03.02.2022

Nowy Napis Co Tydzień #137 / Otwieranie wyważonych drzwi. O poezji stanu wojennego po czterdziestu latach

„Brak Teleranka i dziennikarze w mundurach”, „Poranek bez Teleranka”, „Generał zamiast Teleranka” – tak brzmią pierwsze z brzegu tytuły materiałów medialnych przygotowywanych w związku z upamiętnieniem kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego; nie wiem, skąd wzięła się ta dziennikarska klisza, jednak po lekturze poezji z tamtych czasów oczywisty staje się jej, łagodnie rzecz ujmując, eufemistyczny charakter. Emblematem stanu wojennego w poezji ewidentnie jest nie brak programu telewizyjnego (trudno znaleźć choć jeden wiersz z tamtych czasów, który by o tym wspominał), ale coś znacznie bardziej brutalnego i bezpośrednio związanego z przemocą: wyłamane drzwi. Różni poeci przywoływali wtargnięcie do mieszkań, odwołując się do tego samego obrazu:

znowu pukają do polskich drzwi,
pukają nocą, wyłamują,
z futryn, gdy nie otworzysz na czas im

– pisał Krzysztof Karasek K. Karasek, Sceny z Grottgera, [w:] Antologia wierszy wojennych, oprac. Inga [I. Smolka], Jot Em [J. Markiewicz], Spectator [L. Szaruga], Warszawa 1982, s. 39.[1]. Anna Kamieńska w wierszu Grudzień 1981 zawarła pytanie:

Kto to wali do drzwi
i przez łańcuch mówi że swój
i wchodzi w butach do środka sumienia
wyzuwa mnie ze wszystkiego
wyrywa mi język z gardła
po co zostawia życieA. Kamieńska, Grudzień 1981, [w:] Poezja stanu wojennego, wyb. i oprac. A. Skoczek, Kraków 2014, s. 168.[2]

To z kolei ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski w utworze 13 grudnia:

żelazny łom pęknięta futryna
krzyk przekleństwo
oko sąsiadki przytknięte
do wizjeraKs. T. Isakowicz-Zalewski, 13 grudnia, [w:] tamże, s. 215.[3]

W znanej piosence, stworzonej po pacyfikacji kopalni Wujek, pisał Maciej Bieniasz:

Przyszli nocą w uśpiony dom,
Zabierali nas chyłkiem jak zbóje,
Drzwi zamknięte otwierał łom,
Idą, idą, pancry na „Wujek”M. Bieniasz, *** Przyszli nocą w uśpiony dom, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 64.[4].

To wyliczenie, zapewne przydługie, ale mające na celu wykazać, jak niemal identycznymi słowami i obrazami posługiwali się twórcy piszący o początku stanu wojennego, zakończę fragmentem z wiersza Lothara Herbsta:

Za rozbijanie naszych domowych
drzwi, za bicie po twarzy, zakuwanie
w kajdanki, krzyk dzieci,
płacz matek i żon –
nie będzie przebaczeniaL. Herbst, Polska więzienna. Dziennik liryczny, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 53.[5].

Motywy, mity i realia

Zarówno motyw wyważanych drzwi, jak i inne, pochodzące z tamtego czasu, opisywała już między innymi Agnieszka Dębska. Badaczka wskazała, że: „[d]o najczęściej wykorzystywanych przez tę poezję sposobów mówienia o rzeczywistości stanu wojennego należy przywoływanie romantycznych mitów i religijnych analogii”A. Dębska, Rzeczywistość przedstawiona w poezji stanu wojennego, „Napis” 1999, ser. V, s. 332–346.[6]. Wtóruje jej Anna Skoczek, mówiąc o nurtach „romantyczno-martyrologicznym oraz patriotycznym i religijnym”A. Skoczek, Poezja stanu wojennego jako tekst kultury, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 7–8.[7].

Pisze dalej Dębska:

Ujmowany w tych kategoriach stan wojenny jawi się jako zjawisko już znane, a zarazem – oswojone. Istnieje wszakże spora grupa utworów, które nie posługują się tego typu schematami.

W nich pojawiają się konkretne sytuacje, które są „skupione wokół obrazów ulicy, domu, więzienia oraz rodziny”. Podobnie poezję stanu wojennego czytała Anna Skoczek, która analizowała jej wartość od strony historycznej, dokumentalistycznej i socjologicznejA. Skoczek Poezja stanu wojennego – poezja świadectwa, „Napis” 2000, ser. VI, s. 287–314.[8]. Jednak także ucieczka od romantycznych mitów i skupienie się na faktach zaowocowały powtarzalnością:

Realia stanu wojennego, nawet pojmowane jako swoiste i niepowtarzalne, są jednak w tej poezji opisywane wciąż przy pomocy tych samych obrazów i metafor. To zjawisko powoduje, że rzeczywistość przedstawiona w omawianej poezji niezwykle łatwo zmienia się (szczególnie w niektórych swoich aspektach – takich jak „pierwsza noc” czy „wojenna sceneria”) w rzeczywistość mitologiczną. […] Poezja przestaje, wbrew deklaracjom twórców, jedynie opisywać fakty, dąży natomiast do ich utrwalenia w formie zmitologizowanej – odpowiadającej zbiorowemu doświadczeniu społecznemuA. Dębska, dz. cyt., s. 345.[9].

