20.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #174 / Religia jako sposób na życie. Poezja Jana Polkowskiego a tradycyjny katolicyzm

Jan Polkowski jest poetą na wskroś religijnym i właściwie trudno byłoby wydzielić z jego dorobku wiersze „czysto świeckie”, skoro niemal wszystkie zostały napisane z perspektywy człowieka wierzącego. Nie chodzi bowiem o „tematy” poetyckie, które można tak zaklasyfikować, ale o postawę autora i wizję rzeczywistości. Wszystko, co ważne i nadzmysłowe, w tej poezji wyraża się przez zmysłowe, a co dotyczy innego doświadczenia oraz innego świata – pojawia się jako obrazy z tego świata. Wiersz ustanawia więź między odmiennymi rzeczywistościami, stąd jest „religią” w tym sensie, na jaki wskazuje łaciński źródłosłów tego pojęcia: „religio” oznacza bowiem „więź” lub „wiązanie”Etymologia: łac. religio – od relegere, „ponownie wybierać, przestrzegać”, lub religare, „ponownie związywać”, albo reeligere, „ponownie obierać”. Por. J. Tischner, Religio znaczy więź [zapis rekolekcji wygłoszonych w Paryżu w 1985 roku], „Więź” 2008, nr 2–3, https://wiez.pl/ 2017/06/28/religio-znaczy-wiez/ [dostęp: 18.02.2022].[1]. Człowiek religijny widzi świat i „samego siebie takim, jakim mu go odsłania religia […], widzi siebie i rozumie siebie w kategoriach pojęć religii i chrześcijaństwa” – jak o tradycyjnej wierze ludu napisali pół wieku temu Stanisław Grygiel i ks. Józef TischnerS. Grygiel, J. Tischner, Szkic o religijności wsi współczesnej, „Znak” 1966, nr 12 (150), s. 1462.[2]. Przywołanie tego artykułu staje się o tyle przydatne, że interpretowane poniżej wiersze należy czytać w kontekście tradycyjnej pobożności, przez katolickich intelektualistów często traktowanej z wyższością albo przynajmniej pobłażliwie, a dla poety będącej cennym wzorem postawy religijnej.

Elegia o końcu (pewnej) Polski

To, co przeżyte osobiście przez poetę, i to, co przez niego zapisane w wierszu, nie zawsze jest jasne dla czytelnika, a może i samemu twórcy związek ten nie wydaje się już tak silny jak w momencie konkretnego doświadczenia, skoro prywatne stało się publicznym, a naturalne – po przetworzeniu – zmieniło się w sztukę. Tajemnicę poetyckiego kunsztu stanowi to, dlaczego poeta pozostawia pewne ślady realnej inspiracji zamiast je zacierać? Do czego mu potrzebne jest pozostawienie nici łączącej wiersz z konkretem – znaku i słowa z rzeczywistym wydarzeniem? Wydaje się, że często chodzi o wzmocnienie perswazyjności przez zawiązanie swoistego „paktu autobiograficznego”Por. P. Lejeune, Pakt autobiograficzny, tłum. A. Labuda, [w:] Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, red. R. Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2001.[3] – osobistego poświadczenia prawdy. W dzisiejszej poezji przywołanie indywidualnego przeżycia nie zawsze bywa przejawem lirycznej intymistyki, ale właśnie próbą ugruntowania rzeczywistości obiektywnej poprzez subiektywne upamiętnienie (bez względu na paradoksalność takiego stwierdzenia). Przykładem niech będzie utwór o długim i nieco tajemniczym tytule Koniec Polski albo pogrzeb Stanisława Pitka w Rabie Niżnej 11 lipca 2021 roku:

Zbocze pokrytej lasem góry schodzi ku dolinie
mija łąkę potyka o szare wyboje cmentarza
i przystaje przy kościele Józefa Rzemieślnika
Rzecz zwyczajna chociaż zdarza się zawsze pierwszy raz:
bezimienny smak umarłego czasu
i rozdzierany powoli w ciszy testament niepokoju
tych którzy muszą czekać by los jeszcze raz powstał
z martwych i ruszył w przeszłość
Ci którzy czekają stoją wokół trumny
obok strażacka orkiestra czarno-złote poczty
i wyhaftowane starannie na schylonych sztandarach
ślubowanie służby Bogu i Ojczyźnie
Drży światło gór nasycone słonym tchnieniem przodków
i gorzką pewnością wiary
że dzisiaj tak jak zawsze i na wieki wieków
wszyscy zostaną ulepieni z gliny
świętej pamięci
Kobiety i mężczyźni stoją bez lęku obok śmierci
i spoza czasu patrzą na ptaki
które w wiotkich albach obłoków i wietrze ornatów
niosą ich losy w uroczystej procesji
do domów warsztatów między zagony ziemniaków
ku słabym światłom wszystkich nadchodzących dni
by mogli siać i zbierać ziarno
szukać odwagi łamać chleb
i spożywać ciało bezsilnej
śmierciJ. Polkowski, „Koniec Polski albo pogrzeb Stanisława Pitka w Rabie Niżnej 11 lipca 2021 roku”, „Topos” 2021, nr 5–6 (180–181), s. 9.[4]

w utworze, a opis zostaje zdynamizowany animizacją, by „ruch” zbocza umożliwił zwrócenie uwagi na jakościową odrębność cmentarza i kościoła. Zbocze „schodzi ku dolinie”, a fraza ta, pierwotnie metaforyczna, została już przyswojona przez język potoczny i nie jest odczuwana jako przenośnia. Poeta przywraca jej metaforyczną nieoczywistość, używając kolejnych czasowników oznaczających ruch („schodzące” zbocze „mija”, „potyka [się]”, a na koniec „przystaje”). Osiąga tym samym skutek pożądany w klasycznej ekfrazie, a więc ożywia nieruchomy obrazTo, że pojęcie ekfrazy stosujemy do przedstawień dzieł sztuki, nie ma w tym rozumowaniu nic do rzeczy, chodzi bowiem o pewien sposób opisu i zastosowanie środków. Nie mówimy więc o ekfrazie sensu stricto, ale o pewnej metodzie opisu czerpiącej z literackiego dorobku. O ożywianiu i udramatyzowaniu statycznego opisu zob. Filostrat Starszy, Obrazy, tłum. i oprac. R. Popowski, Warszawa 2004, s. 33.[5]. Jednocześnie zwraca uwagę na różnicę między elementami należącymi do natury i kultury, tym ostatnim nadaje zaś sakralnego znaczenia, przeciwstawiając je profanum przyrody.

