24.06.2021

Nowy Napis Co Tydzień #106 / Poezja jako „dykcja ocalająca” i odpowiedź na „erozję wyobraźni religijnej”. Twórczość poetycka Czesława Miłosza

Problem z opowieścią o Miłoszu polega między innymi na tym, że każde zdanie, w którym próbujemy zamknąć jego twórczość, zostaje od razu podminowane jakimś „tak, ale…”, jakimś „chociaż z drugiej strony…”. Miłosz jest zbyt monumentalny, by zamknąć go w kilku prostych formułkach. Spróbujmy: Miłosz jest poetą religijnym. Tak, ale jest to poezja pytań i poszukiwań religijnych, nie zaś dogmatycznych deklaracji, a sam poeta zżymał się na tego rodzaju etykietkę, którą próbowano mu narzucić. Miłosz jest klasycystą. Owszem, jego twórczość to poezja „odświętnego słowa”, umiaru i dialogu z tradycją, chociaż z drugiej strony pamiętajmy, że zawsze szukał „formy bardziej pojemnej”, a klasycyzm rozumiany jako grę formami i „poezję czystą” – odrzucał. Miłosz jest poetą europejskim. Owszem, ale jednym z centralnych problemów jego pisarstwa jest „zakorzenienie”, również w sensie jak najbardziej lokalnym, narodowym. Miejsce pochodzenia było dla niego zawsze istotnym elementem tożsamości.

Miłosz jest nie tylko poetą. By uchwycić sens jego twórczości, należy dostrzec w nim równocześnie eseistę, prozaika, publicystę, tłumacza. Miłosz – co zgodnie podkreślają egzegeci jego twórczości – w pewnym momencie stał się instytucją, nieodzownym punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń twórców. W Liście do Jana Bugaja Kazimierz Wyka pisze do Krzysztofa Kamila Baczyńskiego: „Przed laty dziesięciu mniej więcej, nieco później, nieco wcześniej, odezwała się poezja, która i duchowo, i artystycznie jest mi najbliższa. Mam na myśli więcej nazwisk, lecz oznaczmy ją symbolicznie tym jednym imieniem – Miłosz. Od tej pory dopiero Pan. Wśród rówieśników Pana jakoś dotąd nikogo nie usłyszałem”K.Wyka, List do Jana Bugaja [w:] „Kartografowie dziwnych podroży”. Wypisy z polskiej krytyki literackiej XX wieku, red. i wstęp M.Wyka, oprac. K.Biedrzycki i in., Kraków 2004, s. 473.[1]. Tekst datowany jest na 5 maja 1943 roku, rok później biografia Baczyńskiego zostaje tragicznie domknięta, w 1945 światło dzienne ujrzał poetycki tomik Miłosza OcalenieWiersze z tomu Ocalenie (jak też z okresu przedwojennego) pomijam w rozdziale trzecim niniejszej książki, zawierającym analizy. Czytelnik jednak bez trudu znajdzie klasyczne już teksty poświęcone pojedynczym utworom Miłosza z tego okresu. Zainteresowanym polecam między innymi: M. Głowiński, „Przedmieście” Czesława Miłosza. Próba interpretacji [w:] tegoż, Intertekstualność, groteska, parabola. Szkice ogólne i interpretacje, Kraków 2000; Z. Lisowski, Czesław Miłosz, „Piosenka o końcu świata” [w:] tegoż, Poznawanie poezji. Interpretacje, Lublin 2008; M. Stala, Stróże świata, obłoki, „Apokryf” 1996, nr 9 (dodatek do „Tygodnika Powszechnego”); osobne miejsce Ocaleniu poświęcił też Stanisław Stabro w studium Poezja i historia. Od Żagarów do Nowej Fali, Kraków 2001, rozdział W poszukiwaniu Harmonii. „Ocalenie” Czesława Miłosza.[2].