Z jednej strony mamy więc alegoryczną Polonię męczenniczkę albo orła w cierniowej koronie, z drugiej – czołg, krew na śniegu, więzienie, milicyjną pałkę, ciemne okulary generała, smutną wigilię Bożego Narodzenia. Wszystkie te motywy prześledzono już i opisano – czynili to na bieżąco krytycy literaccy, jak Stanisław Barańczak, Włodzimierz Bolecki czy Leszek Szaruga, a po latach – badacze literatury, na przykład cytowane powyżej autorki. W niniejszym tekście chciałbym się zatem zająć raczej tym, co w wierszach tamtego czasu – ale i w głosach wokół tej poezji – mogło się nie wybijać na pierwszy plan, co nie tworzy oczywistych motywów albo co czytane z dzisiejszej perspektywy może się wydawać zaskakujące. Zacznę od głosów o tym, co takiego przydarzyło się polskiej poezji 13 grudnia 1981 roku.

13 grudnia jako cezura historyczna

Wydaje się, że historycznoliterackie opowieści rzadko już uznają wprowadzenie stanu wojennego za ważną cezurę: wydarzenie historyczne, tak, lecz już nie historycznoliterackie; a przecież jeszcze na przykład Włodzimierzowi Boleckiemu, jak i Stanisławowi Barańczakowi, ta data wydawała się w oczywisty sposób ważna nie tylko dla życia politycznego, ale i dla literatury. Barańczak swój zbiór szkiców o poezji krajowej przełomu lat 70. i 80. nazwał Przed i poS. Barańczak, Przed i po. Szkice o poezji krajowej przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, Londyn 1988.[10]. Owo „przed i po” odnosiło się do 13 grudnia i zgodnie z tym tytułem podzielił Barańczak swoją książkę na dwie części. W tekstach obu przywołanych krytyków wyrażono przekonanie, że reakcje na stan wojenny nie były przygodne, chwilowe, powierzchowne, a zatem takie, które można pominąć w konstruowaniu historyczno- czy krytycznoliterackich opowieści, ale przeciwnie: że nastąpiła w poezji radykalna, rzeczywista zmiana. I to właśnie w jej świetle można i należy czytać wiersze powstające po 13 grudnia 1981 roku. Nie jest to przecież teza oczywista. Nie wydaje się podyktowana tylko politycznymi emocjami. Na czym miałaby ta zmiana polegać?

Z jednej strony Barańczak zauważa, że „ta najcenniejsza [literatura] – żywi się nie triumfem, lecz klęską […]”S. Barańczak, Norwid nie chce podpisać volkslisty (antologia „Poezja stanu wojennego”), [w:] tamże, s. 92.[11] (notabene i tę refleksję zapisał w jednym ze słynniejszych wierszy tamtych czasów Adam Zagajewski, rozpoczynając go zdaniem: „Naprawdę żyć umiemy dopiero w klęsce”A. Zagajewski, Klęska, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 58.[12]) i podaje ciąg historycznoliterackich zdarzeń, w jakie z pozoru banalnie wpisuje się poezja stanu wojennego:

Przypomnijmy wzlot romantyzmu po Powstaniu Listopadowym, narodziny realizmu po Styczniowym, eksplozję nowych tendencji literackich po 1905 czy wreszcie bodziec, jakim dla literatury stała się klęska wrześniowa albo Powstanie Listopadowe S. Barańczak, Norwid nie chce podpisać volkslisty..., s. 92.[13].

Intuicję, którą Barańczak ujął diachronicznie, zgodnie z historycznym porządkiem, Zbigniew Herbert wyraził w skądinąd najbardziej bodaj znanym wierszu tamtych czasów, Raporcie z oblężonego miasta, w postaci synchronicznej wizji, uniwersalizującego obrazu:

oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać
nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady
Goci Tatarzy Szwedzi hufce Cesarza pułki Przemienienia Pańskiego
kto ich policzy Z. Herbert, Raport z oblężonego Miasta, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 24.[14]

A w bardziej skromny sposób narzucające się historyczne analogie, charakterystyczne i reprezentatywne dla poezji tamtych czasów, notował Krzysztof Karasek: „Znów ożywają stare obrazy Grottgera: / «Branka», «Żałobne wieści», «Lud w kościele», «Pierwsza ofiara»”K. Karasek, Sceny z Grottgera, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 39.[15]. Nieuchronnie wróciliśmy więc do tego, co typowe i schematyczne. Na czym polega więc – według Barańczaka – wyjątkowość cezury, jaką stanowi 13 grudnia 1981?

