07.04.2022

Nowy Napis Co Tydzień #146 / Gdy wilk skrada się na palcach

Po bardzo dobrze przyjętej powieści Addy Djørup pod tytułem Najsłabszy opór Biuro Literackie proponuje polskim odbiorcom utwór kolejnej laureatki Europejskiej Nagrody Literackiej – to Zegary w pokoju matki Tanji Stupar-Trifunović, w przekładzie Miłosza Waligórskiego. O ile proza duńskiej pisarki była nieomal jedną wielką epifanią i radosną emanacją filozofii hygge, to reprezentująca Bośnię i Hercegowinę autorka proponuje nam pogłębioną opowieść psychologiczną, gatunkowo zbliżoną do mrocznej bajki, a przynajmniej w wielu fragmentach korzystającą z entourage’u baśniowego świata.

Tylko na podstawie tych dwóch jakże odmiennych emocjonalnie, światopoglądowo, a nawet literacko dzieł (łączy je bodaj tylko kontynentalna przynależność autorek i niewielka objętość utworów) można dostrzec najważniejsze przesłanie promującej je nagrody. Pomysł stojący za Europejską Nagrodą Literacką (właściwie Literacką Nagrodą Unii Europejskiej) jest bowiem dość nietypowy jak na literackie laury – kładzie nacisk na istotę wspólnotowości. Obok promocji różnorodności Nagrodzie przyznawanej z programu „Kreatywna Europa” przyświeca idea promocji mniej znanych poza swoim krajem i często debiutujących twórców, którym, obok finansowej gratyfikacji, organizatorzy zapewniają cykl spotkań i uczestnictwo we frankfurckich targach książki. Od 2009 co roku laureatami zostaje jedenaścioro bądź dwanaścioro pisarzy. Kraje Unii Europejskiej podzielono tutaj na trzy (używając terminologii sportowej) „koszyki” i raz na trzy lata nagrodę otrzymuje autor z każdego z nich. Nominacje i wybór laureatów są wewnętrzną sprawą krytyków z danego państwa, którzy spośród dwunastu kandydatur wyłaniają zwycięzcę. Dla porządku tylko dodam, iż Polska znalazła się w grupie wraz z – między innymi – Francją, Włochami, Irlandią, Węgrami i Chorwacją, a w trzyletnim cyklu laureatami z naszego kraju byli: Jacek Dukaj (w 2009 roku za powieść Lód), Piotr Paziński (za Pensjonat w roku 2012), Magdalena Parys (Magik, 2015), Marta Dzido (Frajda, 2019). Ta strategia promocyjna przyjęta przez fundatorów nagrody pozwala wypromować na europejskim rynku literackim tak interesujących autorów, jak wspomniane już: Djørup, Stupar-Trifunović, ale także Mila Pavićević z Chorwacji, węgierski prozaik Viktor Horváth czy Giedra Radvilavičiūtė-Subačienė z Litwy.

*

Już sam tytuł omawianej książki – Zegary w pokoju matki – odsyła nas do niezwykłego świata literatury, a wraz z nią kinematografii, teatru i malarstwa krajów naszej części Europy – tych należących do byłej Jugosławii, Węgier, a także Polski, Białorusi i Ukrainy. Mowa o nieustannej eksploracji przeszłości, przybierającej czasem postać dzieciństwa, czasem Historii, a czasem natrętnie powracających myśli i obrazów sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Owa przeszłość, tak intensywnie formująca pisarstwo naszego regionu (wymieńmy chociażby kilka nazwisk: Swietłana Aleksiejewicz, Olga Tokarczuk, Imre Kertész, Józef Hen, Paweł Huelle, Danilo Kiš, Drago Jančar, Péter Nádas i inni), jest cechą, którą krytyka światowa zna i docenia.

Z tej samej mitycznej i często okrutnej przeszłości – w tym wypadku z dzieciństwa – wyrasta pisarstwo urodzonej w 1977 roku Tanji Stupar-Trifunović. Już sam wprowadzający w powieść dialog odsyła nas do sfery bajecznej, do świata okrutnej ludowej symboliki, z figurą wilka, który od średniowiecznych podań, przez twórczość braci Grimm, aż do sięgającej obficie do mitów kultury popularnej, jest personifikacją zła. Wilk jest figurą przemocy, zarówno tej w wymiarze fizycznym, jak i psychologicznym, niezrozumiałych do końca przez człowieka okrutnych sił, tkwiących nie tylko w naturze, lecz także znacznie groźniejszych, ukrytych w otchłaniach ludzkiego umysłu.

Ile w tej prozie ukrytego przekazu psychicznych traum po dziesięcioletniej wojnie domowej? Moim zdaniem całkiem sporo. Posłuchajmy:

 

– A więc to będzie bajka wewnętrzna?

– Tak.

– Czy musi zaczynać się od wilka?

– Musi. Dzięki temu uratujemy sny, które on pożarł.

– Trochę będę się bała.

– Wiem, ale wszystko dobrze się skończy.

– To twoja wina, że on pożarł sny?

– W pewnym sensie tak.

– Jest zły?

– Niezupełnie. Jest taki, bo takie jest wszystko wokół.

– Nawet ty?

– Tak.

– I tata, i ja, i kot...?

– Tak.

– Cały świat.

– Można tak powiedzieć.

