27.01.2022

Nowy Napis Co Tydzień #136 / Z doliny głodu w wydmy dzikie

W delikatności rysunku opowiadanie to jest mistrzowskie. W opowiadaniach najbardziej wstrząsających akcja toczy się w czasie teraźniejszym, nie jest podana w formie wspomnień czy retrospekcji. Łagodzi je czas, perspektywa historyczna. Szmaglewska zmusza do emocjonalnego buntu, prowokuje do intelektualnego protestu. W tym tkwi pełnia humanistycznej negacji zbrodni jej opowiadań. Dlatego, chociaż mówią one o przeszłości, są ciągle przez swój protest aktualne, są zaangażowane w naszą współczesność.

Zacytowana krótka nota recenzencka, opublikowana w „Nowej Kulturze” (numer 48 z 1959 roku), która –– wraz z kilkunastoma innymi recenzjami – otwiera tom opowiadań zebranych Seweryny Szmaglewskiej (1916–1992), celnie ilustrując metodę twórczą pisarki. Oto teksty tworzone z perspektywy lat kilkunastu (często nawet kilkudziesięciu) od zakończenia drugiej wojny światowej kreują świat przedstawiony, emocje bohaterów wciąż niezmienne, zastygłe. Tak wiele jest strachów, tom zawierający teksty opublikowane wcześniej w zbiorach Chleb i nadzieja (1960), Odcienie miłości (1985), Dwoje smutnych ludzi (1986) oraz – nieomal szkic powieściowy – Puste miejsce przy stole z 1963 roku, uzupełnia (lub raczej) reaktywuje pamięć o autorce Czarnych stóp, której twórczość ostatni wielki renesans przeżyła w latach osiemdziesiątych, gdy książka dla młodzieży o przygodach harcerzy w Górach Świętokrzyskich, została zekranizowana (1986) i trafiła na listę szkolnych lektur.

Dla zrozumienia literackiego dzieła Szmaglewskiej, w tym również zbioru wznowionego przez oficynę Prószyński i S-ka, niezbędna jest znajomość historycznego kontekstu. W latach 1945–1946 ukazują się pierwsze i zarazem najważniejsze relacje dokumentujące świat obozów koncentracyjnych – tom Byliśmy w Oświęcimiu (z najgłośniejszymi tekstami Tadeusza Borowskiego), barykady w dolinę głodu Michała Rusinka, Z otchłani Zofii Kossak–Szczuckiej, będące efektem prac w Głównej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich Medaliony Zofii Nałkowskiej oraz reporterskie Dymy nad Birkenau Seweryny Szmaglewskiej. W tym ujęciu brak, rzecz oczywista, absolutnie mistrzowskich ujęć pisarzy z krajów byłego ZSRR (Anatolija Rybakowa, Grigorija Kanowicza, Wasyla Bykowa czy nawet Losu człowieka Michała Szołochowa o radzieckich jeńcach wojennych), które ze względów politycznych mogły zacząć się ukazywać dopiero kilkanaście lat po wojnie, podobnie autobiograficznych Pięciu lat kacetu Stanisława Grzesiuka, opublikowanych w 1958 roku. Autorka Dymów…, jako więźniarka i uczestniczka „marszu śmierci” z Auschwitz, była kilka miesięcy po debiucie jedynym polskim świadkiem oskarżenia w trakcie głównego procesu w Norymberdze (precyzyjniej – jedyną kobietą z Polski). Zaś dwadzieścia trzy lata po złożeniu zeznań (w 1969 roku), została konsultantką i jedną z bohaterek fabularyzowanego dokumentu Jerzego Antczaka Epilog norymberski.

