Nowy Napis Co Tydzień #166 / Alfabet z przestrzeni
A może jednak do siebie
i to dopiero
znaczy: donikądE. Ledóchowicz, Sekwoje, Poznań 2020, s. 10. Wszystkie cytaty z wierszy autorki pochodzą z tomu Sekwoje. Każdy kolejny będzie już odtąd oznaczany skrótem „S” zapisywanym w nawiasie wraz z informacją, na której stronie został ulokowany w zbiorze. [1].
Jerzy Kwiatkowski przywołał kiedyś w swoich Felietonach poetyckich postać mało w Polsce znaną. Wspominając o tym francuskim pisarzu i twórcy modnego w tamtych czasach „teatru absurdu”, przytoczył większy fragment jego wiersza. Jean Tardieu – bo o nim mowa – jest autorem takiego oto fragmentu:
– Szanowny panie, wszystko,
to wszystko mnie zdumiewa,
nie ma tu już nikogo,
ale przecież ja mówię,
i pan, i pan mnie słucha,
skoro pan odpowiada!
– Szanowny Panie, to są jedynie rzeczy, które
nie widzą ani słyszą,
choć pragnęłyby słyszeć
i pragnęłyby mówić.
[…]
– Szanowny panie, wszystko
to była tylko przestrzeń,
przestrzeń, która umieraCyt. za J. Kwiatkowski, Autor „Proszę pana, proszę pana, [w:] tegoż, Felietony poetyckie, Kraków 1982, s. 130. [2].
Wiersz ten otwiera cykl Monsieur, Monsieur, poèmes humoristiques z 1951 roku, a przywołał go Kwiatkowski po to, by opowiedzieć o nowym dziele tego twórcy wydanym w roku 1976 (Formeries), które było kontynuacją powstałych już wcześniej idei poetyckich.
Co robi jednak Tardieu sprzed siedemdziesięciu lat obok debiutującej w 2020 roku poematem Sekwoje Ewy Ledóchowicz? I to jeszcze Tardieu zapożyczony, widziany za Kwiatkowskim! Wnikliwy czytelnik poezji już zapewne wie. Dla porządku jednak trzeba to nieco objaśnić. Autor Kluczy do wyobraźni zawarł w swoim szkicu niezwykle przydatną syntezę podejmowanych przez Francuza działań tekstowych. Przypominają one te, które wykorzystuje Ewa Ledóchowicz, co postaramy się pokazać na kilku przykładach. Będzie zatem jej poezja nie tylko oświetlona kontekstem literackim dzieła z Zachodu, ale i – co chyba ciekawsze dla twórczyni tak mocno osadzonej w l’intertextualité (choć jest to zdecydowanie bardziej transtekstualność w duchu PalimpsestesGenette’a
w przedziwny sposób wygrywa na najprostszych kategoriach gramatycznych swój wielki niepokój egzystencjalno-metafizyczny i […] czyni to z niezwykłą jasnością, a przy tym szacunkiem dla zastanych form językowych
Tamże. [6].
W wypadku Ledóchowicz należałoby jeszcze do tego skrzyżowania tendencji dodać, że szacunek ów rozszerza się na zdecydowanie więcej kręgów. Wystarczy wymienić tylko wybór całościowej kompozycji wierszowej hołdującej tradycji „poematu wędrówki”
To była tylko przestrzeń,
przestrzeń, która umieraCyt. za J. Kwiatkowski, dz. cyt. [8].
Napisał to Tardieu, lecz mogłaby napisać Ledóchowicz. Przemysław Koniuszy w swojej recenzji zbioru poetki też zauważył topiczną rolę przestrzeni, jednak wpisał problem jej percepcji w zgoła odmienny koncept interpretacyjny:
Przestrzeń, stająca się w Sekwojach artykulacją niewyczerpywalnych możliwości, wyróżnia się logiką (nie)zmienności, która sprawia, że mimo przeistaczania się zachowuje ona pewnego rodzaju constans. Prawidłowość tę wzmaga także fakt, że dążenie do harmonii nie jest postulatem przestrzeni, ale samą immanencją. To my pragniemy tego, co idealne, tworząc przy tym rzeczy trywialne
P. Koniuszy, „Białe plamy pustki w zgiełku wołającym o pamięć, biały piach, co się sypie / w którejś tam już z kolei klepsydrze, / sypie coraz szybciej, nadchodzi burza piaskowa”, czyli poezja przestrzeni i otchłani, https://szelestkartek.pl/2020/08/29/els/ [dostęp: 2.10.2021]. [9].