Nie jest to zresztą jedyne zderzenie czy też przemieszanie tych dwóch sfer. Poeta mówi o „rzeczy zwyczajnej” i ma na myśli śmierć oraz pogrzeb, ale przecież typowość dotyczy także okolicy, a nie tylko faktu, że każde życie musi się kiedyś skończyć. Zauważmy przy tym, że podkreślana przez poetę zwyczajność nie ma nic wspólnego z codziennością. Scena przyjmowana jako oczywistość zawiera w sobie elementy jakoś nierozpoznane, skoro to, co powtarzalne „zawsze jest pierwszy raz”. Zmarły pozostawia po sobie również „testament niepokoju”, a nie tylko ostatnią wolę w sensie dosłownym. Mowa przecież o tym, że pogrzeb prowadzi do tajemnicy czasu i losu.

Pierwsza część wiersza (podzielonego na trzy skupienia) kładzie więc akcent na naturalność sytuacji, która nie budzi zdziwienia, i przeciwko której autor nie protestuje, mimo że przecież każda śmierć – w wymiarze jednostkowym – budzi niepokój. Ale to przeznaczenie – jeśli uobecnia się w losie bliskich – przestaje być abstrakcyjną nieuchronnością i staje się bólem osobistym. Warto zauważyć, że śmierć nie została tutaj ukazana jako „metafizyczny skandal”Zob. „Śmierć jako norma, śmierć jako skandal”, red. W. Kuligowski, Bydgoszcz 2004.[6] czy też niesprawiedliwość dotykająca człowieka, jak bywa we współczesnej kulturze. Dlaczego? Ponieważ świat przedstawiony wiersza – jak delikatnie zostało to zaznaczone w kodzie utworu – jest światem rządzonym nadzieją zmartwychwstania. Nie ma wątpliwości, że śmierć i pogrzeb ma miejsce w tradycyjnej kulturze chrześcijańskiej (a konkretnie: katolickiej). Geograficzne dane sugerują też jednoznacznie, że mowa o religijności ludowej.

Po takim wprowadzeniu druga część wiersza, będąca opisem samego dostojnego obrzędu, mówi o tym, jak chrześcijańska wspólnota wiejska reaguje na śmierć. Zmarły to postać anonimowa dla czytelnika, ale dla lokalnej społeczności to człowiek ważny. Zapewne mowa o szanowanym obywatelu i lubianym sąsiedzie, skoro pogrzeb odbywa się w asyście pocztów sztandarowych lokalnych organizacji, gra orkiestra strażacka, a poza rodziną do kościoła przybyli – jak się domyślamy – liczni mieszkańcy. Uroczyste pożegnanie członka parafii ma charakter poważnie-odświętny i podkreśla majestat śmierci.

Obrzędy sygnalizują, że zmarły jest nie tylko członkiem chrześcijańskiej wspólnoty żywych – żegnających, ale należy też do społeczności umarłych, a nawet jeszcze nienarodzonych. Dlatego powinniśmy używać czasu teraźniejszego: „jest”, a nie przeszłego: „był”. W kolejnym wersie mowa o „świętych obcowaniu” członków Kościoła – a więc przeszłych, teraźniejszych i przyszłych pokoleń. To właśnie ta wiara w niezmienność, nieuchronność i naturalną kolejność rzeczy oraz solidarność całej społeczności wiernych staje się lejtmotywem wiersza. Wiara w Kościół powszechny, wypowiadana w Credo, mówi o tych, którzy mają udział we wspólnocie zbawionych bez względu na to, czy pomarli w czasach Chrystusa czy też mają się dopiero narodzić. Poeta wskazuje na tę wizję świata, lekko modyfikując tradycyjne sformułowania (napis na nagrobku: „świętej pamięci”), liturgiczne frazy („dzisiaj tak jak zawsze i na wieki wieków”) i czyniąc aluzję do starotestamentowego opisu ulepienia Adama z gliny oraz wizji Boga-garncarzaPoeta nawiązuje do tradycyjnego przedstawienie Boga jako garncarza, które można znaleźć w Piśmie Świętym w tłumaczeniu biskupa Kazimierza Romaniuka (Biblia warszawsko-praska): „Wtedy to utworzył Jahwe człowieka z gliny i tchnął w jego nozdrza tchnienie własnego życia. I w ten sposób stał się człowiek istotą żywą”. Biblia Tysiąclecia i wiele innych tłumaczeń mówi o „prochu ziemi”, stąd w liturgii używa się frazy „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” („wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą”, Rdz 2,7). Jeśli nie podano inaczej, cytaty z Pisma Świętego w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia.[7].

Obrzęd zakotwiczony w obyczaju skutkuje brakiem metafizycznego lęku, o czym mowa wprost na początku trzeciej części wiersza. Uroczyste szaty celebransów, które symbolizują odmienny wymiar sfery sacrum pozwalającej na zdystansowanie się od konieczności i nieuchronności losu oraz praw profanum, rzutują nawet na postrzeganie przyrody oraz ułatwiają przełamanie strachu przed śmiercią. Religia pozwala znosić trudy codzienności, nadając im sens i napawając uczestników pogrzebu odwagą życia. A przede wszystkim daje nadzieję na nieostateczność śmierci – nazwanej „bezsilną”, co odsyła do zmartwychwstania. Poeta subtelnie łączy liturgiczne sytuacje, nienazywane wprost, by zaznaczyć potęgę performatywnych funkcji języka i liturgicznego gestu.

Gest pożegnania katolickiej kultury

Opis pogrzebu człowieka, znanego raczej w najbliższej okolicy niźli w całej Polsce, ma charakter pogodny i aprobatywny, a wygłos wiersza jest pełen religijnej nadziei – można powiedzieć, że nadziei fundamentalnej, egzystencjalnie doniosłej. Przywołanie imienia, nazwiska, daty oraz miejscowości podkreśla realność i faktyczność zdarzenia, a także obyczajowy konkret. Elementy opisu umacniają człowieka w obliczu sytuacji granicznej. Dlaczego więc w tytule pojawia się dramatyczna fraza „Finis Poloniae”? Stwierdzenie przypisywane rannemu generałowi Tadeuszowi Kościuszce (okrzyk rzekomo wydany w przegranej bitwie pod Maciejowicami 10 października 1794) brzmi złowieszczo niezależnie od tego, czy użyjemy łaciny czy ojczystego języka. Podniosła uroczystość oraz religijna ufność, które przenikają cały wiersz, nie upoważniają do takiego podsumowania, więc o co poecie chodzi – na co chce zwrócić uwagę?