Szmaglewska – dzięki bardzo głośnemu debiutowi i wspomnianym już uczestnictwie w procesie norymberskim – stała się jednym z najważniejszych, literackich i publicystycznych kronikarzy zbrodni nazistowskich w Polsce. Jeszcze nie Holocaustu, bo na świadectwa Shoah czytelnikom przyszło poczekać aż do lat sześćdziesiątych. Po samobójczej śmierci Tadeusza Borowskiego – bodaj najbardziej znanym. Analizując kontekst twórczości Szmaglewskiej – nie tylko literacki, ale i polityczny – musimy pamiętać, że po eksplozji pisarskich świadectw z lat 1945–1946, następuje znamienna cisza. Relacje z „kamiennego świata” podlegają cenzurze, zaś sami pisarze są nakłaniani do porzucenia tematyki obozów koncentracyjnych. Cezurę wyznacza akceptacja scenariusza, a później kolaudacja filmu Wandy Jakubowskiej Ostatni etap (1947), po której nurt filmu i literatury obozowej zostaje zawieszony – de facto – aż do głośnej Pasażerki (1962) Zofii Posmysz i jej nieukończonej ekranizacji przez Andrzeja Munka. Wielokrotnie nagradzany filmowy dramat Jakubowskiej zbyt wiele budził skojarzeń z „innym światem” radzieckich łagrów, stąd rezygnacja z tego elementu polskiej pamięci o wojnie aż do przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Ukazał się wówczas tom opowiadań Chleb i nadzieja Seweryny Szmaglewskiej. Znając polityczny kontekst jej pisarstwa, zarazem powód dość długiej przerwy w podejmowaniu tematyki debiutanckiego utworu, przypatrzmy się kontekstowi literackiemu dzieła.

Autorkę Dymów… zaliczyłbym do nurtu emocjonalno-egzystencjalnego (zarazem wyraźnie intelektualnego) literatury obozowej. Brak w jej pisarstwie tego drapieżnego behawioryzmu, tej absolutnej integracji z postacią narratora „zlagrowanego”, którą zszokował odbiorców Borowski. Między jej bohaterami a „KL existenz” istnieje zawsze coś na kształt szyby. Najbliższy estetyce autora U nas w Auschwitzu byłby krótki (zarazem jeden z najlepszych w całym tomie) obrazek – Kobieta, mężczyzna i dziecko – z finałowym wspomnieniem:

Słyszałam płacz. Wszędzie go było słychać. Później dowiedziałam się, że słyszano go nawet w obozie męskim. Później też powiedziały mi kobiety, że jedna z pielęgniarek regularnie podawała maleństwom zdobyte gdzieś mleko na pół z wodą. Gdy zabrakło mleka, dawała im wodę, po kilka łyżeczek najbardziej płaczącym. Trzeciej nocy wywieziono maleństwa. Obóz odetchnął z ulgą.

Kolejną sprawą jest język. Borowski i Kossak-Szczucka sycą tkankę słowną obozowym slangiem, który w pewnych wydaniach wymagał również załączników w postaci słownika. U Szmaglewskiej – bodaj tylko raz – pojawia się termin, który wymagałby dookreślenia: „Meksyk” (trzeci z podobozów w Birkenau, gdzie więziono przede wszystkim Żydówki z Węgier) – w opowiadaniu Szansa pięknej kobiety. Brak jest również, w przeciwieństwie do świadectw Zofii Posmysz i Kossak-Szczuckiej, rozbudowanych opisów fizjologii obozowego życia, zaś jeśli mówić możemy o humanizmie, to w odróżnieniu od autorki Z otchłani ludzkiego gestu nie odnajduje Szmaglewska w etyce chrześcijańskiej. Pozbawia też swe relacje długich, nieomal kronikarskich opisów tortur i rodzajów zadawanej śmierci, których tak wiele znajdziemy na kartach pamiętników Rusinka i Grzesiuka. Co zatem decyduje o wyjątkowości obrazu kreowanego przez autorkę Dwojga smutnych ludzi? Tu odpowiedzią pozostaje nieomal filozoficzny termin – dotkliwość pamięci.

