Nowy Napis Co Tydzień #179 / Poeta doctus o człowieku i świecie. O „Powrotach z księżyca” Dursa Grünbeina
Durs Grünbein to poeta wybitny. Zacznijmy od truizmów, ale potem – mam nadzieję – będzie już tylko poważnie. Zanim o Grünbeinie – to jednak słów kilka o Andrzeju Kopackim, dzięki któremu polski czytelnik może delektować się poezją Grünbeina. Ale nie tylko. W 2011 roku wydana została książka pod tytułem Mizantrop na Capri autorstwa Grünbeina w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego. Ukazała się ona w wydawnictwie słowo/obraz terytoria w serii Europejski Poeta Wolności. W tej serii opublikowano także tomy autorstwa (tutaj tylko wybór) Toktarali Tonżaryka, Lidiji Dimkowskiej, Lindy Vilhjálmsdóttir, Marianny Kijanowskiej czy Petra Hruški. Ale wróćmy do Andrzeja Kopackiego… Kopacki jest germanistą, eseistą, poetą, literaturoznawcą w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki Andrzejowi Kopackiemu polski czytelnik mógł poznać twórczość Hansa Magnusa Enzensbergera, Waltera Benjamina, Hannah Arendt, Michaela Krügera, Martina Pollacka, Bertolta Brechta, Gottfrieda Benna, Arno Holza, Golo Manna, Joachima Festa i wymieniać można jeszcze wiele nazwisk. Andrzej Kopacki jest też członkiem ważnej polskiej i polskojęzycznej instytucji literackiej, czyli czasopisma „Literatura na Świecie”, gdzie publikuje swoje tłumaczenia, eseje, teksty krytycznoliterackie oraz rozmowy z pisarzami i pisarkami (przede wszystkim niemieckojęzycznymi). Tutaj warto przywołać kilka tekstów opublikowanych w „Literaturze na Świecie”: Dwoista jedność. Z Dagmar Leupold rozmawia Andrzej Kopacki z 2017 roku, Zajmować nowe miejsca. Z Juli Zeh rozmawia Andrzej Kopacki z 2020 roku czy wreszcie Paradoks Gstreina z 2006, Kiedy Harry poznał Soję z 2013 czy choćby Brecht i po Brechcie: Enzensberger-Celan-Huchel z 2012 roku. Jak widać Andrzej Kopacki ma moc: poety, tłumacza, popularyzatora kultury, literaturoznawcy.
W 2022 roku w Państwowym Instytucie Wydawniczym ukazał się tom zatytułowany Powroty z księżyca, gdzie Andrzej Kopacki wybrał, przełożył i posłowiem opatrzył wiersze Dursa Grünbeina. Tłumacz napisał w posłowiu: „Od tamtej pory [Grünbein – przyp. red.] dał liczne dowody nie tylko swojej niebezpiecznej inteligencji, ale też piekielnej pracowitości” (Kopacki 2022:195). Podkreślam „niebezpieczną inteligencję” oraz „piekielną pracowitość”. W wyborze Andrzeja Kopackiego mamy utwory z czternastu (!) tomów poetyckich autorstwa Dursa Grünbeina: Zona szarości, rano (1988), Lekcja podstawy czaszki (1991), Fałdy, pułapki (1994), Drogim zmarłym (1994), Po satyrach (1999), Noc rozjaśniona(2002), O śniegu albo Kartezjusz w Niemczech (2003), Porcelana. Poemat o zagładzie mojego miasta (2005), Mizantrop na Capri (2005), Strofy na pojutrze (2007), Kolos we mgle (2012), Cyrano, czyli powrót z księżyca (2014), Świece zapłonowe (2017), Ekwidystans (2022). Wystarczy tylko spojrzeć na częstotliwość publikacji tomów przez Grünbeina, by potwierdzić słuszność epitetów, którymi Kopacki charakteryzuje poetę. Do tego dochodzi jeszcze między innymi eseistyka, która nie jest ujęta w tym tomie, ale do której odnosi się tłumacz w towarzyszącym wyborowi eseju Kosze pełne wszystkiego. O wierszach Dursa Grünbeina (Grünbein 2022:195–213).