Małopolska – gęsto zaludniona część Polski, utkana z małych miasteczek i wsi – jest ciągle jeszcze przesiąknięta katolickim obyczajem. Zarówno wielu marksistów, jak katolickich intelektualistów uważa, że to źle, a tradycyjny zarzut pod adresem „religijności ludowej” dotyczy „przeakcentowania rytuału” i nieznajomości doktrynyNegatywna ocena zarzuca religijności ludowej „rytualizm, obrzędowość, ubóstwo doktrynalne, brak religijnego życia wewnętrznego”. „Przywiązanie do rytuału i obrzędu, charakterystyczne dla tej religijności, prowokuje osądy o powierzchowności. Przywiązanie do rytuału i obrzędu jest interpretowane jako przejaw słabości religijności ludowej, zwłaszcza w sytuacji zmiany spo[8]łecznej, zmiany warunków życia i mobilności”. Zob. T. Szawiel, Religijność ludowa: perspektywy spojrzenia, „Znak” 2008, nr 3, https://www.miesiecznik.znak.com.pl/ 6342008tadeusz-szawiel[8]religijnosc-ludowa-perspektywy-spojrzenia/ [dostęp: 18.02.2022]. Kwestia wartości religijności ludowej jest tematem całego tego numeru miesięcznika „Znak”. Zob. też M. Łuczewski, Czarnowski zabłądził w Zaciszu, http://www.miesiecznik.znak.com.pl/ 6342008michal-luczewskiczarnowski[8]zabladzil-w-zaciszu/; W. Bonowicz, Świat bez nas by sie zastoł… Ks. Józef Tischner o wierze góralskiej, http://www.miesiecznik.znak.com.pl/ 6342008wojciech-bonowiczswiat-bez-nas-by-sie-zastol-ks-jozef-tischner-o-wierze-goralskiej/ [wszystkie pozycje dostęp: 18.02.2022].[8]. Elegia Polkowskiego żegna czasy takiej religijności. Ten świat zanika wraz z odchodzeniem starszego pokolenia.

Potoczne doświadczenie Boga, związane z codziennym obyczajemj – oto najgłębszy sens obrazów tego wiersza, tak jak wielu innych utworów autora Pomieszanych języków. Najważniejsze etapy życia, jak narodziny i śmierć, zwyczajna wiara wyrażająca się intymną bliskością i opisana liturgicznosymbolicznym gestem – zostały uzmysłowione czytelnikowi za pomocą oryginalnych obrazów. Poeta szuka słów i zdań, które mogą odesłać do tradycyjnych fraz, metafor i symboli religijnych już zakorzenionych w wierze wspólnoty. Typowy przykład stanowi „bezsilna śmierć”. To fraza nowa, która w kategoriach biologicznych jest właściwie oksymoronem, ale ten nieprzystający do naturalnego biegu życia epitet mówi to samo, co religijna tradycja o zwycięstwie Zmartwychwstania nad potęgą (a właściwie wszechpotęgą) nieuniknionej śmierci. A aluzja do eucharystii odsyła do tradycyjnej pieśni wielkanocnej:

Zwycięzca śmierci, piekła i szatana,
Wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana.

Śmierć – o której tyle się mówi z okazji pogrzebu – opisuje się nie tylko paradoksami w rodzaju „Rzecz zwyczajna chociaż zdarza się zawsze pierwszy raz” i atmosferą pozostawienia „testament[u] niepokoju”, ale przede wszystkim wiąże się z chrześcijańską obietnicą zmartwychwstania. Antidotum na egzystencjalny lęk przed śmiercią jest właśnie wiara, a właściwie religia, która głęboko weszła w zwyczajne życie i obyczaj. Dostojeństwo uroczystego pożegnania zmarłego stanowi psychologiczne wsparcie dla żałobników, a dzięki obrzędowi kobiety i mężczyźni mogą stać „bez lęku obok śmierci”. Ich życie rozgrywa się w kategoriach religijnych, wiecznych, a więc potężniejszych od śmierci. Oto tajemnica wiary! Warto przy tym pamiętać, że – jak zwykle w poezji Polkowskiego – mamy do czynienia ze wspólnotowym przeżywaniem wiary, a nie podejściem indywidualistycznym. Religijne „ja” podmiotu wiersza nie jest samotne, lecz związane z przyzywaniem i przeżywaniem wspólnotowego „my” Kościoła.

Podobnie w innych utworach. W KatakumbachUtwór „Katakumby” z tomu „To nie jest poezja” (Warszawa 1980) został powtórzony jako „wiersz otwierający” segment „Droga do Emaus” w tomie „Łyżka ojca” (Warszawa 2021, s. 61). Zob. też tegoż, Katakumby, [w:] tegoż, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017, red. J.M. Ruszar, Kraków 2017, s. 7.[9] – jednym z pierwszych napisanych przez dwudziestoczteroletniego wówczas poetę – zwyczajny gest karmienia dziecka urasta do liturgicznego symbolu komunii i Dobroci, a krzątanina Maryi w wierszu Piero della Francesca „Madonna Brzemienna”J. Polkowski, Piero della Francesca „Madonna Brzemienna”, [w:] tegoż, Pochód duchów, Sopot 2018, s. 42–43.[10] – dopisana przecież do obrazu, imputowana malarzowi! – tworzy religijny symbol człowieczeństwa Tego, który się narodzi, a nie tylko symbol macierzyństwa samej Maryi. Katechizm Kościoła katolickiego powiada językiem dyskursywnym, że Jezus był w pełni człowiekiem, a prawda ta zostaje tutaj przedstawiona w obrazie pośrednim – domu Zbawiciela. W wierszu to dom konkretny, „włoski”, ale tak jak w innych utworach nosi cechy polskie, bo uniwersalność chrześcijaństwa przejawia się w tej poezji konkretem miejsca. W poezji Polkowskiego – jak już wspomnieliśmy na wstępie – świat realny i konkretny niemal zawsze odsyła do innej rzeczywistości – boskiej. Bóg jest (a przynajmniej bywa) w dziełach autora Elegii z Tymowskich Gór naprawdę bliski, poniekąd swojski, „na wyciągnięcie ręki”, niemal widzialnie obecny, a jeśli gdzieś znika lub staje się niewyczuwalny – taka sytuacja sygnalizuje ból i opuszczenie. Nie przypadkiem, kiedy mowa o matce (pochodzącej z podczęstochowskiej wsi), poeta nie waha się użyć określenia wskazującego na jej głęboką zażyłość, a nawet poczucie „spokrewnienia” z Bogurodzicą:

