Nowy Napis Co Tydzień #106 / Czesław Miłosz – Karl Shapiro. Awers i rewers wciąż niewidocznej monety
1.
„Najwybitniejszy poeta amerykański młodego pokolenia”
W osobistym rankingu Miłosza-pisarza Shapiro również plasuje się wysoko, dyskontując między innym nowocześniejszych, debiutujących dekadę po nim konfesjonistów. „Od Lowella, zdobywcy Nagrody Pulitzera z 1947 roku, wyżej postawi Shapirę, laureata z 1945 roku”
Shapiro zdaje się wyzwalać w Miłoszu refleksję osobliwą: na pograniczu niepokoju i zdumienia. Niepokój mógłby tu wynikać z trudnego do odparcia wrażenia, że Miłosz po Shapirze powtarza, parafrazuje go, czemu w kilku miejscach udziela autor Doliny Issy nader wyraźnych przesłanek, między innymi: „Ostatecznie Traktat poetycki ma w angielskim właśnie pewnego poprzednika – Essay on Rime Karla Shapiro”
Z pewnym zdumieniem spostrzegam, że jego Sąd nad poetą ma właściwie ten sam temat i nawet wnioski, co moja rozprawka Granice sztuki napisana w 1943 roku i drukowana w „Nowej Polsce”, szkoda, że z tyloma błędami drukarskimi. Cokolwiek by się rzekło, poeci są masonerią międzynarodową
C. Miłosz, „Notatnik amerykański…”, s. 72. [9].
Z równą chęcią co motywy estetyczno-etyczne czy autotematyczne Miłosz przejmuje również najbardziej kontrowersyjne tropy z twórczości Shapira. Nie bez powodu mówi się o wierszu autora Essay on Rime, The Progress of Faust, że stanowi on „brutalnie cyniczną”
2.
Kolejny szereg analogii między Miłoszem a Shapirem dotyczy krytycznej recepcji ich poematów: Traktatu poetyckiego oraz Essay on Rime. Bardzo symptomatyczne zdaje się, że oba utwory, związane ze sobą linią inspiracji, oddziaływania Shapiro – Miłosz, zaatakowane zostały z podobnych pozycji estetycznych w Ameryce i w Polsce. Zapamiętałym wrogiem Essay on Rime stał się na kontynencie amerykańskim poeta przekładający Arystofanesa oraz tragików greckich, Dudley Fitts, głęboko zainspirowany poezją oraz tłumaczeniami Pounda, jak wiemy, kontestowanego przez Shapira w związku z nagrodą Bollingen. Na kontynencie europejskim, w Polsce, nie ustępował Fittsowi w nieprzejednaniu w stosunku do Traktatu poetyckiego – Julian Przyboś. Fitts przedstawił swoją najważniejszą opinię o Essay on Rime w 1946 roku – co istotne – na łamach pisma „Poetry” redagowanego przez Shapira. Przyboś wypowiedział się na łamach „Przeglądu Kulturalnego” w 1960 roku. Wektor krytyki jest skierowany w obu przypadkach w podobnym kierunku. Fitts zarzuca Shapirze dominację aparatu nad wywodem, co skutkować ma kliszami myślowymi, a także niekonkluzywnością (poemat pożera jego własna chimera, która niepostrzeżenie wyrosła z ciągle przedłużanego karmienia się przez Shapira marzeniami o pegazie, jak ujmuje sprawę obrazowo Fitts
Fitts nazywa Shapira showmanem, którego gubi jego własny spryt – zwodząc czytelnika, autor Essay on Rime nie zauważa, że ostateczny punkt jego wysłowienia przypada na miejsce powszechnie znane czytającej publiczności i (całkiem) dobrze przez nią rozpoznawalne. To dokładnie zdaje się mieć krytyk na myśli, utrzymując, że w misternym poemacie Shapira „the telling point turns out to be a commonplace”
Oczywiście, nie jest tak, że Essay on Rime jest jedynym źródłem poetyki traktatowej Miłosza. Dość przywołać tutaj sporządzone przez Kołodziejczyk wyliczenie długiej tradycji amerykańskiego long poem mającego z całą pewnością większy lub mniejszy wpływ na Wilnianina. To obszerna, sześciopunktowa lista, z której żadna z pozycji nie stała się do dzisiaj członem głębokiego komparatystycznego porównania z Traktatem moralnym czy Traktatem poetyckim: „Paterson Williamsa, The Cantos Pounda, Trilogy Doolittle’a, Esthétique du Mal Stevensa, Essay on Rime Shapira czy New Year’s Letter Audena”
