24.03.2022

Nowy Napis Co Tydzień #144 / Kiedy muzyka staje się świadectwem

Oratorium to forma muzyczna o jednej z najdłuższych tradycji, a zarazem jedna z najpełniejszych, najbardziej doniosłych realizacji wiążących w nierozdzielną całość dźwięk i słowo w znaczącej, ważkiej, a często modlitewnej narracji. Tutaj muzyka z zasady rezygnuje ze znacznej części autonomii, dzięki czemu oratorium jako dzieło splatające żywioł poetycki i muzyczny dysponuje wyjątkowym potencjałem treściowym oraz wyrazowym. Bogactwo środków wykonawczych i rozmach konstrukcyjny sprawiają, że jest ono z założenia najbardziej odpowiednie dla przedstawień epickich, dla tematów doniosłych i historii tragicznych. Zdecydowaną większość oratoriów poświęcono tematyce religijnej, ale poczynając od epoki klasycyzmu, komponuje się także oratoria świeckie, prezentujące oświeceniowe wizje świata lub skoncentrowane na momentach o decydującym znaczeniu, sytuacjach przełomowych w sensie historycznym, na aktach intelektualnego przesilenia czy świadectwach duchowych wstrząsów. I może tak wysoko postawiona poprzeczka, a także skala wymagań organizacyjnych i wykonawczych, sprawiają, że oratoria powstają stosunkowo rzadko.

Do twórców wpisujących współczesny język muzyczny w tradycję oratoryjną możemy zaliczyć Krzysztofa Knittla. Artysta ten, należący do pierwszej urodzonej po wojnie generacji kompozytorów, przełamując zamknięte formy sonorystycznej awangardy lat 60., wprowadzał w latach 70. Elementy dzieła otwartego, improwizację oraz eksperymenty formalne, zapowiadające już wówczas stylistyczną przemianę, później określoną mianem postmodernizmu. Krzysztof Baculewski na marginesie informacji o debiutach Krzysztofa Knittla, Elżbiety Sikory i swoim własnym w VII tomie Historii muzyki polskiej pisał:

Nie mając ani urazów, ani kompleksów wobec niedalekiej przeszłości, podjęło ono [pokolenie – przyp. K.D.S.] polemikę artystyczną z wcześniejszymi generacjami kompozytorskimi, sięgając także do środków historycznych i powracając do pomijanych w minionym okresie elementów muzyki, takich jak melodyka czy harmonikaK. Baculewski, Historia muzyki polskiej, t. 7, cz. 2: Współczesność 1975–2000, Warszawa 2012, s. 133.[1].

Knittel założył wiele zespołów muzyki improwizowanej, między innymi w 1974 roku legendarną grupę kompozytorską KEW (wraz z Elżbietą Sikorą i Wojciechem Michniewskim), a w 1986 zespół Pociąg Towarowy (z Piotrem Bikontem i Markiem Chołoniewskim). W jego bogatym dorobku, obok licznych utworów łączących tradycyjne środki z elektroniką czy muzykę komponowaną z improwizacją, znalazł się bogaty zbiór dzieł wokalno- -instrumentalnych, w tym dzieła oratoryjne i kantatowe, między innymi kantata poświęcona pamięci ofiar mordu w Jedwabnem El maale rahamim… na chór mieszany i orkiestrę symfoniczną (2001), Męka Pańska według Świętego Mateusza na głosy solowe, chór mieszany, dwóch perkusistów, orkiestrę smyczkową i elektronikę (2004), Pamiętnik z Powstania Warszawskiego na pięciu aktorów, chór żeński, fortepian, wiolonczelę i orkiestrę symfoniczną (2004), Like A Stone… – oratorium dla czterech improwizujących solistów i chóru (2017). Najnowszym projektem tego gatunku w katalogu Knittla jest skomponowane na zamówienie Instytutu Literatury oratorium Głosy na czterech aktorów, chór kameralny, orkiestrę kameralną i dźwięki elektroniczne. Utwór poświęcono „robotnikom, studentom i uczniom, którzy zostali zabici podczas protestów na Wybrzeżu w grudniu 1970”. Światowe prawykonanie dzieła powstałego do wierszy Jana Polkowskiego odbyło się 21 września 2021 roku w Sali Koncertowej Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w ramach 64. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”.