To przestrzeń jest w poemacie, wydanym w serii poetyckiej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Poznaniu, wykładnią znaczeń i źródłem znaków. Z niej czerpie poetka, by konstruować, do niej się odwołuje i – jak się zdaje – to właśnie w przestrzeni znajduje swój alfabet Sekwoi, przez co dzieło staje się zjawiskiem oryginalnym, a jednocześnie na wskroś tradycyjnym, momentami wysoce modernistycznym.
Poemat Sekwoje jest jak gdyby rozpisany (znów jak u Tardieu!) na wewnętrzny dialog, ale to w żadnym razie nie strumień świadomości
Tyle walk i sprzeczności,
a tu w każdej frakcji czasu prosty przykład płynie od naszych współcząstek:
nieodmiennie
w im większej bliskości znajdują się kwarki,
tym słabiej oddziałują na siebie nawzajem.
Aż do sytuacji,
w której w warunkach zupełnego zbliżenia
stają się
cząstkami praktycznie swobodnymiPodobnie świat widzi inna współczesna poetka Urszula Zajączkowska, której podmiot wierszy jednak współistnieje jako element większej całości i nie jest właściwie wyodrębniony jako nadpercypujący. U Ledóchowicz inaczej właśnie – podmiot istnieje w jakiejś opozycji do świata, mierzy się z nim, bywa mały, w znaczeniu – nierozumiejący, zagubiony. Zob. tomy wierszy Zajączkowskiej Atomy (Gniezno 2014) oraz Piach (Wrocław 2020). [11].(S 22)
To tylko kilka z możliwych spostrzeżeń wstępnych, a już układają się one w całkiem niemały zbiór różnorodnych zjawisk. Prostota i jasność przekazu sprowadzająca się do sprozaizowania toku wierszowego. Obecna w planie treści „podejrzliwość językowa” (formuła mocno nadużywana swego czasu w krytyce i przez to stanowiąca już właściwie wytrych, choć nadal niezwykle adekwatna). To, rzecz jasna, sytuuje tę poezję w kręgu osobliwości lingwistycznych, choć u Ledóchowicz są one dość zgrabnie ukryte pod płaszczem pozornej, ale modnej dziś niesłychanie ekopoetyki. Jest to jednak zjawisko w Sekwojach dyskretne i powstałe raczej pomiędzy tudzież mimochodem w stosunku do zamierzeń, nie zaś jako wykładnia o charakterze postulatywnym, a już tym bardziej nie jako zaangażowany manifest. Podczas jednej z lirycznych podróży (fragmenty poświęcone krajobrazom Afryki) podmiot powie:
Wszystko Tutaj Jest Jedno,
wszystko jedno.(S 28)
Oprócz tego pojawiają się filozoficzne ramy egzystencjalno-metafizycznych znaków zapytania:
trwoży zanik w nas
tamtego, co było,
i ujście w tajne schowki
sensów wirujących,
ożywczych niegdyś jak wiatr i deszcz,
i przebudzenie wiosny.(S 34)
Mimo że u Ledóchowicz są owe niepokoje bardziej złożone i rozbudowane (rozłożone na czynniki pierwsze), można w nich usłyszeć znane echo tonacji pobrzmiewającej w jednym z wierszy Anny Świrszczyńskiej, w którym wspomniany wyżej lęk zasłonięty został przez humor:
Gdybym przestała się śmiać
chociaż na chwilę,
mogłabym usłyszeć
śmiech galaktykCyt. za K. Jeznach, Igraszka słowna i żart poetycki. O śmiechu w poezji Juliana Tuwima, Anny Świrszczyńskiej i Wisławy Szymborskiej, „Studia Slavica” 2020, nr 2, s. 159. [12].