Po pierwsze, kiedy mówić o intertekstualności stylu Essay on Rime przenikającej do Traktatu poetyckiego i Traktatu moralnego, wydaje się, że Miłosz wydatnie myli tropy oraz celowo odwraca uwagę od drugiego z Traktatów – konstruując tak silną transpozycję tematyczną pomiędzy Essay on Rime i Traktatem poetyckim, ażeby całkowicie pozbawić nas złudzeń co do tego, co stanowi tu rzeczywiste źródło transferu motywów oraz tropów. Jeżeli jednak przyglądać się bliżej strukturze jednego czy też drugiego poematu traktatowego, to stopniowo, z całą wyrazistością, uwypuklone zostaną niemal jedynie – różnice między Essay on Rime i Traktatem poetyckim oraz podobieństwa między dziełem Shapira i Traktatem moralnym. Koresponduje to z wymowną deklaracją Miłosza z Abecadła, sugerującą, że polski poeta może czuć się zobowiązany względem amerykańskiego do… przezwyciężania Bloomowskiego lęku przed wpływem. Wyrazem apophrades, a więc ostatecznej separacji od wielkości prekursora oraz zdyskontowania jej, byłby właśnie Traktat poetycki:
Do moich współczesnych Amerykanów odnosiłem się nieufnie. Niewątpliwie pomysł Traktatu poetyckiego zapożyczyłem z młodzieńczego poematu Karla Shapiro Essay on Rhyme [sic!]. Pozostałem jednak aż zdumiewająco niezależny, czego powodem było zanurzenie się w polszczyźnie i cała moja świadomie uprawiana „zaściankowość”
C. Miłosz, „Amerykańska poezja” [hasło] [w:] tegoż, „Abecadło Miłosza”, Kraków 1997, s. 30–31. [19].
„Zdumiewająco niezależny” – tak swe odczucia ujmuje Miłosz w Abecadle. Nie jest to oczywiście przypadek oczywisty dla mechanizmu przezwyciężania lęku przed wpływem, ma jednak w sobie coś z wyjątkowego stanu emancypacji, który miał zdaniem Harolda Blooma towarzyszyć apophrades: „ostateczny rezultat rewizji jest niesamowity: nie wydaje nam się już, że prekursor napisał wiersz adepta, lecz – przeciwnie – że to późniejszy poeta stworzył najbardziej charakterystyczne dzieła prekursora”
A potem zostaje już tylko ziemia, która jest obciążona, skrwawiona, zbezczeszczona. Nie wiadomo, jakie na niej nastąpią struktury polityczne. Powstaje pytanie – w rezultacie, co? Trawa, ogórki, to jest istota polskości. I obciążenie tej ziemi zbrodnią, to jest sprawą żydowską. Przeszłość – to Mickiewicz, kultura – to Mickiewicz, a rzeczywistość jest taka: „Kisną ogórki w zapotniałym słoju / Z badylem kopru”. To jest prawdziwa Polska. Tamto wszystko jest starte, ale zostają ogórki
C. Miłosz, „Rozmowa jedenasta. O «Traktacie poetyckim»” [w:] R. Gorczyńska [jako E. Czarnecka], „Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze”, Kraków 1992, s. 113. [22].
Struktura Essay on Rime, składająca się z części-problematów: The Confusion in Prosody, The Confusion in Language, The Confusion in Belief czy wreszcie – The Confusion in Personal Systems, wydaje się istotnym układem odniesienia w modelowaniu poematowej wypowiedzi Traktatu moralnego przez Miłosza. Zdaje się tutaj działać jedna, preferowana przez polskiego poetę zasada. Otóż – im większy stopień skomplikowania Shapirowskich Confusions, tym poemat bardziej interesujący dla Miłosza (a warto nadmienić co do The Confusion in Prosody, że Wilnianin posuwa się tu nawet do arbitralnego stwierdzenia, że „to interesuje tylko autorów anglosaskich i nielicznych specjalistów”
Crane died for modern rime, a wasted death;
I make the accusation with the right
Of one who loved his book; died without cause
Leaped from the deck-rail of his disbelief
To senseless strangulation. When we shall damn
The artist who interprets all sensation,
All activity, all experience, all
Belief through art, then his chief suicide
May be redeemedK. Shapiro, „Essay on Rime” [w:] tegoż, „Essay on Rime with Trial of a Poet”, edited with an afterword by R. Philips, foreword by D. Lehman, Ann Arbor 2003, s. 64. [25].