Durs Grünbein to poeta niemiecki, urodzony w Dreźnie w 1962 roku. A rok 1962 to czas NRD… I to jest informacja istotna, ponieważ Grünbein debiutuje w 1988 roku tomem o tytule Grauzone morgens, w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego Zona szarości, rano. W omawianym tomie mamy dwa wiersze z tego wydania: otwierający zbiór Zona szarości, rano i Przyjmij to! Jerzy Kałążny, germanista i literaturoznawca z Poznania, tłumaczy grauzone jako „strefę szarości”, ale należy zwrócić uwagę na negatywną wieloznaczność tego określenia. Bo Grünbein jednak pisze o zonie. Przecież przez wiele, wiele lat NRD określana była mianem SBZ, czyli Sowjetische Besatzungszone: Sowiecka strefa okupacyjna. Czyli zona… A poza tym sama szarość to synonim brudu i beznadziei oraz „cichego alarmu smogowego” (Grünbein). A mamy rok 1988, w którym przecież świadomość ekologiczna jest co najmniej kiepska. Andrzej Kopacki decyduje się na otwarcie tomu tym właśnie wierszem, co jest o tyle sensowne, że Zona szarości, rano to debiut poetycki Dursa Grünbeina, pokazujący NRD w całym jej szarym kolorycie. Poeta zresztą często krytycznie pisał o NRD i sam dystansował się od niej, choć nie oznacza to, że wykluczał ją ze swojej poetyckiej czy eseistycznej twórczości.
Grünbeina w drodze twórczej wspiera Heiner Müller, znany, poważany i wpływowy dramaturg wschodnioniemiecki (zmarł w 1995 roku), dzięki któremu Grünbein debiutuje i potem zdobywa poetyckie szlify, szacunek publiczności czy wreszcie literackie nagrody, jak choćby Bremer Literaturförderpreis (1992), Marburger Literaturpreis (1992), Georg-Büchner-Preis (1995), Samuel-Bogumil-Linde-Preis (2009), Stipendium der Deutschen Akademie Rom Villa Massimo (2009) czy wreszcie Internationaler Literaturpreis der Zbigniew-Herbert-Stiftung (2020). Rolę Müllera podkreśla właśnie Andrzej Kopacki w posłowiu, gdzie pisze o roli dramaturga w podrozdziale Patroni, konteksty (3).
Na język polski przetłumaczono do tej pory niewielki wybór esejów i wywiadów: Wulkan i Wiersz (2010) (przełożyli Jakub Ekier i Andrzej Kopacki), Mizantrop na Capri. Historie/Wiersze (2012) (Andrzej Kopacki), trochę wierszy w „Odrze” (1996/5), „Kwartalniku Artystycznym” (1998/4) oraz „Literaturze na Świecie” (1998/3; 2011/7–8; 2014/1–2; 2015/5–6).
Kolejny tom autorstwa Grünbeina, który znalazł się w omawianym tu wyborze, to Lekcja podstawy czaszki z roku 1991. Spotkałem się też z tłumaczeniem Podstawowa lekcja czaszki. Kopacki zdecydował się na tytuł, który wskazuje na cechę dominującą w twórczości Grünbeina. Na okładce tomu wydawca napisał, że Durs Grünbein to poeta doctus. Samego terminu nie ma potrzeby wykładać, wypada się odnieść jedynie do twórczości Dursa Grünbeina, który rzeczywiście jest poetą uczonym. W swej twórczości odnosi się do kultury antycznej, nauk biologicznych, obeznany jest z literaturą, sztuką klasyczną i zna języki klasyczne. Zapowiedzią jego erudycji jest między innymi właśnie tom Lekcja podstawy czaszki. Warto podkreślić, że język niemiecki ma to do siebie, że pozwala na łatwe „kombinowanie” znaczeń. Kopacki pisze o lekcji podstawy czaszki, co zdecydowanie wskazuje na aspekt anatomiczny, czyli basis crani. A gdyby tak przyglądnąć się Podstawowej lekcji czaszki? Tak samo anatomia, ale trochę inaczej. Durs Grünbein pokazuje człowieka z jego słabościami i siłą, byciem i niebytem i w końcu z własną wolą. W Yeti kontynuuje dywagacje natury anatomicznej, ale tym razem mamy „potknięcia, postękiwania, porażki”. Jaki jest człowiek? Właśnie taki, gdzie „z choroby myślenia, wrednej, nie uleczy cię żaden lek”. Taki jest człowiek w oczach młodego Grünbeina.
