Nowy Napis Co Tydzień #184 / Podróż
Długo schodził doliną.
Tkały suknie, ostrzyli lemiesze,
bawiły się w norach kobry i kryjówkach żmij,
niedźwiadki i cielęta leżały pospołu,
lew przeżuwał słomę.
Mijał ich bez żalu,
nie widzieli go,
zajęci
pamięcią własnego cierpienia.
Szerokim łukiem asfaltu,
pustą obwodnicą,
obchodził miasto. Pot na skórze
zamieniał się w kryształki soli.
Było jak dawniej.
Może nie wszystkiemu,
ale niejednej rzeczy i sprawie
została wrócona niewinność.
Nic strasznego się nie działo.
Szło lato, jego nieoczywista pełnia.
Złote pola pszenicy, jak kiedyś.
I przestworze pełne błękitu.
Pod Schöderberg usłyszał daleki
dźwięk dzwonów i leżał czas jakiś
na łące, w wysokiej trawie, klaszcząc.
Bił brawo rzeczywistości.
Schöder–Pszów, 27 lipca–31 grudnia 2017 r.
z tomu Ogród (2020)