Warto zwrócić także uwagę na niezwykle interesującą konstrukcję „ja” lirycznego, które przemierzając przestrzenie zewnętrzne, przemierza przestrzenie wewnętrzne – i nie tylko własne, ale również podszewki świata i podszewki rzeczy. A wszystko to odbywa się w szczególnym rytmie. To specyficzne metrum poematu, pozbawione jest w gruncie rzeczy „melodyjności”, bardziej niż konkretne dźwięki czy kompozycje przypomina nastrój muzyki elektronicznej, której podstawę stanowi subbass przepuszczany przez niską częstotliwość oraz wolniejsze niż w innej muzyce tanecznej tempo, charakterystyczne dla dubstepu lub właśnie nieco szybszego drum and bass. Drugi typ posiada jeszcze inną cechę, mogącą kojarzyć się z muzycznymi zależnościami w poemacie Sekwoje. Chodzi o tak zwaną linię synkopową
Dotrzymaj sobie kroku myślę.
Ważny jest ślad,
trop,
ślad własnej stopy.
Nieistotne miejsce
i dlaczego taki los, skąd ta podróż do tutaj i w teraz.
Czujesz opór?
Idź.(S 20, podkr. moje – P.S.-B.)
Wyczuwamy tutaj niewątpliwie rytm wędrówki, którą odbywa podmiot-bohater Sekwoi, a wraz z nim odbiorca. Ale i graficzna strona dzieła – okładka – sygnalizuje albo wręcz odsyła do estetyki muzycznej, zwłaszcza do tej estetyki, która również kojarzy się z rytmem synkopowym – jazzem. Okładka tomu Ewy Ledóchowicz odnalazłaby się bowiem w poetyce jazzowych projektów graficznych umieszczanych na winylowych (ale nie tylko!) płytach, zwłaszcza z lat 50. i 60. (kiedy to w Polsce nastąpił renesans muzyki jazzowej, w której zaczęły mocno uobecniać się wpływy amerykańskie).
Podmiot bywa nieco zagubiony, czasami patrzący pod nogi, liczący przemierzane odległości, a czasami zapominający o krokach, w zapatrzeniu oglądając szeroki wszechświat. Są tu też możliwe inne proweniencje takiej wędrówki, ujmowanej po Benjaminowsku, jak w Pasażach. Do takiej lektury skłania motyw lustrzanego odbicia w wodzie. Ale jest też chyba – rzecz oczywista – ta wędrówka możliwa do zobaczenia jako podróż Wergiliuszowa jakiejś współczesnej Boskiej Komedii. Do tego kontekstu zbliża nas tym razem szczególna bohaterka (sic!) poematu Ledóchowicz – Wenecja:
Wenecja krzywi się i marszczy tysiącami fal,
a my się stroimy,
przebieramy we własne odbicia z miastem
upragnionym w tle,
wyłowione z luster wody i szyb.
Pozór, jakobyśmy przynależeli, przypieczętowany autofotografią.
[…]
Wenecja.
Która, jaka Pycha
ma Takie Archiwa własnych wizerunków w blasku i glorii,
nawet jeśli rozmienionych na drobne
maluczkich, turystów, nowożeńców i gości
jak bakterie żerujących na substancji piękna.(S 39–40)
Poza tym na dramatyczność czy teatralność tekstu wpływa napomknięta już dialogiczność, zresztą wewnętrznie zróżnicowana. Oto bowiem podmiot czasami zwraca się do adresata bezpośrednio, a czasami monologuje, wypowiadając obok opisu własnych przeżyć formuły charakterystyczne dla tak zwanych sądów obiegowych. Działa zatem niczym chór antyczny albo Kantorowski komentator. To zmiany dosyć częste nie tylko w obrębie osoby gramatycznej, ale także w obszarze konkretnych sposobów wysławiania, a więc mowy zależnej, niezależnej i pozornie zależnej. Na performatywność tej poezji wpływ ma zatem wiele czynników. Istotna pozostaje wewnętrzna dialogiczność i w związku z tym intrygująca ekspozycja bohatera-podmiotu, ale też ustrukturyzowanie kompozycji wierszowej opartej na melodii drogi. Melodii nieprostej, nierównej, momentami sprzecznej, a jednak w jakiś szczególny sposób transowej, a zatem spójnej, koherentnej. Natomiast za najważniejszy w obrębie poetyki wypada uznać – niepopularny dziś zupełnie – sztafaż modernistyczny, na co zwrócono uwagę w innej jeszcze recenzji, gdzie dzieło Ledóchowicz zderzone zostało z książką chyba najbardziej rozpoznawalnego w Polsce przedstawiciela OuLiPo
Przestrzenie odwiedzane w Sekwojach to nieprzypadkowo kulturowe centra obrosłe bibliotekami analiz i towarzyszących im narracji. Podróżująca przedziera się przez gąszcz oswojonych obrazów […] przejmuje to jako swego rodzaju dziedzictwo. Jest w niej jednak i podszyta melancholią tęsknota za dotknięciem realnego […].
