Nowy Napis Co Tydzień #134 / Książki, los i słowo
Jeżeli wypadki dziejów zagrażają ładowi świata, nadgryzają fundamenty istnienia, powodują erozję wartości, to stałych miejsc zakorzenienia szukać trzeba gdzie indziej – w sobie, w sztuce, Transcendencji.
Jeśli staliśmy się banitami z krainy natury, która wcale nie jest opiekuńcza, to nie traćmy chociaż terytorium człowieczeństwa.
Sztuka, filozofia, religia, wolno jeszcze wierzyć, nie odeszły na zawsze, choć skomplikowały się relacje z tym, co lepsze, wyrastające ponad trywialne potrzeby śmiertelnych. I to znacznie.
W światach wymyślonych ulokowana została chimera ładu obdarzonego sensem, ale właśnie w tym, co utopijne i nieosiągalne, poeta czuje się u siebie.
Uporczywe zadawanie pytań, po co istniejemy, dlaczego w tym miejscu i czasie, jaka jest nasza pozycja wobec innych bytów, dokąd wiedzie droga życia i czy istotnie dokądś prowadzi, pozostaje potrzebą zaciekawionych i poszukujących. Nawet, gdyby się okazało, że zyskamy pewność niepewną i wiedzę niewiedzy.
Odesłać rzeczy ponadnaturalne do lamusa to ogłosić artystyczną plajtę, przyznać się do klęski woli, myśli, wyobraźni.
Trwanie blisko ziemi może jest cnotą, ale transcendowanie nie tylko nadaje refleksji lotności, ale, co istotniejsze, oświetla życie odblaskiem Tajemnicy.
Bóg ukryty, umykający, niepojęty, Bóg bliski, opiekuńczy, z ludźmi cierpiący – zmienny obiekt pragnienia, wątpliwości, wahania.
Łaska wiary – wielki dar, gdy się zdarza. Być może jednak ciekawsze w poezji są poszukiwanie, niepokój, niepewność. Wszak frapujące bywają przygody umysłu w drodze ku nieoczywistości.
Oczekiwanie na epifanię – to już bardzo wiele, niekiedy zbyt wiele.
Mówią: metafizyczny wymiar sztuki, mówią – wyraz tchnienia wieczności w skąpo odmierzonych dniach i latach, ale czy w istocie nie chodzi o kaligrafię przejść od negacji do afirmacji, od zwątpienia do nadziei?
Historia i egzystencja to tematy raczej ponure. Nie do uniknięcia, ani ominięcia. Jak obłaskawić potwory, jak współżyć z demonami – głowią się poeci.
Szaleństwa poezji. Pragnie ona niezdewaluowanych wartości w czasach marnych. Pozwólcie poetom trwać w szaleństwie.
W słowie poetyckim zabliźniają się rany i traumy.
Mniej więcej stały repertuar: wyrywać rzeczy spod władzy nicości, sprzeciwiać się nieodwołalnemu, fantazjować o nieśmiertelności słowa. To zadania serio, ale by nie popaść w retoryczna przesadę, pożyteczna jest domieszka dystansu, ironii, nawet śmiechu.
Język pracuje tak, jak natura. Nie ustaje w tworzeniu, rozroście, kwitnieniu, by popaść w letarg. Tkalnia języka w pełni swych możliwości i upadków. Artysta „święty pająk” – napisał Kazimierz Wierzyński.
Okiełznać historię, oddalić dziedzictwo zbrodni, opanować ciemne siły – w nas i poza nami. Najlepiej przez kolejne lata i epoki stwarzać się od nowa. Niemożliwe? Możliwe.
Nic osobliwego – młody poeta w starszym wieku. Potrzeba młodzieńczej energii, potrzeba ryzykanckiej odwagi, by przekazać mądrość i doświadczenie.
Wybuch radości istnienia – tańce po poetykach.
W wierszach prawdziwych artystów przemawia niemożliwe. Przypowieści przenikają się z autobiografią, opisy przemocy z doskonaleniem duchowości.
Aleksander Wat – rówieśnik i świadek morderczego wieku. Opłacane bólem milczenie znaczy tyle samo, co utrwalone w słowach przenikliwe diagnozy.
Sztuka pisania jest jak japońskie łucznictwo: w ciemnościach trafić w środek tarczy.
Obrazy łuku, celu i skupionego łucznika są najlepszą metaforą ludzkiego losu.
W czasach skażenia świata przez zło czy pogoń za pięknem nie jest skazą?
Artysta – człowiek roztargniony ku konkretom egzystencji.