 

W obsadzie można zauważyć, w jaki sposób sięgająca muzyki dawnej konstrukcja oratoryjna absorbuje awangardową stylistykę lat 60., na przykład łączenie instrumentarium tradycyjnego z elektronicznym. Znaczący jest fakt, że autor studiował u Andrzeja Dobrowolskiego, jednego z pionierów takich rozwiązań, a także u Włodzimierza Kotońskiego, twórcy Etiudy na jedno uderzenie w talerz, pierwszej polskiej kompozycji zrealizowanej w Studium Eksperymentalnym Polskiego Radia w Warszawie. W elektronicznych partiach utworów Krzysztofa Knittla często znajduje zastosowanie jednak to, co w czasach jego studiów było eksperymentowaniem z dźwiękiem, a co w oratorium napisanym w kwietniu 2021 roku należy już do tradycyjnego zestawu środków brzmieniowych. Nie dziwi zatem obecność w partyturze ani fortepianu, ani keyboardu, grającego barwami gitary i organów, czy też tuby z ustnikiem saksofonu barytonowego. W zestawie instrumentów perkusyjnych obok bębnów, talerzy, wibrafonu i marimby, znalazły się darbouka i kij deszczowy, ale także kowadło i pęk metalowych kluczy. To bogate instrumentarium rozszerza możliwości brzmieniowe orkiestry, pełni jednak rolę służebną wobec konstrukcji i w żadnym razie nie staje się celem w samym sobie.

Jedną z konsekwencji epickiego założenia jest funkcja, jaką w formie oratoryjnej pełni narrator (świadek, testo, historicus). W pasjach to rola ewangelisty, zatem najczęściej głos solowy, czasami – podobnie jak w dramacie antycznym – tę rolę przejmuje także chór. Oratorium Głosy skomponowane przez Krzysztofa Knittla rozgrywa się właściwie bez narratora. Z formalnego punktu widzenia rolę taką odgrywa chór, jednak jest nie tyle świadkiem, narratorem czy komentatorem, ile raczej echem powtarzającym fragmenty głosów, a czasami ledwie pojedyncze słowa. Zespół śpiewaków w dziele na podstawie tomu Polkowskiego to uczestnik wydarzeń, zbiorowość, która nie mogąc komentować, w bezsilności i rozpaczy podejmuje oderwane frazy niczym spóźnieni świadkowie rejestrujący fragmentaryczne ślady i strzępy słów. Odczucia społeczeństwa porażonego tragizmem sytuacji znakomicie oddaje partia wykonana przez Chór Kameralny Filharmonii Narodowej przygotowany przez Bartosza Michałowskiego. Nieobecność bezstronnego obserwatora można też potraktować jako zabieg symboliczny. Czyż nie tak właśnie było na Wybrzeżu w grudniu roku 1970, kiedy nie było ani świadków, ani oficjalnych komentarzy, a na szczątkowe informacje o losie najbliższych rodziny czekały bezskutecznie? W poetyce Jana Polkowskiego nie ma miejsca dla wszechwiedzącego narratora, istnieją natomiast indywidualne emocje i pytania bez odpowiedzi, które pozwalają nam zbliżyć się do prawdy.

W takim otoczeniu głosy odchodzących i głosy podążające za odchodzącymi splatają się w nieustającej, bolesnej i czytelnej poetyckiej oraz muzycznej narracji. W wykreowanym świecie sugestywnie i wielopoziomowo tytułowe głosy opowiadają o niełatwej codzienności i trudnym losie osieroconych. Przeciwwagą śmierci nie jest tu arkadia, lecz szara rzeczywistość. I tak jak bohaterowie tych wierszy nie są idealni, rzeczywistość, która nagle przestała istnieć, również nie ulega idealizacji. Ale przecież wiązała się z życiem, a każde życie istniało jako osobny ludzki wszechświat, wartość nieredukowalna i odwieczna tajemnica – jak mówi głos Zastrzelonego: „wielu pragnie zobaczyć śmierć i szczęśliwie powrócić”. Jednak szczęśliwy powrót nie jest możliwy. Ludzka, zanurzona w trwaniu świadomość sprawia, że gubimy się w domysłach, i tylko do pewnego stopnia codzienne rytuały, „poranna msza i paznokcie” pozwalają zachować równowagę. Poeta pamięta nie tylko o zamordowanych, tragedia przecież trwa w świadomości ich bliskich. Grudzień roku 1970 z ich perspektywy okazuje się także śmiercią jakiejś części ich samych, nawet jeśli dziesięciolecia sprawiły, że ból stał się mniej ostry. I nadal jest ciężarem trudnym do zniesienia, co znalazło potwierdzenie w głosach (i dość naturalnie brzmiących pomyłkach) zaangażowanych w premierowe wykonanie oratorium aktorów: Mirosławy Olbińskiej, Dariusza Kowalskiego, Weroniki Humaj i Andrzeja Popiela, których występ reżyserował Maciej Wojtyszko.

Głosy osób stojących w obliczu śmierci i tych, które utraciły bliskie osoby, wraz z nimi zaś często poczucie sensu życia własnego, a może życia w ogóle, skupiają się wokół jednego wydarzenia, nie są jednak prostą relacją o faktach znanych z dziejów. Wielka historia okazuje się tylko tłem, z którego głosy mogą się wyłonić. Przemawiają bardziej z myśli, z głębi duszy niż z podręczników. Nie mówią również żargonem informacji medialnych – posługując się uniwersalnym, oczyszczającym językiem poezji, przenoszą doświadczenie tej konkretnej zbrodni w powszechną przestrzeń cierpienia. Zróżnicowanie środków językowych i obdarzenie w ten sposób każdego głosu indywidualnością dodatkowo wzmacnia ów uniwersalizm. Poeta unika przy tym narzucania cech zewnętrznych, przez co jeszcze łatwiej odbiorca może się z bohaterami Głosów identyfikować. Ów skrót, polegający na pominięciu nieistotnych szczegółów, potwierdza wspólnotę albo przynajmniej podobieństwo losów.