Różnica polega między innymi na tym, że do tej pory, od czasów romantyzmu, literatura była zawsze zamiast. Ze względów cenzuralnych zmuszona była przez długie dziesięciolecia pełnić funkcję surogatu myśli politycznej, historiozoficznej wizji, analizy socjologicznej, publicystycznej interwencji. […] Obecnie – nieodwracalny fakt powstania i upartego istnienia niezależnego obiegu wydawniczego w pewnej przynajmniej mierze przywrócił proporcje. Wiersz nie musi zastępować ulotki: ulotki, mimo wszystkich prześladowań, ukazują się i krążą […]. Literatura nie została przez to zwolniona z podstawowego obowiązku reagowania na rzeczywistość i wysnuwania wniosków ze wspólnego doświadczenia; ale może to obecnie czynić na swój własny sposóbS. Barańczak, Norwid nie chce podpisać volkslisty..., s. 92.[16].

Rozpoznanie autora wydaje się kontrintuicyjne, a może i kontrfaktyczne – wszak wraz ze stanem wojennym poezja jak najbardziej wybuchła właśnie „publicystyczną interwencją”, a Barańczak – mając przecież doskonałą znajomość materii – z całą powagą stwierdza coś przeciwnego: że oto po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zyskała ona autonomię, własny głos! Czy nie było to bardziej myślenie życzeniowe niż opisanie stanu faktycznego? Pisał to w czasie, gdy Herbert dawał wyraz temu samemu życzeniu w wierszu Do Ryszarda Krynickiego – list, ale z wyraźnym ubolewaniem, że ono się nie spełniło:

na chude barki wzięliśmy sprawy publiczne
walkę z tyranią kłamstwem zapisy cierpienia
lecz przeciwników – przyznasz – mieliśmy nikczemnie małych
czy warto zatem zniżać świętą mowę
do bełkotu z trybuny do czarnej piany gazet Z. Herbert, Do Ryszarda Krynickiego – list, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 26.[17]

W wierszu Herberta można jeszcze widzieć pewne dwuznaczne tony, natomiast wprost, publicystycznym tekstem, wypowiedział się w tej samej sprawie Czesław Miłosz:

Najgorszym skutkiem wewnętrznej inwazji 13 grudnia 1981 roku nie jest policyjna gospodarka kulturą i rozbicie związków twórczych, ale właśnie obsesja moralnego obowiązku piszących, jeżeli nie godzą się na kolaborację. Gdyby nie została rozgromiona „Solidarność”, upolitycznienie straciłoby wkrótce swoją intensywność i powstałaby pewna równowaga pomiędzy obowiązkami artysty i obywatela. Raz jednak jeszcze La Pologne martyre przyciągnęła całą uwagę piszących, zazdrosna, zaiste, boginiCz. Miłosz, Szlachetność, niestety, „Kultura”, Paryż 1984, nr 9, s. 12–13.[18].

Miłosz zauważał kompletną utratę poetyckiej autonomii – tymczasem Barańczak ogłosił uwolnienie jej od „czarnej piany gazet”, co miałoby być wydarzeniem bez mała epokowym. Włodzimierz Bolecki zauważał:

Jeśli jest w tej poezji jakiś wspólny ton, który ją jednoczy i który ją odróżnia od poezji Grudnia czy Sierpnia, to jest nim bez wątpienia BRAK ZŁUDZEŃ. […] Jedno jest pewne: jeśli kogoś nie zaskoczył stan wojenny, to była nim bez wątpienia polska poezja. […] Więc jeśli nasza poezja była przygotowana na wszystkie formy odmowy i demokratyzacji, jakie zawdzięczamy stanowi wojennemu, to czyż nie jest to zwiastun zwycięstwa, a przynajmniej świadectwo niezniszczalności?J. Malewski [W. Bolecki], Poezja bez złudzeń, [w:] tegoż, Widziałem wolność w Warszawie. Szkice 1982–1987, Londyn 1989, s. 13–20.[19]

Próbując uchwycić różnicę między liryką powstałą przed i po 13 grudnia, do jeszcze innych rozróżnień odwoływał się Leszek Szaruga:

Myślę, że sprawą zasadniczą dla zrozumienia istoty tego przesunięcia jest rozróżnienie między pojęciami narodu i społeczeństwa. Tradycyjny model polskiej literatury niesiony przez romantyzm to model literatury narodowej. Obecnie wykształcił się w Polsce – a składają się na to doświadczenia poetyckiej awangardy dwudziestolecia międzywojennego i poszukiwania współczesne – model poezji społecznej. Poezja obywatelska nie musi tu już być utożsamiana z „poezją patriotyczną”, choć, oczywiście, jedno drugiego nie wyklucza – chodzi mi jedynie o przesunięcie akcentów i stonowanie emocji […]K. Zawrat [L. Szaruga], Problem tożsamości, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 8.[20].