Z zamysłem piszę o młodym Grünbeinie, ponieważ poeta jest dość krytyczny wobec swojej twórczości i nierzadko rozprawia się ze swoją poezją. O ile jeszcze Fałdy i pułapki (u Andrzeja Kopackiego Fałdy, pułapki), tom z roku 1994, to jest „młody” Grünbein, to później staje się zupełnie kimś innym… Tymczasem w 1994 roku pisze Grünbein o Medytacjach po Kartezjuszu czy o Bezsenności, porusza inne zjawiska związane właśnie z losem ludzkim. Poeta doctusznowu dochodzi do głosu, a Andrzej Kopacki pokazuje poetę. Ale wciąż zauważamy, że Grünbein-poeta wskazuje na siebie: „zwierz-Ja”, „Pejzaż, myślenie i Ja – wszystko się rozbiegło”. Czy sugeruje to egoizm poety? Z pewnością nie jest to egoizm ani egocentryzm. W Odległej inskrypcji czytamy znowu o „ja”:
Inni mają w uszach szum morza, a ja [! – GJ]
Idąc w głąb lądu, czułem pod stopą falowania
Tych, co śpią niespokojnie w ziemi, ich dzikie żarty.
Poeta zdecydowanie wskazuje na własne odczuwanie świata i własne pojmowanie człowieka, jego roli i byciu w świecie.
Wracam do zmiany w poezji Grünbeina i znajduję w tekście Jerzego Kałążnego cytat z wywiadu z Grünbeinem z 2006 roku, w którym poeta stwierdza:
Początek mojego pisania miał miejsce na innej planecie. Dzisiaj te teksty wydają mi się archiwalnymi filmami; ich linijki migają czernią i bielą. Ich czytanie na głos jest dla mnie niemożliwością. Ich forma i historia powstania stały mi się obce (cyt. za Kałążny 2021:327).
Zatem jak tę późniejszą poezję można czytać?
Andrzej Kopacki w tomie Powroty z księżyca „rozpędza się”, bo w jego wyborze najwięcej miejsca znajdują wiersze późniejsze Grünbeina. Tom Po satyrach (1999) reprezentowany jest szesnastoma utworami, a Noc rozjaśniona (2002) – siedemnastoma, Kolos we mgle (2012) znowu siedemnastoma, a Cyrano, czyli powrót z księżyca (2014) – dziewięcioma. Oczywiście wartość kwantytatywna nie jest w tym przypadku dominującą, bo liczy się jakość, poezja, siła słownej artykulacji i wyobraźni.
W eseju towarzyszącym wyborowi Andrzej Kopacki wskazuje na patronów i konteksty Grünbeina. I czyni to w trzech podrozdziałach zatytułowanych właśnie tak, jak napisałem: Patroni, konteksty. Podrozdziały te różnią się kwantyfikatorami: (1), (2) i (3), bo zupełnie słusznie rozdziela tłumacz i interpretator tej poezji duchowe i estetyczne źródła poezji niemieckiego autora. Wymienię tylko nazwiska: Hölderlin, Büchner, Enzensberger, Pound, Kartezjusz, Juwenal, Herbert czy Kawafis, że o Heinarze Müllerze wspomnieć nie sposób. Na pierwszy rzut oka rozrzut gatunkowy, kulturowy i filozoficzny jest ogromny. Ale to chyba tylko dobrze świadczy o poecie, który potrafi łączyć różne światy, a równocześnie zakorzeniony jest w klasyce, tej śródziemnomorskiej i – szerzej – właśnie europejskiej.
Chyba najbardziej charakterystycznym w podanym przeze mnie kontekście jest tom Cyrano, czyli powrót z księżyca. W omawianym wyborze już same tytuły utworów wiele sugerują: Riccioli, Fokylides, Ibn Firnas, Novalis, Ojnopides, Delambre, Rabbi Levi, Hertz, Tacchini. Andrzej Kopacki wybrał z tomu te, którym rzeczywiście księżyc jest najbliższy, bo się z tym księżycem, satelitą ziemi, zaprzyjaźniły w różny sposób. Cyrano z długim nosem wrócił z księżyca. I twierdzi tak (zanim jeszcze wyruszył): „Może tak samo, odrzekłem, śmieją się w tej chwili na księżycu z tego, co podobnie utrzymuje, że nasza planeta jest światem”. (Bergerac de 1858:3–4). Co to oznacza dla Grünbeina? Ano pewnie to, że świat nie ogranicza się do „nas”, że świat to uniwersum, którego poznawanie jest cnotą. W tym tomie otrzymujemy akurat wiersze, które noszą nazwiska wielkich i największych przedstawicieli światowej nauki. Poeta doctus… No tak… Bo kto się odwoła do włoskiego astronoma Giovanniego Battisty Riccioliego z XVII wieku, którego imieniem nazwany został krater na Księżycu? Do Fokylidesa, starogreckiego poety z VI wieku p.n.e. Kto zna Fokylidesa? Albo Ibn Firnasa, arabskiego poetę i astronoma, który już w IX wieku podjął próbę latania. Grünbein pisze:
Orient wewnętrzny: promieniste światło księżyca
Było tam drogowskazem dla wszystkich obrazów,
Co dążąc ku marzeniu, zataczały pętlę wokół Ja.