Pisząc o Miłoszu, należy pamiętać, że w swym zasadniczym zrębie, w swych głównych poetyckich założeniach, poezja jego zachowuje zadziwiającą spójność i konsekwencję – przynajmniej od przełomowego Ocalenia aż po wiersze ostatnie. Po wtóre, należy jednak dostrzec jego ewolucję poetycką i wyraźne etapy twórczości. Wreszcie – nie wolno nam tracić z horyzontu poznawczego pozostałych dokonań literackich Miłosza. Są one pełnoprawną częścią jego dzieła, a często również autokomentarzem i ważnym kontekstem interpretacyjnym dla samej poezji. Żadne z trzech powyższych stwierdzeń nie ma w sobie odkrywczej mocy, zawdzięczamy je kolejnym pokoleniom miłoszologów – są jednak na tyle uniwersalne, że właśnie wokół nich chciałbym obudować niniejszy esej, który ze względu na charakter publikacji musi być przybliżeniem i uszeregowaniem głosów już skądinąd znanych. Dążąc do kondensacji wypowiedzi, zdecydowałem się na krok ryzykowny: pominąłem dorobek eseistyczny, prozatorski, krytycznoliteracki, a także translatorski i publicystyczny Noblisty – nie znaczy to wszakże, bym uznawał go za mniej istotny. Wręcz przeciwnie: teksty tej miary co Zniewolony umysł czy Dolina Issy decydują o randze i pozycji Miłosza w nie mniejszym stopniu niż jego kolejne tomy poetyckie. Wymagają jednak odmiennego języka opisu, poniekąd odrębnego w stosunku do dokonań poetyckich, co podkreślał już Włodzimierz Bolecki w ważnym artykule Proza MiłoszaW. Bolecki, Proza Miłosza, „Pamiętnik Literacki” 1984, z. 2, s. 133–164.[3].

Punkt wyjścia

Wypada zacząć od tego, że Miłosz rzuca poezję na szalę w walce o Rzeczywistość. Poezja jest dla niego orężem w boju o dotarcie do Realnego. Utraciliśmy bowiem niezachwianą wiarę w istnienie tego, czego na co dzień doświadczamy zmysłami. W jednym ze swoich najbardziej rozpoznawalnych tekstów, w Nadziei z cyklu Świat. Poema naiwne stwierdza:

Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.

(Nadzieja, OC)
[wykaz skrótów tomów poetyckich Miłosza znajduje się na końcu artykułu – red.]

Dostrzeżmy wpierw, że poeta przywołuje głos cudzy i że równocześnie oddaje jego ukryty, naddany sens. „Niektórzy” to ci podążający za kartezjańskim pytaniem: „A co, jeśli mami nas demon?”. Możemy sobie wyobrazić przecież, że nic nie ma, a nasz umysł staje się zabawką jakiegoś demona. Wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy o świecie, może się wydawać działaniem „ducha złośliwego”, mamy więc prawo wątpić w nieomylność zmysłów i za najwyższą instancję poznawczą uznać intelekt. Od czasów Kartezjusza krytyczne zwątpienie stało się metodologiczną podstawą naukowego myślenia, jednak równocześnie doprowadziło do zakwestionowania wiary w widzialny, dany bezpośrednio świat prostych doznań i jasnych wartości.

Ale Miłosz dostrzega też coś więcej: ten tok rozumowania jest w istocie głosem niewiary. Problem ontologiczny („Co istnieje naprawdę?” czy też: „Jakie istnienie możemy uznać za pewnik, niewymagający potwierdzenia?”) okazuje się równocześnie wyzwaniem moralnym. Dać zgodę na nieistnienie świata to oddać pole nihilizmowi. Poezja Miłosza jest buntem i sprzeciwem – wobec pokusy podminowania naszego podstawowego doświadczenia, doświadczenia bycia w świecie – bycia, a więc zanurzenia wszystkimi zmysłami, doznawania go na każdym, nawet najbardziej elementarnym poziomie. Językiem metafor wyraził to Adam Zagajewski, wierny uczeń Miłosza:

Mniejsze talenty rozwijają często skłonności typowe dla ślimaka: schronić się w skorupce, w niedużym domku, unikać przeciwnych wiatrów,przeciwnych idei, tworzyć miniaturę. Miłosz natomiast, i jako poeta, i jako myśliciel, wyrusza odważnie w pole, aby zmierzyć się z wrogami. Tak jakby powiedział sobie: „przetrwam tę epokę tylko wtedy, jeśli ją wchłonę”A. Zagajewski, Obrona żarliwości, Kraków 2002, s. 117[4].