A tak to wygląda u Miłosza:
Wiersz mój chce chronić od rozpaczy,
Tej właśnie, jaką miał Witkacy,
Kiedy część prawdy widząc trafnie
Sam w swoje własne wpadł zapadnie
I w owym wrześniu pełnym żalu,
Potężną dozą weronalu
Śmierć uznał za rzecz tak zaszczytną,
Że to, co zaczął, skończył brzytwąC. Miłosz, „Traktat moralny” [w:] tegoż, „Traktat moralny. Traktat poetycki…”, s. 43. [26].
Hart Crane w latach 20. XX wieku rywalizował z Eliotem w debacie na temat oblicza amerykańskiego modernizmu. Nie zgadzał się na ponurą wizją kontynentu-potwora z Ziemi jałowej, czemu dał wyraz w kontrpoemacie The Bridge, swoim największym literackim osiągnięciu z 1930 roku. Uchodzi za genialne nienawiązane ogniwo anglosaskiego modernizmu, niezrozumianego geniusza, nieprzeciętnie inteligentnego, jakkolwiek hermetycznego i skomplikowanego w artykulacji swojej postawy światopoglądowej. Jak twierdził, sobie i swemu czytelnikowi pragnął dostarczyć przede wszystkim „mistycznej syntezy Ameryki” (a mystical synthesis of America)
Ton Shapirowskiego „Oskarżam!” kierowanego w stronę bezwolnie poddającego się Crane’a („I make the accusation with the right / Of one who loved his book”) mógł się bardzo spodobać Miłoszowi. On nie pierwszy raz bezlitośnie oskarżał Witkacego – co więcej – wcześniej czynił to w tekście dla oceny jego więzi z Shapirem nie mniej znaczącym niż Traktat moralny. Zrobił to mianowicie we wspominanych tu już Granicach sztuki, które tak wydatnie kojarzyły mu się w Notatniku amerykańskim z Shapirowskim Sądem nad poetą, to jest – z Trial of a poet. To jedna z istotniejszych przesłanek przemawiających za tym, że to Shapiro, właśnie za sprawą takich tekstów jak Trial of a poet czy surowego osądu nad Crane’em w Essay on Rime, staje się w istocie jednym z najważniejszych patronów Miłoszowskiego, przywoływanego już tu, „gestu zanegowania i sprzeciwu”, którego najpełniejszą emanacją i literackim opracowaniem naraz – stanie się Zniewolony umysł. Przyjrzyjmy się raz jeszcze podobnej retoryce tych dwu konkurencyjnych fragmentów: Shapiro mówi o tanim samobójstwie Crane’a („chief suicide”), Miłosz uwypukla podobne aspekty, operując jednak szerzej ironią („śmierć uznał za tak zaszczytną / Że to, co zaczął, skończył brzytwą”), w ostatecznym rozrachunku nie ulega wszelako wątpliwości, że w Traktacie moralnym będzie to podążanie tym samym tropem co Shapiro – drogą motywu chief suicide of a poet
W Traktacie – podobnie jak Shapiro w Essay on Rime – występuje Miłosz w pozycji zbliżonej do figury zawiedzionego admiratora, „the one who loved his book”. Przekształca ją co prawda na bardziej zdystansowaną figurę zawiedzionego obrońcy, by nadać swej retoryce pozory obiektywizmu, jest to jednak jedyna zmiana wobec Shapirowskiego punktu wyjścia – jest to bowiem cały czas oskarżenie formułowane mocą prawa wynikającego z posiadania szczególnego punktu widzenia na sprawę („with the right of one”). Przeciwstawmy jednakże Witkacego jego „specom” i „arcyspecom” sondującym jeszcze wiek po jego śmierci, czy aby trucizna pism artysty nie działa. Podobny obraz, zdradzający mimo wszystko podziw wobec autora Szewców, nakazywałby widzieć w Miłoszu również, jeżeli jeszcze nie admiratora, to przynajmniej zamaskowanego (i niezwykle ostrożnego!) sojusznika rewolucji, którą Witkacy chciał czy mógł wzniecić:
Na obcych zresztą bardzo nie licz
U nas ciekawy był Witkiewicz.
Umysł drapieżny. Jego książek
Nie czytać – prawie obowiązek.