Spajający kompozycję motyw przewodni stanowią fragmenty pochodzące z zamykającego wiersza mówiącego o śmierci jednej z postaci. Kluczowe słowo „senność” pojawia się w partii chóralnej na początku i powraca w przebiegu dzieła, co wzmacnia efekt finalnej części, przygotowując zarazem ostatni z głosów, który pełni funkcję klamry. Dzięki polifonii wypowiedzi poetyckiej uzyskany został efekt narracji wielowarstwowej i zarazem dezintegracji świata. Wszystkie głosy brzmią niemal równocześnie, skupione wokół jednego tragicznego momentu, który odmienił postawy Polaków i odbił się w świecie złowrogim echem.

Równowaga pomiędzy poezją i muzyką jest w oratorium Głosy jakością fundamentalną, spaja indywidualne wypowiedzi w jednym planie i dźwiękowe pejzaże w innym, tworząc tym samym przestrzeń znaczącą oraz sugestywną. Różnica pomiędzy długimi smugami dźwięków i rytmicznym konkretem poetyckiego słowa wprowadza dodatkowe napięcie. Jedne głosy są już całkiem blisko, inne nieuchronnie się zbliżają, a muzyka przynosi zapowiedź kolejnych. W ten sposób tworzy się wielowymiarowa, a równocześnie wstrząsająco przekonująca całość. Muzyka towarzyszy słowu, rozwija w narracji dodatkowe plany i wizje. W pewnym stopniu uwydatniają one grozę odmalowaną w tekście poetyckim. Jednak to, co aż nadto wymowne, nie wymaga wzmocnienia. Często natomiast warstwa dźwiękowa staje się przestrzenią podobną do pejzażu miasta, w którym głosy bohaterów mogą wybrzmiewać pełnią dramatyzmu.

Ten emocjonalny i niezwykle silny obraz znakomicie oddaje przejrzysta, uporządkowana, a jednak wymagająca bezwzględnej dyscypliny partytura dzieła. Premierową realizację powierzono jednemu z najciekawszych polskich zespołów specjalizujących się w wykonawstwie muzyki współczesnej Chain Ensemble, działającemu pod batutą swego założyciela i dyrygenta Andrzeja Bauera. Znakomity i niezwykle wszechstronny artysta brawurowo poprowadził to niełatwe przecież prawykonanie. Orkiestra, składająca się ze świetnych młodych instrumentalistów, zagrała perfekcyjnie, z doskonałym wyczuciem stylu i precyzyjnie realizując partie instrumentalne. Źródłem pewnych problemów były głosy recytujące, które dość opornie dopasowywały się do założonych przez kompozytora przebiegów czasowych. Jest to zjawisko częste w utworach, w których uczestniczą aktorzy. Czas muzyczny i czas interpretacji aktorskiej pozwalają się zsynchronizować, jednak nie zawsze przebiega to automatycznie. Z drugiej strony kompozytorzy znają to zjawisko i dopuszczają pewne odstępstwa od partytury, układając dzieła z udziałem recytatorów w taki sposób, aby interpretacje aktorskie nie powodowały zakłóceń w przebiegu akcji muzycznej. Nic zatem szczególnie groźnego się nie zdarzyło, lecz takie sytuacje zwykle są dość stresujące dla muzyków. Choć nie zabrakło drobnych pomyłek, dyrygent utrzymał wykonanie w ryzach, a pojawiające się momenty niespójności można również traktować w kategoriach symbolicznego wejścia w świat chaosu i przemocy, gdzie tak trudno odnaleźć porządek.

Spotkanie kompozytora Krzysztofa Knittla z wierszami poety Jana Polkowskiego okazało się wydarzeniem. Obydwaj są twórcami niepoddającymi się modom, kreującymi swoje dzieła w zgodzie z imperatywem prawdziwościowym. Dzięki takim postawom, kiedy mody przemijają, muzyka i poezja wciąż mogą trwać. Podobnie jak prawda, którą formy muzyczne i poetyckie wyrażać mogą i muszą. Kiedy poezja i muzyka spotykają się w organicznej równowadze, wszystko to, „co” zostało powiedziane i „jak” zostało ujęte, sprawia, że zawarte w nich prawdy stają się nam bliskie, internalizujemy je jako część naszego doświadczenia. Prawykonanie Głosów okazało się jeszcze jednym dowodem na to, że wobec najbardziej tragicznych wydarzeń, wobec historycznych faktów, których pojąć ani tym bardziej, z którymi pogodzić się nie sposób, tylko sztuka może się stać świadectwem prawdy.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof D. Szatrawski, Kiedy muzyka staje się świadectwem, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 144

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...