Wydawnictwa / Biblioteka Pana Cogito / Ustanowione przez poetę. Szkice w stulecie urodzin Tadeusza Różewicza tom II
-
Różewicz – zagadnienia
- Karol Alichnowicz, Cudzym słowem. Różewicz antologista
- Mirosław Dzień, Ukąszony nicością? Wobec wiary i niewiary w poetyckiej twórczości Tadeusza Różewicza
- Natalia Szerszeń, (Nie)poskromiony Savonarola. Poeta–świat–Bóg w korespondencji Tadeusza Różewicza i Ryszarda Przybylskiego
- Krystian Maciej Tomala, „źródło z którego płynie / poezja żywa / jest obok”. Tadeusz Różewicz – poeta płynów (ustrojowych)
- Dorota Heck, Dwa dukty wierszy. Wersyfikacja Przemysława Dakowicza i IV system wersyfikacyjny Tadeusza Różewicza
- Patryk Dzikiewicz, Użycie jako perspektywa egzystencjalna. Lektura Tadeusza Różewicza i Ludwiga Wittgensteina
- Przemysław Koniuszy, Przywracanie obecności nieistniejącego O transcendentalnych aspektach doświadczenia lirycznego Tadeusza Różewicza w świetle Systemu idealizmu transcendentalnego Friedricha Wilhelma Josepha Schellinga
-
Różewicz – komunikaty
- Agata Janiak, Co zostaje po pisarzu? Archiwum Tadeusza Różewicza w zbiorach Działu Rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
Karol Alichnowicz
Cudzym słowem. Różewicz antologista [fragment]
Nie tylko dwie antologie
Tadeusz Różewicz opracował w latach 60. XX wieku dwa wybory wierszy (to one będą głównym przedmiotem mojego zainteresowania). W 1964 roku opublikowana została antologia Kto jest ten dziwny nieznajomy zawierająca poezje Leopolda Staffa, natomiast w roku 1967 ukazały się drukiem Wiersze wybrane Józefa Czechowicza. Książki te stanowią nie tylko interesujący przykład symbolicznego dialogu poetów różnych pokoleń, relacji z pewnością twórczej, ale też pozwalają zwrócić uwagę na konsekwencje wynikające z podjętych przez autora decyzji, wykraczających poza praktykę stricte edytorską. Miejsce Różewicza jest bo[1]wiem w obydwu antologiach zaznaczone równie dobitnie co miejsce ich bohaterów, co więcej – przyjęte ówcześnie założenia wydają się odgrywać istotną rolę w wydanych wiele lat później dwóch kolejnych antologiach: w poświęconym bratu poety, Januszowi Różewiczowi, tomie Nasz starszy brat (1992) i upamiętniającym matkę zbiorze Matka odchodzi (1999).
Te heterogeniczne i ciążące ku sylwiczności (dodatkowo scalające w układzie semiotycznym słowo i obraz, czyli poezję, prozę oraz zdjęcia z archiwum domowego) książki w istocie tworzyły autoportret Różewicza jako poety. Z pewnością wpisywały się – jako przykład swoistego maksimum – w preferowany przez niego zasób form (lub też były zwornikiem genologicznego repertuaru). Antologia nie tylko realizowałaby określoną konwencję, ale także mogłaby być traktowana jako rodzaj twórczej praktyki opartej na dokonanej przez autora selekcji własnych wierszy i rekontekstualizacji wybranych utworów w stworzonym w ten sposób nowym układzie. W przypadku antologii z lat 60. możliwości te były ograniczone – o czym będzie mowa – ale Różewicz i tutaj wykazał się dużą inwencją.
Jeśli spojrzymy na obie publikacje z szerszej perspektywy, to pierwszeństwo nie tylko ze względu na chronologię przypada zbiorowi poezji Staffa Kto jest ten dziwny nieznajomy. Natomiast Wybór wierszy Czechowicza może pełnić inną funkcję w biografii Różewicza („inną” nie znaczy „pośledniejszą”) i mieści się w innym porządku jego literackich doświadczeń. Co jednak najistotniejsze, przesądza o tym odmienny, by tak rzec, status bohaterów antologii. Wprawdzie Różewicz, zapytany przez Jerzego Jankowskiego w 1957 roku o ulubionych poetów, wymieniał w kolejności chronologicznej między innymi Staffa, następnie Czechowicza, potem zaś Juliana Przybosia (Rozmowa z Tadeuszem Różewiczem, WS 9), ale wiele lat później, w 1991 roku, zauważy, że u progu swojej drogi poetyckiej otrzymał dwie książki z dedykacjami: od Staffa (Martwa pogoda) i Przybosia (Miejsce na ziemi). Różewicz tak to komentuje:
„Jeśli mówię o Staffie i Przybosiu, to mówię nie tylko o przyjaźni, a nawet – nie boję się tego słowa – o miłości, która nas łączyła. Bardziej wyrozumiała, ciepła, pobłażliwa była miłość Staffa – to była miłość dziadka do wnuka. Surowa, wymagająca, często gniewna była miłość Przybosia… miłość ojca do syna. Wspominam tu Staffa i Przybosia… ale długa i nieskończona jest lista moich Nauczycieli Poezji („Kiedy myślę o poezji w ogóle, myślę o Mickiewiczu”, MA 261).”