W ciągu najbliższych stu lat chyba
Nikt w Polsce jego dzieł nie wyda,
Aż ta formacja, co go znała,
Stanie się już niezrozumiała,
I jaka była w nim trucizna
Najlepszy spec się już nie wyznaC. Miłosz, „Traktat moralny…”, s. 43. [30].
3.
Sposób, w jaki Traktat moralny „postępowałby” po śladach pozostawionych przez Essay on Rime, zachęca do śmiałego myślenia o poemacie Miłosza jako dziele dokumentującym pierwszych pięć kroków rewizyjnych, mających gwarantować przezwyciężenie lęku przed wpływem. Dopowiedzmy, uściślijmy: lęku Miłosza przed wpływem Shapira – lęku w rozumieniu Bloomowskim. Traktat moralny najbliższy jest w założonej dla utworu retoryce konwencji modyfikującego parafrazowania osiągnięć stylu Essay on Rime. Znajdujemy tutaj zarówno uniki wobec Shapira, jak i otwarte z nim konfrontacje – jak należałoby to ująć w zgodzie z nomenklaturą Blooma – jesteśmy w stanie rozróżnić elementy clinamenu, tessery, kenosis, demonizacji i askesis. Domknięciem owej procedury rewizyjnej, a jednocześnie szóstym, wieńczącym krokiem całej rewizji staje się tu tekst oddzielny, Traktat poetycki, utwór, który w sposób najbardziej jawny i ostentacyjny odwołuje się do Shapirowskiego Essay on Rime, ale czyni to w iście Bloomowski sposób po to, aby przejąć zarówno pomysł, jak i realizację Shapira, a następnie „spieniężyć” ją na swój własny koszt i swojej własnej literatury, szczególnie narodowej, lecz również – w pewnym stopniu – i kontynentalnej. Taki jest cel sprawnej retoryki Miłoszowskiego metakomentarza: przekonać nas, że wszystko dzieje się zgodnie z pierwotnym u Wilnianina zamierzeniem. Że Traktat poetycki rodzi się na gruncie głębokiej, pozawarsztatowej niemożliwości Essay on Rime, że jego parafraza jest technicznie oraz metafizycznie niemożliwa – zarówno w Polsce, jak i w Europie stanowiącej rodzaj anty-Ameryki. Co nieco z tej postawy odsłania Miłosz w dialogu z Gorczyńską, gdy ta zagaduje poetę o temat amerykański Traktatu poetyckiego:
Ameryka w tym poemacie występuje właśnie jako natura. Bo w innym wymiarze – no, zastanówmy się praktycznie. Czy mnie obchodziły wybory prezydenckie, demokraci, republikanie – to nie był dla mnie żaden rytm czasu. […] Dzisiaj też odbieram Amerykę wyłącznie jako naturę, dla mnie Ameryka jest tą powtarzalnością
C. Miłosz, „Rozmowa jedenasta. O «Traktacie poetyckim»…”, s. 117. [31].
Jeżeli zamiana Crane’a na Witkacego oraz gra Shapirowskim motywem suicide of a poet mogłaby być uznana za Bloomowskie kenosis
Zauważmy, Miłoszowi nie idzie o samą dyscyplinę, ale o jej ostentacyjną teatralność. Temu służyć mają nieustające zwroty do czytelnika traktatu oraz dekonstrukcja intelektualnej formuły całości traktatu w rodzaju „Żywot grabarza jest wesoły. / Grzebie systemy, wiary, szkoły”
Zasada musi być surowa,
Niech się nic w próbie nie uchowa,
Wzrok masz jak promień mieć Roentgena
(Nie jest to nazbyt miła scena).
Lepiej byś miał się wydać oschły,
Byleby ciebie nie obrosły
Mchy tropikalne dusz niemytych,
Straszliwej nocy stalaktyty,
Metodą moją ludzi zlicz-no:
Najściślej arystokratycznąC. Miłosz, „Traktat moralny…”, s. 43–44. [38].