Perec z kolei z właściwą sobie skrupulatnością tworzy […] wypis miejsc metodą gradacji: od kartki przez łóżko, sypialnię, mieszkanie, budynek, ulicę (i tak dalej) po kraj i cały świat. Paradoksalnie dla obu strategii […] punkt wyjścia jest podobny – chodzi o rodzaj ocalenia, zatrzymania świata, rozgoszczenia się w nim. Perec wylicza, nazywa, zapisuje, oczekując jednocześnie odkryć z pamięci i nazywając resztki odkładające się po upływającym czasie – swoim bogactwem.
[…] Dwie opowieści o trwaniu w przestrzeni, dwie tradycje filozoficzne, dwa temperamenty pisarskie i filozoficzne: klasyk OuLiPo, dla którego tekst – ścisły, pozostający pod rygorem – to właściwy świat i wyraźnie zainspirowana szkołą wysokiego modernizmu polska poetka widząca w materii języka zaledwie marny odblask czegoś, co nieuchwytne, trwające poza słowami. Dwie szkoły bycia w literaturze
M. Olszewski, Ewa Ledóchowicz – „Sekwoje”, Georges Perec – „Przestrzenie”, https://czytelniaweb.wordpress.com/2020/06/11/ewa-ledochowicz-sekwoje-georges-perec-przestrzenie/ [dostęp: 4.10.2021]. [15].
I tak wedle powyższego poezja Ledóchowicz miałaby być jakoby reprezentacją dla tej drugiej sytuacji. Wypada nie zgodzić się z autorem takiego sformułowania, albowiem przywołane właśnie przed momentem i skądinąd bardzo skrótowe, a więc de facto uproszczone i nazbyt spłycające rozróżnienie czy też awersowo-rewersowy obraz jest dziś już właściwie martwy i raczej niemożliwy do osiągnięcia w literaturze w pełni. Chyba że taki eksperyment artystyczny odbywałby się w hermetycznych, laboratoryjnych warunkach, byłby kalamburem, zabawą, pastiszowym kostiumem, a to już samo przez się raczej odbiega od podstawowych idei filozofii tekstu i tekstowości jako takiej. Owszem, zdarzają się tak odważne – i trzeba dodać: udane – próby konsekwentnego realizowania niezależności od współczesnego dyskursu skierowanego ku jakimś lingwizmom (casussymbolistyczno-sugestywnej poezji Tadeusza Żukowskiego). Jednak są to próby raczej odosobnione, bardzo dziś rzadkie. Częściej wszak bywają dyfuzjami wizji albo synestezyjnymi, dialogującymi ze sobą perspektywami, tendencjami doświadczania poetyckiego. Wreszcie, co wydaje się tu chyba najistotniejsze, istnieje najważniejsze i już historyczne rozróżnienie na 1) awangardowe pragnienia wpływania na istnienie i świat za pomocą tekstu (choć to już w romantyzmie próbowano rządu dusz), czy generalnie – za pomocą języka, oraz na 2) modernistyczne (tu zwłaszcza symbolistyczno-sugestywne) pragnienie „wyrażania niewyrażalnego”
Co zatem pozostaje? Przestrzeń. Przestrzeń wieloraka, wielowarstwowa i wielopoziomowa: „Przestrzeń dojrzała”, która „rozsiewa ziarna” (S 7). Przestrzeń, w którą się ubiera („Ubrani w przestrzeń”, S 8) i którą się „pożera”(S 8). I ta przestrzeń, która „wszystko cicho zarasta” (S 9) albo gdy można zaobserwować (tak!):
Przebiegłość przestrzeni.