Bohaterowie opowiadań Szmaglewskiej to – prawie bez wyjątku – postaci, które mogłyby wpisać „inteligent” w wypełnianej w PRL ankiecie personalnej. Studenci, dziennikarze, nauczyciele, artyści, pracownicy domów kultury, bibliotekarze. Znający świat i obyci w kulturze, posługujący się bez trudu kilkoma obcymi językami, z jednym – niewielkim, czasem może większym – rysem psychiki, naznaczeni wspomnieniem minionej wojny. Często traumą doświadczenia obozowego, a sama autorka tych kreacji przywołując – rzeczywiste, czy zmyślone – losy bohaterów, traktuje je jako przyczynek do filozoficznych rozważań nad kondycją człowieczeństwa i rolą przypadku. Przypadek bowiem decyduje, że sympatyczny na swój sposób autor obozowych portretów, który malować nie umie, lecz posiada umiejętność kopiowania zdjęć (Tadeusz Borowski uczyniłby z niego cynicznie groteskową figurę), zdobywa chleb, mamiąc majstra w kuźni, iż namaluje portret jego ukochanej, służącej w domu esesmana (Chleb i nadzieja). Przypadek i dość bezsensowna śmierć kowala, wreszcie zamiłowanie pewnego oficera do kiczowatych oleodruków ratują mu życie. Podobnie przypadek i fascynacja boksem jednego z obozowych katów ratują życie Antoniemu Czortkowi (postać tym razem autentyczna – polski bokser, który przeżył Oświęcim, tocząc pokazowe walki), a skazują na zagładę greckich akrobatów (Greccy zapaśnicy). To błogosławieństwo bądź przekleństwo pamięci towarzyszy postaciom wciąż i wciąż, naznacza złych i dobrych (ten manichejski element, który wprowadza Szmaglewska jest obecny w wielu tekstach) w pozornie radosnych chwilach życia. W najdłuższym z opowiadań Puste miejsce przy stole pisarka wykorzystuje dwie figury: „polskiego wesela” i „nocne Polaków rozmowy”, by w złudnie szczęśliwej scenerii (ślub w kościele, stół dla gości, spotkanie rodzinne) wprowadzić symboliczną postać obcego, jednego z krewnych, który budował baraki w Auschwitz. Stopniując napięcie, ukazuje on, jak wojenne wybory zdefiniowały nie tylko dalsze jego losy, ale i ocenę wartości człowieka. Symboliczna figura, ale i kontrast konstytuują te teksty. Kontrast oparty na zrozumieniu i nieznajomości, na owej „tyranii pamięci”. Widzimy to wyraźnie w nowelkach z pozoru lirycznych, opisujących nie tyle nawet romantyczną miłość, co nagłą fascynację. W Opowiadaniu karnawałowym zauroczony młodą dziewczyną bohater (mężczyzna, jak możemy się domyślać, wchodzący w smugę cienia) nie może jej wybaczyć lekceważenia przeszłych zdarzeń i nieznajomości Medalionów Nałkowskiej. Odwrotnie, na chorwackiej plaży niechęć do Niemców połączy uczuciem Polaka i kobietę z Genewy (jako uciekinierkę z III Rzeszy) w Dzikich granatach. W każdej z tych scen łącznikiem są uczucia niespełnione – wszak w świecie tuż po katastrofie miłość szczęśliwa jest zjawiskiem z gruntu niemożliwym.

Jakaż jest wreszcie sceneria tych powojennych opowieści Seweryny Szmaglewskiej? Tu pewnie sama autorka byłaby zaskoczona tym określeniem, lecz wedle współczesnej terminologii nazwałbym ją nieomal postapo. To zrujnowana Norymberga, gdzie na procesie występują narratorka i ocalały z Holocaustu Samuel Reisman (Wolny człowiek). To pusta, mroczna świetlica w Wydmach Dolnych (gdzie nawet piaszczystą drogą nie dojedzie żadna komisja) z Męskich zwierzeń. To nadbałtyckie i kaszubskie plaże, gdzie egzystują ostatni mieszkańcy mówiący językiem martwym, nieomal jak z otchłani czasów. To te opustoszałe przestrzenie, gdzie groźnych sił natury nic i nikt nie jest w stanie powstrzymać. To wreszcie ta pustka, która swym spokojem i samotnością uwodzi zmęczonych bohaterów:

Oczarowała nas pustka plaży, jaskrawe słońce, biel gnających ku nam grzyw, lazur wody, kobalt i przezroczystość atmosfery, piekący skórę upał, a zarazem fantastyczny chłodny powiew morza, nasycony jedynym na ziemi tchnieniem, jaki dają frutti di mare, kraby, meduzy, morszczyn, muszle wyniesione z przepastnych głębin i leżące na wilgotnym piasku między wodorostami, po których z cichym szumem i westchnieniem uciekały, cofając się, zupełnie już bezsilne długie jęzory fali.

 

Seweryna Szmaglewska, Tak wiele jest strachów, wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.

okładka książki

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Chmielewski, Z doliny głodu w wydmy dzikie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 136

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...