Zrozumieć Miłosza znaczy także: zrozumieć jego antagonistów. Jego twórczość jest dialogiczna, również w tym podstawowym sensie, że przywołuje głosy cudze, by wejść z nimi w polemikę. Przeciwko czemu, komu konkretnie się kieruje? Wśród wymienionych (czy wręcz wymienianych, nieraz wielokrotnie) z imienia i nazwiska są na przykład Philip Larkin, angielski poeta i krytyk, Samuel Beckett, któremu polski poeta zarzucił, że opisuje jedynie stan ducha naszej cywilizacji po „śmierci Boga” i na tym poprzestaje, ale też Stéphane Mallarmé, XIX-wieczny francuski symbolista, piewca „poezji czystej”. Staje się on dla polskiego poety uosobieniem ucieczki poezji od podmiotowego doświadczenia, wcieleniem poezji hermetycznej, dla której obiektywnie istniejący świat staje się jedynie przedmiotem igraszki poetyckiego umysłu.

Autokomentarzem są często eseje Miłosza (a także wywiady rzeki). Za klucz do Miłoszowego universum uznaje się Ziemię Ulro z 1977 roku – esej, w którym pisarz dał wyraz sytuacji człowieka w XX wieku, wskazując na „wydziedziczenie” jako stan permanentnej klęski, pozbawienia religijnego fundamentu w wyniku ingerencji nauk ścisłych w obszar szeroko pojętej „wyobraźni religijnej”: „Sukcesy «szkiełka i oka» pogrążyły człowieka w Ulro itrzeba to uznać za fakt, ale dowodem końcowym obezwładniających właściwości Ulro (cywilizacja przeciwko sobie) jest bierność postaci (niegdyś «bohaterów») w literaturze, jarzyno-zwierząt czy też bladych elizejskich cieni”C. Miłosz, Ziemia Ulro…, s. 246.[5]. Tytuł, jak już wspominałem, pochodzi z poematu Williama Blake’a, warto jednak dostrzec głębokie paralele z katastroficznymi wizjami Witkacego, którego Miłosz otwarcie przywoływał. Witkacy zapowiadał nadejście „człowieka bez właściwości”, wolnego od metafizycznego niepokoju, spełniającego się w sposób doskonale szczęśliwy na poziomie fizjologicznych zachcianek.

Przywołajmy jednak nieco bardziej zwięzłą wypowiedź poety, dotyczącą źródeł jego myśli i poetyckich poszukiwań:

Po długim życiu oddanym rozmyślaniu i pisaniu, zastanawiam się, co jest dla mnie samym sednem mojej myśli. I dochodzę do wniosku, że jest to to samo, co wtedy, kiedy miałem piętnaście lat i, wychowany w religii rzymskokatolickiej, spotkałem się z tzw. światopoglądem naukowym na lekcjach biologii. Co prawda słyszy się dzisiaj, że nauczyliśmy się rozdzielać dwie dziedziny i że prawda religii nie ma nic wspólnego z prawdą nauki. Jednak wyobraźnia religijna w cywilizacji naukowo-technicznej stale ulega erozji. Ci, którzy biorą udział w obrzędach, jakiekolwiek jest ich wyznanie, mają duże trudności wierzenia, czy przyznają się do tego, czy nie. A którzy otrzymali łaskę wiary, wierzą inaczej niż ich przodkowieTenże, Przeciw poezji niezrozumiałej [w:] tegoż, Życie na wyspach, Kraków 1997, s. 94.[6].

„Wyobraźnia religijna […] ulega erozji”… Erozja jest pojęciem stricte geologicznym, dotyczącym procesów powolnego niszczenia gruntu. Miłosz mówi więc o zjawiskach niezauważalnych, podskórnych. „Wyobraźnia religijna” jest czymś więcej niż wąsko rozumiana religijność, sprowadzona do dogmatów, rytuałów czy norm moralnych. Ten „grunt”, który jest fundamentem naszej kultury, opiera się na wiedzy o świecie danej człowiekowi bezpośrednio, intuicyjnie, poza jakąkolwiek koniecznością dowodzenia. Światopogląd naukowy, który zadecydował o procesach modernizacyjnych i doprowadził do rozwoju świata, jaki znamy, zbudowany jest na wizji prawdy, która jest dowodliwa, mierzalna, weryfikowalna. Pojawia się więc rozziew między tym, co wiemy, bo zawsze byliśmy o tym przekonani, a tym, co wiemy, bo „nauka to udowodniła”.