Matka Boska Częstochowska (spędziła z nią młode lata
pod Jasną Górą) była najprawdopodobniej jej stryjenką
lub obok Babci Broni ukochaną ciotkąJ. Polkowski, Cantus [z tomu Cantus], [w:] tegoż, Gdy Bóg się waha…, s. 192.[11]

Wprawdzie wspomnienie dzieciństwa i modlitwy matki dotyczą Nowej Huty lat 50., ale przecież była to kontynuacja tradycyjnej, wiejskiej pobożności:

Sezony. Przeźroczyste słodko-słone od młodej krwi
trwające bez końca zimy i rozświetlone oszałamiające
czerwcowe wieczory zapach posypanych makiem bułek
z piekarni na Kocmyrzowskiej anielska polichromia głosu
dochodzącego zza ściany dziecinnego pokoju.
Dzień po dniu lekko obracające się planety
losuTamże, s. 191.[12]

„Anielska polichromia głosu” to metonimia modlitwy – stałego składnika codzienności. W tradycyjnej (nie tylko ludowej) pobożności pacierz towarzyszy wszystkiemu, co człowiek robi:

Myślałem że wybieram lecz tylko uległem
Na początku początków wybrał mnie psalm matki
jej śpiewu dom ruchomy wsunął mi za pazuchę
przeznaczenia węzeł
wieczny wiatrJ. Polkowski, ***Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu [z tomu Gorzka godzina], [w:] tamże, s. 337.[13]

Charakterystyczne w tym wspomnieniu staje się przywołanie Ducha Świętego jako uobecniającego się w modlitwie, a tym samym i w życiu chrześcijanina. Motyw Ducha Świętego w poezji polskiej jest znany i opracowany „Przez wszystko do mnie przemawiałeś, Panie. Antologia polskiej poezji o Duchu Świętym”, wyb. i oprac. B. Walczak, Poznań 1998. W kwestii obecności Ducha Świętego w poezji korzystam również z opracowania Justyny Baran (tejże, Żywioł i duch. O wyobraźni pneumatoforycznej Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Kraków 2021).[14], a w twórczości Polkowskiego występuje wielokrotnieNa przykład ***Ciemna, niema turkawka oraz „‘Ain” z tomu Cantus, Poemat dla dorosłych z tomu Cień.[15], choć nie zawsze jawnie, bo wątki religijne nie są przez autora Pochodu duchów eksploatowane nachalnie. Przeciwnie, bardzo często wydają się na pierwszy rzut oka nieoczywiste, bo przekształcane lub przywołane jedynie subtelną aluzją. A jeśli chodzi o uznanie siły ludowej religijności, to analizowany wiersz nie należy do wyjątków.

Kościół jako ostoja człowieczeństwa

Nowa Huta – miejsce uprzywilejowane, bo związane z dzieciństwem i wczesną młodością poety – doczekała się wielu czułych liryków i poematówTwórczość autora poświęconą Nowej Hucie omawiam w szkicu Jan Polkowski. Zacznijmy od mojego osiedla [wstęp], [w:] J. Polkowski, Wiersze wybrane. 1977–2019, wyb. i wstęp J.M. Ruszar, Kraków 2020, s. 5–27.[16]. Sławny Poemat dla dorosłych Adama WażykaA. Ważyk, Poemat dla dorosłych, [w:] Poeta pamięta. Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu, wyb. i oprac. S. Barańczak, Londyn 1984, s. 68[17] (do dzisiaj w zakłamanej historii literatury PRL uchodzący za „odważny gest” nawróconego z komunizmu działaczaDo tej sprawy szczegółowo odnoszę się w artykule Żywioły i Duch Święty. Sygnały poezji re[18]ligijnej w twórczości Jana Polkowskiego (Szkic poświęcony Grażynie Halkiewicz-Sojak na 70-te urodziny), [w:] Literackie ogniwa. Norwid i inni. Prace ofiarowane prof. dr hab. Grażynie Halkiewicz- -Sojak, red. R. Sioma, D. Pniewski, M. Kowalska, P. Arbiszewska, Kraków 2022. Por. W. Kudyba, Jan Polkowski – Adam Ważyk. Dwa poematy dla dorosłych, [w:] Czy są jakieś pytania? Szkice o najnowszej literaturze polskiej, red. J. Pyzia i J.M. Ruszar, Kraków–Warszawa 2019, s. 127–140.[18]) z pogardą przedstawia spędzonych do Nowej Huty ludzi jako nieokrzesaną, prymitywną dzicz. Chłopi – pół-zwierzęta, wyrwani z wiejskich środowisk kandydaci na członków klasy robotniczej (czyli „przodującą siłę narodu”) prowadzą bydlęce życie, a przynajmniej takim obrazem epatuje pisarz należący do stalinowskiej elity. Dla komunistycznego poety Nowa Huta to „Polska nieczłowiecza”, a jednym z elementów braku człowieczeństwa jest wpływ religii rozumianej jako „opium dla ludu”.

Tymczasem Polkowski, który jest także poetą dramatu Nowej Huty, we wszystkich wierszach poświęconych miastu swej młodości ukazuje sponiewieranych ludzi nie tylko ze współczuciem, ale również z szacunkiem. Nie pomija tragedii przymusowego wykorzeniania z wiejskiej kultury i jej duchowości wyrosłej na religijnym fundamencie. Zwłaszcza w wierszach późniejszych, pisanych z perspektywy kilkudziesięciu lat, przewija się motyw uświęcenia mieszkańców przez religię. W Poemacie dla dorosłych Polkowskiego czytamy:

Pamięci Rodziców, mieszkańców Nowej Huty
Znad wielkich pieców pełzł nisko gorzki żal dymów i krążył w płytkim powietrzu
starego koryta Wisły. Półpiśmienni chłopi wojną złamani losem starciWojną złamani losem starci” – Publiusz Wergiliusz Maro, Eneida, tłum. T. Karyłowski, oprac. S. Stabryła, Wrocław 1980, ks. II, w. 13. Aluzja do starożytnego rzymskiego eposu opisującego tułaczkę obywateli zburzonej Troi ma na celu uwznioślenie sytuacji chłopów i nawiązanie do tragicznej sytuacji ogółu Polaków w połowie XX wieku.[19]
stali w gęstym tłumie i z trudem obracali w ustach słowa świeży śnieg
i siny stalowy ogień. Pater noster qui es in caelis
sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuumPoczątek Modlitwy Pańskiej po łacinie.[20].