Wyparcie (tak to nazywa psychologia) jest tu wyraźnym tropem. W poetycki sposób (Stupar jest również autorką pięciu zbiorów liryki) bolesne wspomnienia zamknięte zostają w obrazowej metaforze tężejącego betonu:

Może trzeba zacząć od dzieciństwa, od czasu, kiedy wrażenia odciskają w nas niezatarte piętno, jak stopy w tężejącym betonie. A teraz – doznania są smugą błota, którą łatwo zmyć. Jestem placem wybrukowanym do ostatniej kostki, szczelnie pokrytą płytkami promenadą, ulicą zalaną asfaltem. Stwardniałam na kamień. I dalej:… Obce kroki już tylko ślizgają się po mnie, ich ślady ściera wiatr. Przeszłość ma kształt domu, do którego czasem wpada nieostrożna myśl, wspomnienia uginają się w nim niczym kartonowe ściany od nadmiaru obrazów.

Wspomniałem już o rozsianych w utworze i powracających metaforycznych bądź ukazywanych bezpośrednio odpryskach bałkańskiej wojny. Przykładem tego są obrazy nieustannej ucieczki:

Jednak jestem tylko dziewczynką na walizkach, bezdomną, powsinogą, apatrydką. Kimś, kogo ojczyzna najpierw usunęła jak niechcianą ciążę, a potem posłała w nieznane. Kimś, kto umie uciekać, pokonywać punkty kontrolne, omijać zasadzki, przekraczać granice, również te wyobrażone. Sztywne, rozciągliwe, jakiekolwiek. W szpalerach ściśle przylegających do siebie funkcjonariuszy.

Czytając te monologi, nie zapominajmy o korzeniach samej autorki, urodzonej w najciężej dotkniętej konfliktem Bośni i Hercegowinie. Opisywana przez nią ucieczka jednakże – o czym lojalnie informuje nas postać narratorki w ekspozycji – odbywa się przede wszystkim w wymiarze wewnętrznym. Narratorka ucieka przed demonem wojny, jakim okazuje się jej strzaskana, dotknięta dziedziczną traumą i depresją psychika.

Anna (bo w pewnym momencie poznajemy tożsamość głównej bohaterki) to w czasie teraźniejszym pensjonariuszka zakładu zamkniętego, domyślać się możemy – z rozsianych tropów, skrawków wspomnień – że jest matką małej dziewczynki. To osoba, której świat zaczyna przypominać rozbite lustro lub zatrzymane zegary o popękanych cyferblatach (stąd zresztą tytuł utworu). Z odłamków – razem z narratorką – usiłujemy złożyć opowieść, rozpoznać przeszłość Anny – a tą przeszłością jest dzieciństwo u boku chorej matki i, sięgając głębiej, historia oraz społeczna pozycja bałkańskich kobiet.

*

Poznajemy w Zegarach… także dojmujący i pozornie niezrozumiały ból związany ze stratą bliskiej osoby – matki, którą kochaliśmy i która jednocześnie była przez nas znienawidzona, niczym w kolejnym bajkowym intermezzu, dialogu kobiety z córeczką o dwóch wiatrach, jednym głaszczącym włosy, drugim gryzącym zimnem. Trauma Anny związana jest właśnie z nieustannym, powracającym bólem, z przepracowywaniem niezrozumiałego dla dziecka mechanizmu odtrącenia.

Śmierć matki oznacza segregowanie, przeglądanie, wyrzucanie zbędnych rzeczy. Ta scena porządków niektórym być może przypominać będzie Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy. Mnie bardziej przywodzi na myśl egzystencjalny monolog, którym był znakomity Zestaw do śmierci Susan Sontag. A bohaterka Zegarów w niezwykle sugestywnym obrazie przywołującym prozę grecką czy albańską (wspomnijmy tylko Ismaila Kadarego) podróżuje z odzianymi w czerń wdowami, których jedynym życiowym celem jest wizyta na cmentarzu. Takie sugestywne sceny wzmacniają psychologiczną wymowę relacji Anny, pokazują, jak w obliczu przeszłości i braku zgody na własną pozycję w społeczeństwie – czy wręcz braku zgody na cały otaczający ją świat – dekonstrukcji ulega jaźń bohaterki.

W zmaltretowanym przez depresję wewnętrznym kosmosie Anny nawet pozornie nieistotna scena promocji towarów w supermarkecie staje się katalizatorem nawrotu choroby. Nad wszystkim zaś jak czarny woal unosi się przeszłość, tym razem w postaci zapomnianych – „skrzywdzonych i poniżonych”, że użyję cytatu z klasyka – bośniackich kobiet. Tych kobiet, których nikt nigdy nie pytał, za kogo chcą wyjść za mąż, czy porzuciły swą młodzieńczą miłość, czy posiadanie dzieci jest dla nich najwyższym szczęściem, co myślą i czy w ogóle czują… Cała Bośnia wydaje się przesycona tym bólem:

Historia kobiet w naszej rodzinie sięga pokolenia mojej babci, czyli twojej prababci. Wcześniej nie ma nic. Wojny, głód, wojny, ciemność, wojny, bieda, żadnych śladów na piśmie, aktów chrztu, dokumentów, potwierdzeń istnienia. Wszystko spalone, zniszczone, zagrabione. Nie został kamień na kamieniu, a co dopiero dom czy opowieść. […] Są ból, krzywda i cierpienie. I bolesna miłość, przekazywana sobie przez kobiety razem z marzeniami.

Zegary w pokoju matki można odczytać również jako historię społecznego przymusu, a nawet fizycznej przemocy w małżeństwie – o której dowiadujemy się z wplecionych w opowieść zapisków szpitalnych. Przemoc prowadzi do nieomal kryminalnego finału, którego jednak tutaj nie zdradzę. Opowieść Tanji Stupar-Trifunović jest niezwykłym, psychologicznie gęstym pamiętnikiem z czasów choroby. To niełatwa lektura, godna rekomendacji.

 

Tanja Stupar-Trifunović, Zegary w pokoju matki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie, 2021.

okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Chmielewski, Gdy wilk skrada się na palcach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 146

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...