Słuchając tych głosów, trudno odpowiedzieć na postawione uprzednio pytanie, co takiego przydarzyło się polskiej poezji 13 grudnia 1981 roku. Uzyskała możliwość „reagowania na rzeczywistość na swój sposób”? Pozbyła się złudzeń? Stała się bardziej obywatelska? Stała się łupem „obsesji moralnej”? Na pewno dokonała się zmiana, co do której wagi nikt z piszących nie miał wątpliwości, ale której istoty trudno, jak widać, dociec. Cóż, nawet Czesław Miłosz napisał jednak obywatelski wiersz Do Lecha Wałęsy o tym, że pisanie obywatelskich wierszy jest zajęciem ambiwalentnym:

[Niewola] czai się w literach pisanego słowa,
Aż polskie książki mówią tylko o tym,
I przyciemnia kolory na płótnach malarzy,
I pokrywa szarością budowle miast.
Nie wiem, czy ma prawo, Lechu Wałęso,
Zwracać się do ciebie, kto wybrał obczyznę
I odmawia myślenia co dzień o niewoli,
Choć rozumie, że myśleć powinien.

Marzec 1982Cz. Miłosz, Do Lecha Wałęsy, [w:] tegoż, Wiersze wszystkie, Kraków 2011, s. 775.[21]

Szary orzeł

Czytając zresztą poezję tamtego czasu, znajdziemy w niej tonacje tak samo biegunowo odmienne jak reakcje krytyków. Z jednej strony mamy gniewne odwoływanie się do sprawiedliwości dziejowej, historiozoficzne rozważania o winie i karze, o końcu tyranii; mamy ostentacyjnie stylizowane wiersze, jak 13 grudnia Jarosława Marka Rymkiewicza:

To ciało gwoździe w rękach ma,
Nad ciałem krąży czarna wrona
Jak całun jest grudniowa mgła.
O patrz! Ojczyzna twoja konaJ.M. Rymkiewicz, 13 grudnia, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 198[22].
[…]

Albo martyrologiczne medytacje Ryszarda Krynickiego:

„Polsko, Polsko”.
Nic więcej? Dwa słowa
Oddzielone przecinkiem
Krzywdy i bóluJ.M. Rymkiewicz, 13 grudnia, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 198[23].

Z drugiej strony groteska, wisielczy albo absurdalny humor („naród zamknięty w szpitalu psychiatrycznym / to tragigroteska panie generale”R. Krynicki, Nic więcej, [w:] tamże, s. 46.[24]), mniej lub bardziej ironiczne podkreślanie zwyczajności sytuacji, w jakiej znalazł się bohater wiersza:

Jednym chłodnym spojrzeniem gasić wrzask policjanta,
Zaparzać spokojnie herbatę, gdy oni bebeszą szuflady.
[…] Nie, to niepoważne, nie przyjmuję tego do wiadomości.
Z iloma trudniejszymi sprawami dawałaś sobie radęM. Szary, *** Świąteczna parada, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 79.[25].

U innych zamiast patosu – ironiczny spokój, paradoksalna zwyczajność sytuacji, przaśność rzeczywistości, do której nie pasują dotychczasowe historyczne analogie, właśnie te narzucające się innym autorom:

[…]
Ludzie siedzą w więzieniach
Wyroki niewysokie
Na ogół dwa trzy lata
Wszystko jest takie ludzkie
Że nie ma o czym mówićS. Barańczak, Grażynie, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 31[26]

I inny utwór Leszka Szarugi, znany w stanie wojennym pod postacią piosenki skomponowanej i śpiewanej przez Przemysława Gintrowskiego:

gdy tak siedzimy nad bimbrem
ojczyzna nam umiera
gniją w celach koledzy
wolno się kręci powielacz
drukujemy ulotki
o tym że jeszcze żyjemy
grozi nam za to wyrok
dziesięciu lat więzienia L. Szaruga, Nie ma o czym mówić, [w:] tamże, s. 76. [27]

A oto jeszcze kilka słów o normalności:

[…]
Życie toczy się prawie normalnie
Jest mniej niż było patroli
Godzina milicyjna ma nawet swoje zalety
A ja jestem jeszcze ciągle prawie wolnyL. Szaruga, Gdy tak siedzimy, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 26.[28]
[…]

Właśnie na tym zderzeniu patetycznych odruchów wobec tragicznych wydarzeń mieszających się ze zwyczajnością codzienności zasadza się także jeden ze słynniejszych wierszy tamtego czasu, Kiedy się obudziłem Jarosława Marka Rymkiewicza:

Zgrzytając, obracała się wieżyczka z działem.
I pomyślałem, że nie warto dłużej żyć,
Bo Polski już nie było, więc niech mnie zabiją.
A kiedy znów się obudziłem, mój syn szedł do szkoły,
Huczało poranne miasto, więc jeszcze nie czasT. Jastrun, Przepaść, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 103.[29].

Także zmaganie się języka poezji z językiem władzy jest podszyte specyficzną dwoistością. Anna Skoczek pisze, że:

Jedną z form walki z nowomową było jej ostentacyjne cytowanie. Przywoływano charakterystyczne sformułowania, dobrze znaną retorykę celem demaskacji i ośmieszenia pustosłowia, języka, którym posługiwała się władza[…]A. Skoczek, Poezja stanu wojennego..., s. 12.[30].

Jak wskazuje w tekście Ferment intelektualny i nastroje społeczne w Polsce w okresie od lipca 1983 roku do czerwca 1989 roku (publikowanym w jedenastym numerze „Nowego Napisu”) Wiesław Gumuła:

Podczas stanu wojennego nastał niejednorodny i niespójny przekaz ideologiczny, adresowany zarówno do mas, jak i elit, który potem stał się codziennością lat 80. Wielość języków świadczy o tym, że w PZPR zabrakło gotowości do okazywania fasadowej jednomyślności. Poglądy tych członków, którzy zdecydowali się pozostać w PZPR po wprowadzeniu stanu wojennego – a przypomnijmy, że większość wystąpiła z partii – były postrzępionym splotem odstających na wszystkie strony zapatrywań, które się nawzajem wykluczałyW. Gumuła, Ferment intelektualny i nastroje społeczne w Polsce w okresie od lipca 1983 roku do czerwca 1989 roku, „Nowy Napis” 2021, nr 11, s. 355–369. [31].

Język władzy był więc niejako samokompromitujący się, znajdował się w fazie agonalnej, stąd też nie trzeba było specjalnie wyrafinowanych zabiegów poetyckich, które miałyby zdemaskować nowomowę jako kłamliwą czy groteskową; wystarczyło ostentacyjnie cytować, jak na przykład Wiktor Woroszylski w poniższym wierszu stylizowanym na zapis podsłuchanych wypowiedzi państwowych funkcjonariuszy:

Pan mnie nie zna ale ja pana znam
Ja się panem interesuję
Jak pan nie chce tymi słowami to niech pan własnymi
Szkoda że pan tak jakoś
Jak pan nie to ja

Sam pan wybrał
To nie będzie nic przyjemnegoW. Woroszylski, Niech pan to podpisze, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 170.[32]

Wojna i spokój

Jednak to inny rozdźwięk – nie ten między nowomową a językiem poezji, nie ten między patosem a trywialnością – wydaje się najbardziej uderzający w wierszach stanu wojennego. Jest to rozdźwięk między spokojem a wojną; tym, co najbardziej nijakie, nieruchome, zmartwiałe a dramatem wojny uruchamiającej ekstremalne reakcje emocjonalne. Zaczynając od spokoju (do wojny przejdę w dalszej kolejności), uderzające jest, jak często pojawia się w wierszach zebranych w antologiach prezentujących poezję tamtego czasu właśnie to słowo – spokój. Ale i nuda, znieruchomienie, martwota, marazm, niby-życie, zobojętnienie, niemożność działania. „Żołnierze zabijają / nudę. Buty mają brązoweR. Krynicki, Z okna, [w:] tamże, s. 35.[33], „Rozmowa kontrolowana / Jest nudno i czczo”T. Jastrun, Kontrolowane rozmowy, [w:] tamże, s. 97[34], „W kraju panuje spokój”L. Herbst, Polska więzienna..., s. 86.[35], „Teraz porządek panuje nad Wisłą”T. Jastrun, Trwoga, [w:] Poezja stanu wojennego..., 101[36]. W wierszu Ernesta Brylla Życzenia noworoczne czytamy jeszcze:

Spokój panuje w kraju
Spokojnego nowego roku
w ocenzurowanych listach
spokojnych kłamstw
spokojnej zdrady
spokojnych oszczerstwE. Bryll, Życzenia noworoczne, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 70.[37]