I jeśli nawet zgodzić się z opinią Różewicza, że lista jego „Nauczycieli Poezji” jest „długa i nieskończona”, to relacje, o których sam wspominał, kształtują niewątpliwie stosunek poety do Staffa, kształtują też jego stosunek do Czechowicza. Przypomnijmy: pierwszy z nich to dla Różewicza mistrz, „bóg poezji” („Zostanie po mnie pusty pokój”, PR III 25), obdarzony niezwykłym, „poetyckim okiem” (Oko poety, PR III 43), który „świat przyjmował, nie odrzucał i nie szamotał się. Nie rozbijał świata. Łączył, wiązał, nasycał harmonią, której ten świat w sobie nie miał” („Zostanie po mnie pusty pokój”, PR III 12). Drugi z kolei odgrywa rolę starszego o kilkanaście lat kolegi po piórze i według Różewicza „jest płynny. Przepływa przez nasze dłonie, przecieka przez palce, rozpływa się. […] jest «niecały» […]. Nie wiejski i nie miejski. Poeta pogranicza” (Z umarłych rąk Czechowicza, CWW 7); „to poeta prowincji, który pozostał do końca poetą prowincji, choć przestał być poetą prowincjonalnym” (CWW 9). To wreszcie twórca, którego „walka toczyła się na pograniczu snu i jawy” (CWW 15).
Różewicz wielokrotnie poświęcał uwagę Staffowi, mówił o nim z wyraźną atencją, by ostatecznie w skrajnie ocenianym przez krytykę tomie szara strefa (w cyklu appendix) z 2002 roku „przeczytać” po swojemu, w trybie swoistej repliki (jak twierdzili jedni) lub twórczego dialogu (jak sądzili drudzy), lirykę Starego Poety. Niepoślednie znaczenie w kształtowaniu artystycznej postawy autora Kartoteki ma też z pewnością rola starszego brata Różewicza, Janusza. To on na podarowanym Tadeuszowi tomie Wierszy wybranych Staffa napisał znamienną dedykację: „Dając Ci dziś Staffa chcę Ci powiedzieć, że wcale nie życzę być takim jak on poetą – dlaczego? Nie lubię «dojrzałości»! Staffowi brakło młodzieńczej «nie[1]rozwagi» Słowackiego, Schillera, Rimbauda – dlatego jest wielki, ale nie nieśmiertelny – a nieśmiertelność jest dopiero poezją” (NSB 248). Relacja uczeń–mistrz była zatem niejednoznaczna, słodko-gorzka, a podziw Staffa dla klasycyzmu i leżącej u jego podstaw idei ładu świata znajdował swoje przeciwieństwo w mającej źródło w doświadczeniu „epoki pieców” Różewiczowskiej ciemności i braku harmonii. Czechowicza traktował Różewicz inaczej. Jego twórczość nie stała się też przedmiotem podobnych literackich zabiegów (jak w przypadku „czytania” Staffa w szarej strefie). Więcej nawet: wersolodzy (między innymi Zbigniew Siatkowski, Maria Dłuska, Lucylla Pszczołowska) widzą w wierszu Różewiczowskim podobieństwo do wzorca Czechowiczowskiego, ale zwracają uwagę na jego przetworzenie w celu eliminacji rymu i instrumentacji. I trudno nie dostrzegać innego podobieństwa od razu rzucającego się w oczy: stosowanej przez poetę – oczywiście mniej konsekwentnie – pisowni niezgodnej z ortografią (użycie małych liter) czy też zbliżonego obrazowania, co już zauważał Przyboś: „Różewicz, który wyciągnął z dorobku «Awangardy» własne twórcze wnioski, wiele początkowo winien był Czechowiczowi. Bez jego przykładu nie poważyłby się np. na taką zewnętrzną cechę swoich wierszy jak brak interpunkcji i aluzyjność obrazów poetyckich”.
Przywołane elementy charakterystyki obu poetów mogą prowokować do postawienia pytania o to, jak opinia Różewicza na temat twórczości Staffa i Czechowicza wpłynęła na zawartość ogłoszonych w latach 60. dwóch antologii. To prowadzi do kolejnego pytania, skądinąd oczywistego: czy autor podczas pracy na „obcym” tworzywie sprawdzał w istocie wiarygodność własnej wizji poezji? Rzecz jasna, odpowiedź za każdym razem będzie twierdząca, ponieważ mamy tu do czynienia z zabiegiem polegającym na tym, że artykułowane „«ja» cudze i zapożyczone” przekształca się symbolicznie w „ja” własne poety (determinujące i kontrolujące możliwy horyzont odczytań antologii). Praktyka tego rodzaju w odniesieniu do Różewicza jest interesująca, o ile uświadomimy sobie jego skłonność do traktowania autorskich wyborów wierszy jako „integralnego elementu poetyckiego dorobku” oraz „formy podmiotowej auto[1]prezentacji”. Można by to ująć metaforycznie i powiedzieć, że antologia powstaje przeciwko podsumowaniu, zamknięciu (etapu twórczości), a jej głównym założeniem jest otwarcie, inicjacja interpretacyjnego procesu.
Wydawca: Instytut Literatury
Miejsce i rok wydania: Kraków 2021
Redakcja naukowa: Justyna Pyzia, Józef Maria Ruszar
Redakcja językowa: Paweł Cieślarek
Korekta i adiustacja: Adrian Kyć, Katarzyna Płachta
Skład: Estera Sendecka
ISBN 978-83-66765-42-9