Nie wystarczy tutaj uznać, że Miłosz, w przeciwieństwie do Shapira, nawołuje do dynamizmu ruchu w zastępstwie statyzmu dyscypliny. Osobliwe, na poły już niepokojące: „Metodą moją ludzi zlicz-no” – to nawoływanie o zupełnie innym charakterze. Jak rozumie się tu akademickie enumeratio – u Shapira wiernie utrwalone – skoro polski poeta wskazuje w nim konieczność „zliczania ludzi”, a nie „argumentów”? Czy to makiawelizm? Czy może nakaz przejrzenia się w komplikującym wszystko lustrze makiawelizmu? Wiele wyjaśnić mógłby tutaj gorzki wyrzut Miłosza skierowany w stronę amerykańskich literatów oraz ich umysłowości zawarty we Wprowadzeniu w Amerykanów:
Aura, w której trudno rozmawiać. Można najwyżej dywagować. Pewna poduszkowatość umysłu. Nie ma amerykańskiego tomizmu ani egzystencjalizmu, ani nadrealizmu, ani marksizmu, ani żadnego w ogóle izmu (z wyjątkiem realizmu i naturalizmu powieści) – jakby wszystkie ostrości Spinozów, Marksów, Descartes’ów i Pascalów były romansem czytanym z uśmiechem pobłażania
Tegoż, „Wprowadzenie w Amerykanów (Rzecz o poezji amerykańskiej)” [w:] tegoż, „Kontynenty…”, s. 114–115. W pierwszej wersji eseju w „Twórczości” słowo „poduszkowatość” zastępowane było przez słowo – „poduszkowość”. C. Miłosz, „Wprowadzenie w Amerykanów…”, s. 24. [39].
Ową „poduszkowatość” zdaje się maskować właśnie poetycki akademizm, którego kapitalnego przykładu dostarczałaby poetyka traktatowa Shapira tak wierna w Essay on Rime bezwzględności logiki wywodu. Traktat moralny staje się w pewnym sensie młotem na ten akademizm, podobnie jak i osobliwy przypadek Witkacego z nie do końca chyba ustalonym doń stosunkiem narratora poematu miałby być młotem na rzeczowo przywoływany oraz osadzony w systemie argumentacji u Shapira – w granicach tak zwanego Confusion in Belief – przypadek Harta Crane’a.
*
Z jakich powodów Miłosz doprowadza do aż tak skrajnego wyostrzenia logiki traktatowej Shapira? Właściwie – wyostrzenia aż po wynaturzenie, co mogłoby rodzić uzasadnione skojarzenia z Bloomowskim warsztatem „demonizacji” tekstu prekursora. Jaki musiałby zakładać sobie Wilnianin cel, skoro dochodziłby do wniosku, że Shapirowski wzorzec, symbolizujący najbardziej może wyrafinowany amerykański intelektualizm lat 40. XX wieku, bezwzględnie należałoby „zdemonizować”? Zapytam inaczej, ku czemu, to znaczy: ku jakim nadrzędnym celom Miłosz rzeczywiście chciałby się emancypować, skoro emancypacja ta, ruch w stronę wyższych, bardziej abstrakcyjnych celów, wymagałaby aż położenia pod topór takiej głowy, jak – ujmując sprawę obrazowo – głowa Karla Shapira? Pytania podobnego rodzaju nigdy nie odnajdują jednoznacznych odpowiedzi. Daje się co najwyżej wzniecić w ich sprawie strumień ożywiającej refleksji, pozostawiającej za sobą bogaty ferment wątpliwości, roztrząsań, nowych problematyzacji.