Ich matki w Karpatach w słodkim pyle Lubelszczyzny
w szmaragdowo-zielonych skrzydłach Jodłowej Puszczy szły boso na
sumę przez szadź późnej nocy w chustach zsuniętych na czoła.
Opuszkami palców krążyły niemo po paciorkach różańca
a puls głośno recytował modlitwę.

Ojcowie stali w błocie przed polowym ołtarzem z językami zanurzonymi w wietrze
nasiąkali chorałem łacińskich słów i ssącą wilgocią przednówka.
Klucz głosów zataczał równe kręgi nad resztkami wsi Bieńczyce
razem z cichą rodziną wron.

Po kostce ulicy Kocmyrzowskiej terkotały metalowe obręcze kół
cygańskiego taboru a z ramion smukłej matki wyrywało się smagłe nagie dziecko.
Cierpliwa ranna droga przyjęła także obracające się wolno koła samochodów
za których szybami błyszczały oczy poetów
szukających natchnienia.

Za ołtarzem za plecami chmur szybko biegnących w nierównych
szeregach mokły chaty bielone wapnem z ultramaryną żółty spychacz
i czarne pismo sadu.
Ludzie światło i rzeczy krążyli wokół siebie a Ziemia obracała się
coraz wolniej szukała innego porządku aż zatrzymała się i przestała podążać
ludzkim śladem.

Pobłogosławieni dzieci kobiety i mężczyźni wstali z kolan i ruszyli
ku chwiejnym blokom krusząc w palcach twardy chłód resztki słów
i suchy tytoń wiatru.
Krążyli niemo wokół jeszcze żywych zdań jak bociany przybyłe przedwcześnie
nad zamarzniętą łąkę i bojąc się je wypowiedzieć szybowali w wysokiej ciszy
i upadali na zastygłą ziemię jak strącone gliniane gniazda.
A Ziemia już się nie poruszyła i trwała uspokojona jaśniejąca
niedotykalnaJ. Polkowski, Poemat dla dorosłych [z tomu Cień], [w:] tegoż, Gdy Bóg się waha…, s. 231–232.[21].

Dla osób niewykształconych i biednych, karmionych prymitywną stalinowską ideologią, rażonych koszmarnymi transparentami i prostackimi portretami partyjnych wodzów – kontakt z wielką tradycją śródziemnomorską możliwy był wyłącznie za pośrednictwem Kościoła katolickiego i niezrozumiałej, ale podniosłej łaciny. Nawet podstawowa modlitwa, jak Ojcze nasz, w ówczesnej (przedsoborowej) liturgii, odmawiana była bowiem w tym języku. Polkowski podkreśla duchowe skutki katolicyzmu, jedynej obrony człowieczeństwa ludzi przymusowo pozbawianych kulturowego zaplecza, a w szczególności uwewnętrznione, duchowe więzy wypracowane przez indywidualną modlitwę (wrośniętą w człowieka, zinternalizowaną, skoro to „puls” ją „odmawia”) czy zbiorowe formy uczestnictwa w liturgii. Tak więc mowa o wykorzenieniu z ludowej religijności, ale niekompletnym czy też nieskutecznym. W wierszu Polkowskiego, jak zwykle delikatnie, pojawia się jeszcze Bóg, a nie tylko zewnętrzne – kulturowe i społeczne – elementy religijnego kultu (zresztą nielekceważone, skoro umożliwiają „nasiąkanie” wyższą kulturą oraz przeżycie święta).

Ściślej mówiąc, pojawia się Trzecia Osoba Trójcy Świętej – obiecany przez Jezusa Paraklet (Duch Święty Pocieszyciel), o którym św. Jan powiada, że zostanie posłany jako obrońca„Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie” (J 15, 26).[22]. Polowa msza św., odprawiana pod gołym nowohuckim niebemPoeta odsyła do rzeczywistości sprzed budowy Arki Pana (poświęconej w 1977 roku przez kard. Karola Wojtyłę), kościoła, o który w latach 60. trwały walki z milicją. Część Nowej Huty, gdzie mieszkała rodzina Polkowskich, należała do parafii we wsi Bieńczyce, w której stał mały wiejski kościółek. Dlatego wierni uczestniczyli we mszach odprawianych przed ołta[23]rzem polowym. Drugim kościołem dostępnym dla mieszkańców Nowej Huty było opactwo Cystersów we wsi Mogiła.[23], staje się w poemacie Wieczernikiem w dniu Pięćdziesiątnicy oraz umożliwia wejście w sferę życia Bożego przez powtórne „narodziny z Ducha”W rozmowie z Nikodemem Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3, 5).[24] i oddawanie Bogu należytej czci (J 4, 21–24).

Dwukrotnie przywołany wiatr, podobnie jak „języki”, a nawet cisza – ewangeliczne symbole Ducha Świętego – prowadzą do kosmicznego obrazu deprecjacji historii, domeny władzy i w ogóle ludzkiej działalności. Ziemia poddana boskiej interwencji znalazła się w innym (niż czas i przestrzeń) wymiarze wieczności. W religijnej wizji doszło do o d w r ó c e n i a sytuacji: oto bloki mieszkalne tracą swój mocny ontologiczny status, a ludzie – mowa o ludziach przynajmniej na chwilę przemienionych – zostają uskrzydleni, uwzniośleni, poniekąd uświęceni, „przeanieleni”. Polkowski dokonuje znaczącego przesunięcia semantycznego. Inaczej niż w tradycyjnym przedstawieniu malarskim, w którym widzimy Gołębicę jako figurę Ducha Świętego, to ludzie przeistaczają się w ptaki przemienione mocą owego Zesłania.

Wprawdzie zmiana nie trwa długo i kończy się upadkiem, ale przecież mowa o ziemi, a nie o raju, a więc czas po Upadku ma swoje konsekwencje. Człowiek w katolicyzmie jest „naczyniem” Ducha Świętego „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19).[25], a do tego nawiązuje metafora ludzi przemienionych w ptaki spadające jak „strącone gliniane gniazda”. To jednocześnie sugestia grzechu i aluzja do opowieści z Księgi Rodzaju, w której pojawia się obraz człowieka ulepionego z gliny (Rdz 2,7). Zresztą wizja natury ludzkiej jest w katolicyzmie racjonalna i nie oczekuje bezwzględnego wytrwania w świętości. Więcej, opiera się na przekonaniu, że duchowy wzlot wymaga boskiej pomocyW języku teologii katolickiej mowa jest o łasce uświęcającej.[26]. Obraz religijnego porywu jest nietrwały – był to przecież zaledwie przedsmak, obietnica, a nie czas ostatecznego Zbawienia i „jaśniejącego” Nowego Jeruzalem, opisanego w Objawieniu św. Jana (Ap 21). Niemniej na okamgnienie konkretna chwila została zawieszona i pozbawiona przynależnego jej brudu oraz grzechu – stała się „niedotykalna” i to w wymiarze kosmicznym.