Metodologiczne zwątpienie, które jest podstawą poznania naukowego, powinno mieć swoje granice. Inaczej może doprowadzić do zwątpienia absolutnego, do zachwiania naszej wiary w obiektywnie istniejącą Rzeczywistość:

Jednym z ważniejszych pryncypiów światopoglądu Miłosza pozostawało zawsze przekonanie, że należy odrzucić sofistyczne pytanie: „Co to jest rzeczywistość?”. Bo oto świat istnieje i obowiązuje w nim kilka prostych prawd Dekalogu, na przekór spekulacjom filozofów czy ideologów, którzy porządek ten chcieliby nieustannie podawać w wątpliwość, zmieniać go i ulepszać, wcielając w życie swoje projekty, najczęściej jako ponure antyutopie. Poecie przystoi raczej być w zgodzie ze światem aniżeli atakować go z pozycji nienawistnika czy bluźniercy. Miłosz chętnie podkreśla, że zadaniem poezji jest utrwalanie tradycyjnych więzi civitas – związków,które między ludźmi istnieją organicznie, niejako same z siebie, a podtrzymywane przez rodzinę, religię, przyjaciół, sąsiedztwo, wspólne dziedzictwo stanowią o zakorzenieniu człowiekaM. Zaleski, Powrót Miłosza [w] tegoż: Zamiast. O twórczości Czesława Miłosza, Kraków 2005, s. 13.[7].

„Świat istnieje […] na przekór…” – wokół tych słów tkana jest poezja Miłosza. Istność świata pozostaje niezależna od ludzkich dywagacji, wątpliwości – na jej straży stoją „proste prawdy”. Marek Zaleski przerzuca pomost między poglądami filozoficznymi poety a jego obywatelską postawą i przekonaniem, że poezja ma także społeczne obowiązki. Jej funkcją jest też spajanie i podtrzymywanie relacji międzyludzkich.

Tak rozumiana twórczość Miłosza idzie pod prąd nie tylko współczesnych nurtów filozoficznych, ale również współczesnej poezji, co słusznie zauważył Aleksander Fiut: „W tym miejscu, sądzę, droga Miłosza rozmija się zasadniczo z głównymi szlakami powojennej poezji polskiej. Można je najprościej określić jako szlak kultury i intelektu, szlak podświadomości, mitu i archetypu, szlak języka”A. Fiut, Pułapki mimesis [w:] tegoż, Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza, Kraków 2011, s. 10.[8]. Miłosz wraca do tradycji mimesis, ale słowo „wraca” nie oznacza odtworzenia realistycznej konwencji niezmienionej, w jej pierwotnym kształcie – dąży on do oddania w języku zmysłowego świata z pełną świadomością, że „świat” nieustannie wymyka się naszemu pragnieniu nazywania. Najważniejsze jest poza językiem, poezja jest tym „na chwilę”, gdy w szczelinach języka otwiera się okno na świat. Tak jak w cytowanym wyżej wierszu Nadzieja: „A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,/ Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie”. Rzeczy są – są jak ogród, ale dzieli nas od nich przegroda, w której na moment pojawia się prześwit… Potrzeba wewnętrznej dyspozycji, gotowości, by ten moment wykorzystać i zajrzeć do środka.

Miłosz sam siebie nazywa „podglądaczem wędrownym na ziemi” i jest w tym sformułowaniu pewna dwuznaczność. Nieprzypadkowo też wiersz, z którego pochodzi ta fraza, zatytułowany jest Voyeur. Voyeuryzm jest dewiacją polegającą na osiąganiu satysfakcji seksualnej przez podglądanie, Miłosz mówi jednak o swoim podglądactwie autoironicznie (nawet jeśli ten sam wiersz zawiera czytelne aluzjeseksualne). Chodzi raczej o uważne podglądanie świata, nieustanne przyłapywanie go na istnieniu. U poety jest to często spojrzenie naruszające przestrzeń intymną, wdzierające się w sferę prywatności, po to jednakże, by odsłonić bogactwo istnienia, przebić się niejako przez powłokę materii. Jego patrzenie często ukształtowane jest antytetycznie „dane bezpośrednio” – „zakryte przed wzrokiem”:

Wełtawa szumiąc za mostów spiętrzeniem
pod wapieniami prycha biało-sina
i czułem w ustach leciutkie wzruszenie
ja, amalgamat Żyda i Litwina.
(Moja podróż po Czechach, WROZ 30–36)

Ponad obłokiem przejrzyste iglice,
a nisko fortów czarne ostrokoły.
Wiatr przelatuje po swoje zdobycze.