Zaletą owych poszukiwań, walorem wiecznie rozwidlających się w sprawie Miłosza ścieżek, zdaje się powrót do Bloomowskiej teorii, do tej pory aplikowanej do tej twórczości sporadycznie i w kontekstach nader oczywistych, a zarazem – nie w pełni przekonujących
W orbicie amerykańskiego wpływu, następnie zaś – amerykańskiej intertekstualności utworów traktatowych Miłosza, tego rodzaju sytuacja nie ma raczej swojego równie silnego odpowiednika. Nie dostarcza go nawet Wystan Hugh Auden z jego – ważnym dla Miłosza – New Year’s Letter. Stosunkowo wcześnie autor Zniewolonego umysłu da do zrozumienia, że „emancypował się” z Audena, wyswobadzając się – przyznajmy to – raczej z łatwością. We Wprowadzeniu do Amerykanów podda twórczość autora For the Time Being pod, owszem, doceniający, ale nader surowy osąd. To brutalna, dość chyba krzywdząca o Audenie opinia. Przypomnijmy, w podobny sposób, jednak jednostronny, oceniał Shapira Fitts, zaś samego Miłosza – Przyboś. To ta sama retoryka. Gdy już się pojawia, zawsze pozostaje dość nieżyczliwa twórcy, szczególnie traktatowemu:
Autor rozumie tak wiele, że każdą tezę zbija antytezą, i wynikiem jest trwanie w jednym punkcie. Wszystko rozumie, ale nic z tego nie wynika: „Panta rhei, ale nic si nie dziei” – jak powiada Gałczyński. Ta właśnie cecha twórczości Audena fascynuje profesorów literatury i poetów w małych amerykańskich miasteczkach, natomiast w Europejczyku budzi niechęć: dla niego świat jest bardzo dramatycznym miejscem pobytu i sprowadzanie go do czysto intelektualnych równań, z których wygnana jest nie tylko namiętność, ale nawet obraz namiętności […] staje się obrazą ludzkich uczuć
C. Miłosz, „Wprowadzenie w Amerykanów…”, s. 19. Również Shapiro nie szczędzi Audenowi krytyki. Cóż bowiem i z tego, że „cel ma i system i goni w ten sposób / Za Eurydyką charakteru”, skoro ostatecznie „figura / Szczepiona serum starej melancholii / Z rąk mu wyprysła”? Cytaty podaję w tłumaczeniu Miłosza – właśnie je wybrał z „Essay on Rime” i umieścił w swoim przekładzie we własnej, eseistycznej prezentacji Shapira. Tamże, s. 30. [41].
Nie da się ukryć, stosunek Miłosza do Audena jest dużo bardziej jednoznaczny niż jego stosunek do Shapira, co notabene może przekonująco służyć jako argument w dyskusji nad tym, jak daleko, realnie, rozciągać się może Miłoszowska domena lęku przed wpływem amerykańskiej dykcji traktatowej. Czy obejmuje ową domenę niepodzielnie tylko Shapiro? Czy może udziela on nieco ze swego miejsca Audenowi? Sądy o Audenie z czasem zyskują u Miłosza na jednoznaczności oraz brutalności zarazem, nie bez znaczenia pozostaje zresztą fakt, że decyzje, którymi autor Trial of a Poet u Wilnianina zyskuje, to zazwyczaj te same decyzje, którymi – w oczach Miłosza – pogrąża się autor For the Time Being. Przypomnijmy przypadek niesławnej nagrody dla Pounda. Shapiro jako jedyny zagłosował, jak pamiętamy, przeciwko tej nominacji. Za – byli jednak Auden z Eliotem. Miłosz bez większych skrupułów odsądza obydwu od czci i wiary, mianując ich „poetami-teologami”, a nawet „mandarynami reprezentującymi wyrafinowany smak, smak bynajmniej nie «Asa» i nie «middle class»”. Na całym zamieszaniu zyskuje Shapiro. Jego ranga na osobistej liście Miłosza musi wzrastać. Lista ta musi z kolei odsyłać – mniej albo bardziej wymiernie – do listy inspiracji, musi decydować o sile poszczególnych układów odniesienia wpływających na intertekstualność obu Traktatów polskiego poety
Realną domenę lęku przed wpływem wypełnia zatem tu, pomimo różnych przesłanek mogących sugerować wpływ Audena, przede wszystkim Karl Shapiro. To Shapira obficie Miłosz cytuje i przekłada, całymi nieraz passusami, we Wprowadzeniu do Amerykanów. W tym samym eseju twórczość Audena nie tylko poddawana jest pod surowy osąd, lecz także, to istotny kontrast, nigdy nie pojawia się w cytacie, jak gdyby poza prawo cytatu zostawała raz po raz wyłączana. Trudno ten fakt ukryć: to Shapiro imponuje Miłoszowi, również i tym, że pisze poemat, poemat gabinetowy w całkowicie niegabinetowych okolicznościach: „miejsce napisania: Indie Holenderskie. Data ukończenia: listopad 1944 roku. Oto, czym się zajmował w wolnych chwilach żołnierz”
Zatem Shapiro wydaje się tu realnym tertium comparationis, warunkiem sine qua non myślenia o intertekstualności Miłoszowej poetyki traktatu. To jego parafrazuje polski poeta najwydatniej, trawestuje, „demonizuje”, a w końcu – dyskredytuje całkowicie utworem na miarę Traktatu poetyckiego, tekstu stającego się literackim quod erat demonstrandum tezy, w którą Miłosz wierzył chyba zupełnie bezwzględnie. Tezy, że drugie Essay on Rime jest na gruncie europejskim i polskim – całkowicie niemożliwe.