Nowy Napis Co Tydzień #136 / Na ratunek Menclowi
Pisanie o poetach walczącej Warszawy nieomal zawsze jest przedsięwzięciem karkołomnym, wszak to pisanie o ludziach, których pisarstwo zakończyło się nieledwie u jego początków, właściwie zanim na dobre się rozpoczęło. Nigdy nie dane im było w pełni rozwinąć skrzydeł, choć z pewnością byli to poeci przedwcześnie dojrzali, co wynikało z będących ich udziałem doświadczeń i traum. Myśląc o nich, wymieniamy najczęściej Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz Tadeusza Gajcego. W zbiorowej pamięci warszawian żyje jeszcze Józef Andrzej Szczepański „Ziutek”, autor powstańczych szlagierów – jego utwory są znane, jednak imię ich twórcy już mniej. Ich kariery zakończyło powstanie warszawskie. Tak było również w przypadku Wojciecha Mencla, którego twórczość prezentuje recenzowana publikacja. Jego życie, rozpięte między 1923 a 1944 rokiem, było krótkie i naznaczone wojną. Ten urodzony w Pabianicach przedstawiciel pokolenia spełnionej Apokalipsy od 1937 roku był związany z Warszawą. W czasie wojny studiował polonistykę oraz ukończył tajną podchorążówkę, jednocześnie w szeregach Armii Krajowej brał udział w walce zbrojnej. Redagował „Drogę” oraz „Sztukę i Naród”, a pisał do szuflady. Jego teksty ukazały się po śmierci poety, która nastąpiła w wyniku postrzału snajpera 13 września 1944 roku
W szalonym upojeniu radością istnienia
Wyrzucam łeb przed siebie, jak jeleń rogaty
Krzycząc gejzerem szczęścia negacją zmartwienia
Życie ja moje liczę na entuzjazmu karatyW. Mencel, *** [W szalonym upojeniu radością istnienia…] [w:] tegoż, Utwory wybrane, Warszawa 2020, s. 40. [2].
Trzeba przyznać, że wiersz zaskakuje zarówno w jego warstwie tekstowej, jak i melodyjnej. Pobrzmiewa bowiem śpiewną nutą, przypomina skoczny taniec, słychać w nim radość istnienia, owo „szalone upojenie”, o którym pisze poeta, właściwie można by wytańczyć. Takich momentów lektury jest o wiele więcej.
Znajdująca się w zbiorach Muzeum Literatury spuścizna Mencla została odczytana z rękopisów, opracowana i skrojona w publikację, która miała na celu stworzenie: „możliwie pełnej prezentacji ocalałej twórczości współczesnemu czytelnikowi”
Wydanie poezji Mencla ma podwójnie symboliczne znaczenie: po pierwsze stanowi gest ocalenia od zapomnienia interesującej, a przedwcześnie skończonej dykcji poetyckiej, po drugie – choć zabrzmi to patetycznie – spłaca dług, jaki na nas – jako na społeczeństwu – ciąży wobec tych, którzy oddali życie w walce o naszą wolność.
Wydobywa to w swoim ciekawym wstępie Michał Friedrich, który zwraca uwagę na kilka interesujących aspektów twórczości poety oraz dokonuje odczytania wybranych liryków. Badacz między innymi wskazuje religijne tropy obecne w poezji oraz podejmuje polemikę z dotychczasowymi – dość krytycznymi – ocenami tej twórczości. Mnie urzekła uderzająca szczerość, czasami naiwna, szczeniacka, na przykład takie wyznanie:
Chciałbym raz rzucić to miasto
Odejść precz i zapomnieć
Nie wracać tutaj więcej
Nie myśleć, nawet nie wspomnieć.
Wykreślić z mej pamięci
Wszystko, co w nim przeżyłem
Całą naiwność młodości
Którą w nim przepędziłem.
Wymazać ze świadomości
Że kiedyś tak doń tęskniłem
Pełen wezbranej radości
Że ciągle o nim marzyłem.
Spalić za sobą mosty
Łączące przeszłość przęsłami
Zatrzeć najmniejsze ślady
I zginąć gdzie za lasami.
Dnia 28 I 1940, PabianiceW. Mencel, *** [Chciałbym raz rzucić to miasto…] [w:] tegoż, Utwory…, s. 35. [5]
Z pozoru banalna pisanina siedemnastolatka, ubrana w proste, rzemieślnicze rymy gramatyczne, a jednak „pod skórą” tego liryku drzemie coś głębszego. Świadomość, że coś – czego do końca nie rozumiemy – właśnie się kończy, odchodzi i nigdy nie będzie do tego powrotu. Ponadto ukazuje moment, kiedy „naiwność młodości” mierzy się z realną codziennością wojny, która sprawia, że wszystkie ideały, myśli drzemiące w człowieku muszą ulec weryfikacji. Smutnej weryfikacji. Jest wojna i świat stał się zarazem nienormalny i niemoralny, dlatego pomost z sielskim dzieciństwem stanowi jedynie przeszkodę. Pod pewnymi względami widzę tu podobieństwa do liryku Mickiewicza, Polały się łzy… Oczywiście nie chodzi mi tutaj o podobieństwo formalne, tylko o naturę refleksji, przenikliwość i szczerość. Tym tragiczniejsze, że ta refleksyjność została na poecie wymuszona przez brutalną rzeczywistość.