Tu stada wron za sobą wlecze
i leży w grobach zwęglony na poły
człowiek, co boskiej wyrwał się opiece.
(Wiersze 1937 roku, WROZ 37–44)

Opowiem albo pokażę. Oto widzicie, jak błyszczą
Hangary tego lotniska. Oto gaje palm,
Za którymi mleczną pianą roztrąca się morze.
Oto szerokie drogi z asfaltu, a po nich
Toczą się ciężkie maszyny schodzące z pięknego błękitu.
(Trzy chóry z nienapisanego dramatu „Hiroszima”, ŚD)

U Miłosza spojrzenie jest często formą kolażu, w którym świat przyrody łączy się harmonijnie z tym, co niosą cywilizacja i postęp techniczny: „wapienie”, „iglice”, „wrony”, „palmy” i „morze” z jednej strony, „mosty”, „hangary” i„asfalt” – z drugiej. Miłosz tworzy swoisty poetycki diariusz rzeczy wypatrzonych, inwentaryzuje rzeczywistość. Praktykuje patrzenie wystudiowane, pozbawione przypadkowości; dostrzega to, co umyka zwykłemu śmiertelnikowi. W wierszach z Gucia zaczarowanego mamy do czynienia ze swoistą metodologią patrzenia rozpisaną na głosy – i nie jest to patrzenie obojętne, lecz wysiłek wpatrywania się w istotę wszechrzeczy: „I wytężałem oczy,/ i odsłaniałem dziwy z głębi moich oczu” (Awanturnik, TZ)

Tak jak Miłosz narusza tabu podglądania, tak też odważnie i w sposób pozbawiony nieraz wstydu pisze o cielesności. W jegoutworach często obecna jest nieskrępowana radość istnienia przez bycie w ciele i doświadczanie własnego ciała, niezależnie zresztą od wieku: „Myślicielowi ciemno. Biegł po wielkich bieżniach świata./ Słońce na czarnych wodach nad jego nagim karkiem wstawało” (Ląd, POCZ), „Nasz dom pachnie ciałem, młodym ciałem brązowego połysku / Świeci kroplami potu i łuną świateł rozgrzanych” (Dom młodzieńców, POCZ) – te i inne cytaty z Poematu o czasie zastygłym są czytelnym zapisem ekstatycznego doświadczania własnej siły i prężności, które jest przywilejem ludzi młodych. Choć i ten etap jest u Miłosza skażony świadomością przemijania:

Gromnice palą się mdło. Ktoś z książki modlitwy czyta
A my chrapiemy, rzęzimy, długo i ciężko konamy.

Gdy obraz taki przychodzi młodzieńcom, których wysmukłe
Ciała są pełne pogoni i pocałunków pachnących
Patrzą na ręce swoje, dziś crawlem po wodach prące
Na nogi – skrzydła biegaczy. To wszystko stanie się próchnem.
(Na śmierć młodego mężczyzny, POCZ)

Świadomość przemijania nie przeszkadza poecie definiować się w swych utworach przez ruch, aktywność fizyczną, tężyznę, a w późnych wierszach – przez ich brak i tęsknotę za nimi. Cielesność u Miłosza obejmuje także inne doświadczenia: zmęczenie pracą, przyjemność jedzenia i picia. W jego utworach „wino w ciężkich przelewa się dzbanach” (Pieśń niedobrych synów, WROZ 37–44), „Tysiąc półmisków jedzie na obfite stoły,/ tryskają chłodnym sokiem rozcięte owoce,/ Rumianymi chlebami spiętrzają się kosze” (Podróż, OC). Opisy tego rodzaju zwracają uwagę nadmiarem, przesytem, poczuciem pewnej nadwyżki, która wprowadza błogostan. Ciało jest też tajemnicą i pytaniem prowadzącym do tajemnic życia:

W twoich ciemnych tunelach co dzieje się, nie wiem.
Nie wiem, kiedy odmówisz i obalisz mnie,
kiedy zastygnie i runie twój kosmos.
(Oskarżyciel, GWSIKZ)

Somatyczność tych wierszy nie wyczerpuje się w opisie własnej cielesności – to także bliski i czuły kontakt z innym człowiekiem, bywa, że o wyraźnych konotacjach erotycznych: „Moje ręce chcąplecy twe pieścić,/ Moje nogi chcą ciebie oplatać” (Wiersze dla opętanych, WROZ 30–36), „Gładzą senne pośladki i czasem językiem / Po wargach zapieczonych niespokojnie lizną” (Wam, WROZ 30–36), „kochania się nasze / Słodkie i nieprzystojne, jak przy zabawie w chowane” (Ogród ziemskich rozkoszy, NZ), „Lubiłem twoją aksamitną yoni, Annalena, długie podróże w delcie twoich nóg” (Annalena, NZ). Osobny wątek stanowią te wiersze, w których bohater widziany z boku odkrywa i poznaje własne ciało: „Potem ogląda brązowe ramiona,/ I pierś różową chwilę w dłoni trzyma” (Na plaży, WROZ 37–44). Poprzez ciało poeta także czyta świat, nadaje mu rangę czułego sejsmometru. Jeszcze przed wojną deklaruje:

Dojrzałem, moje ciało jest czułą kołyską
dla mocy, w których płaczu zawiera się wszystko,
leżą w pięknym posłaniu i miłość i głód.
Wiatr swobodnych poranków we włosach powiewa
i jabłko, ciężkie jabłko, sen rajskiego drzewa
toczy się, potrącane końcem lekkich stóp.
(Do księdza Ch., TZ)

Metafora kołyski każe myśleć o ciele jako o czymś, co jest zarazem pierwotne, czułe i bezpieczne. To, co niepoznane, kryje się poza nią, ona jest przestrzenią komfortu. Cielesność zostaje więc opatrzona dodatkowymi sensami, kryją się w niej zalążki wiedzy o tym, co niesie z sobą życie („miłość i głód”). Przejmująco w tym kontekście brzmią senilne wiersze odchodzącego poety, który godzi się z własną niemocą: „Aż sam przekonałem się, co znaczy odchodzić,/ «Drogą wszelkiego ciała». I na nic protest” (Też lubiłem, PPD).

Wykaz skrótów tomów poetyckich:

POCZ – Poemat o czasie zastygłym, Wilno 1933.
TZ – Trzy zimy, Warszawa 1936.
OC – Ocalenie, Warszawa 1945.
ŚD – Światło dzienne, Paryż 1953.
TP – Traktat poetycki, Paryż 1957.
KPIIW – Król Popiel i inne wiersze, Paryż 1962.
GZ – Gucio zaczarowany, Paryż 1968.
GWSIKZ – Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, Paryż 1974.
HOP – Hymn o perle, Paryż 1982.
KRO – Kroniki, Paryż 1987.
DOK – Dalsze okolice, Kraków 1991.
PPD – Piesek przydrożny, Kraków 1997.
TO – To, Kraków 2000.
OIE – Orfeusz i Eurydyka, Kraków 2002.
DPRZ – Druga przestrzeń, Kraków 2002.
WROZ 30–36 – Wiersze rozproszone (1930–1936) [w:] Wiersze wszystkie, Kraków 2011.
WROZ 37–44 – Wiersze rozproszone (1937–1944) [w:] Tamże.
WROZ 48–54 – Wiersze rozproszone (1948–1954) [w:] Tamże.
WROZ 57–61 – Wiersze rozproszone (1957–1961) [w:] Tamże.

L. Giemza, „»Rzeka, która cierpi«. O poezji Czesława Miłosza”, Instytut Literatury, Kraków 2021

Książka jest dostępna w e-sklepie Instytutu Literatury.

okładka

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Lech Giemza, Poezja jako „dykcja ocalająca” i odpowiedź na „erozję wyobraźni religijnej”. Twórczość poetycka Czesława Miłosza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 106

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...