Doświadczenie święta – pełni i wspólnoty

Warto przy tej okazji zauważyć, że – wbrew romantycznemu schematowi – przemiana, która „was zjadacze chleba – w aniołów przerobi”J. Słowacki, Testament mój, [w:] Dzieła, t. 1: Liryki i inne wiersze, red. J. Krzyżanowski, Wrocław 1952, s. 113.[27] dokonuje się za pośrednictwem instytucjonalnego Kościoła, a nie wskutek działań niezwykłego ducha – wybitnej jednostkiPodkreślam ten fakt, aby nie było wątpliwości, że mamy do czynienia z religijnością antyromantyczną w sensie antyindywidualistyczną, jak to bywa u Mickiewicza (na przykład Wielka Improwizacja) lub u Słowackiego, który szuka zbawienia poza Kościołem katolickim (przynajmniej w okresie mistycznym) i sam siebie uważa za depozytariusza duchowej potęgi. W liście do matki z 28 listopada 1843 roku pisał on: „»Z jakąś rozpaczą rzucam się do papieru, chcąc garściami duszę moją rzucać na ludzi, przemieniać ich w siebie, nadgryzać im ciało, aż ich urobię podobnych najpiękniejszym ze śmiertelnych«. Słusznie więc obawiał się Krasiński o własną integralność. Słowacki pragnął pożreć swojego czytelnika (jak Saturn), pogryźć, rozdrobnić, przemienić i wypluć już nowego człowieka”. Cyt. za L. Nawarecka, Mistyczny sens mitu w „Królu-Duchu” Juliusza Słowackiego, Katowice 2010, s. 43.[28], zwłaszcza operującej na „obrzeżach herezji”, by użyć sformułowania Czesława Miłosza„W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji. / Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary, / a co jest po prostu samozadowoleniem”. Zob. Cz. Miłosz, Traktat teologiczny, http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/traktat.html [dostęp: 10.04.2021].[29]. Teologiczna opowieść o chwilowym uświęceniu świata została opowiedziana językiem konkretu, dosłownego obrazu wziętego z krajobrazu Nowej Huty (stąd bloki i pozostałości wiejskich zabudowań, ale również tabor cygański). Metafizykę opisano w kategoriach fizyki, a ściślej – kinetyki, co nie dziwi, skoro wyobrażenie Ducha Świętego wiąże się z dynamiką wiary:

Pojęcie „Duch” jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa „ruah”, które przede wszystkim oznacza tchnienie, powietrze, wiatr […]. Duch jest „wtrącaniem się, włamywaniem się” i transcendencją: działający w historii, a jednak inny niż historia i nie redukowalny do jej logikiReligie świata o Duchu Świętym. Dossier Ducha Świętego. Dokument Komisji ds. Dialogu Międzyreligijnego Papieskiego Komitetu Obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, tłum. P. Pindur, Katowice 1998, s. 10.[30].

Powyższa analiza, wykorzystująca istotne elementy chrześcijańskiej wyobraźni religijnej, stanowi konceptualizację obrazu, próbę skonstruowania jego intelektualnego ekwiwalentu, a przecież – jak mówi Bachelard – nie o to chodzi, lecz o piękno:

Ruch, jakim jest lot ptaka – powodując natychmiast błyskawiczny proces abstrahowania – daje doskonały, wykończony w każdym calu, pełny obraz dynamiczny. Ta błyskawiczność i ta doskonałość wiąże się z dynamicznym pięknem obrazu. Abstrahowanie piękna wymyka się wszel kim polemikom filozoficznymG. Bachelard, Powietrze i marzenia, [w:] tegoż, Wyobraźnia poetycka.Wybór pism, tłum. i red. A. Tatarkiewicz, wstęp J. Błoński, Warszawa 1975, s. 181.[31].

W przypadku chrześcijańskich przedstawień ważny okazuje się również kolor – w tym wypadku biały. Nie tylko Gołębica jako figura Trzeciej Osoby Trójcy Świętej jest biała, ale również zbawieni, apostołowie czy starcy z Apokalipsy św. Jana zostali obleczeni w kolor świętości i duchowej doskonałości, jak ma to miejsce na obrazie w Gandawie (Huberta i Jana van Eycków Adoracja Mistycznego Baranka). Nic więc dziwnego, że poetycka wizja dobrała kolor odnowy życia duchowego jako kolor uprzywilejowany. Przedstawienie pojednania człowieka z Bogiem i światem jest w tym wierszu prostym, obrazowym studium religijnego przeżycia święta – owego „innego porządku”.

Gaston Bachelard powiada, że w przeciwieństwie do marzeń sennych poetyckie „marzenie jest aktywnością psychiczną jawną. Dostarcza ono danych na temat różnic w nastrojach bytu”G. Bachelard, Poetyka marzenia, tłum. i oprac. L. Brogowski, Gdańsk 1998, s. 191.[32]. Podobnie z przeżyciem religijnym – jednostkowym czy wspólnotowym. Człowiek przeżywający religijne uniesienie doznaje wyjątkowego skupienia, przenika go poczucie jedności, całkowitego pojednania z sobą, światem i innymi. Cogito człowieka religijnego jest bardziej wyraziste, obrazowe i figuralne niż opisywane przez francuskiego badacza cogito marzyciela lub filozofa, a jednocześnie – podobnie jak w przypadku marzyciela – człowiek religijnie przeżywający rzeczywistość również

bierze w posiadanie i rozprzestrzenia w świat to, co go dotyczy. Dzięki cieniom region pośredni, oddzielający człowieka od świata, jest regionem pełnym, jest pełnią o lekkiej gęstości. Ten pośredni region łagodzi dialektykę bytu i nie-bytuTamże.[33].