Spowszednienie stanu wyjątkowego, marazm, bylejakość oraz bezalternatywność egzystencji powracają często jako obrazy przebywania w otchłani, w czyśćcu, jak chociażby w wierszu Gwido Zlatkesa Noc:

Noc jest spokojna nie ma zabitych czemu
Nie ma zabitych przecież toczy się
Noc miasto ciemne głuche oniemiałe
Pragnieniem życia czekaniem na śmierć

w nocnym tramwaju ludzie mówią o wojnie
jak o czymś zwykłym wtapiają się w deszcz G. Zlatkes, Noc, [w:] tamże, s. 37[38]

Miron Białoszewski utworzył na tę okoliczność neologizm „zwszystkojednienie”. Pozostanie on związany ze stanem wojennym:

Ten stan wojenny
Nie jest niezmienny
Bo powszednieje
I się starzeje
Aż posiwieje
Tak biedaczysko
Że wszędzie wszystko
zwszystkojedniejeM. Białoszewski, Piosenka Kici Koci do stanu wojennego, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 28.[39]

I ta właśnie siła, która czyni wszystko obojętnym, powraca w tych wierszach jako poważna egzystencjalna groźba zdolna spacyfikować nawet najwyższe ideały oraz najszlachetniejsze porywy.

zanim dokonasz kontrrewolucji
chleba i wina
zanim pozwolisz się ukrzyżować
zostaniesz internowany Anonim, Dekret betlejemski, [w:] Antologia wierszy wojennych... s. 59.[40]

Na tym tle zaskakujący jest wiersz Lecha Dymarskiego, niesamowity, religijny utwór, wart przypomnienia w całości:

Ciało Chrystusa – oznajmiał
kapelan głosem zrezygnowanego
sprzedawcy w czasach kryzysu.
(Ciało Chrystusa – to wszystko,
co mamy).
Mimo to, przywykli do niedostatku,
Otwieraliśmy – jeden po drugim – usta
Ze zdumienia.
Ciało Chrystusa, powtarzał.

ZK Strzebielinek, 25 XII 1981 – A. Ś. Białołęka, Wielkanoc 1982L. Dymarski, *** Ciało Chrystusa – oznajmiał, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 84.[41]

Wydaje się, że nuda i zobojętnienie dotyka religijny rytuał, niweluje sakrament, ale nagle okazuje się, że właśnie nudna powtarzalność, zwyczajność sakramentu staje się zdumiewająca, życiodajna, niewyczerpana – zdolna powtarzać się i zdumiewać zawsze od nowa.

Na drugim biegunie spokoju mamy wojnę – nie stan wojenny, ale wojnę, okupację, i to tym bardziej nieznaną wcześniej, schizofreniczną, bolesną, że jest to wojna domowa i okupacja polsko-polska. „Znów okupacja” – zaczyna po prostu swój wiersz Marianna Bocian M. Bocian, *** znów okupacja…, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 46.[42]. Ryszard Krynicki pisze o „wojnie, / jaką samozwańcza władza / wszczęła przeciwko swemu narodowi”R. Krynicki, Tym którzy bronią wojny, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 36.[43]Anonimowa ballada oświadcza „u nas w Polsce wojna wybuchła / i to tak sobie z niczego”Anonim, Ballada grudniowa, [w:] Antologia wierszy wojennych...., s. 90.[44]. Krzysztof Karasek pisał: „Tak się przekleństwo polskiego losu spełnia, / ale nie od obcych, lecz od swoich” K. Karasek, Sceny z Grottgera, [w:] tamże, s. 39.[45], a Leszek Szaruga: „To było jak wojna albo jeszcze gorzej / i wtedy myślałem czy to są polacy”L. Szaruga, Relacja, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 70.[46].

Milicjant bliźni

Pytaniem „czy to są polacy” dochodzimy do wierszy podejmujących problematykę relacji z nimi, z tymi, którzy służą władzy, ale też stawiających pytania, kim w takim razie wobec nich jestem ja, jesteśmy my. Najciekawsza bywa poezja czasu stanu wojennego tam, gdzie uruchamia refleksję nad własnymi wzburzonymi emocjami, nad własną moralnością, w ekstremalnym momencie, czasie próby, kiedy nikt nie może się czuć wolny od zarażenia kłamstwem, skoro:

niezawodna jest przemiana nienawiści
w miłość
dokonana przez desant mojej służby bezpieczeństwa
w jedną grudniową noc z soboty
na niedzielęA. Kowalska, Obłęd, [w:] tamże, s. 183[47]

Co na przykład zrobić z takim anonimowym wierszem zatytułowanym Mesjanizm 1981, bluźnierczą modlitwą – czego jest wyrazem? Świadomości upodlenia, wpisania się we wspólnotę przemocy, niemożliwości wyrzeczenia się jej?