(Grünbein 2022:163)
I znowu „ja”? I znowu mój świat, moje uniwersum? A dlaczego nie. Poezja to przecież „ja liryczne”. No to mamy następny wiersz pod tytułem Novalis. Novalis to niemiecki poeta romantyczny, który szczególnie ukochał noc, w której może śnić i spotkać się z absolutem i ze zmarłą ukochaną. Czy zatem dziwi, że Andrzej Kopacki wybrał akurat ten wiersz? Ten wiersz, który pełen jest mistyki, gdzie „Otwiera [się] na niebie tunel w głąb morskiego dna, / Gdzie gwiazdy jaśnieją jak meduzy” (Grünbein 2022:164). Albo Ojnopides… Kto zna tego greckiego matematyka i astronoma z V wieku p.n.e.? Tutaj poeta przywołuje Morze Humboldta, Ocean Burz, Jezioro Snów czy Morze Moskwy. To wszystko topografia księżyca. A Ojnopides z Chios żył w V wieku p.n.e. Wyjątkowy jest ten wiersz, gdzie stare zestawione zostaje z nowym. A zaraz obok jest Delambre, francuski astronom z XVIII wieku. Ale w tym wierszu Grünbein podejmuje insomnię, bo przecież bezsenność to motyw idealny do zajmowania się podróżami w czasie i w głąb siebie. „Ludzi bezsennych jest masa” (Grünbein 2022:166). Zrobię małą przerwę: proszę spojrzeć, jak szeroki jest wachlarz zainteresowań poetyckich Dursa Grünbeina. Jeszcze raz: poeta doctus. Zdecydowanie tak.
A potem jeszcze Andrzej Kopacki podaje wiersz Rabbi Levi, gdzie Rabbi Levi to nie tylko żydowski myśliciel z przełomu II i III wieku, ale – przede wszystkim – krater na księżycu. Bo cóż tak nie oświetla ziemi, jak właśnie światło odbite z księżyca. To jest „lunarny spoczynek” (Grünbein 2022:167). I jeszcze dwa wiersze: Hertz i Tacchini. Hertz to planetoida, która okrąża Słońce. Cóż zatem interesującego jest w planetoidzie? Poeta odnajduje w sobie tę ciekawość i przywołuje życie w jego zwykłym/niezwykłym dzianiu się. Bo cały czas to samo? Bo mimo wszystko podobnie? Kończy się ten wiersz stwierdzeniem: „Na Plac Pięciu Księżyców podjechała nasza taksówka” (Grünbein 2022:168). Czy to aby nie jest nawiązanie do filmu w reżyserii Renzo Martinellego z roku 2003 pod tym samym tytułem, czyli Plac Pięciu Księżyców (Piazza delle Cinque Lune), w którym to filmie podejmowany jest temat morderstwa włoskiego polityka Aldo Moro. Czy życie ludzkie jest coś warte? Tylko pytania…
I wreszcie ostatni wiersz z tego tomu w wyborze Kopackiego – Tacchini. I znowu pytanie: kto zna tego człowieka? Urodzony w 1971 roku włoski narciarz alpejski, złoty medalista mistrzostw świata juniorów. Poeta odwołuje się jednak w tym wierszu do Cyrano, żeby wrócił i wszedł „do kryształowego pałacu Ziemia” (Grünbein 2022:169). W tekście o pobycie Cyrano de Bergeraca na księżycu znajduje się taki passus, w którym „bóg” zwraca się do Cyrano:
Wyjąwszy natury Boskiéj, jaką mi przypisujesz, ponieważ jestem równie jak ty istotą stworzoną, reszta słów twych jest prawdziwa. Jesteś rzeczywiście na księżycu, mówiąc językiem waszéj ziemi. Bo i ja kiedyś mieszkałem na waszym świecie. Oddany byłem wówczas całkowicie życiu naukowemu i było mi z tém dość dobrze, ale gdy nakoniec spostrzegłem, że im więcéj człowiek umie, tém więcéj przekonywa się, że umie bardzo jeszcze mało w porównaniu z tém, coby mu umieć wypadało, chcąc dojść do prawdy; znudziło mnie to, zniecierpliwiło