„Wyobraźnia nie zna nie-bytu”Tamże.[34] – powiada Bachelard. Podobnie bywa z przeżyciem religijnym, zanurzonym w Rzeczywistości rozumianej jako „pełna rzeczywistość”, łącząca Boga, człowieka i świat. Bachelard, który był ateistą, zapewne zdziwiłby się, że jego analiza poetyckiego marzenia w kontekście kosmosu równie dobrze opisuje indywidualne, a także zbiorowe przeżycie religijne. Porównajmy obraz przeżywania święta z cytowanego wiersza Polkowskiego Poemat dla dorosłych i analizę francuskiego badacza:

Człowiek marzenia zawsze znajduje się w przestrzeni bez podziałów. Zamieszkuje naprawdę całą objętość swej przestrzeni, człowiek marzenia jest ze wszech miar w swoim świecie, we wnętrzu, które nie ma zewnętrza. Nie bez powodu powiada się, że marzyciel zanurzony jest w swym marzeniu. Świat nie jest już dla niego czymś z „na przeciw”. Ja nie przeciwstawia się światu. W marzeniu nie ma już nie-mnie. W marzeniu „nie” traci swą rację bytu: wszystko jest zaproszeniem. […] Uspokojenie jest więzią, która łączy Marzyciela z jego ŚwiatemTamże, s. 192.[35].

Podobieństwo okazuje się uderzające, ale różnica polega na tym, że przeżywający święto człowiek religijny – inaczej niż marzyciel – nie jest człowiekiem samotnym, lecz żyje w e w s p ó l n o c i e i ż y j e j a k i m ś „ m y ”. Wykorzenienie prostych mieszkańców Nowej Huty nie było możliwe dzięki kulturowemu i religijnemu włączeniu w świat posiadający metafizyczną sankcję. Doświadczenie święta – innego czasu, wyrastającego poza czas zwykły, codzienny – umożliwia „zamieszkanie” w świecie na sposób ludzki; pozwala – wbrew historycznym okolicznościom – na poczucie bycia u siebie i chwile szczęścia.

To ostatnie stwierdzenie dotyczy również samego poety. Jego liryki mówią wprost o tradycyjnej wierze, która – jak w cytowanych już wierszach – została przekazana przez przodków (głównie przez matkę i jej „piosenki”), a śmierć nie jest skandalem ani nie wywołuje pretensji do Boga o to, że nie uczynił nas nieśmiertelnymi. Zło świata i cierpienie nie wymaga ani oskarżenia, ani usprawiedliwienia Stwórcy, a siłę do życia i śmierci czerpie się z obietnicy zbawczego Zmartwychwstania:

Słucham jak filozofowie kapłani przechodnie
żarliwie oskarżają Boga o istnienie zła
albo usprawiedliwiają Go uwikłani w znikome słowa
Ja żyję jakby związane ze sobą Jego i moje
zmartwychwstanie szły obok siebie w milczeniu
i nie mogę odrzucić otchłani przebaczenia

Już nie chcę słuchać oskarżeń i usprawiedliwień
bo czuję że czas się wypełnia i wszystko co jest
to Jego ręka która układa we mnie mozaikę historii
które ludziom już nie zdążą się przydarzyć
popycha miękko żebym je po swojemu przeżył
a szczegóły powierzył piosenkom mamyJ. Polkowski, Piosenki, [w:] tegoż, Pomieszane języki, Sopot 2021, s. 69.[36]

Owo credo z tomu Pomieszane języki scala tematy i powtarza akty wiary z cytowanych uprzednio wierszy (i wielu innych, nieprzywołanych w niniejszym szkicu). Tadeusz Szawiel prezentując poglądy Ludwiga Wittgensteina, podkreśla, że wiara religijna nie polega na orzekaniu czegoś, lecz jest sposobem życia i nie dotyczy to „religijności ludowej”, a po prostu religijnej postawyT. Szawiel, dz. cyt.[37]. Wierzący – według Wittgensteina – „na tym oparł swoje życie: na wierze w Sąd Ostateczny. Cokolwiek robi, ma to przed oczyma […] ujawni się ona [ta wiara] nie w rozumowaniu i nie przez odwołanie się do zwykłych sposobów uzasadniania opinii, ale raczej poprzez swój wpływ na ustawienie całego jego życia”Cyt. za T. Szawiel, Wykłady o wierze, tłum. A. Wierzbicka, „Znak” 1969, nr 7–8 (181–182), s. 966.[38]. Wydaje się, że filozof rozumiał religię w kategoriach etyczno-prawniczych (zasługi i kary) i w tym względzie trudno się z nim zgodzić, ale intuicja egzystencjalnego (a nie tylko światopoglądowego) wymiaru religii jest oczywista.

W przypadku poezji Jana Polkowskiego dominantą staje się nie sam Sąd Ostateczny, ale ewangeliczna wiara w Zmartwychwstanie i nieskończone Miłosierdzie jako fundamenty Dobrej Nowiny. Stąd dystans do teoretycznych roztrząsań i dywagacji, a nacisk na realne działania oraz osiągalną bliskość. Wiersz nie ma charakteru ars poetica, lecz indywidualnego credo, stąd konieczne dopowiedzenie na podstawie znajomości innych utworów: jednym z intelektualno-artystycznych zadań stawianych samemu sobie jest znalezienie nowego wyrazu dla swojej wiary. Obrazy Ducha Świętego obecne są w wielu innych wierszach (na przykład „‘Ain” oraz ***Ciemna, niema turkawka z tomu Cantus), wizja Drogi Krzyżowej pojawia się w kontekście opłakiwania zamordowanego robotnika na Wybrzeżu w 1970 roku (***Opłatek. Wigilia, mama w popielatej sukni z tomu Głosy), podobnie jak symboliczna Droga do Emaus (cykl wierszy z tomu Łyżka ojca), a nowe słowa opisujące dziejącą się apokalipsę są zbyt liczne, aby je cytować, ojczyzna niebieska jest bowiem równie często wspominana jak ojczyzna ziemska.

Religijność ludowa i jej niemuzykalni krytycy

Taki tytuł nosi artykuł Izabelli Bukraby-Rylskiej otwierający cykl poświęcony religijności ludowej, zamieszczony w marcowym numerze miesięcznika „Znak” z 2008 roku. Autorka, podobnie jak kolejni publicyści, krytykuje polską socjologię, która kierując się uprzedzeniami, przesądami i przedsądami rodzimych elit, wykreowała fałszywy obraz ludowej religijności„Zatem inteligent, który chce poznać »religijność ludową«, natrafia na potrójną barierę: kulturową (dystans społeczny i edukacyjny), ideologiczną (dystans polityczny) i metafizyczną (dystans reli[39]gijny). W konsekwencji zamiast bezstronnego opisu religii generuje nacechowane wartościująco analizy, przedstawiając ją często jako umysłową słabość i zabobon” (M. Łuczewski, dz. cyt.).[39]. Ojcem klasycznej postawy jest Stefan Czarnowski jako autor szkicu Kultura religijna wiejskiego ludu polskiego (1937), a na jego tekście

została ufundowana polska socjologia religii. Jego tezy powtarzali zarówno badacze bliscy marksistowskim, pozytywistycznym i strukturalistycznym inspiracjom (Edward Ciupak, Stefan Nowak, Ludwik Stomma), jak i – rzec zaskakująca – socjologowie pozostający jednocześnie ludźmi Kościoła (ks. Władysław Piwowarski, ks. Janusz Mariański)Tamże.[40].