Uderz gdy Cię bijemy
też przeklnij
rzuć hasło jak błoto
bądź z namiAnonim, Mesjanizm 1981, [w:] tamże, s. 319.[48]

Oni, ci, o których pytał Szaruga „czy to są polacy”, mają głównie postać milicjantów i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Kim oni są w poezji? Czasami wydaje się, że nie są ludźmi, a dzikimi bestiami, wysłannikami apokaliptycznych mocy:

Koń maści trupioszarej, mówi nowy przekład,
cała kraina zmarłych za jego plecami.
I zabijał nas mieczem, głodem i zarazą
I przez dzikie zwierzęta, które są na ziemi J. M. Rymkiewicz, Czwarta pieczęć, [w:] tamże, s. 199.[49].

Z tym fragmentem z Rymkiewicza koresponduje wyimek z utworu Bronisława Maja, w którym długotrwałe milczenie upodabnia sługi reżimu do zwierząt:

W mowie,
w której się urodzili, nie potrafią wypowiedzieć
żadnej ludzkiej myśli. Jak chore ze strachu zwierzęta
nie są nawet cyniczni. Ich szaleństwo,
służalczość i strach są prawem
tego krajuB. Maj, Z wierszy wojennych 1982–1983, [w:] tamże, s. 115.[50].

Tutaj zaczyna się korespondencyjna polemika pomiędzy wierszami – mamy na przykład taki fragment z wiersza Jana Biegacza:

Ciemiężyciele
mają imiona, twarze i wszystko, czego trzeba,
aby być człowiekiem J. Biegacz, Bez wyroku, [w:] Antologia wierszy wojennych..., s. 75.[51].

To jeszcze polemika warunkowa: wprawdzie ciemiężyciele mają wszystko, czego trzeba, aby być człowiekiem – ale czy są nim w istocie? Czy tylko pozornie? Lothar Herbst mówi, że – jakkolwiek trudne to do przyjęcia – istotnie, ciemiężyciele także są ludźmi

Niektórzy sądzą, że ci, co nas
Zamykają i do nas strzelają
Nie są naszymi braćmi.
Niestety,
to nieprawdaL. Herbst, Polska więzienna…, s. 54.[52].

Dopiero dostrzeżenie w oprawcy człowieka – takiego, jakim się jest samemu – uruchamia autorefleksję, rodzi pytania o własne motywacje, o własne człowieczeństwo. Są więc i takie wiersze, nieliczne, ale najgłośniejszych twórców tamtych czasów, w których milicjant nagle staje się naszym lustrem:

[…] Rośnie
męstwo. Oni, mówimy o nich, my, o sobie,
ty, o mnie. Gorzka herbata smakuje
jak biblijne przepowiednie. Oby
nie zaskoczyło nas zwycięstwoA. Zagajewski, Klęska, [w:] Antologia poezji stanu wojennego..., s. 58.[53].

I tu pojawia się fragment z Bronisława Maja: być może najbardziej gorzki, straszny, oczyszczający monolog wewnętrzny bohatera tamtych czasów – na napisanie podobnego nie zdobył się wówczas chyba nikt inny, ale może właśnie dlatego utwór ten jest jednym z najważniejszych poetyckich fragmentów z lat 80.

Wierny:
mówię „sprawiedliwość”, a myślę o mrocznym szczęściu zemsty,
mówię „godność”, a pragnę narzucania swojej woli,
mówię „troska”, a myślę „my” i „oni”,
i – „co ze mną zrobili”. Nic więcej
nie mam na swoją obronę: wierność. I słabość:
to, że nienawidziłem złych, oszukiwałem, by ochronić
prawdę, pogarda była moją chorą dumą.
Nienawiść, pogarda, kłamstwo – przez tyle lat,
By przeżyć i być czystym. Ale tego się nie da:
Przeżyć i być czystym. Co najwyżej przeżyćB. Maj, *** Kto da świadectwo tym czasom?, [w:] Poezja stanu wojennego..., s. 119.[54].

W podobnych rejestrach – dokładnego badania na samym sobie piętna, jakie odcisnęła nikczemna epoka i jej upadlające praktyki – pisał Jan Polkowski:

Powiedziałem wszystko. Tak,
Powiedziałem.
I poczułem się pusty i nieczysty
jak plac po manifestacji.

