem polskim”, działania propiłsudczykowskiego Związku Powstańców Śląskich określać mianem „terroru politycznego” czy twierdzić, że bezpieczeństwo publiczne w województwie zależy od „szajki zbrodniarzy”. W 1927 roku mówił na przykład: „fakt, że osoba Piłsudskiego jest przedmiotem bardzo poważnych sporów w społeczeństwie polskim”.
Jednak tym, co szczególnie zwraca uwagę podczas lektury wystąpień Korfantego, jest możliwość poznania, jakim był posłem i mówcą. Dotyczy to zresztą także innych posłów ‒ jego stronników oraz przeciwników, których wypowiedzi pojawiają się w książce. Mamy w niej do czynienia ze stenogramami posiedzeń, czytelnik może więc poczuć „klimat” tamtych wystąpień, debat, a nawet kłótni.
Jakim mówcą był Korfanty? Bez wątpienia bardzo merytorycznym, co widać szczególnie w długich wystąpieniach dotyczących konkretnych tematów, związanych z funkcjonowaniem województwa czy sprawami wagi państwowej. Widać, że poseł starannie się do nich przygotowywał i lubił podawać konkretne, nieraz bardzo szczegółowe dane. Był też, jak pokazują nam jego wystąpienia „polemiczne” i stricte polityczne, politykiem dobrze poinformowanym. Bardzo często posiłkował się informacjami, które zapewniało mu jego zaplecze medialne, głównie dziennik „Polonia”. Lubił stosować taktykę retoryczną polegającą na odpowiednio dopasowanym do sytuacji użyciu konkretnych, choć nieraz mało znanych ogółowi faktów, by „wypunktować” osoby, na temat których się wypowiadał lub z którymi akurat się ścierał.
Lektura wystąpień Wojciecha Korfantego nie pozostawia wątpliwości, że kiedy wychodził na mównicę, był w swoim żywiole. Czuł się bardzo pewnie, a głosy z sali, docinki czy polemiczne „wrzutki” działały na niego stymulująco. Dysponował darem ciętej riposty, niejednokrotnie wzbudzając tym w sali wesołość, a czasem wzburzenie. Najbarwniejszym tego przykładem jest mowa wygłoszona podczas debaty w maju 1927 roku, kiedy swoimi krytycznymi uwagami doprowadził posła i słynnego powstańca śląskiego Walentego Fojkisa (nota bene, niegdyś posła klubu ChD, który przeszedł na stronę sanacji) do takiej pasji, że ten, pomimo upomnień ze strony marszałka, rzucił się na trybunę, gdzie przemawiał Korfanty i, według opisu ze stenogramu, „złamał przytwierdzony do niej pulpit”.
Bywały jednak i takie sytuacje, gdy to Korfantego starano się „punktować”. I czasem się udawało, szczególnie gdy w tle były pewne przeszłe kompromisy polityczne, na które były dyktator III powstania śląskiego decydował się iść. Trzeba też przyznać, że i Korfanty potrafił bezwzględnie wyciągać stare sprawy swoim byłym politycznym sojusznikom i współpracownikom, jeśli ci przechodzili do wrogiego, sanacyjnego obozu politycznego. Przy tym wszystkim potrafił jednak apelować o zgodę narodową, szczególnie w obliczu tarć na tle narodowościowym.
Na ulicę trzeba wyprowadzać zgodę, jedność polską. Na ulicach jednak Polska pokazuje się w całym swoim majestacie, a nie w tej szacie rodzimego barbarzyństwa (nr 20, s. 159)
–apelował w kontekście ostrych sporów między Polakami, które zaczynały „wychodzić” na ulice. W innym miejscu (nr 33) mocno akcentował, mimo sporów wewnętrznych, potrzebę konsolidacji Polaków jako narodu. Przewidywał też, ponad dziesięć lat przed wybuchem II wojny światowej, że siłowy rewizjonizm ze strony Niemiec i atak na Polskę „musiałby się skończyć nową wojną światową”, która w kontekście aktualnej konstelacji międzynarodowej musiałaby „skończyć się tym, czym dla Niemiec skończyła się wojna światowa, to jest klęską, w daleko większych rozmiarach”.
Publikacja opatrzona jest przypisami, gdzie zamieszczone zostały krótkie biogramy w zasadzie wszystkich osób, których nazwiska pojawiają się w stenogramach z wystąpień Wojciecha Korfantego. Dodatkowo są tam również informacje na temat wymienianych podczas obrad firm czy organizacji, a także wyjaśniające kontekst niektórych wypowiedzi. Brakuje jednak, przynajmniej w niektórych przypadkach, komentarza do zarzutów stawianych zarówno przez Korfantego jego adwersarzom, jak i odwrotnie – zarzutów względem byłego dyktatora III powstania śląskiego. Czy były one prawdziwe, fałszywe czy też trudne bądź niemożliwe do jednoznacznego zweryfikowania? Czytelnik zostaje pozostawiony samemu sobie i nie wie, kto faktycznie mówił prawdę.
Opisywana publikacja stanowi bez wątpienia cenne źródło dla tych, którzy interesują się Wojciechem Korfantym i jego działalnością polityczną. Można ją również polecić wszystkim, których Wojciech Korfanty interesuje jako postać historyczna, tym bardziej, że z uwagi na charakter publikacji, wystąpienia czołowego polityka chadecji w II RP, czyta się ją, mimo upływu około stu lat, całkiem dobrze. Książka pokazuje całe spektrum poglądów Wojciecha Korfantego, zarówno na sytuację w regionie i kraju, jak i w obszarze podstawowych założeń ideowych tego czołowego przedstawiciela polskiej chadecji. Wszystko to może nadal okazać się istotne dla każdego Polaka, nie tylko dla współczesnych „korfanciorzy” i „sanatorów”.
Wojciech Korfanty. „Górny Śląsk to wielka rzecz”. Wystąpienia na forum Sejmu Śląskiego I kadencji (1922–1929), wybór i opracowanie Sebastian Rosenbaum, Mirosław Węcki; IPN-KŚZpNP, Katowice–Warszawa 2022.