Spotkanie z Zen okazuje się pożyteczne: uczy milczenia, wskazuje, iż natura doświadczenia jest pozasłowna. Ożywcza siła różnicy.
Wyrafinowanie Wschodu. Pospolitość Europy.
Inni, inne kultury, inne światoodczuca. To zysk prawdziwy, jeśli zamieszkają w naszym wnętrzu.
W upadkach starości, koszmarach wstydach i poniżeniach widać jak na dłoni szyderstwo mitów i nauk o szlachetnych mędrcach.
Antropologia starości, studia o senilizmie czy jak tam inaczej. To zaklęcia, gdyż starość przychodzi, zwalnia rytm życia, pozbawia czasu i złudzeń. Zanim.
Słowa jak słabnące tętno. Dukt pisma starości.
Stary poeta – poeta niemodny wreszcie ma warunki, by coś istotnego powiedzieć.
Lepsze kamienienie, niż próchnienie ciała. Mądrość kamieni.
Klepsydra jest przedmiotem przemyślnym. Możemy zobaczyć, jak przesypuje się czas i starte na piasek zdarzenia. Nie powinna być przedstawiana – wraz z nagą czaszką – wyłącznie na obrazach wanitatywnych.
Starość jako erozja samorozwoju? Wcale nie. Uwiąd i wzrost samoświadomości w jednym stoją domu.
Z losem nie można wygrać. Losu nie da się odmienić. Losu nie sposób zrozumieć. Dlaczego więc poeci dociekają wciąż jego tajemnic? Właśnie dlatego.
Ileż imion. Fatum, Ananke, Mojry, Nemezis, znacznie rzadziej Tyche.
Wygnańcy uprawiają sztukę dystansu.
To się nazywa szczęście: łyżka sławy w morzu nieszczęść.
Zapowiedzi, obietnice, projekty przyszłości, świetne początki. I uderzenie z wysoka, albo znikąd. Wiecznie to samo, o czym najlepiej wiedzą prorocy i poeci.
W Szetejniach, w Wilnie, w okupacyjnej Warszawie, Goszycach, Paryżu, na Capri, w San Francisco – w różnych punktach biografii, w rozmaitych stylach, w zmiennych dymensjach myśli jeden czynnik jednoczący – los.
Poeta nie umknie losowi, gdy napisze księgę.
Życie bez książek jest możliwe. Życie bez książek nie jest możliwe. Igraszki, chimery, złudy, baśnie i to wszystko, co brzydzi strategów i polityków. No dobrze, ale co nas pocieszy?
Nie bez przyczyny biblios brzmi podobnie jak Kosmos.
Nawet spopielałe książki przypominać będą o tym, jak wyglądało życie przed zagładą.
Prawdomówny papier – triumfujące esse.
Nie wszystkie książki pochodzą z jasności, z wysokości. Niech te urodzone w mroku pozostaną tam na zawsze.
Antypodróż jako temat poetycki. Niechęć do pocztówek i odgrzewanych wrażeń. Jeśli podróżować, to w światy wewnętrzne. Tam przynajmniej nie ma biur podroży.
Zło jest błędem drukarskim w tekście świata – powiada Ewa Lipska.
Gdzież non omnis moriar, skoro literatura się starzeje?
Wiersze tak jak ludzie zapadają na zdrowiu. Warto pielęgnować piękne choroby.
Nie można dwa razy wejść do domu dzieciństwa.
Już nie umieramy, tylko naciskamy w komputerze enter, by przeniknąć w sieć tak zwanej wieczności. Z tym tylko bieda, że reset będzie niemożliwy.
Solenne więzi między ludźmi nieustannie się rwą. Jakże ekscentryczny jest poeta, który ośmiela się pisać o przyjaźni z czułością.
Paradoks przyjaźni: mieć wiele oczekiwań, nie żądać niczego.
W wierszach Janusza Szubera trwa nieustanny zjazd przyjaciół. Serwują wtedy najlepsze dania poetyckie.
To najzupełniej głupie – nie wierzyć w zjawisko przyjaźni na tym najgorszym ze światów, rugować je z własnego życia. Sam sobie jesteś winien, przyjacielu.
Poeta prowincjonalny jest najbardziej światowy. Nie przez snobizm, lecz przez powagę rozważanych spraw – bez koturnów i słów na wyrost.
Przedmioty potrafią nieraz lepiej opowiadać, niż Szeherezada.
Rzeczy, jeśli nie mają być gratami, muszą zamieszkać w naszym domu i sercu.
Po rzeczach poznacie ich wypłowiałe marzenia i pragnienia, ich spełzłe sukcesy i klęski. Kiedy odeszli, rzeczy stały się sierotami.