tak, żem stracił nadzieję odszukania téj prawdy na drodze nauki. Począłem wówczas myśleć, myśleć… aż pewnego razu wziąłem dwie stopy kwadratowe magnesu, wsadziłem do chemicznego pieca i gdym go w ten sposób należycie oczyścił i rozrzedził, wydobyłem z niego wszystką siłę przyciągającą w kształcie kulki śriedniéj wielkości. Następnie kazałem sobie zrobić maszynę z cienkiego żelaza, wsiadłem w nią i rzuciłem w powietrze magnesową kulkę. Natychmiast poczułem, że się podnoszę i zdążam w prostym do góry kierunku za wyrzuconą kulką. Gdy takowa opadać poczęła, schwyciłem ją co prędzéj i znów wyrzuciłem w górę, i znów maszyna ze mną przyciągana przez magnes szybko podnosiła się. Powtarzając ciągle to działanie, dostałem się na koniec aż na księżyc. Kiedy już byłem na jego powierzchni, oko moje, podobnie jak twoje przed chwilą, zachwycone zostało widokiem téj cudownéj natury. Długo błąkałem się samotnie nie wiedząc co począć, zwątpiłem już nawet potém, czy te urocze miejsca są zamieszkałe przez kogo i smutno mi się zrobiło na myśl, że jestem tak zupełnie odosobniony od wszelkich żyjących istot. W padłem w końcu w rozpacz i prosiłem Boga o śmierć lub spotkanie się choć z jakiém zwierzęciem. Niebo mnie wysłuchało: po kwadransie drogi zoczyłem zbliżające się ku mnie dwoje ogromnych jakichś zwierząt. Jedno z nich, dostrzegłszy mnie uciekło z niewypowiedzianą szybkością, drugie zaś pozostało na miejscu i pilnie zaczęło mi się przypatrywać. I ja téż z méj strony uważnie mu się przyglądałem i ku wielkiemu memu zadziwieniu przekonałem się, że te źwierzęta miały zupełnie ludzkie twarze i składem ciała wcale się od nas nie różniły. Cała ich różnica od nas polegała na tém, że chodziły na rękach i nogach, po prostu na czworakach, co z resztą przyznasz pan, nie jest przeciwko naturze, bo przecież dziecko, dopóki jest maleńkie, dopóki jeszcze żaden obcy wpływ nie ma do niego przystępu, chodzi na czworakach (Bergerac de 1858:15–16).
Ten długi cytat z Bergeraca pokazuje fascynację Grünbeina nauką, naukami przyrodniczymi, filozofią przyrody i miejscem boga w świecie człowieka. Kosmologia Grünbeina jest w tym kontekście bardzo ważna, ponieważ stanowi pewien przełom w jego twórczości, ale również zmianę optyki postrzegania człowieka.
Zerknijmy do ostatniego tomu Dursa Grünbeina z 2022 roku. W tłumaczeniu Kopackiego – Ekwidystans. I znowu nasuwa się pytanie: co to jest ekwidystans? W języku potocznym przecież nie występuje, a pojawia się w języku prawa morskiego, gdzie oznacza linię prostą rozgraniczającą morza, którymi dane państwa graniczą. Żeby mądrze zabrzmiało: delimitacja szelfu kontynentalnego. I taki tytuł Ekwidystans nosi ostatni tom Dursa Grünbeina. Tłumacz wybrał z niego siedem wierszy. Pierwszym z nich jest Pchli targ, który w sposób łatwy przenosi czytelnika z pchlego targu do przestrzeni, w której przeszłość miesza się z nowoczesnością. Miesza się, czyli graniczy i przekracza granice, ale czy to jest tytułowy ekwidystans? W warstwie metaforycznej z pewnością tak, choć poeta stwierdza głosem sprzedawanych „rupieci”:
Odłożono nas do lamusa, wołają.
Czas zatriumfował nad nami. To cudowne,
nowoczesność nigdy nie nastała.