(Czy nie zrozumiałem niczego?) J. Polkowski, *** Powiedziałem wszystko, [w:] tamże, s. 120.[55]

Gorzki, prowadzony w osamotnieniu obrachunek tego, na ile jeszcze można i da się być wolnym i czystym, na ile samemu jest się tamtym, nim, po wszystkim, czego się doświadczyło:

Śniło mi się: wypuszczono mnie
z więzienia.
Ale dlaczego?
Umarł patriotyczny morderca? Zdradziłem?
Może uciekłem?
Patrzyłem jak żona kładzie talerz
na kuchennym stole i synek biegnie
przez szarą przed świtem
celęJ. Polkowski, Wolny, w wolnym kraju, [w:] tamże, 121.[56].

Inne wiersze

Ale istnieją jeszcze inne wiersze pisane w owym czasie; wiersze, z których cytaty trudno dopasować do motywów poezji tamtej epoki. Tak bywa chociażby z utworami Juliana Kornhausera. Autor Zjadaczy kartofli, wychodząc od politycznego konkretu, kończy liryk w miejscu, w którym czytelnik nie znajduje łatwych sposobów na interpretację. Okazuje się bowiem, że być może nie jest to w ogóle komunikat polityczny; sytuacja egzystencjalna podmiotu okazuje się czymś większym od tego, w jakim kontekście historycznym się znalazł. Stąd też odczytywanie jej przez pryzmat tego kontekstu jest niewłaściwe:

młody piekarz
złapany z ulotkami
siedzi na podłodze
zły i smutny
czarna kawa
jak oko krowy
patrzy na niego
ufnie z miłością

komenda w Łodzi, 16 XII 1981J. Kornhauser, Kraty, śnieg, [w:] tamże, s. 67.[57]

Albo inaczej: życie, ojczyzna, świat, choćby nie wiadomo jak proste nam się wydawały, nadal pozostają zagadką, nawet jeśli opiszemy je banałem. Zwykłość życia, „słońce i gawrony”, wydają się bardziej znaczące od polityki, choć może dopiero jej okrucieństwo pozwala w dotkliwy, bolesny sposób docenić ich piękno, ich normalność:

Kruchy lód pod stopami.
Słońce i gawrony.
Skrzypiący wóz na drodze,
gulgotanie baniek.
Świat mały jest jak głóg,
A ojczyzna słodsza niźli rana J. Kornhauser, Koniec wieku, [w:] tamże, s. 68.[58].

A są też wiersze, które mogą nas „nabrać”. Na przykład utwór Grzegorza Przemyka Jeśli przyjdziesz zaczyna się w taki sposób:

W dniu w którym przyjdziesz po mnie
nie umyję zębów
nie będę musiał także zmienić ubrania
tylko buty włożę
na długą drogęG. Przemyk, Jeśli przyjdziesz, [w:] Poezja stanu wojennego...., s. 235.[59]

Jeśli ktoś rozpoczyna lekturę w kontekście biograficznym i historycznym, a zatem w takim, w jakim twórczość Przemyka zazwyczaj bywa przywoływana, niewiele bowiem poświęcono bezinteresownej refleksji poezji tragicznie zmarłego licealisty – pierwszym skojarzeniem jest sytuacja aresztowania, a postać, która „przychodzi po mnie” – zyskuje kształt milicjanta. We wspomnieniach internowanych opozycjonistów powtarza się, że w ostatnich momentach poprzedzających aresztowanie, słysząc walenie do drzwi, rzucali się pakować – najpierw szczoteczkę do zębów. A jednak ów domniemany milicjant okazuje się kimś innym: może zmarłym bliskim, śmiercią, aniołem, Bogiem, może matką, której dedykowany jest wiersz, a która przeżyła Grzegorza Przemyka:

[…]
Powoli wspinać się będziemy
A gdy osiągniemy szczyt
Zobaczymy miliony spadających
czy wznoszących się gwiazd
lecz nie będziemy mieć żadnych życzeń
staniemy na skraju i nie patrząc na siebie skoczymy
nasze cienie zostaną – może zawrócą
A my lecieć będziemy fruwać – gdzieś

Jeśli przyjdzieszTamże.[60]

Kulminacja uczuć objawia się w wierszu ciągiem oksymoronicznych obrazów. Zjednoczenie przeciwieństw koresponduje tu z wizerunkiem gwiazd, które nie wiadomo, czy spadają czy się wznoszą. „Nie mieć żadnych życzeń” może zarówno ktoś zrozpaczony, obojętny, jak i ktoś spełniony. Skok ze skały może być aktem samobójczym, jak i aktem wiary, że „lecieć będziemy fruwać”.

Na pewno są to jednak sprawy niezależne od policjanta dowolnej epoki.

Tekst pochodzi z 12. numeru kwartalnika „Nowy Napis”. Podwójne wydanie pisma, poświęcone „Solidarności”, jest dostępne w e-sklepie Instytutu Literatury.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adam Leszkiewicz, Otwieranie wyważonych drzwi. O poezji stanu wojennego po czterdziestu latach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 137

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...