Przyczepność przestrzeni.
Zaczepność przestrzeni.(S 9)
A dlaczego tak?
Bo przestrzeń nie jest przy-ziemna
i nie może nas wchłonąć ani ochronić,
choć dzielimy z nią wymiar, który nazywamy ludzkim.
[…]
Przestrzeń.
Nieodgadniona zagadka w bajce bez puenty,
rebus, w którym skreślono
ludzkie sylaby.(S 9–10)
I co najważniejsze:
Ograniczony jest przystęp człowieka do krajobrazu.
(S 10)
To więc, co organizuje oś poetyki, ukierunkowane jest z pewnością wzrokocentrycznie, może nieprzypadkowo wpływ na to miał ukończony przez autorkę niniejszego dzieła – obok polonistycznego – fakultet inny: historia sztuki. A jeśli doda się do tego też wybitnie intertekstualną – by tak sprawę ująć – rolę tłumacza, jaką Ledóchowicz pełni, to najważniejszy dla Sekwoi zespół chwytów wydaje się już dość czytelny. Nie dziwi więc wybór motta do książki:
Between the idea
And the reality
And the act
Falls the shadowT.S. Eliot, Hollow Men
(S 6)
Oczywiście to nie wszystko. Potencjał wzrokocentryczny poetyki tekstu jest jedynie podstawowym jej przymiotem i najważniejszą cechą. Ale w nim zasadza się też i całe liryczne obrazowanie, a także liryczna fabuła i akcja pojedynczych utworów cyklu. Jako się rzekło, najistotniejszym składnikiem budowy poetyckiego alfabetu dla Ledóchowicz staje się szeroko rozumiany obraz. Dominanta wzrokowa obejmuje więc nie tylko to, co widzialne czy widziane albo odbierane przez bohatera liryków, lecz także sam akt postrzegania, właśnie w taki, a nie inny sposób – wzrokowo, nie na przykład poprzez słuch czy węch. Podobnie dzieje się w wierszach Krzysztofa Czacharowskiego, manifestującego poprzez wizualne dominanty niejako odwróconą formułę Leśmianowskiego: „Widzę poprzez śpiew!”
Grób jest częścią krajobrazu, a krajobraz częścią grobu,
skała, odcisk stopy w kurzu, rzucony kapsel, ogryzek, wypłowiała kość albo kamień
drzewo, pies oraz człowiek, samolot, barchan, rozwieszone pranie, łupina migdała,
[chałupa,
palma, wielbłąd, sznur, szosa, łódź fala, barwna suknia cichego Berbera,
Drobiny
mruczą imię gest powitania,
przesypywane z kąta w kąt przestrzeni,
która jest czasem piachem na dnie nieba,
niczym,
wszystkim.(S 28)
Gdzie indziej zaś w kostiumie opisu (sic!) zawarła poetka wizję siebie samej i w istocie programowe założenie własnego wzroko-pisarstwa:
W miejskim życiu małej muchy
szukającej krajobrazu
wiodę żywot komiwojażera.
Życie wymusza niechciane działania,
mozolne trudzenia.
Mucha
jeszcze nierozgnieciona gazetą na szybie
goni kształty.
Jakby stanowiły rzecz samą w sobie,
oblatuje wonie,
niemocna ich dotknąć żadnym z sześciu odnóży.