(Grünbein 2022:185)
Ciekawy jest powrót Grünbeina do NRD. Tak, do NRD… W wierszu Oś wschód–zachód widać znowu granicę, delimitację Niemiec, które od lat są przecież, przynajmniej politycznie i geograficznie, zjednoczone. Ale pamiętajmy: Grünbein odżegnywał się od NRD i w roku 2022 znowu wraca do tego podziału. Pamiętajmy też: poeta urodził się w Dreźnie, ale wiele lat spędził w Berlinie. I pisze teraz o Tiergarten, o tym, że „głuchną echa parad triumfu i miłości” (Grünbein 2022:186), o tym, że w miejscu, gdzie kiedyś Brama Brandenburska symbolizowała podział miasta i Niemiec „znikły wojna i powojnie” (tamże) a kręgosłup miasta (popatrzmy tylko na mapę, na tę granicę) został kilkakroć złamany. To Grünbein. I znowu pięknie wyeksponowana granica…
A potem Andrzej Kopacki, a właściwie Durs Grünbein, przenosi nas do Warszawy z marca 1940 roku. Poczta polowa, Warszawa: Willi pisze do domu, że zimno, że nic już ładnego w mieście nie ma, że pełno Żydów. Pisze to na pocztówce, która staje się świadkiem historii, tej tragicznej, tej – znowu pewna granica – dzielącej. A Grünbein pisze, że przyszło powstanie, przyszli Rosjanie, a „o Willim od tej pory ani słychu” (Grünbein 2022:187). W wierszu Aforysta natomiast bohaterem jest Jules Renard, francuski pisarz dziewiętnastowieczny, który zasłynął doskonałymi aforyzmami, które notował w swoim dzienniku. A u Grünbeina? Czytam ten wiersz jako współczesny manifest przeciw zabijaniu zwierząt. A może jednak trochę więcej? Może nie tylko o samo zabijanie chodzi, tylko o ludzkie sumienie, o poczucie wstydu za popełnione grzeszności. Czyli znowu mocno humanistyczna wymowa. A w końcu Lumière, w którym to wierszu mamy do czynienia z kolejną granicą, która zostaje przekroczona. To granica między nowoczesnością (już była w Pchlim targu) a przeszłością. Pociągi są już znane, ale pociągi z torami, które na ekranie jadą prosto na widza, mogą przerażać. Poeta bryluje na granicy, ale znowu mamy do czynienia z miejscem człowieka w historii. I miejscu poezji… Andrzej Kopacki wybiera też Teorię znaków. A teoria znaków to, znacznie upraszczając, semiotyka. A semiotyka wyklucza poezję, bo zabiera wrażenie, zabiera emocje, usiłując umieszczać frazy w teorii, wręcz wkładać je w pewne ramki. I dziwić może, że poeta doctus tak postrzega naukę, ale to tylko świadczy o poetyckiej wrażliwości i umiejętności – albo raczej darze – obserwowania świata.
Ostatni wiersz z tomu z 2022 roku, który wybrał Andrzej Kopacki, to Nie dzięcioł. Dziwny tytuł? Śmieszny tytuł? To właśnie poezja, w której Durs Grünbein znowu sięga między innymi do anatomii. Tytułowy dzięcioł nas czaruje, stukając (może) nieustannie w drzewo. Ale fascynuje nas coś, co jest czysto ludzkie, stanowi granicę, to jest ogon, którego jednak większość ludzi nie posiada. Końcówka kręgosłupa, która czyni człowieka z człowieka. I taka jest poezja Grünbeina: głęboko humanistyczna i naukowo mądra. Na uwagę zasługuje tutaj posłowie tłumacza, który podejmuje tematy zawarte w esejach poety Grünbeina i dzięki temu jeszcze bardziej przybliża jego skomplikowaną, ale przecież bardzo bliską człowiekowi, twórczość.
Kałążny, Jerzy (2021): Literatura niemiecka po przełomie 1989/1990 roku. Przypadek Dursa Grünbeina [w:] Porównania 1 (28), DOI: 10.14746/por.2021.1.14
Bergerac, de Savinien Cyrano (1858): Pobyt na księżycu Sawiniusza Cyrano de Bergérac, oficera gwardii francuzkiéj. Przełożył Teodor Tripplin. Petersburg.
Durs Grünbein, Powroty z księżyca. Wiersze wybrane, wybrał, przełożył i posłowiem opatrzył Andrzej Kopacki, PIW, Warszawa 2022.