Innym utworem, który przykuł moją uwagę, był Ostatni wiersz, gdzie padają takie słowa:
Ten wiersz to roztańczone, pijane sny młodości
Brawura dni rozdartych o niebotyczne przeszkody
To puste szczęście kochania i trudne bóle zazdrości
I ta odwieczna tęsknota szkarłatnej grozą przygodyW. Mencel, Ostatni wiersz [w:] tegoż, Utwory wybrane, s. 85. [6].
Liryk ten niesie w sobie niebywałą mądrość, świadczy o – wspominanej wyżej przeze mnie – przedwczesnej dojrzałości Mencla, na którym wymuszono dorosłość. To również zapis czasów, pełnych sprzeczności – przepełnionych nienawiścią, która skłania do ucieczki w miłość. To opowieść o spotkaniu młodości i młodych wychowanych na klasycznym ideale mos maiorum z tragizmem wojny – to właśnie ta brawura, budowana na antycznych wzorcach wykładanych w przedwojennych gimnazjach, prowadziła młodych na szaniec. W tym liryku tkwi niebywała siła, jest on wyznaniem, które traktowałbym wręcz jako pokoleniowe, a z pewnością bardziej symptomatyczne niż jego List-manifest. Dzięki Ostatniemu wierszowi możemy na chwilę zbliżyć się do tego, co drzemało w umysłach tamtego pokolenia i tych z nich, którzy odeszli. Jednocześnie pobrzmiewają w nim jeszcze echa międzywojennego witalizmu.
Za najmniej udaną część twórczości Mencla uważam Przed świtem. Poemat dramatyczny w trzech aktach. Za dużo tutaj sztucznej dykcji, która sprawia, że bohaterowie mówią nienaturalnie, przez co ciężko uwierzyć w ich motywację. Przykładem tego może być poniższy cytat:
MASSEO:
z uprzejmym wyrzutem
Nieładnie przyjaciół w pół nocy opuszczać. Czy noc cię porwała, czy nocy boginka piękna?
FRANCISZEK:
najszczerzej uradowany
Jesteście? To dobrze, że jesteście. Cieszę się, że jesteśmy razem. Siadajcie, opowiadajcie – noc mijaW. Mencel, Przed świtem… [w:] tegoż, Utwory wybrane, s. 134. [7].
Nie zapominam jednak przy tym, że to jedynie namiastka, zalążek prawdziwej twórczości autora Księgi miraży, dlatego też należy traktować ją wyłącznie jako bazę, która mogłaby stworzyć podwalinę pod dojrzałą twórczość albo skłonić go do rezygnacji z realizowania projektów dramaturgicznych. Wszak ten talent nie miał szans na pełne rozwinięcie i stał się jednym z „brylantów, którymi strzelamy do wroga”, jak powiedział Stanisław Pigoń między innymi o Baczyńskim.
Warto dodać, że Utwory wybrane zostały wydane w sposób bardzo staranny i ładny. Strona wizualna publikacji zasługuje na duże uznanie. Co więcej, książka zawiera liczne faksymile oraz reprodukcje zdjęć, co w moim odczuciu stanowi duży walor i jeszcze bardziej przybliża nas do Mencla, daje wgląd do jego świata. Jedynym mankamentem strony edytorskiej jest nietypowy (szerszy niż standardowy) format publikacji, który – w połączeniu z twardą oprawą – utrudnia trzymanie książki w jednej dłoni.
Utwory wybrane to naprawdę wartościowe i przekrojowe zestawienie twórczości jednego z poetów walczącej Warszawy. Jego twórczość zasługuje na wzmożoną uwagę pasjonatów polskiej literatury i – nie bójmy się tego powiedzieć – wręcz domaga się zajęcia nią w ramach pracy naukowej. Osobiście mogę podpisać się pod słowami Friedricha, który we wstępie żywił nadzieję, iż Utwory wybrane „będą stanowiły zachętę – być może w szczególności dla młodych badaczy i pasjonatów literatury? – do ponownego pochylenia się nad dorobkiem pokolenia [Kolumbów – D.Ż.]”
W. Mencel, Utwory wybrane ze zbiorów Muzeum Literatury, wybór i wstęp: M. Friedrich, Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza, Warszawa 2020.