Sagi rodzinne nie mogą obejść się bez rzeczy, a właściwie już symboli.
W małych narracjach, w mikrokosmosie, w przedmiotach – śladach po istnieniu – zmartwychwstaje Szuberowa Galicja. Żydowska, ukraińska, polska i także cesarsko-królewska.
Wcale to nie jest łatwe: na kuszenie zła odpowiedzieć przyzywaniem świata bez skazy i winy.
Zamordowani wciąż umierają w ciałach żywych.
Mądrości trwania uczymy się od drzew.
Obdarzony słowem pejzaż chwali rzeczy stworzone. W tle odległym, prawie niewidzialny, czuwa poeta.
Dotknąć dzieła stworzenia, ale nie brudnymi rękami.
Istnieją sprawy, o których poeta może rozmawiać z czytelnikami pod warunkiem, że sięgnie po mowę wzniosłą.
W epoce świeckiej słowa tak się zlaicyzowały, że stały się plugawe.
Inkantacje, wędrujące ku górze intonacje, również zapis i zachwyt – oda do wysokiej mowy.
Co dzień konflikt: lekkość bytu i ciężar cierpiącego ciała.
*
Zdania i uwagi tu zamieszczone przybliżają najważniejsze tematy oraz idee rozważane w tej książce. Chciałem uniknąć konwencjonalnego wprowadzenia, dlatego posłużyłem się, być może ryzykownie, aforystyczną formą, choć nigdy dotąd nie podejmowałem tego rodzaju prób. Zresztą nie chodzi tutaj o popis sztuki, lecz o przyległość moich zapisów do diagnoz, przestróg, świadectw i przesłań, jakie o wiele trafniej sformułowali znakomici polscy poeci. Proszę więc czytelników, żeby wstęp zachcieli potraktować jak preludium, jako chimeryczny i metaforyczny przewodnik po kluczowych zagadnieniach języka artystycznego, kulturowej topiki, filozoficznej myśli przekazywanych w odczytywanych w mojej książce wierszach. Rozległość obszaru poetyckich refleksji odsłaniać się będzie w kolejnych odsłonach – w następujących po sobie szkicach.
W rożnych ujęciach słownych i kontekstach znaczeniowych powracają u wybranych poetów tematy otwarcia na Transcendencję, ostatecznych przeznaczeń, niedoli życia skierowanego ku śmierci, złej – rujnującej ludzkie życie – historii, ocalenia w słowie poetyckim, „stawania się” artysty w procesie twórczym, szyfrów autobiografii, pryzmatu innej kultury, innego światoodczucia pogłębiającego wiedzę o nas samych, zmagań z losem, starości i degradacji ciała, istoty literatury senilnej. By nie obciążać jednego zdania długim wyliczeniem, wypadnie rzecz kontynuować w kolejnych. Otóż w prezentowanym odbiorcy zbiorze podejmuję kwestie tekstualizacji życia ludzkiego i świata, pożytków, jakie przynosi istnienie zdeponowanych w bibliotekach doświadczeń, wiary i niewiary w skuteczność poetyckiego słowa, metaforyki przenikającej wymiar egzystencji. Ważne są pochwały przyjaźni, wartości życia ludzkiego wśród rzeczy, topografii zadomowienia, poezji pamięci wskrzeszającej przeszłość. A wreszcie wskazać należy rolę mowy szlachetnej w walce z opresją przemocy i kłamstwa, apologie języka kontemplacji i afirmacji istnienia, a także budowania tożsamości poprzez ujawnienia związków z dziedzictwem kultury. I tak nie udało się w tym szybkim przeglądzie zgromadzić kompletu idei i myśli.
Nie ukrywam, że, komponując zbiór, wybrałem szkice o poetach szczególnie mi bliskich, do których wciąż powracam. W utworach mistrzów poezja, której rzeczywiście o coś istotnego chodzi, znajduje swe najlepsze realizacje. Wskazane obszary refleksji są ważne w nowoczesnej polskiej poezji, ale to zaledwie jedna z licznych możliwości krytycznego porządkowania. Interpretowane wiersze układają się w relacje ukrytego, bądź jawnego dialogu. Poszczególni poeci prowadza ze sobą rozmowę o wieku, czasie, słowie, historii, kulturze, a formy i refleksje wędrują z tomu do tomu, z wiersza do wiersza, co starałem się w miarę możliwości ukazać. Pragnęłoby się, choć marzenie nie ma silnych podstaw, żeby ukończona teraz książka trwała – obok książek innych.