Na tym tle odznacza się skromy artykuł dwóch ówcześnie młodych filozofów, którzy – wychowani na wsi – mieli wgląd w życie wewnętrzne chłopów – aspekt mało interesujący dla socjologów badających zewnętrzne objawyJak pisze Wojciech Bonowicz: „Tekst ten pojawił się w momencie szczególnym, kiedy w środo[41]wiskach katolickiej inteligencji dyskutowało się na ogół o niedostatkach pobożności ludowej, na którą w swym programie duszpasterskim stawiał prymas Wyszyński” (tegoż, dz. cyt.). Autor dyskretnie pomija fakt, że mówi o własnym środowisku, które czuło pogardę do religijności ludowej i zaściankowego konserwatyzmu Prymasa.[41]. W szkicu z 1966 roku znajdujemy analizę niemal wszystkich cech religijności ludowej, na jakie natrafiamy w wierszach Polkowskiego, stąd pracę można uznać za niezwykle pomocną w interpretacji tej twórczości. Po pierwsze, rozumienie siebie i ocenianie w kategoriach religijnych, co jest źródłem zarówno poczucia grzeszności, jak wywyższenia czy swoistego bezpieczeństwa:

To prawda, że uczy go ona [religia – przyp. J.M.R.] jego własnej nędzy, co nie jest przyjemne. Ale to prawda też, że uczy go ona jego wielkości. Wpaja mu, że ktoś tak wielki jak Bóg słucha jego modlitwy, że przychodzi pod postacią Chleba w jego duszę, że troszczy się o to samo, o co on się troszczy. Jako ślad pozostaje w jego świadomości poczucie własnej godności, a także poczucie bezpieczeństwa w świecieS. Grygiel, J. Tischner, dz. cyt.[42].

Mowa o bezpieczeństwie metafizycznym i zgodzie na życie, jak również na jego naturalną konsekwencję – śmierć:

Śmierć w świadomości chłopa organicznie wiąże się z życiem i nie burzy jego ładu. Dlatego chłop przede wszystkim nie lęka się śmierci. […] Śmierć przychodzi do człowieka jako coś nad wyraz poważnego. I coś z istoty swej religijnego. […] To religijne przeżywanie śmierci, jako przejścia z jednego świata do drugiego, odsłania nam głębię wiary chłopa. […] Bardziej niż kiedykolwiek w tym właśnie momencie zdaje ona egzamin swej wewnętrznej dojrzałości. […] Wraz z przekonaniem o głębokiej powadze śmierci idzie wiara w jej religijny charakter, a z tym troska „o dobrą śmierć”. I tak religia użycza coś ze swej powagi zjawisku śmierci i na odwrót, zjawisko śmierci użycza swej powagi religii. W perspektywie dwu faktów: nadprzyrodzonego faktu religii i przyrodzonego faktu śmierci, samo życie zmienia swe znaczenieTamże, s. 1465–1466.[43].

Po drugie, tak zwany „konkretyzm” religijny (wyklęty przez socjologów) objawia się przede wszystkim w powiązaniu aktów religijnych z codziennym życiem chłopa, skoro jego modlitwa wiąże się z każdą czynnościąTamże, s. 1458–1459.[44]. „Chłop wierzy – piszą Stanisław Grygiel i Józef Tischner – że Bóg jest z nim i obok niego w każdej trosce jego codziennego życia. Odczucie bliskości Boga przybiera charakter niemal zmysłowy, namacalny”Tamże, s. 1459.[45]. Chłop wiarę odziedziczył po przodkach i jego poczucie wspólnoty ma charakter czasowy, a nie przestrzenny Tamże, s. 1463.[46]. Na koniec artykułu Grygiel i Tischner zadają pytania o przyszłość, a z dzisiejszego punktu widzenia najbardziej dramatyczne jest to, że postawiono je pięćdziesiąt pięć lat temu:

Czy rozwój osobowości pójdzie w stronę dalszej kapitulacji wobec wzorca kultury drobnomieszczańskiej wraz z jej sztampą, pseudoambicjonalnością, kultem mentalności utylitarno-technicznej i bezustannym pośpiechem, czy przeciwnie, w stronę odkrycia najgłębszych wartości mijającej kultury patriarchalnej, miłości do ziemi, przywiązania do wolności i wewnętrznej niezależności, do spokoju i mądrości, słowem w stronę najpiękniejszego, jak dotąd, modelu wsi – wielkich gaździn i gazdów, mędrców i artystów, a także trochę świętych w jednej osobie? Jak będzie wyglądać ich religijność? […] Jak będzie wyglądał ich kościół, który napełnią? Będzie to kościół śpiewający, kościół recytujący, czy może kościół ludzi zażenowanych?Tamże, s. 1473.[47]

Tu nie chodzi wyłącznie o wiejski model, ale o egzystencjalną głębię i autentyczność możliwą do zatracania w chaosie współczesnych propozycji. Właśnie na to pytanie odpowiada Jan Polkowski w roku 2021, sugerując, że podczas pogrzebu w Rabie Niżnej uczestniczył w jednym z ostatnich przejawów tradycyjnej religijności, która wrosła w obyczaj i stała się przejawem postawy życiowej, a nie światopoglądem. Uważa, że jej koniec jest końcem nie tylko Kościoła katolickiego, ale też i Polski. Warto może zauważyć, że zarówno w przypadku autorów piszących sześćdziesiąt lat temu, jak i w wierszach Polkowskiego nie chodzi o promowanie nastawienia aintelektualnego czy wręcz antyintelektualnego (zresztą niemożliwego w ich przypadku, skoro mówimy o wybitnych intelektualistach), lecz o powagę przekonań i prawdę życiowej postawy zbudowanej na religii, która wykształciła wielką kulturę.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Józef Maria Ruszar, Religia jako sposób na życie. Poezja Jana Polkowskiego a tradycyjny katolicyzm, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 174

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...