W pożądaniu krajobrazu
przeczekuje swój czas
starzejąca się mucha.(S 12)
Od wizji też, a więc wizualnej dominanty, w istocie rozpoczyna się wędrówka ukończona dopiero po drugiej stronie aktu komunikacji – u odbiorcy, podążająca jednak w strony, które dobrze rozpoznał chociażby Czesław Miłosz. Poetka tworzy wizje niemalże dystopijne (jak na przykład w Ziemi jałowej) czy chwilami postapokaliptyczne albo – jeśli na to spojrzeć nieco inaczej, odwrotnie – można powiedzieć, że są to przestrzenie przedstworzeniowe. Równoważy je jednak ascetyczną retoryką („Bo nie często człowiek słyszy głos ptaka / wtedy właśnie, gdy ów jest. // Choć wtedy, gdy jest, czy wiadomo, co znaczy? / Ta i tamta sroczość?”, S 23), lapidarnością stylu („Ale czas ponosi / koń narowisty i mocny, / i się idzie. / Się dojdzie”, S 20), bardzo zsynchronizowaną z treścią kompozycją, która – warto przypomnieć – przybrała formę poematu. Funkcjonuje więc n
Dziećmi jesteśmy
i kwarków, i obcych sekwoi
krajobrazu tego, który nas dostrzega
okiem pojedynczym
i tutaj, i tam […].(S 22)
Zdystansowanie, a w jakiś szczególny sposób uważne poezjowanie wpisać wszak można w bogatą tradycję poezji intelektualnej (Norwid, Miłosz). Dokonuje się tu też ponadto swego rodzaju próba pogłębionej lektury rzeczywistości, którą wyraził autor Piosenki o końcu świata, a która odbywa się jakby tymi właśnie śladami. W jednej pieśni Ocalenia Miłosz napisał:
Chciałbym wydrążyć tunel aż do środka
ziemi,
żeby zobaczyć piekło.
Chciałbym przebić jezioro słonecznych promieni,
żeby zobaczyć nieboJest to Pieśń Adriana Zielińskiego. Cyt. za. J. Kwiatkowski, Notatki o Miłoszu, [w:] Poznawanie Miłosza. Studia i szkice o twórczości poety, red. J. Kwiatkowski, Kraków–Wrocław 1985, s. 37. [21].
Tymczasem prawdę owego dążenia wspiera również Eliotowska formuła z przedtekstu Sekwoi – cytowana nieco wcześniej. W polskim tytule dzieła tego awangardowego poety
Refleksja na temat kondycji bohatera poetyckich obrazów w poemacie Ledóchowicz angażuje w liryce tej różne powiązane ze sobą zagadnienia z obszarów epistemologii, ontologii, estetyki, a nawet etyki. To właśnie w konstrukcji tak wielopoziomowego i właściwie rozbitego, rozdwojonego, wielotonacyjnego i w szczególny sposób wewnętrznie dialogowego konceptu osoby mówiącej wyraża się jego stosunek do sposobu poznawania i bycia w świecie w ogóle. Może chodzi o taką sztukę artystycznego wyrażania, której swoistą zasadę stanowi kontemplacja, a więc przede wszystkim „uważne patrzenie”
Dzisiaj też, jak wczoraj, podróżowałam
tą samą, a przecież tylko raz możliwą drogą […]
Podróż tak trudna, że prawie niemożliwa,
niech będzie codzienna,
niech się odbywa ta jedna
i choćby żadnej innej,
niech pozostanie, choćby wytrawiła źrenice
i trwa,
niech będzie niespełniona
i trwa,
byleby trwała do końca czasu,
i oby szczodrze danego, z sutą nawiązką
ta droga
[…]
nic nie mogę więcej
oprócz zaklęcia podróży wczoraj i wiecznie i jeszcze raz dziś,
znikąd donikąd
co, owszem, może znaczy do siebie
i, owszem, może znaczy w pustkę
taką jak w zdaniu Wróblewskiego, że człowiek to rzecz
złożona bardziej z pustki niżeli z materii
[…]
podróż w pustkę
pełną otchłani,
które oko wyłowi za każdym przedmiotem
i odczyta
w tylko ludziom znanym szyfrze jaskiniowych cieni
[…]
odczyta, aby życie mogło żyć
nie ku, a wbrew
śmierci.(S 48–49)
Tekst został opublikowany w 13. numerze kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnym w e-sklepie Instytutu Literatury.